ďťż
Baza wyszukanych fraz
Stroje regionalne i ludowe, suknie ślubne, materiał na firany



Smużko - GRATULACJE DLA WAS

Takie tradycje tylko nasze, są .... bardzo , bardzo



Gratulacje, Smużko

Gratuluję

Dzięki.



To i ja spóźnialska spieszę z życzeniami

Smużko życzę Wam
Pomyślności i zdrowia
na dalsze lata wspólnego życia.
dnia Wto 8:43, 08 Maj 2012, w całości zmieniany 1 raz
Dziękuję bardzo.

Zabawne, że w nasz ślub padało i wczoraj, czyli rok później też.
Na cywilnym (w sierpniu) też nam lało.

Przynajmniej deszcz Ci się dobrze kojarzy



Ten link mogę wkleić dzięki Wam .
Bo to właśnie Wy pomogłyście w zwycięstwie tych kocich piękności . Nagrodą za zwycięstwo było żarełko dla kotów ,które w całości zostało oddane do schroniska .
Tak jak wcześniej pisałam Dziewczyna ta jest weterynarzem i cudownym człowiekiem. Bezinteresownie pomaga potrzebującym zwierzakom .Leczy je , szczepi , kastruje , nosi jedzenie .Jest naprawdę wyjątkowa .
Jeszcze raz w imieniu własnym jak i Asi serdecznie wszystkim dziękuję

http://bytow.naszemiasto.pl/artykul/1403935,asterka-i-rahez-dwa-najpiekniejsze-koty-ten-pierwszy-podbil,id,t.html?kategoria=675

Kamisiu gratuluję i cieszę się, że mogłam pomóc

Jest, jest, jest no co w końcu też klikałam.

Super, ze plan się powiódł

Super wieści

Byliśmy na ślubie w Gdańsku. Jakoś dałam radę z dwoma ciężąrnymi. Wyszłam tylko raz, gdy oglądały książkę o ciąży i gdy opowiadały sobie, jak bardzo płakały, gdy się dowiedziały o dziecku...
Poza tym było całkiem fajnie.
A w sobotę wieczorem udało nam się zostawić towarzystwo, wsiąść w autko i pojechać do moich kochanych Rowów!
Uwielbiam to miejsce! Morze, piasek, wydmy za plecami, wielka plaża, prawie pusta (nawet w sezonie).. Opalanie nago.. Tylko woda za zimna, żeby się wykąpać. Nie można mieć wszystkiego.

Szkoda, że trzeba było wrócić do stolicy.

Super, że udało Wam się wypocząć.

Udało, ale skóra to z nas chyba zejdzie.
Tzn. z mojego męża na pewno, ze mnie może nie (ja się opalam na brązowo, zwykle bez większych poparzeń - choć dziś wszystko mnie boli).

Mam nowe obróżki, smyczkę i szelki dla Czaty.
Z bazarku charytatywnego na dogomanii.
Babeczka szyje takie piękności, że grzech nie brać! Zwłaszcza, że tanie!
Tym sposobem odżyła moja mania kupowania psich obroży, która przez ostatnie 4 lata była zaleczona. Wczesniej potrafiłam kupować 4-6 obroży miesięcznie - dla psów, na których żadnej obroży nie widać w sierści!
W tym roku kupiłam (na dogomanii, owe charytatywne "taksówki") "tylko" 8 obroży, 6 smyczy i 1 szelki.
Ale JAKIE PIĘKNE!

Może jak doczeszę psy, to zrobię im zdjęcia w nowych obrożach - choć obroży i tak nie widać..

Smużka napisał: Mam nowe obróżki, smyczkę i szelki dla Czaty. Może jak doczeszę psy, to zrobię im zdjęcia w nowych obrożach - choć obroży i tak nie widać..

Nie może, tylko jnapewno!! Ja tu cierpliwie na fotki poczekam A może ja moim kitulkom coś kupię? Już od dawna za obróżkami zaglądam tylko ciągle coś mi się nie podoba

A ja dostałam przepiękne życzenia od córci. Wyłam jak bóbr jak je przeczytałam. Są to słowa piosenki, nie wiem kogo, ale tak bajeczne i ckliwe, że wymiękłam. Kocham moje słoneczko

Agnieszka7714 napisał: A ja dostałam przepiękne życzenia od córci. Wyłam jak bóbr jak je przeczytałam. Są to słowa piosenki, nie wiem kogo, ale tak bajeczne i ckliwe, że wymiękłam. Kocham moje słoneczko

Bo Twoja córeczka jest kochana Aguś, tylko czasem jak każda nastolatka musi pokazać foszki
A Ty mam nadzieję że odpoczęłaś troszkę ??

A ja wczoraj dostałam 15 pięknych ogromnych róż od mojej córci i jak z nimi szła (w asyście z tatą) to jej nie było widać zza tych róż

a ja się ciesze że wróciłam . Byłam daleko o tu



to pocztowka dla Was

ale nie ma to jak w domu

Za niecały miesiąc wyjeżdżam na 6 tygodni do Meksyku.
Cieszę się jak szalona
A dziś dostałam w pracy zgodę na bezpłatny urlop, więc raczej nic już nie zmieni moich planów.

cudna pocztówka i piękne widoki

Zazdroszczę Wam takich przygód!

Ja tez zazdroszczę, bardzo chciala bym pozwiedzać świat, ale szara rzeczywistość jest inne choć teraz może ja troche pokoloruje

I ja także chciałabym pojechać w świat No nic, może w końcu się uda. Zazdroszczę

Cudownie tak zwiedzać najróżniejsze zakątki świata... ja na razie okupuję Europę, ale liczę, że za może kilka lat będę mogła pozwiedzać więcej, poznać nowe kultury.

Jak na razie życzę powodzenia w Meksyku i bądźcie ostrożni, bo tam jednak nie jest za bezpiecznie

Pozytywnie zazdraszczam!! Ja to tylko praca-dom-praca-dom i tak w kółko

w moim przypadku to była praca . I wiecie Warszawa w slońcu jest śliczna ma tyle zieleni

Ale macie super dziewczyny

W moim przypadku wolontariat, więc też w sumie praca , tylko nieco bardziej egzotyczna. Obiecuję, że zdam relację jak przyjadę tak, żebyście czuły jakbyście tam ze mną były :*

Będziemy czekać na fotorelację!

Mnie od kilku dni sprawia ogromną radość przeprowadzka Mnóstwo przenoszenia, sprzątania, trochę nowych wydatków na meble i kilka innych rzeczy, ale już sobie wyobrażam efekt i dodaje mi to energii Dotychczasowe brzydkie i ponure mieszkanie już mocno nas męczyło. Poza tym uwielbiam przeprowadzki i urządzanie się w nowym miejscu Szkoda tylko, że termin zbiega się z moją sesją, na której teraz powinnam się skupić.

Emilko gratuluję ogromnie

Ekstra! Powodzenia w tworzeniu nowego mieszkanka!

My też jesteśmy na etapie przeprowadzki...ale jak widzę ile już wydaliśmy a ile chciałabym jeszcze zrobić to mnie rzuca...i najchętniej już bym się zaczęła pakować

OLGA napisał: W moim przypadku wolontariat, więc też w sumie praca , tylko nieco bardziej egzotyczna. Obiecuję, że zdam relację jak przyjadę tak, żebyście czuły jakbyście tam ze mną były :*
O!!!!! jak fajnie . Mam wielki sentyment i szacunek dla wolontariuszy wszystko jedno w jakiej sprawie - bo zazwyczaj to sprawy słuszne
no to będziemy czekać na Ciebie i Twoje relacje

Zaszaleliśmy i totalnie spontanicznie jedziemy zamiast do Rowów (kocham Rowy, ale huśtawka pogodowa w PL zaczęła mnie już załamywać) na Teneryfę!
Znów pieniądze odłożone na okna znalazły inne zastosowanie.
Nie wiem, kiedy my odłożymy na remont. Ech...

Trzymajcie kciuki, żeby samolot bezpiecznie doleciał (po tym, jak nałogowo zaczęłam oglądać "Katastrofę w przestworzach" zaczęłam się trochę bać).

Super! Życzę Wam wspaniałego wypoczynku, na pewno dobrze Wam zrobi

I nie oglądaj do wyjazdu "katastrofy w przestworzach"

Nie zdążę.
Lecimy jutro rano.

Szczęśliwej podróży (w obie strony) i udanego wypoczynku

Rewelacja normalnie zazdroszczę tego spontanu bawcie się dobrze

Dzięki!

Właśnie rodzice zabrali nasze suczki i Racuszka.
Zostały tylko gryzonie, które Tata ma wpadać karmić co kilka dni.
Będę tęsknić za sierściuchami.

A na ile lecicie? ale suuuuper cieszę sue z Wami normalnie

GENIALNE MIEJSCE! Moja koleżanka była tam pół roku na Erasmusie, takiej wymianie zagranicznej na studiach. Zdjęcia, które wstawiała stamtąd co chwila były nieziemskie!!!

ZAZDROSZCZĘ (ale pozytywnie) ! :

I życzę MEGA udanego wyjazdu!
dnia Śro 21:15, 27 Cze 2012, w całości zmieniany 1 raz
Jedziemy tylko na tydzień. W sumie cały czas nie wierze, że jedziemy. Wymyśliliśmy to wczoraj dopiero.
Resztę pieniędzy i urlopu trzymamy na Chorwację (już samochodem i na 2 tygodnie - może jakąś objazdówkę sobie zrobimy tam jadąc). Od lat marzę o Chorwacji, a jakoś nigdy się nie złożyło, żeby pojechać.
Jeśli ktoś by chciał z nami pojechać, to zapraszamy, bo mamy miejsce w samochodzie, a w grupie będzie taniej i weselej.

Smużka napisał:
Resztę pieniędzy i urlopu trzymamy na Chorwację (już samochodem i na 2 tygodnie - może jakąś objazdówkę sobie zrobimy tam jadąc). Od lat marzę o Chorwacji, a jakoś nigdy się nie złożyło, żeby pojechać.
Jeśli ktoś by chciał z nami pojechać, to zapraszamy, bo mamy miejsce w samochodzie, a w grupie będzie taniej i weselej.

Kiedy się wybieracie? - może spotkamy się na trasie
Tenaryfy zazdroszczę i nie mogę doczekać się zdjęć...

Moi rodzice wracają z Kanady (zazdroszczę im!) 19 sierpnia i jakoś następnego dnia my chcemy jechać. Muszą oni wrócić, żebyśmy się mogli zwierzętami wymienić.

Tymczasem już jesteśmy spakowani, ostrzygłam właśnie męża.
Na rano zostawiam sobie ogarnięcie klatki świniaków i wystawienie im jedzenia (tyle, żeby do soboty starczyło - potem wpadnie moja sis je nakarmić, a potem mój Tata).
Jestem zmęczona.
Samolot o 8". Idę spać.

Odezwę się, jeśli w hotelu dostaniemy się do netu.
W zeszłym roku pamiętam, że buszowałam z hotelu w Hiszpanii na forach i mnie kumpele goniły, że to nasza podróż poślubna i nie wypada na forach siedzieć.
Tia.. Jestem trochę uzależniona od przeróżnych for. Ale jak trzeba to wytrzymam bez nich (byle nie za długo), hehe...

Smużka napisał: Moi rodzice wracają z Kanady (zazdroszczę im!) 19 sierpnia i jakoś następnego dnia my chcemy jechać. Muszą oni wrócić, żebyśmy się mogli zwierzętami wymienić.

My wyjeżdżamy 17 sierpnia do Sevid (okolice Trogiru)...

Życzę udanego wypoczynku na Teneryfie

Moje dziecko w rekrutacji szkolnej dostało się do szkoły pierwszego wyboru

Agnieszka7714 napisał: Moje dziecko w rekrutacji szkolnej dostało się do szkoły pierwszego wyboru

Gratulacje dla córeczki

super wiadomosć

Gratulacje dla Oli!

dziękujemy, bo już myślałam, że ten mój leniuszek sobie nie poradzi a tu taka niespodzianka.

no tylko pogratulować takiej córeczki

Ja tez dołączam do gratulacji Oli i jej dumnej Mamie

Agnieszka7714 napisał: dziękujemy, bo już myślałam, że ten mój leniuszek sobie nie poradzi a tu taka niespodzianka.

Już tam leniuszek , mojego synka nie znasz.
To dopiero leniwiec trójpalczsty !
A wyniki do szkoły ponadgimnazjalnej ma dopiero jutro..

A Samanta wyniki na studia dopiero 10 lipca.
Ja jeszcze siedzę i żrę pazury

Wróciliśmy!

Kurczę, ale tu w PL jest paskudna duchota (a dopiero wieczór i noc poznaliśmy - aż się boje dnia jutro).
Na Teneryfie pogoda była superowa - czyli 26 'C, słonko z chmurką i wiaterek.
Opiszę pewnie więcej w Racuszkowym wątku, żeby tu nie przynudzać.
W skrócie na dziś:
- bardzo ciekawe miejsce, fantastyczny wulkan (nigdy żadnego nie widziałam), ciekawa roślinność, cudowny ocean z delfinami, żółwiami i resztą!
- ale: nie lubię aż tak pagórgowatych miasteczek (lubię ciut bardziej płaskie - ileż można się wspinać, żeby wrócić do hotelu?!), dużo skał, trudny dostęp do oceanu.
Podobało mi się, ale nigdy więcej tam nie chcę wracać. Znam piękniejsze miejsca na ziemi.

Racuch się chyba nie stęsknił.
Przywitał nas spojrzeniem: "Acha, jesteście. OK".

P.S.
Zdjęcia wrzucę do swojego tematu.
Z delfinami nie będzie, bo poprzedniego dnia kochany ocean wysłał na ląd zdradziecką falę, która pozbawiła życia naszą wspaniałą lustrzankę.
Czas zacisnąć pasa i zaoszczędzić na nową, bo kosztowała sporo, a wg panów z serwisu jest raczej nie do odratowania.
dnia Czw 23:00, 05 Lip 2012, w całości zmieniany 1 raz
a właśnie myślałam, że powinnaś już wrócić z wyjazdu - pędzę do wątku

Agnieszka7714 napisał: Moje dziecko w rekrutacji szkolnej dostało się do szkoły pierwszego wyboru

Ale super wieści a tak się martwiłaś

Aga - gratulacje dla córci. Ale nigdy nie powinno się wątpić w swoje pociechy, nawet wtedy, jak nie wychodzi. Wsparcie rodziców jest wtedy najważniejsze.

Bazylia napisał: A Samanta wyniki na studia dopiero 10 lipca.
Ja jeszcze siedzę i żrę pazury
A jaki kierunek?
dnia Pią 8:50, 06 Lip 2012, w całości zmieniany 1 raz
Aguś masz rację, wspieram ile mogę i staram się wierzyć w jej umiejętności, ale jak jest totalne olewajstwo, to nie ma w czym wspierać i dopingować.

Bazylko trzymam kciuki

Może to przez wiek i wyrośnie z tego lenistwa Ogólnie gimnazjum demobilizuje nawet ambitne dzieciaki.

Dejikos napisał: Aga - gratulacje dla córci. Ale nigdy nie powinno się wątpić w swoje pociechy, nawet wtedy, jak nie wychodzi. Wsparcie rodziców jest wtedy najważniejsze.

Bazylia napisał: A Samanta wyniki na studia dopiero 10 lipca.
Ja jeszcze siedzę i żrę pazury
A jaki kierunek?

Kierunki są dwa : albo energetyka u Agnieszki we Wrocku albo geodezja w Olsztynie albo energetyka w Krakowie. A miała być medycyna... po klasie biol-chem..
Kciuki potrzebne Oby do 10 lipca wytrzymac.

Dejikos masz rację, trzeba wierzyć we własne dzieci.
A gimnazja niech szlag trafi.

Z geodezją jest ciężko, jak składałam papiery to około 10 osób na jedno miejsce. Z energetyką nie powinno być problemów. Trzymam kciuki
dnia Pią 11:34, 06 Lip 2012, w całości zmieniany 2 razy
Bardziej jej zależy właśnie na energetyce i to we Wrocławiu bo po tym są w tym samym miejscu podypolomowe Energetyka Odnawialna.
A do Olsztyna od nas jedzie się prawie 12 h z przesiadkami , nie to co do Wrocławia tylko 6

Bazylko, kciuki się meldują

Aga wielki buziak dla Ciebie

A mój synuś dostał się dzisiaj do Technikum Ekonomicznego.
Zadowolony jak diabli
Może w końcu zmądrzeje po tym durnym gimnazjum.


Również trzymam kciuki za Samantę ! Na pewno się uda !

Ja niestety okres wyników matur, oraz późniejsze wyniki wspominam nie najlepiej....



Gratulacje dla tych, co już po wynikach i wielkie kciuki za tych, co jeszcze czekają.

Ja się dołanczam



A my dziś i jutro obchodzimy kolejną rocznicę naszego ślubu ( bo mieliśmy w piątek i w sobotę).

Nie powiem która, bo moi synowie mawiają " Mamunia, ludzie tak długo nie żyją" Potwory jedne kochane.

Nieźle nam idzie, oby tak dalej.

wszystkiego najlepszego i kolejnych pięknych rocznic

Serdeczne gratulacje, Kociamamo, i wszystkiego najlepszego na kolejne cudowne rocznice

Ogromne gratulacje! Kolejnych wspólnie spędzonych wspaniałych lat

Ode mnie też najlepsze życzenia!



Kochane jesteście. Bardzo dziękujemy.

Kociamama i Pan W.

ojaaa! gratulacje !

A ja z taką malutką radością.
Kilka dni temu mi się skończyło masło do ciała z The Body Shop, a dziś całkiem przypadkiem (szukając spodni) natknęłam się na przecenę - masło zamiast 69 zł za 35.
Poprzednie też kupowałam z takiej promocji, bo jednak 69 zł za kremik to dla mnie sporo.
Kupiłam sobie od razu dwa (jedno to, które mi się skończyło i drugie zupełnie inne).
Niby nic, a cieszę się bardzo (głównie z tego zgrania w czasie i przypadkowości - pewnie jakbym celowo szukała, to bym nie mogła utrafić tej promocji, hehe... Pędzel z Sephory potrzebuje i nie trafiam wcale na obniżki cenowe).

A my wróciliśmy z tygodniowych wczasów z Zakopanego Nie mogłam się przez ten cały czas zalogować na forum z innego komputera, ciekawe czemu?! Z finansami u nas kiepsko, więc ten wypad mnie trochę nerwów kosztował, ale dzięki kochanemu TŻ trochę mi się jednak udało zrelaksować!! Fotkami pochwalę się niebawem



Och, Zakopane - cudowne miejsce.

Też byliśmy niedawno, ale tylko trzy dni, bo przejazdem. Było bosko.
Mieszkaliśmy u bacy - nie za drogo i z wypasiałym żarełkiem. Tyle, ze ciut za Zakopcem ( 4km). W expresoeym tempie musieliśmy zobaczyć wszystko co się dało.
. Morskie Oko to cud.

Pragnę donieść, że moja Samanta dostała się i Na Energetykę do Wrocławia i na Geodezję do Olszytna
No i kurka wodna co tu wybrać ??????
Co byście wybrały jako zawód przyszłościowy ???
I to kusi i to nęci

ja bym chyba wybrała energetykę - rynek geodezji wydaje mi się już trochę "nasycony" a dodatkowo Wrocław jest większym miastem więc może łatwiej będzie o pracę

Bazylia- gratuluję sukcesów córki i życzę powodzenia Energetyka brzmi ciekawie:) Mgławica ma rację- rynek geodezji jest "przesycony" prywatnymi firmami. Najlepiej, jakby córka popatrzyła, co po energetyce można robić. Może jakaś własna działalność?

Energetyka jak nic Niech spojrzy tylko na rachunki z Tauronu, a wszystko się wyjaśni

Energetyka zostaje
Zawsze przecież trzeba będzie jakoś grzałkę do czajnika podłączyć

Dzięki dziewczyny na Was zawsze można liczyć

Chyba się z Wami nie zgodzę, z tą geodezją, bo nie wiem czy się orientujecie, jak wiele pracy odwalają geodeci, o czym się w ogóle nie mówi (swojego trzeba bronić!). Prawda jest brutalna, ale nawet po najlepszych studiach można zostać bezrobotnym.

Sukcesów córce na energetyce! Czy uczelnia, którą wybrała to Polibuda?

GRATULACJE



GRATULACJE - wybór chyba trafny, bo niestety wielu geodetów ma teraz poważne kłopoty.
Energetycy górą. Sukcesów dla córci na tym nowym etapie życia.

Dejikos napisał: Czy uczelnia, którą wybrała to Polibuda?

Tak, Politechnika Wrocławska

Jeszcze raz dziękuję w imieniu córki Kochane Dziewuszki

Bazylia napisał: Tak, Politechnika Wrocławska
To dużo wytrwałości Niech ćwiczy ostro matmę, bo na Polibudzie nieźle dają popalić

kociamama napisał:

A my dziś i jutro obchodzimy kolejną rocznicę naszego ślubu ( bo mieliśmy w piątek i w sobotę).

Nie powiem która, bo moi synowie mawiają " Mamunia, ludzie tak długo nie żyją" Potwory jedne kochane.

Nieźle nam idzie, oby tak dalej.

Och, Kociamamo jak mogłam nie zauważyć takiej wiadomości ???
O ja ślepak

Ogromne gratulacje i życzenia dalszego szczęśliwego, wspólnego życia

Dejikos napisał: Bazylia napisał: Tak, Politechnika Wrocławska
To dużo wytrwałości Niech ćwiczy ostro matmę, bo na Polibudzie nieźle dają popalić

To umysł ścisły, uwielbia matmę.
Musi dać radę



Bardzo dziękuję Bazylko Kochana.

Rozbawiła mnie aukcja na allegro, którą zrobił mój mąż.
Sprzedajemy nasz zalany obiektyw.
Spójrzcie na zdjęcia (a konkretnie na pierwsze)!

http://allegro.pl/obiektyw-canon-18-135mm-ef-s-is-i2488144704.html
dnia Pią 8:57, 13 Lip 2012, w całości zmieniany 1 raz
Ciekawe, czyja to łapa...

Wojtek fotografował aparat, a Racuch ciągle kładł się tuż obok i go czasem łapką pacał.

Moje też się interesują, jak robię zdjęcia na aukcje i kładą się na prześcieradle, na którym kładę przedmioty, ale mnie to bardzo denerwuje i je wyganiam. Kontrola musi być

Gorzej jak kupujący upomni się o tą łapkę ze zdjęcia

Agnieszka7714 napisał: Gorzej jak kupujący upomni się o tą łapkę ze zdjęcia
no właśnie - ja dla samej łapki bym zalicytowała

Najwyżej Wojtek dostanie negatywa za wysłanie obiektywu bez łapki!

A może to taka łapka na szczęście (zamiast króliczej)? Oby obiektyw poszedł za jak najwyższą kwotę. W końcu za taki sam nowy daliśmy 1200 zł.
Może jednak trzeba było ten ratować? Na razie działa, tylko piach w nim zgrzyta strasznie.

to ja z taka malutka radością (w nadmiarze problemów trzeba dostrzegać te najmniejsze bo człowiek całkowicie się zdołuje)
pierwszy słonecznik i pomidorek na naszym własnym (za 25 lat:) balkonie

Przepiękne My wczoraj byliśmy na USG 3D. Wygląda na to, ze będę w naszej rodzinie księżniczką wśród męża, kota i ... synka:)

Mgławico, gratulacje Własne smaczniejsze niż sklepowe

Snowshoe napisał: Przepiękne My wczoraj byliśmy na USG 3D. Wygląda na to, ze będę w naszej rodzinie księżniczką wśród męża, kota i ... synka:)

gratuluję - to musiało być cudowne zobaczyć w 3D swojego synka
przecież każda z nas marzy żeby być księżniczką

własne na pewno smaczniejsze tylko szkoda, że będzie ich raptem sztuk 5 ale biorąc pod uwagę, że ja mam dwie lewe ręce do zieleni i zarzekałam się, że na moim balkonie żadnych kwiatków i roślinek nie będzie to jest dla mnie duży sukces

Mgławica napisał: własne na pewno smaczniejsze tylko szkoda, że będzie ich raptem sztuk 5 ale biorąc pod uwagę, że ja mam dwie lewe ręce do zieleni i zarzekałam się, że na moim balkonie żadnych kwiatków i roślinek nie będzie to jest dla mnie duży sukces
Od czegoś trzeba zacząć

Mgławica napisał: to ja z taka malutka radością (w nadmiarze problemów trzeba dostrzegać te najmniejsze bo człowiek całkowicie się zdołuje)
pierwszy słonecznik i pomidorek na naszym własnym (za 25 lat:) balkonie

Oj pamiętam tą radość jak u nas na balkonie zaczęły rosnąć pomidorki i ogórki. A jakie były pyszne

Snowshoe napisał: My wczoraj byliśmy na USG 3D. Wygląda na to, ze będę w naszej rodzinie księżniczką wśród męża, kota i ... synka:)
Wielkie gratulacje

Mgławico, gratuluję roślinek Uwielbiam słoneczniki, szczególnie te miniaturowe

A ja zostałam poproszona na chrzest jako mamusia Będę miała teraz dzieci chrzestne do pary MAm już córunię Wikusię a teraz będzie synek Michałek, już tylko moich prywatnych dzieciaczków do pary mi brak



Dziewczynki serdecznie gratuluję tych syneczków i rodzonych, i chrzestnych.

I tych roślinek Mgławicowych też - wspaniałe. Słonecznik, to taki "optymistyczny" kwiat.

Mam nową myszę do komputera.
Mała rzecz, a cieszy!
Jestem w niej zakochana!


Booska ja niestety mam zawsze jakies bure bo moj TZ kaze mi kupowac te o dobrych gabarytach technicznych i one zawsze sa takie meskie

śliczna
dnia Śro 8:30, 22 Sie 2012, w całości zmieniany 1 raz
Ta jest pięka i raczej dobra. Nie znam się na szczegółach, ale mój mąż uznał, że jest OK. To chyba moja najdroższa myszka jest. Ale mi myszy na długo starczają, za to mój mąż kupuje drogie i zawsze coś się z nimi dzieje. Coś mu się gubi, upada, niszczy albo zaczyna go irytować. Zmienia myszki co kilka miesięcy. Ja poprzednią miałam 4 lata (też Logitecha), ale przestała się dogadywać z moim komputerem. Cały czas mi coś nie łączy, choć w lapciaku męża działa. Wkurzyłam się i pod wpływem impulsu kupiłam nową.

Ja potrzebuje dobre myszki na studia do programow graficznych, moj TZ tez. On kupuje myszki po 400 zl i co 3 miesiace daje na gwarancje bo ciagle sie cos psuje. Ja raz jak kupilam sobie kolorowa, ladna myszunie (sama zroblam ten zakup ) to dzialala 2 lata, a jak mam jakies "lepsze" to ciagle sie cos psuje - ale gwarancjami myszek zajmuje sie TZ, wiec jak chce to niech ciagle lata teraz mamy po dwie myszki - jedna na gwarancji, druga uzywana

400 zl to nawet mój cały komputer nie jest warty! Ale ja go używam tylko do siedzenia w necie. Zdjęcia oglądamy na lapciaku lub na telewizorze, filmy podobnie. A nie wiem, do czego jeszcze mógłby być mi potrzebny komputer.
Mój Wojtek jest programistą i uważa, że powinnam wywalić swój staroć, ale on patrzy na niego innymi kryteriami.

My studiujemy architekture wiec niestety dobry komp to podstawa, chociaz 400 za myszke to jak dla mnie za duzo (ja sobie kupuje po 100 i wystarczy ). Tutaj w Niemczech w pracy mamy Mac'i, ale zle mi sie na tym pracuje, nigdy bym tyle nie wyrzucila kasy na takiego grata

Jeśli chodzi o studia/pracę to są zupełnie różne postrzegania wydatków.
Ja mam nożyczki za prawie 400 zł, a dałabym i więcej, gdybym miała tyle na jednorazowe zakupy.
Nie ma porównania do nożyczek za 100 czy 200 zł (takie też mam). Takimi poniżej 100 zł nie jestem w stanie zrobić nic (próbowałam).

To ty zwierzatka nozyczkami ciachasz jakos ja zawsze sobie wyobrazalam ze to maszynka sie leci jak owce z futra

Maszynką też.
Nożyczkami główkę, łapki itd.



Boska myszunia. Suuuuuuper.

Cieszę się, że się Wam podoba, bo wczoraj miałam straszne wyrzuty sumienia, że ją kupiłam (za 129zł), a nie mamy teraz kasy (bo wszystko zachomikowane na urlop).
Na koncie zostało mi jakieś 40 zł, ale jutro wpadnie trochę za trymowanie westa i jakoś przeżyjemy do wypłaty.

A ww niedzielę jedziemy do Chorwacji!

Smużka napisał:

A ww niedzielę jedziemy do Chorwacji!

to milego wyjazdu.. pozazdrosicic tyh ciaglych urlopikow a myszka cudna - nie ma czego zalowac

Konstancja - urlopiki są kosztem remontu mieszkania, które się powoli zaczyna rozpadać.
Ale jak nie teraz podróżować, to kiedy?

Smużka napisał: Ale jak nie teraz podróżować, to kiedy?
Powiedz to mojemu TŻ, który nawet nie chce wyjść z domu na spacer Ja o urlopach mogę sobie pomarzyć, sytuacja finansowa coraz gorsza, ostatnio tak jakby wegetujemy. Smutne to, ale taka szara rzeczywistość.

Przywieź jakieś zdjęcia, to humor mi się poprawi

Postaram się.
Stresuje mnie trochę ten wyjazd, bo jedziemy w ciemno - robimy sobie taką małą objazdówkę i będziemy szukać noclegów na kwaterach na miejscu. Nie lubię tak. Wolę mieć wszystko idealnie zaplanowane, wykupione itd. Ale mój mąż woli na spontana. ech.. On niecierpi planowania.
Ja jeszcze parę lat temu też nie lubiłam podróżować. Tzn. lubiłam nasze polskie morze (nadal lubię) i to mi wystarczało do szczęścia.
Dopiero niedawno odkryłam w sobie ciekawość świata.
Mój mąż ma odwrotnie - on uwielbia nowe miejsca. Najchętniej co roku by się gdzieś przeprowadzał. Nie lubi osiadać nigdzie na dłużej i ciągle mi jojczy, czy możemy się z W-wy wyprowadzić (gdziekolwiek!), bo on tu już 4 lata siedzi i nie wyrabia.
Ja się tu urodziłam i zamierzam tu umrzeć.
Nie wiem, jakim cudem my razem mamy całe życie przeżyć!

Ja ostatnio sie tak krece i coraz bardziej mi sie to podoba to uzalezniajace szukanie nowych miejsc pracy w nowych miejscach

nic sie nie martw, na pewno spokojnie znajdziecie jakis fajny nocleg. Moi rodzice jezdili z nami tylko tak przez cale moje dziecinstwo (tylko u mnie w domu planowalo sie taki wyjazd 2/3 dni wczesniej )

a ja od września będę miała pracę (chyba ) i mąż zgodził się na drugiego kotka

Super!!!

ekstra! GRATULACJE !!! i czekamy na dokocenie

dokocenie pewnie nie będzie tak szybkie jakbym chciała bo mam "wymagania" co do malucha a mąż postawił warunek - hodowla ma być w miarę blisko więc odpada mi cała masa fajnych hodowli z dalszych części kraju
dnia Czw 18:29, 23 Sie 2012, w całości zmieniany 1 raz
Czemu hodowla ma być blisko?
Całkiem beznadziejny warunek.
Ja po swoje psy jechałam na drugi koniec PL - a i tak uważałam, że to blisko, bo po szczury jechałam do czeskiej Pragi (chciałam bardzo konkretne).
dnia Czw 19:03, 23 Sie 2012, w całości zmieniany 1 raz
GRATULACJE i udanych wczasów A myszunia prześliczna!!

Smużka napisał: Czemu hodowla ma być blisko?
Całkiem beznadziejny warunek.
Ja po swoje psy jechałam na drugi koniec PL - a i tak uważałam, że to blisko, bo po szczury jechałam do czeskiej Pragi (chciałam bardzo konkretne).

no wiem, że głupi warunek - ale trudno niech mąż myśli, że ma nad czymś kontrolę

Mgławica napisał: a ja od września będę miała pracę (chyba ) i mąż zgodził się na drugiego kotka

no i takie wieści to powinno się czytać od samego rana. Gratuluję.

Mgławico, gratuluję

dzisiaj rano mąż stwierdził, że drugiego kotka chciałby w grudniu i jeszcze się martwił czy taki ciapowaty ragus poradzi sobie z naszą ruda torpedą - kurcze i to mówi człowiek, który jeszcze z dwa lata temu był całkowitym przeciwnikiem kotów

ps. a wiem jeszcze, że jest zakochany w Main Coonach

Podzieję się radosną nowiną,
wczoraj żona poinformowała mnie że po raz drugi zostanę ojcem....


Teraz to już na pewno nam się zacznie robić ciasno...nas czworo i trzy koty... chyba trzeba będzie trzeba szukać większego mieszkania

Gratulacje

cudna wiadomość - gratuluję

Dzięki wielkie!!
Zastanawiamy się tylko jak koty zareagują na niemowlaka. Starym kocurem się nie przejmuję - bo nie było z nim żadnego problemu przy pierwszym dziecku, ale dziewczyny są młode, zwariowane, dwuletnie torpedy i trochę się obawiam czy nie będzie problemu z niemowlakiem, typu zazdrość, agresja, i inne tego typu zachowania.
Pewnie przekonamy się dopiera jak dziecko się urodzi

macie jeszcze trochę czasu żeby kotki przygotować na maluszka

Cudna wiadomość, serdeczne gratulacje!! Kotkami się nie przejmuj, między sobą się dogadają a po drugie jest jeszcze troche czasu więc przygotujecie się na przybycie maluszka

Annannanna podała ostatnio ciekawe linki nt niemowlaków i kotów w domciu, polecam Pozytywnie zazdraszczam!!



GRATULUJĘ SERDECZNIE

Dzieci, to cudowny wynalazek.

A koteczki??? One przywykną, nie sądzę, żeby były jakieś objawy agresji.

Będzie dobrze. Cieszcie się tym cudem natury.

Wow!!! Same dobre wiadomości! Wielkie gratulacje!!

szubunkin napisał: Podzieję się radosną nowiną,
wczoraj żona poinformowała mnie że po raz drugi zostanę ojcem....


SUPER !!! Ogromne gratulacje

Ja również dołączam się do gratulacji



A ja byłam w sobotę na weselu mojej najserdeczniejszej przyjaciółki.

Po siedmiu latach wdowieństwa znalazła drugie szczeście w życiu.

Facet jest kapitalny, a ona bardzo szczęśliwa. Wesele było w Olsztynie - udało się wspaniale.

Bardzo, ale to bardzo ciesze się z jej decyzji, bo jest wyjatkowo ciepłą i rodzinną osobą.

To ja cieszę się z Tobą Kociamamo. Nie ma to jak znaleźć swoją drugą połówkę. A przyjaciółce życzę samych radosnych dni.

Ciesze sie razem z wami i zycze najlepszego



Kochane jesteście.

Brawa dla przyjaciółki za odwagę!! Życzę noworzeńcom samych szczęśliwych chwil!!

szubunkin napisał: Podzieję się radosną nowiną,
wczoraj żona poinformowała mnie że po raz drugi zostanę ojcem....

GRATULACJE

A ja sie musze sie z wami dziewczyny podzieic nowina ze juz za dwa dni jade do domu do kota juz odliczam godziny do powrotu, tylko nie wiem jak ja wysiedze to 10 h w aucie

Pomyśl sobie, jakbyś musiała jechać 10 godzin PKP. Od razu robi się lepiej



ja jechałam 11 godzin pksem nad morze... także jazda autem jest zdecydowanie bardziej komfortowa

zuza.b napisał: ja jechałam 11 godzin pksem nad morze...

pksem? MASAKRA! TO nie lepiej bylo koleja z Krakowa nad morze to tylko PKP albo autem... nie slyszalam zeby ktos postawil na autobus

ale mi w sumie chodzilo z tym wysiedzeniem, ze nie bede sie mogla doczekac, bo podroz sama w sobie - juz sie przyzwyczailam, bo ostatnimi czasy czesto kursuje

Konstancja, 10 czy 11 godzin zleci , spokojnie:) jak jeszcze fajne towarzystwo w tym aucie będzie to nawet nie zauwazysz kiedy będziesz na miejscu. Pomyśl sobie, ze jedziesz ... do kota , od razu lepiej na serduchu, prawda ?

Na sercu lepiej, gorzej komus cos takiego powiedziec bo pomysli ze zwariowalam

Nie ma sensu się zamartwiać tym, co myślą inni

a co tam u cibeie Dejkos? Poprawlo sie cos zyciowo

Poprawić się nie poprawiło, ale jakoś trzeba nauczyć się z tym żyć.

Tak trzymaj nie ma co sie zalamywac!

Witajcie babeczki!
Udało mi się dorwać wi-fi na chorwackim kempingu.
Wczoraj na innym kempingu było obok nas małżeństwo Niemców z ragdollem! Kot normalnie sobie luzem łaził koło namiotu! Wow! Wcześniej już widzieliśmy kota, ale dachowca, na szelkach początkowo, ale potem też luzem puszczony. Pilnował się.

Pogodę mamy super (tylko dziś trochę padało rano).
Moczymy się w morzu, pomieszkujemy na kempingach nudystów (bardzo ciekawe doświadczenie, bo nigdy wcześniej nie widziałam takiego kempingu! Są takie w PL?! Ktoś wie?? Plaże to wiem, gdzie, ale kemping?).
Wczoraj i dziś łaziliśmy nawet trochę po górach. Minusem jest to, że mój mąż chyba zgubił dowód osobisty na jednej z wycieczek, a paszportu nie ma. Może nam jutro policja powie, jak mamy wracać do PL bez dowodu.
A z Dubrownika omal nie przywieźliśmy kota. Potem pokażę Wam zdjęcia. Mały kociak (ze 2 miesiace), chyba zmieszany z MCO lub norwegiem, bo pysio dłuższy i włos półdługi. Ciemny, pręgowany z pomarańczowymi oczami. Strasznie łaszący się i mruczący! Pod śmietnikiem był. Chcieliśmy zabrać i nawet transportera szukaliśmy w mieście.. Ale w rezultacie odpuściliśmy. Malec musiałby z nami się tydzień męczyć w samochodzie i na kempingach, a w dzień nie byłoby co z nim zrobić. Serce nam krwawi na myśl o nim, ale nie umieliśmy tego technicznie rozwiązać. Mam wrażenie, że Chorwacja jest mało lubiąca zwiarzęta. Wszędzie zakazy wprowadzania psów. Nigdzie sklepów zoo, ani weterynarza nie widziałam. Na ulicach też prawie nie ma psów. Kotów też mało widzieliśmy (poza stadami bezdomnych w Dubrowniku właśnie).

Dobrze ze dobre wiesci od ciebie Smuzko, to czekamy na powrot i dlasza relacje Tymczasem bawcie sie dobrze i powodzenia w rozwiazaniu problemu dowodu osobistego

Smużko, baw się dobrze i wracaj cało i szczęśliwie.
Kotek... no cóż pewnie nie jeden tam taki jest.....

Kamping nudystów? A to ciekawe .. Plaże może nie nudystów ale take zwykłe z gołymi tyłkami i innymi częściami ciała mamy u nas za miedzą u Niemców. Częściej tam jeżdzimy niż do nas np. do Międzyzdrojów bo tam cisza, spokój, plaże czyste i bursztyny są ( Niemcy nie zbierają).
No ale te golasy, szczególnie osoby starsze... Niezbyt to apetyczne. Młodzi chodzą w strojach a starsi na golasa

Z tymi golasami u Niemcow to standard, tez nie za bardzo to lubie Nawet w srodku duzego miasta na lace nikt tu sie nie wstydzi.

Mnie wczoraj sprawiło radość obejrzenie Ramo pierwsza krew Takie przyziemne, a cieszy.

Wychodzi na to, że powinnam być Niemką!
Ja uwielbiam być nago blisko natury. Nagie kąpiele w morzu, w jeziorze, nago na łące itd. Wczoraj nawet sobie zrobiłam nagie fotki na górze Śnieżnik (nikogo nie było).
W PL jest masa takich plaż, choć my jeździmy tylko do Rowów, bo wystarczy kawałek odejść i nie ma żywej duszy, tylko pusta plaża przez 20-30 km (bo obok Slowinski Park Narodowy i nie ma zadnych miejscowości nadmorskich). Polecam to miejsce! W Chorwacji, czy w Hiszpanii nie znaleźliśmy nic równie pięknego (choc morze mają ładniejsze).
Nadzy panowie po 60tce mnie zniesmaczali kiedys, ale juz przywyklam. Natomiast dzieki kobietom (sa tu takie w kazdym wieku ok 2 lat do 70 albo i starsze) pozbylam sie wiekszosci kompleksow. Naprawde! Nabralam pewnosci siebie i podoba mi sie moje cialo! Nie ma tu chyba nikogo, kto by wygladal jak z czasopisma lub z filmu +18. Sami prawdziwi ludzie, prawdziwe ciala. Czuje sie piekna posrod nich!

pozdrowienia!
Lecimy szukac policji i zmieniamy kemping, bo dzis bylismy na takim zwyklym i jednak wolimy nagie, a tuz obok jest slynna na caly swiat Koversada.

Zapomnialam dodac, ze te kempingi sa niesamowite. Jeden byl **, inne **** - z basenem, kortem tenisowym, fantastyczne lazienki, wanienki dla dzieci i miniaturowe ubikacje, z miniaturowymi umywaleczkami. Miejsca do mycia naczyn, do prania, z pralka nawet, z zalazkiem i deska do prasowania, suszarki do wlosow przy umywalkach.
A ceny polowe nizsze niz w prywatnych kwaterach (tam tez spalismy kilka razy).
W PL kempingi kojarza mi sie z pustym placem, obskurnymi kibelkami i prysznicami, w ktorych trzeba dodatkowo placic za ciepla wode (lub jest wlaczana dwa razy na dobe na godzine). Tylko takie kempingi znam..
Choc nie, w Bialogorze jest fajny kemping, z ladnymi lazienkami i ciepla woda cala dobe.



Ty Smużka zdjęcia rób, nie muszą być gołe, to nam tu powstawiasz



Bawcie się świetnie i obfoć co ciekawsze miejsca ( o przyrodę mi chodzi )



hehe..
Juz wracamy, niestety. Zal straszny, ale tez tesknimy za kudlaczami wszystkimi.
Caly czas nam przykro, ze nie wzielismy z Dubrownika tego macaka (tu koty to macki i macaki ).
Dzis przenocujemy w Budapeszcie, a jutro juz w domu.
Zdjec troche mamy. Takich do pokazania tez, tzn. ja to bym i te nagie pokazala (mam takie, na ktorych nie widac zadnych strategicznych miejsc), ale nie wiem, czy to dobry pomysl w net je wrzucac (ale znajomym pokaze).

Buziaczki!

Dotarliśmy! Ale z przygodami. Jakieś 150 km przed Wwą Tosia (nasza corollka) powiedziała, że nie jedzie i już! Jechała bez gadania aż do czasu naszego postoju na coś do jedzenia. Najedzeni wsiadamy, a ona mówi, że zostaje pod Łodzią i tyle!
Godzina 23"! Prosimy, a ona nic. Wojtek zaczął grzebać w bezpiecznikach (nie zapalały nam się żadne kontrolki i nie odpalał silnik, przy sprawnym akumulatorze). Po wymianie wszystkich bezpieczników Tosia nadal nie chciała ruszyć.
Godzina 23:30, w niedzielę. Zadzwoniliśmy do naszego mechanika. Obudziliśmy go. Bardzo chciał nam pomóc, podawał masę pomysłów, polecił szukać kolejnych bezpieczników. Szukaliśmy. Po północy zadzwonił, że to na pewno alarm man odciął zasilanie deski rozdzilczej i przez następne pół godz. tłumaczył, czego szukać, żeby go wyłączyć.
Wtedy Wojtek sobie przypomniał, że jak braliśmy kredyt na samochód, to Paribas nam dodawał ubezpieczenie. Zadzwoniliśmy. W ciągu 15 minut podesłali nam mechanika, który znalazł dość szybko guziczek w schowku na płyty. Niechcący włączyliśmy tym guziczkiem system antynapadowy!!! Mechanik znalazł guziczek idąc po kabelkach pod kierownicą.
Straciliśmy 2godziny przez własną głupotę i niewiedzę. Po fakcie Wojtek sobie przypomniał, że mu poprzedni właściciel samochodu pokazywał ten guzik! Wczoraj wcisnęliśmy go szukając pieniędzy (złotówek) na jedzenie, na które się zatrzymaliśmy (w portfelach tylko Euro, Kuny i Forinty).

P.S.
Morał z tego taki, że należy pamiętać o ważnych rzeczach, o których nam mówią byli właściciele samochodów oraz o tym, co nam wcisnęli w banku (bo może się przydać) - zanim obudzi się w środku nocy biednego mechanika.

Tymczasem muszę wymyć i wywoskować Tosię, bo jej to obiecałam, jak nas dowiezie do domu.

super, że pomimo wszystko dojechaliście bezpiecznie do domu
czekamy na zdjęcia jak dla nas to wszystkie mogą być

Zdjęcia są na karcie - gdzieś w nierozpakowanych bagażach.
Zaraz wychodzę do pracy, więc tylko wstawię jeszcze jedno pranie i już pewnie nic więcej nie wypakuję, więc cierpliwości (choć fot z Teneryfy w końcu nie dałam, ale może tym razem się uda).

Tak sobie myślę, że dzięki wczorajszej przygodzie przynajmniej wiemy, że można liczyć na naszego mechanika. Było nam bardzo miło, że zechciał nam pomóc wyciągnięty z łóżka.
Wojtek ma straszne wyrzuty sumienia i się zastanawia, czy mu jakiejś butelki z chorwackim winkiem nie podarować.
No i wiemy, że nasza Tosia ma system antynapadowy! Nawet zaczniemy go używać, skoro tak świetnie działa!

Morał z tego taki że następnym razem zapraszam na kawkę -choćby o północy

hehe.. My staliśmy gdzieś w okolicy Wygody, dokładnie pod karczmą "Wygodna Izba".
Ale będę pamiętać na przyszłość.

chciałam się tylko pochwalić, że obroniłam swojąpracę i od dzisiaj jestem mgr inż. :-):-):-) kosztowało mnie to bardzo dużo stresu, więc cieszę się niesamowicie :-)

gratulujemy pani magister inzynier

gratulacje!!!

Gratuluję!

pani magister i pani inzynier GRATULACJE . To powód do dumy i szczęścia
A ja jestem szczęsliwa bo mój syn zaliczyl egzamin z anatomii i tym samym jest na 2 roku studiów
dnia Śro 23:04, 19 Wrz 2012, w całości zmieniany 1 raz
Gratulacje aalchena
Graża, Tobie i Twojej latorośli również ogromne gratki

dziękuję :-) Graża - studiowałam rok medycynę i wiem co to jest egzamin z anatomi.. więc gratulacje dla syna :-)

Aalchena wielkie GRATULACJE !!!! Ale super, już masz święty spokój i tytuły.
No, no, no.... bardzo się cieszę

Grażynko, jakiego zdolnego masz syneczka
Anatomię zdawałam ale na zootechnice, więc wiem ( u zwierzaków) jaki to ogrom materiału.
Ucałuj go od nas - jak się da

Gratuluję wszystkim, bo już się pogubiłam komu i za co

Graża ,aalchena wielkie gratulacje!!!!!

Dostałam przed chwilą swój comiesięczny przydział kwiatków - mój mąż się kiedyś zobowiązał, że będzie mi kupował kwiaty raz w miesiącu.
Co prawda zwykle o tym zapomina i muszę się upominać (lepszy wyżebrany kwiatek niz żaden!). Ale tym razem zupełnie z zaskoczenia dostałam lilie. Białe, moje ulubione. Pachnie nimi całe mieszkanie! Strasznie się cieszę, gdy na nie patrzę!

Smużka napisał: comiesięczny przydział kwiatków

Smużko twoje pomysły są genialne lista prezentów, przydział kwiatków umiesz dopominać się o swoje

Konstancja napisał: Smużko twoje pomysły są genialne lista prezentów, przydział kwiatków umiesz dopominać się o swoje
Trochę jej tego zazdroszczę, prawdę mówiąc

ej... no... Podobno faceci są małodomyślni. Ja tylko pomagam mojemu mężowi, żeby nie musiał się bać, że o czymś zapomniał!

Już sobie wymyślam gwazdkową listę prezentów.
Póki co jest na niej składany nóż, bo mój poprzedni (który zabrałam Tacie wieki temu) strasznie już się zniszczył (jest zardzewiały miejscami, zapiaszczony i jakiś taki niefajny. Chcę nowy!).
Nikogo nie morduję, ale na wszelakie wyjazdy zawsze zabieram do robienia kanapek itd.

My doskonale wiemy że ty tylko z dobrej woli tak robisz



Gratulacje zdolnym i pracowitym

Smużko - tak trzymać. Panowie maja pamieć świetną, tylko krótką, więc trzeba ją odświeżać.

Dejikos - nic tylko brać szkołę u Smużki i facerowi dziurkę w brzuchu pomaleńku wiercić, aż zmięknie i zacznie kwiatki kupować.

Tak woele dla mnie dziewczyny zrobiłyście , że uznałam iż powinnam o tym poinformaować Dziękuje wam wszystkim w chwilach dla mnie najcięższych , jeszcze nie wszystko za mną ale jest już o niebo lepiej. Ja i Tż znów jesteśmy parą. Nie mam co prawda pierścionka na palcu ale to zrozumiałe , że nie wrócimy przecież od razy do tego etapu związku. Póki co nadal nad sobą pracujemy i każdego dnia jest bardzo dobrze Jeszcze raz wielkie dzięki za wsparcie .

Drugim powodem do radości jest to , ze ZNÓW robimy remont i być może O.O max do kńca tego tyg go skończymy . SZOK! Kto robił remonty ten wie dlaczego się cieszę , ze termin max 2 tyg jest powodem do radości. Zwłaszcza jeślli fachman mowi , że 2 tyg max mu to zajmie a potem rzeczywiście tak jest.

Jadis ogromnie się cieszę, że wychodzicie na prostą. Remonty, uwielbiam, mogłabym robić je na okrągło.

Hurra



Aga ja też mogłabym je robić na okrągło ;p ale tylko tak jak teraz ; p mega szybko , porzadnie ;p I najlepiej niech ktos posprzata jeszcze po wszytkim ;p

Dziewczyny, może się ze mną zamienicie?
Na czerwiec (dopiero) się umówiłam z ekipą na generalny remont, a już się stresuję, bo ja niecierpię zmian i nie lubię nic wymyślać, projektować.

Z projektowaniem to u nas na forum mamy jakichs architektow ;p I tych zawodowych i tych z zamilowania ("niesmialo podnosi reke"). :p W razie czego wal ;p Pomozemy ;p

Ja bym chciala generalny remont;/

A poki co to tylko toaleta generalnie odnowiona, w lazienke zalany sufit i sypialnia .. z czego w sypialni o cyklinowaniu parkietu poki co sie nie mowi ;( i czesc strych mebli musi zostac ;/ Nie lubie tak na pol gwizka ale.. powoli do przodu jak to mowia.
Od miesiecy mam zaplanowany kazdy cm tego mieszkania i az mnie skreca , że nie moge tego w zycie wprowadzic ;/

Mi się mieszkanie tak sypie, że bez generalnego remontu się nie da dalej żyć.
Weźmiemy kredyt, bo inaczej się nie da.
Mogę porobić zdjęcia obecnego wystroju i mi podpowiecie, co można z tego zrobić.
Koleżanka mi tez obiecała trochę pomóc, ale będę potrzebowała rady kociarzy (ona nim nie jest), bo chciałabym salon przystosować dla kotów.
Wiecie, półeczki kocie na ścianach, duży drapak (Rufi wreszcie!) itd..
A jednocześnie chcę, żeby to nadal było ładne i zgrywające się ze wszystkim.

Muszę też wybrać podłogę.
Chcę płytki, bo przy piachu z psich łap, każda drewniana podłoga wygląda tragicznie już po 2 latach.
Tylko jaki kolor, żeby nie było widać za bardzo sierści (jasnej) i żeby pasowała do mebli (sosnowe mam i nie chciałabym się ich pozbywać, bo je uwielbiam, choć mój mąż chętnie by je wywalił).

Jak będzie bliżej remontu, to założę oddzielny temat i będę słuchać rad.

Smużka napisał: Chcę płytki, bo przy piachu z psich łap, każda drewniana podłoga wygląda tragicznie już po 2 latach.
Mieszkałam w mieszkaniu gdzie w każdym pomieszczeniu były płytki. Nie polecam

_Jadis_ bardzo, bardzo się cieszę, że wszystko się zaczyna układać!

Smużko łączę się z Tobą w bólu. Ja też nie cierpię remontów, w ogóle nie lubię zmian. W tym roku musieliśmy wreszcie odświeżyć ściany w pokoju i przedpokoju. Pojechaliśmy do sklepu i kupiliśmy identyczną farbę w identycznym kolorze co był.

vivienne napisał: _Jadis_ bardzo, bardzo się cieszę, że wszystko się zaczyna układać!

Smużko łączę się z Tobą w bólu. Ja też nie cierpię remontów, w ogóle nie lubię zmian. W tym roku musieliśmy wreszcie odświeżyć ściany w pokoju i przedpokoju. Pojechaliśmy do sklepu i kupiliśmy identyczną farbę w identycznym kolorze co był.

bardzo praktyczne podejście
my od pół roku siedzimy w powoli wykańczającym (nas) się mieszkaniu a ja juz bym zmieniła kolor ścian bo mi się znudził - ja lubię zmiany

Dejikos napisał: Smużka napisał: Chcę płytki, bo przy piachu z psich łap, każda drewniana podłoga wygląda tragicznie już po 2 latach.
Mieszkałam w mieszkaniu gdzie w każdym pomieszczeniu były płytki. Nie polecam
A może jakiś powód tego niepolecania?
Bo ja spędziłam tydzień w mieszkaniu z panelami i też za żadne skarby świata nic takiego nie chcę.
Całe życie mieszkam w mieszkaniach z podłogą drewnianą (mozaika) i też wiem, że to nie dla mnie.
Tak szczerze mówiąc to już mało opcji pozostaje.
dnia Pon 13:28, 22 Paź 2012, w całości zmieniany 1 raz
Trudno było nagrzać to mieszkanie i jak latem było super, tak zimą tragedia. Poza tym, kurzyło się niemiłosiernie i wydaje mi się, że to wina płytek (nie miałam wtedy zwierząt poza chomikiem).

Z płytek kurz nie leci, więc musiała być inna przyczyna.
Ja chce jasne płytki, żeby nie było widać kłaków i piachu.
Na początku chciałam takie imitujące drewno , ale teraz myślę, że chcę nie udające niczego .
No i ogrzewanie podłogowe, żeby można było sobie ustawić temperaturę podłogi jaką się chce.

Ok to może inaczej bo materialy z których może bć podłoga juz się kończą. W czym tak naprawde tkwi problem ? W piachu na odlodze , który jest i który rysuje podloge?

Wiem , ze zaraz zostane okrrzyknieta pedantką ale u nas w domu robiło sie tak , że jak był pies to po przyjściu do odmu ręczniczkiem (dla niego przeznaczonym) wycierało się łapy (szybko nauczył się , że trzeba czekać aż pańcia to zrobi) . Jka było sucho na dworze to tylko ręczniczek, jak mokro i błoto to jeszcze w misce z wodą wypłukało się błoto i potem na sucho ręcznikiem.

I tak za każdym razem. Sposób sprawdzał się zarówno w mieszkaniu w bloku jak i na wsi , gdzie pies biegał całe dnie w te i z powrotem. A podłogi albo parkiet, albo panele albo dywany, I nie było problemu.

No chyba, że co innego Ci przeszkadza.
Za płytkami ja nie jestem bo nie dość , że zimno to jeszcze nieprzytulnie ;/ Ale to moje odczucie.

Aaa no i jest jeszcze wykładzina jako opcja xD

Wykładzina przy świnkach sikających na podłogę odpada od razu.
Chyba, że gumoleum. Mam teraz takie w przedpokoju. Wygodne bardzo, ale brzydkie.
Chcemy wziąć większy kredyt, żeby z naszego małego mieszkanka zrobić cudeńko i takie coś nam do wizji zupełnie nie pasuje.
Muszę mieć możliwość mycia podłogi mopem co drugi dzień.
Problem drewnianej podłogi polega na tym, że lakier jest z niej zdzierany błyskawicznie.
Przez piach właśnie.
Ja pedantką nie jestem i nie będę.
Po porządnym jesiennym spacerze mam psy wyglądające mniej więcej tak:
(To stare zdjęcie i podłoga jeszcze była prawie nie zniszczona. Teraz jest szara i bez lakieru).
Nie ma opcji, że będę dwa psy płukała w wannie 2-3 razy dziennie.
Bo wysuszenie ich zajmuje minimum godzinę.
Wole poczekać, aż same wyschną, a piach opadnie.
Wtedy go zamiatam. Podobnie robi większość moich koleżanek, mających psy tej rasy.
Zwariować można by było myjąc je ciągle (wytrzeć takich łap i brzucha bez płukania prysznicem się nie da). A jak wypłuczesz, to musisz wysuszyć od razu, bo się podszerstek zbija w kołtuny nie do rozczesania.
dnia Pon 14:13, 22 Paź 2012, w całości zmieniany 2 razy
Smużka napisał: Z płytek kurz nie leci, więc musiała być inna przyczyna.
Lecieć, nie leciał, ale miałam wrażenie, że się gromadzi. Codziennie odkurzane mieszkanie, a latały kłęby kurzu. Może płytki płytkom nierówne, tamte były tragiczne. I były kremowe.
No a jeżeli stać Cię na takie luksusy jak podgrzewana podłoga, to chyba nie ma przeszkód


Tu widać zdarcie lakieru z podłogi.
Z tyłu lakier jest, bo przez ostatnie kilka lat stał tam tapczan.

NO fakt , ja mialam to szczescie , że miałam foksteriera. Szatan wcielony byl i wracajac ze spacerow wygladal podobnie xD ale siersc inna to mozna bylo tak robic. Nie zazdroszcze .

Dejikos,
Nie stać nas, ale po to bierzemy kredyt (spory), żeby wreszcie zrobić z naszej rudery perełkę.

Wiesz, mnie nie stać na wzięcie kredytu, więc...

Ja bym polecala plytki, bo piach czy woda im niestraszne. Chociaz fakt ze sa zimne, ale zawsze mozna jakies mniejsze dywany przy lozku, kanapie itd.zawsze mozna tez probowac panele o wyzszej trwalosci

moim zdaniem płytki nie są wcale takim złym pomysłem, gdybym miała pieniądze, to wolałabym mieć u siebie gres z ogrzewaniem podłogowym. tylko koniecznie matow, moja mama lubi sprzątać, to ma polerowany ale to udręka... ja mam panele z tego też względu, że łatwo je położyć samemu. no i na twoim miejscu przemyślałabym jeszcze te panele, są naprawde różnej jakości, ja miałam i te najtańsze, i te lepsze i naprawdę da się odczuć różnicę. ważne też, co się kładzie pod nie no i klasa ścieralności.

aalchena,

Na panelach (nawet tych z wyciszeniem) bardzo słychać psie pazury.
Sprawdzałam.

Na panelach wszystko słychać, nawet kota. Ale dużo też zależy od warstw wytłumiających My mamy teraz panele żle zaizolowane i każdy krok skrzypi - to troche irytuje, ale ogólnie lubię je. Ale na częste mopowanie i pieskie łapki wybralabym matowy gres, jakies takie duże płytki



Jadis - bardzo się cieszę z takiego pozytywnego obrotu sprawy w Twoim zwiazku.
Widać, ze łączy Was głębokie uczucie, bo bardzo sie oboje staraliście.
Pielęgnujcie to w sobie, a będzie super.

Smużko - myslę, ze dziewczyny dobrze radzą - GRES, a ja dodam jeszcze rustykalny, bo zwylke ma barwy ochronne.... i fakturę taka "cieplejszą"
Wytrzymasz ten szał remontowy, a my będziemy Cię wspierać i różne rozwiazania podsuwać.
A efekt wynagrodzi Ci cały trud. Będzie dobrze.

Zaszalałam z zakupami. Jestem spłukana, ale szczęśliwa.
Mam prezenty dla prawie wszystkich (zostały siostry mojego męża i jego mama, ale on miał się tym zająć, nie ja).
Na urodziny Czacie zamówiłam legowisko, bo stare się już rozpada (kiepskiej jakości było).
Kotom też legowisko, ale na święta.
Prosiaczkom też.. Tak wiem, monotematycznie wyszło, ale to przez przypadek. Świnkowie będą mieć domek i legowisko. Oba z haftowanymi imionami.
Do tego jeszcze szeleczki dla Racucha, robione na wymiar, z ładnej taśmy. Pokażę Wam, jak dotrą.
Zaczęło się od szukania szelek dla Imbira, ale że on jeszcze mały jest i nie wiem, jaki urośnie, to wzięłam dla Racuszka, bo stare powoli robią się małe. Paski jeszcze ok, ale na dużym kocie jakieś nieproporcjonalnie wąskie się zrobiły i dziwnie to wygląda. Zamówiłam mu czarne w różowe kwiaty. Mam nadzieję, że się za ten róż nie pogniewa.
Dla Imbira mam też upatrzone, ale dopiero wiosną kupię.
Już zostałam bez grosza prawie.

Uratowaliśmy dziś ptaszka!
Rano mój mąż usłyszał jakieś dziwne dźwięki w kuchni.
Przybiegam. Jak nic szamotanie się ptaka.
Demontujemy wyciąg. Nic. Po chwili znów ten dźwięk.
Przystawiamy krzesło, świecimy latarką + lusterko zapuszczamy.
Na dole (mieszkamy na parterze) siedzi wróbelek!!!!
Zostawiliśmy zawieszoną latarkę na sznurku wewnątrz kanału i poszliśmy szukać kratki z zewnątrz budynku.
Nie znaleźliśmy.
Smutni wracamy do domu, a w kuchni, na stołku siedzą oba nasze koty i wielce radosne synchronicznie kręcą główkami.



Jak nic , to posłaniec Mikołaja .
Teraz Mu wyćwierka ,że zasłużyliście na prezent

Super akcja ratunkowa Może głupie pytanie, ale ptaszek tak spokojnie zachowywał się w mieszkaniu jak widać na zdjęciu ?

Latał z otwartym dziobem po mieszkaniu.
Jak tylko uchyliłam okno, to wyleciał natychmiast.

Zastanawia mnie jednak, jak on się tam dostał i czy inny nam nie wpadnie za jakiś czas...

Najbardziej się bałam, że się okaże, że to większy ptak i nie może skrzydeł rozłożyć, żeby wylecieć.
Na szczęście ten sobie świetnie poradził, jak tylko zobaczył światło.

W sumie to ktoś nad nim czuwał, bo my nie wstajemy tak rano w weekendy.
Zwykle byczymy się do 11-12 w łóżku!
Dziś obudziliśmy się o 8 i zamiast od razu iść dalej spać, zaczęliśmy się kręcić po mieszkaniu.
Kto wie, czy ptak przetrwałby następne 4 godziny, bo był w panice i strasznie się szamotał w kanale.

za uratowanie ptaszka...

Wyobrażam sobie, jak musiał się bać bidulek... Dobrze, że szybko trafił do okna

Ekstra historia, dobrze ze ptaszkowi nic sie nie stalo



i To jak nic był posłaniec Mikołaja i wróci z pełnym workiem upominków.

A tak poważnie, to świetny pomysł z oświetleniem mu drogi wylotu.

Jak byłam mała, miałam kanarki i łąkówkę (papuga).
Pamiętałam, że po zgaszeniu światła nic nie widziały.
Jak zgasiłam w momencie, w którym były akurat na dnie kuwety w klatce, to nie potrafiły podlecieć i trafić na żerdkę. Rozbijały się o klatkę!
Dlatego wiedziałam, że wróbel po ciemku nie wyleci, nawet po zdemontowaniu kratki wentylacyjnej.
Pewnie inaczej bym na to tak szybko nie wpadła.

A ja dzisiaj proszę o przeczytanie artykułu z dzisiejszego świątecznego Newsweeka ze strony 16

No i w końcu przeczytałam i....... buczałam jak głupia, ach te hormony. Lindusiu Ty wiesz dla Ciebie i Łukasza.

Zauroczyła mnie ta filiżanka!

http://pastandpresent.pl/product_info.php?cPath=23_58_115&products_id=3382

Postanowiłam, że jeśli przez miesiąc uda mi się nie wcinać słodyczy i czipsów (pochłaniam je, jak się czymś zestresuję), to sobie ją kupię w nagrodę.
Dziś jest mój 3ci dzień.

Kciuki za postanowienie

ja tez tak mam ze jak się stresuję to jem jak oszalała albo obgryzam skórki (ogólnie buzia ciagle w ruchu ) - nienawidze tego, zwlaszcza ze moja mama ma na odwrót i w takich sytuacjach zawsze chudnie cwaniara

filiżanka cudna i jaki ma piekny motyw

Cenę ma mniej cudną, ale nic to.

na reszcie z Lindusią udało nam się ustalić termin spotkania. Cieszę się ogromnie i już odliczam dni w kalendarzu.



Ale fotorelacja dla nas będzie ??????????????????????

Smużka napisał: Zauroczyła mnie ta filiżanka!

http://pastandpresent.pl/product_info.php?cPath=23_58_115&products_id=3382

Postanowiłam, że jeśli przez miesiąc uda mi się nie wcinać słodyczy i czipsów (pochłaniam je, jak się czymś zestresuję), to sobie ją kupię w nagrodę.
Dziś jest mój 3ci dzień.

Filiżanka jest cudna! Trzymam kciuki za postanowienie (ja dokładnie rok temu też tak sobie postanowiłam i trwam w tym do dzisiaj - na chwilę obecną tak się odzwyczaiłam od słodyczy, chipsów, paluszków, coli, że wystarcz mi jedna landrynka na tydzien ) . Napewno jest ciężko, ale da się wytrzymać...

Ja paluszków, czekolad, cukierków.. nie lubię i nie jem.
Coli też nie piję, bo nie lubię.
Ale bez ciastek żyć bym nie mogła. Czipsy też kocham. Rzadko jem, ale czasem nachodzi mnie chcica i muszę kupić i zjeść sama całą paczkę (w tajemnicy przed mężem). ech..
Na razie 2 dni się wyłamałam (ale przedłużyłam sobie okres o 5 dni) - te dwa to była 40sta rocznica ślubu moich rodziców (Mama napiekła dużo pyszności) i wczoraj też rodzinna nasiadówka i bardzo poważne rozmowy (bez % i szarlotki się nie dało - ale zjadłam tylko 1 kawałeczek i nic nie zabrałam zapakowane do domu!).

Ja ostatnio też ograniczam jedzeniowe używki... Mam ten problem, że lubię gotować, a jeszcze bardziej lubię jeść. Więc sobie pichcimy pyszne pyszności. Na początku zakładaliśmy czasem, że coś nam starczy na trzy dni, szaleni! Nigdy w życiu nic nam nie starczyło nawet na dwa. Uwielbiamy oboje jeść, jak jest coś dobrego w domu to żadne z nas nie usiedzi spokojnie. No i ragusiowa fałdeczka zaczęła mi się odkładać. Wiem, że nie ograniczę jedzenia, nawet nie próbuję, bo byłabym po prostu nieszczęśliwa. Postanowiłam więc nie pić wcale słodkich napojów (w pracy mogę pić je za darmo w każdych ilościach, to bardzo zgubne), poza kawą rano. Tylko woda, woda, woda, nawet słodzonej herbaty w ciągu dnia nie piję. Słodyczy nie lubię, więc też nie jem. Odstawiłam czipsy i piwo - mój ulubiony zestaw, ale powtarzam sobie, ile to kosztuje i że te pieniądze lepiej przeznaczyć na badania dla kotów. Postanowiłam też, że jak kończę kiedy jest jasno to wracam piechotą do domu z pracy (6km). W tydzień mi zeszły 3cm z brzucha teraz leci drugi i nawet mnie za bardzo mnie kusi, żeby zrezygnować. Jestem z siebie dumna

Ja czekam na wiosnę.
Latem zeszłego roku dojeżdżałam do pracy 2 (czasem więcej) razy w tygodniu na rowerze.
1 h 20 min w jedną stronę mi wychodzi. Ale autobusami jest tylko 20 min. krócej, a na rowerze jest przyjemniej i kalorie lecą.
Mam nadzieję, że w tym roku nie zaliczę chodnika. W zeszłym zaliczyłam. Mam bliznę na dłoni i przez wiele miesięcy miałam torbiel na rzepce w kolanie... Ale już jest OK i czekam na rozpoczęcie sezonu rowerowego!

Ja chętnie jeżdżę te 6km rowerem, tylko ze mną jest ten problem, że ja strasznie boję się jeździć sama po mieście więc jeździmy z mężem rowerami tylko kiedy pracujemy w podobnych godzinach. Ale chodzić też lubię, wiele można sobie po drodze przemyśleć

Ja dziś rozpoczęłam sezon rowerowy! Przez pierwsze kilkaset metrów zastanawiałam się czy to był dobry pomysł, ale później już szło dobrze. Przez to, że było dosyć zimno przynajmniej aż tak się nie zziajałam.

Trzymam kciuki za wszystkich walczących ze słabą silną wolą! Znam ten ból.


Ja z rowerem jeszcze poczekam do końca miesiąca może.
Niestety nie mogę codziennie dojeżdżać tak, bo kursuję po mieście.
Strzygę psy w kilku lecznicach (w jednej mam dwa stałe dni, a w reszcie wszystko wymiksowane) i często nie dam rady na czas dojechać z jednej do drugiej, a w godzinach szczytu nie da się wepchnąć z rowerem do metra (rano lub wieczorem owszem).

Ojjj ja nie będę nawet mówić co mi dziś sprawiło radość... ;/

Z okazji dnia kobiet, narzeczony podarował mi wielkiego pluszowego misia.
=^
Cudny

piekny prezent ja dzis kwiatki kwiatki caluski caluski od moich chlopakow

Nowi najlepsi przyjaciele na wieki. <3



Uploaded with ImageShack.us

Dwa futrzaki

Mi mąż upiekł babeczki z jagodami i truskawkami. Troszkę zakalczyki mu wyszły miejscami, ale o tym ciii do tego dzbanek mojego ulubionego soku - świeżo "wyciśniętego" z jabłek i marchwi niby niewiele, ale cieszy mnie bardzo. Zwłaszcza że znając jego "talenty" wiem, musiał spędzić ładnych parę godzin w kuchni



A my dziś nie poszliśmy do pracy, wiec Pan maż przygotował dla mnie śniadanko z muzyczką i kwiatkami.

Bell napisał: Z okazji dnia kobiet, narzeczony podarował mi wielkiego pluszowego misia.
=^
Moja radość z wczoraj JKH GKS Jastrzębie wygrał swój 4 mecz z rzędu i awansował po raz 1 w historii do finału polskiej ligi hokejowej! Strasznie się nasi kochani chłopcy postarali!

Kupiłam dziś (przypadkiem znajdując) cudowną koszulkę rowerową!
Wygląda pięknie, wcale nie sportowo (choć krój i materiał ma typowo rowerowe), ale zamiast krzykliwych kolorów jest biało-czarna (tył czarny, przód biały w czarne kwiaty), do tego troczek wiązany pod biustem. Jest kobieca i urocza! Nawet nie wiedziałam, że takie istnieją!

Minusem malusim jest to, że po moich szaleństwach weekendowych (kupiłam 2 kurtki i parę innych drobniejszych ciuchów) mam puste konto. Naprawdę puste!
Ale za to jestem przygotowana na sezon wiosenno-letni, więc wiosno przybywaj!!!

Smużko mam wielką nadzieję że tymi zakupami przywołasz wiosnę . Bo jak patrzę za okno to nie wierzę że się zbliża

No ja tez sie obkupiłam wiosennie ale jakoś wiosny tym nie przywołałam Może Smużce sie uda

Nie ma co gadać, tylko trzeba w czwartek iść i utopić Marzannę.
Nie robiłam tego od 20 lat, ale może warto?


Smużka napisał: Nie ma co gadać, tylko trzeba w czwartek iść i utopić Marzannę.
Nie robiłam tego od 20 lat, ale może warto?


Też mi się ostatnio o tym przypomniało i z mężem o tym rozmawialiśmy... Tyle że mi zawsze było szkoda Marzanny!

Mi też.
Trzeba zrobić brzydką i jędzowatą.
Zrobię z siana (podkradnę od świnek), żeby nie zaśmiecać środowiska.

Tylko nie bądź dla niej zbyt okrutna

Może zrobię syrenę?
Tylko wtedy się może nie liczyć, że została utopiona.



Kiedyś, dawno temu, gdy pracowałam jako belfer poszliśmy z moja klasą utopić tę paskudę.

Zrobiliśmy wielką kukłę. Ubraliśmy ją w sukienkę, a później nad wodą podpaliliśmy gadzinę i łubudu do Brdy.

Były wrzaski i śpiewy. Nawet zdołałyśmy z dziewczynami zmusić chłopaków do przeczytania jakichś tematycznych wierszy. Było super, ale pamiętam, ze też okropnie zimno jeszcze.

Oczywiście z całej szkoły poszliśmy tylko my. A dyrektor skomentował, jak zwykle:
- "No bo Ty i ta Twoja klasa......." Bo my zawsze robiliśmy takie cyrki. Rany, jak to dawno było.

Jutro chyba pójdę też kogoś utopić.

ha, ha.. Kociamamo ... to pewnie było całkiem niedawno

Mam w pracy kolegę, którego żona ma na imię Marzanna
Zapytałam czy jutro idzie ją utopić to mi powiedział, że "czarownice nie toną".
Popatrzcie jaka zaraza z niego

Bazylia napisał: ha, ha.. Kociamamo ... to pewnie było całkiem niedawno

Mam w pracy kolegę, którego żona ma na imię Marzanna
Zapytałam czy jutro idzie ją utopić to mi powiedział, że "czarownice nie toną".
Popatrzcie jaka zaraza z niego

albo ma już doświadczenie



Może ma .. nie pomyślałam o tym

spotkała mnie dzisiaj bardzo miła sytuacja - uczeń tak się ucieszył z trójki, że podbiegł i mnie uściskał zanim zdążyłam zareagować - i tak mi fajnie, że on się tak z tej oceny tak cieszył, że to było dla niego takie ważne

Mgławica a czego uczysz , jeśli można wiedzieć ?
Pewnie matematyki , to pewnie ja też bym za trójką skakała z radości

Jako, że dziś jest najfajniejszy dzien tygodnia



Bazylia napisał: Mgławica a czego uczysz , jeśli można wiedzieć ?
Pewnie matematyki , to pewnie ja też bym za trójką skakała z radości

biologii ale też nie wszyscy ja lubią

Mgławica napisał: Bazylia napisał: Mgławica a czego uczysz , jeśli można wiedzieć ?
Pewnie matematyki , to pewnie ja też bym za trójką skakała z radości

biologii ale też nie wszyscy ja lubią
ja uwielbiałam biologię,
zdawałam z niej maturę,
a później studiowałam kierunek jej bardzo bliski
nie wiem jak można tego przedmiotu nie lubić

Mgławica napisał: Bazylia napisał: Mgławica a czego uczysz , jeśli można wiedzieć ?
Pewnie matematyki , to pewnie ja też bym za trójką skakała z radości

biologii ale też nie wszyscy ja lubią

A to akurat uwielbiałam.
Zdawałam z niej maturę a później studia zootechniczne
Moja córka też lubiła, a synek brr... biologia. On by się cieszył z trójki

Ja też lubiłam, a miałam na koniec LO tróję.
Tylko, że owa trója była spowodowana wymagającą nauczycielką.
Pod koniec semestru każdy miał na koncie ok 30 ocen. Połowa zwykle była bardzo niska - z klasówek, które miały formę testów z egzaminów wstępnych na medycynę.
Babeczka postanowiła nas w ten sposób przygotowywać.
Z testów miałam chyba same 2, chyba że coś więcej mi się udało ustrzelić.
Zabawne też, że przy 8 godzinach tygodniowo (w klasie maturalnej) na klasówki musiałyśmy (same dziewczyny) zostawać po lekcjach, bo szkoda było normalnego czasu na takie rzeczy.
Ale już z matury miałam 5 (pisemnej i ustnej).

Biologię kocham! Od kilku dobrych lat to moja wielka pasja Zdaję w tym roku maturkę z rozszerzonej bioli i chemii (oj będzie ciężko)

Z biolą trochę się pogniewałam (próbowałam swoich sił w olimpiadzie w tym roku i mi 2 pkt zabrakło by być zwolnioną z matury) ale muszę szybko się odfochać i zacząć uczyć bo matura!!! <boi się>

A co do tematu, chętnie podzielę się moją dzisiejszą radością:

Moja malutka siostrzyczka (4 lata) namalowała dziś dla mnie rysunek! Słodki maluch, poprawiła mi nastrój bo takim kiepskim dniu...

tutaj na forum na pewno jest dużo miłośników biologii - w końcu miłość do zwierząt jest bardzo bliska tej dziedzinie

roene - 2 pkt to faktycznie "zabrakło milimetrów", więc nie dziwię się, że był foch

Heh teraz to łatwo mówić mi że foch... Ale byłam mocno załamana... Wciąż jeszcze mam napady wszechogarniajacej beznadziei gdy przez godzinę potrafie gapić się bez sensu w przestrzeń z jedną myślą - "jestem do niczego, nie dostanę się na studia, nie dostanę się do mojego ukochanego Gdańska"

Jest ciężko... Miesiąc do matury i wariuje. Tylko moje zwierzaki i myśl że mnie potrzebują sprawia że chce mi się walczyć

Albo takie Natlakowe "kocham Cię siostrzyczko"

Boję się matury... I mam wyrzuty sumienia, bo po olimpiadzie długo byłam tak załamana że na kilka miesięcy przed maturą nie byłam w stanie się uczyć, ani cieszyć...
Nie wiedziałam ze to wszystko tak na mnie wpłynie, chyba lepiej bym zrobiła nie przytsepując do olimpiady w ogóle...




© Stroje regionalne i ludowe, suknie ślubne, materiał na firany Design by Colombia Hosting