ďťż
Baza wyszukanych fraz
Stroje regionalne i ludowe, suknie ślubne, materiał na firany

Taki prosty przykład: mam 2 suczki - Jack Russell Terriery, oszołomy to straszne ale bardzo inteligentne i jak każdego psa można nauczyć czego wolno a czego nie. Miski kotów stoją u mnie w domu na podłodze i bez problemu moje suczki nauczyły się, że nie wolno z misek kotów wyjadać karmy, stosując jedynie słowną reprymendę ,,nie wolno" . Kota raczej byłoby trudno nauczyć z której miski może jeść a z której nie. Dziewczyny z pokorą przyjęły zasady i nie mają żadnych pretensji. Za to koty....dostojeństwo pcha się wszędzie i nie wynika to z faktu, że nie wiedzą co wolno a czego nie a mniej inteligentne od psów na pewno nie są...one mają to po prostu to w nosie a ja mam miękkie serce i nie zniosę obrażalskiego spojrzenia.... Oczywiście można przyjąć zasadę, że np: kot nie wchodzi do sypialni lub jakiegoś pokoju. Tylko trzeba twardo trzymać się zasady i nigdy nie robić od niej odstępstw. Tak czy siak. Zakup kota to poważna decyzja a każdy powinien szukać ,,kota dla siebie" Liczyć się z faktem, że kot to kot, wejść wszędzie musi, potrzebuje uwagi, gubi sierść (znaczna większość) a qpa śmierdzi . Ważne jest by osoba, która decyduje się na kota zdawała sobie sprawę ze wszystkich plusów i minusów posiadania kota, to decyzja na kilka dobrych lat.



Może zależy to od ich charakteru (choć są zupełnie od siebie różne), ale moje kotki nie tylko rozumieją, ale i respektują to, czego "nie wolno". "Nie wolno" im na przykład wchodzić na stół i nie wchodzą nawet wtedy, gdy jest na nim oporządzane kilka kilogramów mięsa - siedzą grzecznie na taboretach i obserwują co robimy. Wiedzą, że ani na stół nie wolno im wejść, ani że nic ze stołu nigdy nie dostaną. Nigdy nie żebrzą. Na blaty kuchenne też nie wchodzą. Nie wchodzą na parapet, na którym stoją bibeloty - mają swój koci parapet, ten drugi jest nasz i zostały nauczone, że tam wchodzić nie mogą. Mamy małą kawalerkę, więc są to dosyć duże ograniczenia przestrzeni, ale koty przestrzegają granic. Żeby je tego nauczyć trzeba było w to włożyć dużo pracy i to prawda, że nie każdego na to stać, na przykład emocjonalnie może to być zbyt przytłaczające. Mi też jest czasem trudno zdobyć się na konsekwencję, ale się nie poddaję. Nie odbieram tego tak, że w jakiś sposób krzywdzę dziewczyny i myślę, że one też nie. Dzięki takiej pracy nad naszym "związkiem" uczymy się siebie lepiej rozumieć i respektować swoje potrzeby. Bo koty moje potrzeby respektować też muszą, tak jak ja szanuję ich potrzeby. Koty są szalenie inteligentne i myślę, że wyznaczając im granice trzeba traktować ich jak równorzędnych partnerów. Wychodząc z pozycji siły raczej niczego się nie osiągnie, z kotem trzeba umieć się "dogadać", a do tego trzeba kota zrozumieć.

Oczywiście nie zaprzecza to temu, że kot to ogromny obowiązek, wręcz przeciwnie, przywołując ten temat chcę potwierdzić, jak dużym obowiązkiem jest kot w domu. Bo jeśli chce się kota czegoś nauczyć, to trzeba się przygotować na kupę roboty i ogrom wyzwań każdego dnia. Ludziom często wydaje się, że jak kupią sobie kota to sam się sobą zajmie, a głównie to będzie leżał i ładnie wyglądał. Nic bardziej mylnego. Ja na swojego pierwszego kota przygotowywałam się prawie cztery lata, a jak już zawitała do nas Tula to okazało się, że nie wiem nic. Ciągle się uczę i ciągle wiem za mało, bo opieka nad żywym stworzeniem to ciągła nauka i obowiązek na długie lata. Bo nie jest tak, że to tylko kot jest dla nas. To głównie my jesteśmy dla kota - bo wzięliśmy odpowiedzialność za jego życie i tego trzeba być świadomym.
dnia Nie 16:38, 14 Kwi 2013, w całości zmieniany 3 razy
Wszystkie zwierzęta w moim domu traktuję równorzędnie...może dlatego chcą jeść razem z nami i uczestniczyć w każdej domowej czynności. Uznanie dla Ciebie Inez, że potrafiłaś nauczyć swoje koty nawet tego, że nie wchodzą na parapet. Może wynika to z faktu, że mi nigdy nie przeszkadzało, że koty wchodzą na stół, parapet, szafki itp. więc moje koty nigdy też nie robiły nic niezgodnego z moimi oczekiwaniami. Mój dom jest również domem moich kotów, więc jak mogłabym oczekiwać od nich, żeby było inaczej.

Mój dom jest również domem moich kotów, jednak są w nim miejsca, do których koty nie powinny mieć dostępu dla ich własnego bezpieczeństwa, blat kuchenny czy ten właśnie parapet do tych miejsc należą. Nie będą mogły nigdy na nie wchodzić, tak jak nie będą mogły gryźć kabli czy wyjadać nam z talerzy ludzkiego jedzenia. Ograniczenia nie są moją fanaberią, ale troską o ich bezpieczeństwo i nie ujmują im nic z pozycji w naszym domu. Nie rozumiem dlaczego uczenie kotów czegokolwiek miałoby sprawiać, że dom jest mniej ich, albo osłabiać ich pozycję. Moim zdaniem jest właśnie przeciwnie. Jeśli ma się dzieci to nie wychodzi się z założenia, że to również ich dom i mogą robić co chcą, tylko uczy się ich panujących w domu zasad. Dla mnie koty są jak dzieci i tak samo ich tego uczę.



Moi chlopcy maja dopiero 8 i pol miesiaca, ale juz doskonale wiedza co im wypada robic, a jakich zasad bezwzgeldnie musza przestrzegac. Tak wiec u nas, jak u Ines, nie wchodza na stol w jadalni i na blaty kuchenne, ale juz na stolik kawowy moga wejsc i "pic" z nami poranna kawke
Moje ragdolki sa wybitnie niskopodlogowe, najwiekszym sukcesem w pokonywaniu wysokosci jest skok na krzeslo
Jedza na swoim stoliku, obok naszego stolu i najchetniej jedza w porze spozywania przez nas posilkow, takze mozemy powiedziec, ze jadamy razem.
Polecam zakup dwoch maluchow rownoczenie, sa zzyte, lepiej sie zaklimatyzuja i wychowanie dwojki przebiega bezproblemowo - jeden uczy sie od drugiego.
Jesli macie taka mozliwosc, to nawet sie nie zastanawiajcie

Ależ żywa dyskusja się rozwineła

Widzę że poraz kolejny po czasie odpowiadam- ale mam pewne problemy zdrowotne i teraz one mają priorytet, internet potem

Dziękuje za wszystkie porady.

Z racji tego że przeprowadzamy się z TŻ by być razem, a to wiąże się z nowym lokum, postanowiłam odczekać gdy już będziemy mieć mieszkanko przygotowane, by nie straszyć kota nagle "panem z wiertarką"
I tu pojawił się kolejny problem, który mi dopiero uświadomiono

Właściciel mieszkania nie jest zachwycony perspektywą dwóch zwierzaków, jeszcze nie złożyłam broni, ale TŻ chce go najpierw przekonać, że kot w domu to nie = zniszczeniom i problemom.

Właściciel to krewny ze strony TŻ wiec zmiana czy "wielkie emocje" nie są wskazane.

Co do "wychowania" kota czy jakiegokolwiek innego zwierzęcia, jestem zdania że jakieś granice można próbować wyegzekwować. Zwłaszcza jeśli ma to służyć ich bezpieczeństwu.
Każdy zwierzęcy przyjaciel jest jednak inny i wole być elastyczną w tej kwestii.

Kociątko planujemy na początek sierpnia, w czasie urlopu wakacyjnego, by móc spędzić z malcem czas we dwoje i na tyle ile to będzie możliwe, ułatwić mu zaaklimatyzacje.

Kotka planuje otrzymać z hodowli pana Mariusza z Teo-Cat*PL

Więc czeka nas niezłą wyprawa przez Polskę , ale zauroczyły nas jego lynx-y,

Czeka mnie pewnie przejrzenie wątku transportowego i jak najlepsze przygotowanie się do transportu.

Tylko jednego nie do końca rozumie, jestem pochłonięta decyzją wyboru kota, a o decyzji co do wyboru koloru ścian czy kuchni musi mi TŻ prawie przypominać - ale to pewnie ja

Z góry dziękuje za pomoc i pewnie zasypie pytaniami inne działy forum
dnia Wto 11:10, 23 Kwi 2013, w całości zmieniany 2 razy
Drodzy forumowicze,

Mam straszna zagwostke. Znów dostępne mam same kobitki - liczyłam na tą hodowle i miot i na kocurka

Może jednak rozważyć myśl o kotce....
Czy generalnie kotki to takie "niespokojne duchy" ?

Sui napisał: Drodzy forumowicze,

Mam straszna zagwostke. Znów dostępne mam same kobitki - liczyłam na tą hodowle i miot i na kocurka

Może jednak rozważyć myśl o kotce....
Czy generalnie kotki to takie "niespokojne duchy" ?
Nie mam dużego doświadczenia, bo mam od nie dawna kocurka i koteczkę. Ale wygląda to tak, że zanim panisko ruszy głową, to koteńka 3 razy mieszkanie obleci A jego mina mówi: nie warto się podrywać, bo za tą wariatką i tak nie nadążę" A cała rodzinka kocha kanapowego leniucha i frywolną koteczkę.
dnia Pon 20:55, 29 Kwi 2013, w całości zmieniany 1 raz
A u nas odwrotnie Jeśli chodzi o rodzeństwo to Evan ma "owsiki"-w przenośni oczywiście Wszędzie musi wejść ,wszystko sprawdzić. Nawet głaskanie jest w wersji "ADHD" Evuś się kręci, obraca, nadstawia każdą część ciała i jest przy tym rozbrajająco niezdarny Biega i skacze niby młody źrebaczek i zawsze dziewczyna mu wleje Katrinka natomiast dokładnie obmyśla każdy krok, potrafi 10 min. siedzieć bez ruchu na środku pokoju myśąc "gdzie teraz iść". Chodzi za mną jak piesek i gdy np. gotuję obiad, siada obok mnie i po prostu siedzi bez ruchu:smt001 Opanowała drapak (zajęło jej to trochę czasu) ale inne wysokości to nie dla niej. Po chwili namysłu zawsze rezygnuje z dostania się nawet na niewielkie wysokości. Porusza się jak królowa-z dostojeństwem. Pieszczoty są również bardzo spokojne, delikatne, rozmruczane. Tylko gdy trzeba poustawiać chłopaków wstępuje w nią prawdziwa wojowniczka- a Evuś i Miluś zwiewają (jeśli zdołają ) Nie wiem czy pomogłam ale chyba nie ma reguły , charakter to rzecz indywidualna



O małych kocich kobietkach nic nie wiem, bo naszą Lussy adoptowaliśmy, gdy miała już 7 lat.

Natomiast uczuciowo jest obłędnie słodka, ale ....... ona kocha przede wszystkim tatusia

Do mnie przychodzi na czułości w akcie desperacji, kiedy drzwi u męża są dla niej zamknięte.

Tak u nas jest ona kocha tatusia, a chłopaki mnie.

Nie wiem, czy to jest regułą, takie przyciaganie płci, ale często się zdaża.

Oj masz do myślenia

Ja bym szukała do skutku TEGO JEDYNEGO, bo inaczej zawsze będziesz myslała - "a jaki byłby, gdyby był......."

Podpiszę się pod tym, co mówi kociamama Może odwiedziny w jakiejś hodowli pomogą i któryś z maluszków skradnie Wasze serca Ja dosyć długo śledziłam ogłoszenia, stronki różnych hodowli, dzwoniłam, pytałam i czekałam na swoje kociątko. Aż w końcu trafiłam na zdjęcie tego jedynego Jeżeli chodzi o płeć to u mnie sami chłopcy, więc nie wiem jak jest z koteczkami. Chociaż wydaje mi się, że to przyciąganie płci przeciwnej, hmm...coś w tym musi być...Nie bez powodu jest powiedzonko "maminsynek" albo "córunia tatusia"

My mamy koteczkę , prawie już 7 miesieczna Pani w hodowli mówiła o przyciąganiu plci przeciwnych , ale u nas tego nie widać. Nala chodzi za mną krok w krok, i jest tam gdzie ja jestem . Maz jest troszkę zazdrosny , ale w końcu mówi ze to moja kicia Jednak ostatnio wyjechał na 4 dni i Nala po powrocie nie mogła się od Niego odkleić
Myślę ze wszystko to kwestia charakteru wszystko wyjdzie na bieżąco w domu Mówią ze kotki są większymi indywidualistami i tu się podpisze rękoma i nogami. Nie mam porównania do kocurka,bo go nie mamy, myślimy o 2 kociaki - będzie to druga kotka
Jak zobaczysz tego jedynego, to będziesz wiedzieć ze jest przeznaczony Wam

I znów dziękuje za porady

Noc była bardziej niespokojna niż zwykle

Rozmawiałam i z TŻ, hodowcą, innymi hodowlami, i o po 22 wcale nie czułam się mądrzejsza niż jak zaczynałam o 10 z rana.

Jedyne co się tak naprawdę potwierdzało, to że wiele zależny od charakteru kota.

Pomyślałam, że mieć przewagę liczebną kobitek w domu może być pozytywne, a widocznie mój wyczekany kocurek jeszcze się nie narodził, skoro po drodze czekają na mnie same koteczki .

Jak kotka upodoba sobie bardziej TŻ niż mnie, to nie będę narzekać- odciągnie go od komputera i figurek. (Bo kto mógłby się oprzeć chabrowemu spojrzeniu Ragdolla )
Odstresuje traktorkiem po pracy, a niespokojnego ducha też da się kochać za inne cechy charakteru .

Więc JEDNAK będzie kocia panienka - "Suzu", opiekun kociątek zgodził się bym wybrała imię. W języku japońskim imię to przeważnie (bo to tez zależy od formy zapisu) tłumaczy się jako "dzwoneczek".

Jak będę wiedziała coś więcej o Suzu (poza informacja, ze koteczki są hmm spore i żywotne) i dorwę jakieś zdjęcia, przeniosę się już do odpowiedniego działu.

Hmmm... czyżby przyrodnia siostrzyczka moich bliźniaków

Na to wyglada, że "rodzina" się powiększa .

Ale siostrzyczka emigruje nad morze, więc możemy przesyłać piasek i jod w butelkach

Jodu nigdy za wiele a i piaskownicę mamy pojemną A już wiadomy kolorek-bardziej po mamusi czy tatusiu?

Jeszcze nic konkretnego nie jestem w stanie powiedzieć, zależy nam głównie na "charakterku" Suzu, wiec jestem elastyczna co do umaszczeń.

Cieszymy się ze wybór dokonany Charakter jest ważny, a kolory wszystkie piękne Teraz tylko czekanie, aż mala futrzana kuleczka będzie z Wami

Ważny charakter i to "coś". Gdy ujrzałam Katrinkę wiedziałam że " jest moja" bez względu na kolor czy nawet charakter. Ona najzwyczajniej w świecie była nam przeznaczona A ja nawet nie brałam koteczki pod uwagę wybierając

Dziękuje(my) za kibicowanie

Czas do sierpnia (muszę poczekać na urlop TŻ by móc po Suzu pojechać), będzie pewnie się dłużył...
Ale ona i ja musimy się w tym czasie sporo nauczyć o kocim świecie. I wcale się nie zdziwię jak się okaże, że luki w edukacji będę po mojej stronie

Udanego 1 Maja Wszystkim !
dnia Śro 16:36, 01 Maj 2013, w całości zmieniany 1 raz
Witam

Wątek już co prawda trochę stary, ale trafiłam tu przypadkiem i muszę to napisać: Ines, jeśli nadal stosujesz to, co napisałaś - wielki szacun dla Ciebie! przywracasz wiarę w ludzi i odpowiedzialną hodowlę. Jestem pod wrażeniem Twojego podejścia, zarówno do prowadzenia hodowli jak i traktowania kotów, zgadzam się z Tobą w pełni i marzeniem moim jest by hodowle zakładali ludzie tak odpowiedzialni jak Ty. No naprawdę byłam i jestem pod ogromnym wrażeniem i aż trudno było mi uwierzyć (co swoją drogą jest przykre), że ktoś wyartykułował moje oczekiwania wobec hodowcy i co najważniejsze zamierza wprowadzić je w życie. Jeśli tylko realizujesz swoje założenia jestem pełna podziwu i uznania BRAWO!

Dzięki wątek rzeczywiście jest stary, ale ja jeszcze nie zdążyłam zmierzyć z rzeczywistością swojego podejścia do hodowli - w przyszłym miesiącu spodziewam się dopiero pierwszego miotu. Moje podejście do kotów nie zmieniło się i wszystkim nam żyję się w ten sposób wspaniale




© Stroje regionalne i ludowe, suknie ślubne, materiał na firany Design by Colombia Hosting