Stroje regionalne i ludowe, suknie Ĺlubne, materiaĹ na firany
Ardeny 2012
Poranek na parking
Zimno… Jest cholernie zimno. Może to dlatego, że to zima, grudzień i cholera wie dlaczego. Nie czuję nóg i to nie dlatego, że przestały śmierdzieć, po prostu brak czucia. Z zimna, ze zmęczenia. Może to i dobrze, bo jakbym czuł, to pewnie by bolało. A tak nie czuję… Za to czuję ból wszędzie indziej. Pewnie dlatego, że śpię na siedzącą. Jak i inni. Jakiś kant się wbija w moje plecy. Jest poranek. W zasadzie jaki tam poranek, noc. Dobija ledwie szósta a może i nie, bo nie mam zegarka. Zimno, przenika przez wszystkie warstwy ubrań i czym tylko udało się owinąć. Jakbym tak spał w samym mundurze, to pewnie już bym się nie obudził. Nie wiem co mnie przebudziło. Może jakiś huk grantu, może strzał, ale jeszcze nie otwieram oczu, nasłuchuję… czujnie nasłuchuję, bo gdzieś tu mogą być Niemcy. Nawet nie wiem gdzie leżę, bo nie pamiętam gdzie upadłem w nocy… Wiem tylko że jestem w Bastogne….
STOP!!!
Poranek kojota…
Ale jest radość…
Wróć…. Co ja gadam, co ja gada… A przecież nic nie piłem a przynajmniej nie w jakiś wielkich ilościach. Jest ranek… jest zimno mimo, że śpiwór i że ściany autka przed wiatrem chronią… Jesteśmy na Ardenach a w zasadzie w Pałczewie gdzie taka impreza ma się odbyć. Jest ranek przed Bitwą o Ardeny, gdzie jako 501 PIR 101 Airborne, będziemy bronić Bastogne już po raz trzeci. I mamy 24 marca 2012. Jest szósta a słonko już wysoko i świeci okrutnie choć szron na trawach wszędzie dookoła. Będzie piękny i raczej ciepły dzień. Można by rzec że prawie jak kilkadziesiąt lat temu. Przy czym to prawie jest bardzo rozciągnięte, ale to bardzo…
Brytol…
Old Shifty…
Pierwszy widok to mgła i wyłaniający się z niego na lawecie halftrack. Piękny widok. Potem z bliska widać, że jest tych pojazdów historycznych więcej. Powoli budzi się parking w Płaczewie i powoli zaczynają przybywać i inni. Wszyscy reprezentujący Formację Pluton już w zasadzie są, nawet grupa z Gorlic dociera w miarę szybko. Nam brakuje tylko dwóch ludzi, którzy w ostatniej chwili odpadli. Reszta jest i powoli zaczyna dochodzić do siebie po spanku na łonie natury czy gdzie tam się kto położył.
Savique dowódca 101 Airborne
Zawsze początki impreza to chaos. Ludzie chodzą to tu, to tam, zwiedzając, witając się i oglądając mechaniczne potworki z epoki kiedy działa się prawdziwa bitwa o Ardeny. W sztabie też pełno ludzi, którzy coś tam pobierają, załatwiają i dopytują się o wszystko co chcieliby się dowiedzieć i jest im niezbędnie potrzebne. Jest też i sam sprawca zamieszania czyli Old Shifty w czarnym mundurze Brunera. Nie da się go przegapić. Także dowódca strony alianckiej Rosiu chodzi już po parkingu w furażerce z gwiazdkami. I dobrze, bo przykład powinien iść z góry i jak wymagać stylizacji, to samemu trzeba też się postarać. I to jest słuszne i mi się podoba.
Rosiu – dowódca Aliantów
501 PIR przed defiladą
Wszystko gra jak w zegareczku…
Rozpoczęcie imprezy to defilada wojsk Alianckich i niemieckich. Każda strona za swoim historycznym pojazdem. I tu widać jak wiele osób zechciało się trochę pomęczyć i dla klimatu imprezy zrobić jakąś stylizację, bo rekonstrukcja, to już całkiem droga sprawa. Ale zdobycie dla strony USA oliwkowego munduru to jest kwestia od 20 do góra 60 pln. A że rok czasu na to był a kilka miesięcy od końca zapisów, to się da tyle odłożyć. Oczywiście, bo jakże inaczej znalazła grupa „klimatycznych” ubranych w muliticamo, pustynne marpaty i inne kamo w cirrasach, peltorach, i repliki z acog-ami, kolimatorami i innymi współczesnymi zabawkami. Brakowało mi jeszcze kogoś, kto będzie biegał z nokto na hełmie. Ale że nie była stylizacja obowiązkowa, to też i tacy też mogli się pobawić. Ale zdecydowana większość była stylizowana i to było widać. I chyba czuć. Bo już na defiladzie większość była w oliv w hełmach z malowaniami. W naszej grupie wszyscy musieli mieć oliv lub pochodne oraz naszywkę 101 Airborne. Spora część miała pomalowane szyszaczki zgodnie ze wzorem czyli romb jako oznaczenie 501 PIR i nawet oznaczenie kompanii. Do tego obrodziło w thompsony, bo jakoś tak z 10 sztuk było Więc idzie w kierunku lepszego.
Życie medyka jest ciężkie…
Defilada jak to defilada to wpierw chaos, bo pierwsza to taka akcja i ludzi trzeba jakoś zebrać. Daleko się nie defilowało, ale przy wtórze motorów i muzyki robiło pozytywne wrażenie. A potem to już część wojsk USA na pozycje a my czekamy, bo lecimy w drugim rzucie. Czekamy na powrót halfracka. W końcu jest i ruszamy razem z częścią 1a2, która ma gdzieś zrobić zasadzkę na idące na Bastogne wojska niemieckie. Zasadniczo, patrząc gdzie oni mają ją zrobić, to niespecjalnie zgadzam się z umiejscowieniem jej i ogólną zasadności. Patrząc na mapę naszych pozycji, szanse że tak akurat będą szły wojska niemieckie są małe do żadnych. Po prostu mają nie po drodze. Ale cóż…. Chcą to idą… My ruszamy za nimi i kiedy oni odbijają w prawo w las my idziemy na Bastogne.
W drodze do Bastogne
Zajmujemy nasze pozycje. W nocy chłopaki pokopali trochę, ale wiele nie da się zrobić przez kilka godzin. Rozstawiam kompanie na pozycjach w centrum Bastogne oraz ustawiamy szpital i czekamy. Nawet nie trzeba było długo czekać. Przed naszymi pozycjami są zasieki i pola minowe. Oczywiście absolutnie niezgodne z mapą na której są one zaznaczone i są w całkiem innymi miejscu. Co oczywiście zmienia system obrony choć nie jakoś tragicznie. Wysyłam zwiad po dowództwem Tapsa na wzgórze przed nami, bo niego można prowadzić całkiem skuteczne ostrzeliwanie naszych pozycji. Chłopaki zajmują je i czekają. W końcu pojawia się wróg. I w zasadzie patrząc na mapę z jedynie słusznej strony czyli od pozycji 1a2, będącą w bardzo poważnym osłabieniu, bo część poszła robić zasadzkę, która oczywiście nie doszła do skutku, bo tam akurat Armii niemieckiej nie było. Jest kilkunastu może i to jeszcze na wale, który nie daje jakiejś specjalnej osłony.
Obrońcy wału…
Pierwsze strzały to robota naszego zwiadu. 5 trafień w podchodzących i wycofanie bez strat własnych. Zatrzymać to wroga nie zatrzymało, ale czujniej poruszać się musiał. W końcu podchodzi pod wał całą Armią. Dowódca Niemiecki całkiem słusznie wyszedł chyba z założenia, że ilość ma swoją moc w szczególności jak naprzeciwko jest niewielka siła. I skutecznie podrywał swoich ludzi do kolejnych ataków. Obrońcy giną w szybkim tempie. Nawet nie wiem czy mają medyka, ale prawdopodobnie nie, bo ten mógł pójść na zasadzkę. Pluton kompanii A zostaje przerzucony na wał oraz całe HQ. Całą pozycję broni już kompania C. a wróg naciera i naciera. Niepokojące jest zjawisko a w zasadzie dwa zjawiska. Pierwsze, to chyba coś brali (podobno jakieś badania nad odpornością na kule były prowadzone prze naukowców niemieckich i chyba to ich eksperymentalni żołnierze są wśród atakujących) bo jakoś nie wszyscy mają tendencję padania po strzale. A drugie to bardzo szybki powrót do zdrowia ( zasadniczo zgodnie z zasadami 10min czeka się na medyka a potem przez 10 min się leczy – pewnie było to spowodowane jak zwykle nie czytaniem zasad, bo w większości potyczek po opatrzeniu wraca się do gry) nierzadko było to nawet i 2 min. Ale nic to. Walczymy. Od strony wału idzie atak za atakiem. Nie nadążamy już transportować ludzi do szpitala. Ale gdyby nie szpital już dawno by po nas przeszli. Wzywamy wsparcie przez Arbitra. Trochę ich jest za mało by czuwać nad przebiegiem bitwy. Ale wezwali wsparcie i czekamy. Jest informacja na radiu, że wsparcie idzie od strony bunkra centralnego. Kurwa! Żadne wsparcie, tylko cholerna dywersja, bo atakują nas od tyłu. Pluton Kruchego z kompani A ich zatrzymuje, ale część podąża za skarpą i na wysokości szpitala sieje w plecy tym co bronią wału. Horblower, Radziej i ja próbujemy ich ostrzeliwać, ale i nam się dostaje. Widzę, że jeden bunkier naszej obrony jest wyłączony. Ali i Czaja nie mają nawet szansy na pomoc medyka. Ale walczymy dalej. Do mnie wycofał się Maciek z m60 i otwiera ogień zaporowy, ale wróg jest na tyle blisko, że bierze emkę do CQB i wali już tylko z niej. Mamy już spore straty. Wróg wchodzi na nasze pozycje. W tym czasie Arbiter naszych rannych i martwych, którzy już nie mają szans na pomoc medyka wysyła w stronę bunkra centralnego i tam mają się włączyć do gry. U nas padają ostatni obrońcy z kompani A i też przemieszczamy się w kierunku ostatniego punktu obrony Bastogne. Teraz już nie wiem jak to było z naszym wsparciem z rezerw sztabu i jak oni przeszli przez centralny bunkier. Jakieś zamieszanie, ale tak to jest na wojnie nawet na kulki.
Niemcy w Bastogne
Pierwszy resp i wracamy do gry, by bronić ostatniego kawałka Bastogne. Czasami walka jest na bardzo krótkim dystansie. Mało kto przestrzega dystansów czy to po jednej czy po drugiej stronie. Ja zauważam tylko, że w pewnym momencie dowódca sił niemieckich przechodzi na krótką i strzela z pistoletu zamiast z Saw-a. Może mu padł, może nie, ale tego nie wiem za to robi co robi i to jest słuszne. Cały 501 PIR jest teraz trochę rozproszony i walczy w różnych miejscach na bunkrze. Dostaję i odciągnięty zostaję do środka bunkra. tam teraz respią się ranni. Po respie razem z większą częścią naszego pułku ruszamy do szturmu, by zdobyć flagę niemiecką. Atak jest tuż za skarpą skrajem pola na które nie można wejść, więc ogólnie sytuacja marna. Poszło dobrze, ale nie doskonale. Wybili nas całkiem skutecznie jakieś 2m od tej flagi. Jeszcze trochę i można by ją wyszarpać. Ale się nie udało. A na bunkrze jest ostra walka. Ktoś, nie myśląc logicznie wrzuca do bunkra granat a inny strzela długa serią do środka, gdzie w zasadzie są tylko ranni. Nagle gwizdek i sędzia oznajamia, że wszyscy medycy dostali i Bastogne padło. Wycofujemy się pod las, skąd po przegrupowaniu będziemy odbijać.
Resp krótki i ruszamy. Wpierw do skrzyżowania. Trzeba to zrobić jednym szturmem i się zobaczy co z tego wyjdzie. Nie będzie łatwo, bo od tej strony są najlepsze umocnienia. Ale ruszamy. Jesteśmy na skrzyżowaniu i dochodzą nas jakieś głosy od tyłu z lasu. Kontak! 501 rusza w las by osłonić tył tych co będą nacierać. Przed nami bliżej jeszcze nie znana armia niemiecka. Rozciągamy się. Nie widać by było ich wielu. I to my mamy teraz lepiej bo jesteśmy wyżej. Biorę Marcina, Cerna, VonBombe, Radzieja i w kilku spróbujemy podbiec i zająć lepsze pozycje. Leci dym i ruszamy. Ogień! Przerwać grę. I gasimy pożar od dymu. Dajemy znać Arbitrowi by przekazał innym, że lepiej nie rzucać petard i dymów, bo łatwo się ściółka zapala. Gra rusza. Teraz zmiana planów. Ruszamy do ataku wszyscy. I poszli jak rącze łanie z górki na pazurki, bo i też jest z górki. I pędzę jak ta kozica górska do wodopoju, bo manierkę wypróżniłem do gaszenia pożaru i strzelam między drzewami w niemieckiego oficyjera bo czapkę ma na łbie i on dostaje i pada. I ja dostaję i padam z oczami wielkimi jak kota ze Shreka bo od tyłu mnie któryś, zakała rodziny trafia, psia jego mać… Medyk!!! I leci Fanatic,no prawie jak na skrzydłach, bo nie da zginać kolegom. I leczy, wpierw tego bliżej niego a potem i do mnie dociera. A reszta chłopaków jak ci kosynierzy zamiatają wroga, to tu to tam. A ja sobie mam okazję kulturnie pogadać z także rannym przeciwnikiem w tym i z trafionym samym generałem 15 Armii Wolfem. Niechybnie za taką akcje medal a i awans będzie. Gwizdek ze strony Arbitra. Koniec pierwszej fazy. A tak blisko było by pogonić szkopa dalej. Wziąć jeńców i takie tam atrakcje. Przerwa pół godziny.
Nam się plan nie zmianie. Mamy zadanie odbić Bastogne. Tylko, że teraz jest plan obejścia naszych pozycji i zrobienie powtórki z rozrywki podobnie jak Niemcy. Pójdziemy od strony wału. Tam pozycje obronne są słabsze i łatwiej się przebić. Ale wpierw trzeba obejść. 1a2 ma podobny plan i ruszyło. My ruszamy, a część naszych dostała się pod ogień i musi poczekać na ozdrowienie. Więc postój. Dochodzą i ruszamy przez piaski pustyni. Wpierw Taps ze zwiadem. Potem dwójkami, trójkami cała reszta. Kontakt! Wpierw na górce po lewej pojawiają się wrogie siły. I zaczynają do nas pruć. Potem i od frontu też kolejne oddziały niemieckie. Próbujemy przeskakiwać od jednego dołu do drugiego. Trochę rozciągamy. Część z tyłu dostaje się pod ogień i ginie. My ruszamy dalej. Ale powoli i reszta zaczyna padać. Tu i tam jakieś małe punkty oporu. Straty są znaczne, wiec odwrót na pozycje wyjściowe.
Szturm…
Trafiony dowódca niemieckiej armii
Przyjeżdża halftrack i przywozi rezerwy, które nie tak dawno nas ostrzelały. No, przyjaźni między nami to nie ma za bardzo, bo nie wiadomo czy jakiś numer nie wykręcą. My z czerwonymi szmatami za zgodą Arbitra, przemieszczamy się na pozycje wyjściowe do odbicia Bastogne. Mamy już mało czasu do 14 bo jakieś 45min może. Po dotarciu, dowództwo obejmuje Kruchy i JP3 i mają przeprowadzić atak od strony wałów w kierunku na bunkier dowodzenia. Biorę padnięte repliki i dymam do sztabu. Reszta rusza do ataku. Z relacji atak szedł całkiem dobrze. Wał został opanowany szybko. Pierwszy opór poważniejszy, to okolice szpitala. Ale i ten teren został zajęty. Następnie fala za falą jak tylko ranni zostawali dostarczani ze szpitala atakowano bunkier dowodzenia Bastogne. Stworzona grupa biegaczy, które donosiła rannych do szpitala była tak szybka, że medyk nie nadążał z wkładaniem i wyciąganiem rannych do szpitala. Ostro szli. I posuwali się do przodu, ale czas jest nieubłagany… Nastała 14 i koniec tej części scenariusza. Może kilka minut więcej coś by zmieniło a może i nie. Wracając przez Bastogne w pewnym momencie zauważyłem jakiegoś Niemca. Nie wiedząc, że już po czasie, podchodzę skradając się po cichaczu, dookoła górki koło szpitala, wypada i rzucam – nie żyjesz! A on mi – ale już po ja tylko szukam czegoś… Kurde…
Biegnie medyk do mnie…
I dobiega…
Resp jakiś….
Przegrupowanie. I zajmujemy pozycje obronne przy składach paliw. My mamy zaraz przy drodze. Niedaleko od Bastogne. Za nami jest 1a2 gdzieś z lewej strony 1a1. Zalegamy. Koło drogi jest rów i jest to fajna pozycja obronna. Mamy też jakiś bunkier gdzie umieszczamy medyka z osłoną. Bardziej z lewej są jeszcze jakieś mniejsze i większe fortyfikacje. Zauważono flagę całkiem niedaleko od naszych pozycji. Marcin plus kilka osób ma za zadanie, po doparciu pierwszego szturmu pójść drogą i ją zdobyć. Ale rusza pierwsza fala. No, nie mieli szans. Dochodzi do nas 1a2, mają za zadanie obejść pozycje niemieckie i zaatakować od tyłu. My jako całość też. Ale wpierw wysyłam ich razem z grupą Marcina. Oni obejdą Marcin zgranie flagę a potem cały 501 PIR rusza za 1a2.
Ogień zaporowy i ruszają. Daleko nie poszli, bo tam zaczajone w krzakach wrogie siły skosiły naszych. Do rowu. I ściąganie rannych. Po chwili kolejny atak, ale spokojnie odparty przy minimum strat własnych. Więcej ludzi tracimy w trakcie jakiś wymian ogniowych. Nadchodzi wsparcie z rezerw. Ale szybko ustawiamy naszych by mieli ich na oku i jak tylko za głośno pierdną to mają zastać rozstrzelani. Ale akurat nie ma z nimi problemu. Cały czas jakaś wymiana ognia i walka pozycyjna, bo jakoś Niemcy nie pchają się do przodu. Za to na plecach pojawia się jakiś oddział. Kilku ludzi idzie zabezpieczać w tym 1a2 i rezerwa. Jest 15.15 i za jakieś 15 min koniec akcji. Teraz obronimy skład paliw już bez problemu. Ale co tam. Będziemy atakować. Ustawiamy linię i czekamy na powrót naszych z polowego szpitala. Bagnet na broń!!! Gwizdki… Naprzód!!! Jedynki do przodu, dwójki osłona! Dwójki do przodu! Jedynki osłona! Drę się ja, drą się dowódcy kompanii oraz dowódcy plutonów. I walimy do przodu. Wypieramy wroga bez problemu. Ale ze stratami. Tu i ówdzie ktoś dostaje ale i tak przechodzimy i likwidujemy opór wroga.
I koniec… Nagle i niespodziewanie… Padło Bastogne. Obronione zostały składy paliw. Dobre podejście dowódcy atakującego Bastogne i poganianie swoich zaowocowało zdobyciem miasta. Nie udało nam się go odbić. Może brakło czasu a może za dobre pozycje obronne wybudowaliśmy. Ale było blisko. Szacunek należy się obu stronom. Tym którzy zdobyli i tym którzy bronili czy tu czy tam. Szacunek, dla tych którzy grali uczciwie i zgodnie z zasadami nie ważne po jakiej stronie. Pozdrawiam yaro – DCA 501 Parashute Irfanty Regiment 101 Airborne /Formacja Pluton/
PODSUMOWANIE
Ardeny. Impreza na którą się czeka rok. Jedna z niewielu z tak liczną grupą uczestników. Same zapisy, to był moment i po miejscach. Pewnie jak Old Shifty by się zgodził to liczba uczestników spokojnie by przekroczyła i tysiąc. I zasadniczo ja bym nie miał nic przeciwko, pod warunkiem obowiązkowej stylizacji. Nie chcę nikogo obrażać, ale każdy mógł, czy też był w stanie uczynić stylizację. Nie reko, bo to drogie ale tanią stylizację. Jak ktoś nie mógł, to mógł zostać w domu i próbować zapisać się na Mangustę, gdzie teren ten sam, a wymogów jakiś specjalnych nie było. Tak trochę śmiesznie to wyglądało. W tamtym roku moi znajomi doszli do takiego wniosku jak na Ardenach wyskoczyli w multicamo i całym nowoczesnym szpejem. No, czuli się cokolwiek nie na miejscu i głupio, choć wtedy jeszcze większość nie stylizowała się. Teraz już było na odwrót. Większość stylizowana i mniejszość z przyszłości. Mam nadzieje, że organizator w przyszłorocznej imprezie teraz będzie bezwzględny, bo tak po prawdzie i tak znajdzie tylu chętnych którzy zechcą a ci, co nie zachcą nie zabiorą miejsca tym co chcą. Sam miałem sporą listę rezerwową ludzi którzy bardzo chętnie by się wbili na tą imprez i nawet zainwestowali te 20-40pln w oliwkę
Co można powiedzieć o organizacji imprezy, która ma już którąś edycję. No tylko pierdoła organizator mógłby coś zjebać i tacy się potrafią znaleźć ale akurat Oldiemu się to nie udało. Cóż są schematy, które wystarczy powielić i coś tam w miarę potrzeb dodać, odjąć i idzie. Standardy, czyli parking oraz obsługa tegoż była i to jest plus. Odprawa, koperty z zadaniami, ID, potrzebne wyposażenie, było i zostało sprawnie wydane. Wozy pancerne i to epokowe także. Teren taki sam jak zawsze, no może więcej śmieci tu i ówdzie się pojawiło, ale na to org nie ma wpływu. No i uczestnicy byli. A że dodatkowo jeszcze jakiś jubileusz, to i jakieś pamiątki dla tych co stali się Weteranami jaki i dowódców armii i pułków. Miłe to i fajne. Kolejnych ponad stu Weteranów powiększyło grono tych którzy mają taki tytuł. I bardzo dobrze.
Brawa i gratulacje należą się za organizację Old Shiftiemu, Arbitrom, Rosiowi, 2 REP, BAT i tym wszystkim którzy byli organizatorami i współorganizatorami a których się zazwyczaj nie zna. Oraz oczywiście sponsorom i uczestnikom tak tłumnie przybyłym.
Mechanika
A teraz trochę uwag, niekoniecznie krytycznych dotyczących tak wrażeń jak i mechaniki gry. Ja mam mieszane uczucia i większość z tych co byli ze mną także i nie mówię o tych co pierwszy raz, bo nie mają porównania. Może to tylko moja subiektywna opinia a na pewno taka jest, bo udawanie że się jest obiektywnym, to może wyjdzie tylko wtedy jak się coś ogląda z boku a nie jak się w tym uczestniczy. Nie spasowała mi do końca mechanika gry. Stworzyło się takie jakby parcie na szkło i punktomanię. Z tego może pojawiło się więcej terminatorstwa a przy okazji w ferworze walki zapominano np. że pewne repliki o określonej mocy, to nie są repliki CQB oraz strzelają tylko na singlu. Tego w tamtym roku nie było na taką skalę. Ja nie piszę, że to tylko po jednej stronie, ale po dwóch, o czym można sobie poczytać w postach na forum.
Do tej pory opcja 70% strat i wycofanie była całkiem skuteczna i pozwalała czasem na uspokojenia emocji a tak czasami to wyglądało, jak normalna yebanka na większą skalę. Ja rozumiem, że to rudne do ocenienia, kiedy zachodzi taka sytuacja, ale od tego są arbitrzy, którzy nawet się przecież mogą pomylić, ale dla samej gry nie będzie to miało globalnie znaczenia. Brak tu jakiejś że tak powiem taktyki. Niczym kamikadze, byle do przodu. Dla jednych to będzie naturalne dla innych wypacza klimat. To tak trochę dziwnie wygląda… Nie wiem czy o to chodziło organizatorowi… Raczej podejrzewam, że to taki eksperyment mający ułatwić chyba głównie życie Arbitrów. I faktycznie oni lekko nie mają, ale cóż… Tak to czasami bywa.
Może już czas aby spróbować zrobić jedną z rzeczy o której pisaliśmy swego czasu na forum. Ograniczenie dla trybu ognia. Bardziej w kierunku klimatu. Wszystkie repliki epokowe, strzelają tak jak strzelają albo semi albo auto. Natomiast wszystkie współczesne tylko na semi. Zmieni to zdecydowanie dynamikę gry. I wcale nie będzie jakoś gorzej i mniej dynamicznie. Sprawdzone doświadczalnie. Ale na pewno będzie bardziej bezpieczne. O klimacie nie wspominając. Owszem jest jeszcze opcja zabawy na real capy, ale do tego to się niestety nie wszyscy nadają, że o replikach nie wspomnę, bo są takie, do którego kupić real-a, low-a czy mida, to trudne wyzwanie. Sam wiem, posiadając Thompsona, że trudne do zdobycia. Ale opcja semi i auto pozwoli się całkiem dobrze bawić. A że ktoś nie przyjedzie, bo mu nie spasuje. Będzie kilku innych co się i wystylizują i dostosują na miejsce każdego co grymasi.
Chyba dobrze by było, by dowódcy miast mieli też opcję samodzielnego stawiani np. pola minowego. Choćby ich jakiejś części. Dla obrońców to oczywiście plus bo najlepiej wiedzą gdzie takie coś by się przydało. No i sprawa oznaczenia pola z tyłu Bastogne. To musi być zrobione, bo inaczej nagminne bywa wychodzenie na teren pola uprawnego i niepotrzebne napięcia. A zapominają się i jedni i drudzy. To tylko trochę taśmy a mniej problemów.
Łączność
System łączności, to też ciekawa sprawa. I sam sobie jestem winien, że jest taki jak jest. Ja chciałem na szczeblu kompani po radyjku. Oldi zrobił na szczeblu między pułkami. To rzeczywiście nieźle utrudnia komunikację. Po doświadczeniu tegorocznym jestem chyba za opcją jak jest na szczeblu kompani. Czyli dowódca pułku plus radia dla dowódców kompanii, bo tak ja akurat miałem. Choć zasadniczo nie będę się upierał, że tak musi być.
Arbitrzy
Innym elementem, który mógł poprawić ten czasami chaos, to właśnie Arbitrzy. Uważam, że było ich za mało. Powinien być jeden na pułk. W Bastogne mieliśmy dwóch. Jak był trzeci, to nie wiem gdzie się chował. I oni chodzili to tu, to tam nie mogli być wszędzie i często był tylko jeden, który fizycznie nie mógł ogarnąć co się dzieje nawet jakby chciał. I jeszcze mieli problem z łącznością jakby tego było mało. Do tego dobrze by było jakby znali zasady na pamięć i potrafili szybko decydować o tym lub tamtym. Spotkaliśmy się z przypadkami, że Arbiter nie wiedział co teraz i co dalej. Jeden czy dwóch się szwendało bez składu i ładu i w ogóle nie ogarniali. Tak być nie powinno, bo tylko większy chaos się tworzy w szczególności jak jest coraz więcej trupów i jest walka. W zasadzie to Shifty potrafił szybko decydować i określać co i jak i reagować tak szybko jak to było możliwe o ile było. Reszta powinna iść do niego na szkolenie Sorki chłopaki. Reasumując to było ich za mało, przynajmniej w kluczowych miejscach i mieli problemy z interpretacją zasad oraz interwencjami. I może, to sugestia, jak Arbiter nie ma pewności co do naruszenia zasad, bo nie zauważył, ale mu zwrócono uwagę, to po prostu cofa delikwenta albo oddział jakieś 20m celem ochłonięcia.
Pojazdy
Świetna jest opcja pojazdów. W szczególności jeszcze historycznych. Klasa sama w sobie. Tylko się jeszcze żadnym kurde nie przejechałem. Ja poproszę o jakiś służbowy za rok. I nie musi być wiekowy. Może być UAZ co by sobie choć trochę usiąść i przejechać te kilka metrów… No dobra się przejechałem kawałek na defiladzie. Za to może dobrze by było, poza takimi historycznymi mieć jakieś inne do transportu. Czy to UAZ czy nawet nyska albo żuk z paką, to ułatwi przerzucanie sił z miejsca na miejsce.
Piro
I na koniec piro. Jak pokazała rzeczywistość, piro może być źródłem ognia i to nawet szybko się rozprzestrzeniającego . dwa razy gasiliśmy a widzieliśmy jeszcze chyba jeden czy dwa po akcjach z piro lub dymem. Ja tam nie czuję potrzeby rzucania, ale nie mam nic przeciwko. Poza przypadkami że ktoś komuś pod nos rzuci albo na kimś się rozerwie. Skoro są Arbitrzy, to może im plecaczek i niech se ciepną i mają trochę radochy. Przy czym lepiej by to była uboczna działalność niż tylko to a reszta nie jest ważna. Akurat w poprzednich edycjach nie było tak sucho, ale teraz już niestety tak. W szczególności w samym lesie. Teraz było to niebezpieczne i info o tym niestety nie wszędzie dotarło.
Medycy
Najważniejsze postacie na tej imprezie. Zawsze jest ich za mało i też giną. Zasadniczo to nawet za szybko. I ich strata stała w liczbie trzech stała się podstawą padnięcia Bastogne. Czy tu są potrzebne zmiany. Nie wiem. Przy czym uważam, że powinna być opcja, że w momencie kiedy ostatni medyk dostanie i o ile żaden nie ma bandaża od innego medyk i się akurat leczy, to obrońcy powinni walczyć do końca. W przypadku, gdy medyk się leczy, mogą dotrwać do czasu jego powrotu do gry a przypadku gdy już pozamiatane, to przynajmniej mogliby walczyć do końca, bo zawsze może się zdarzyć, że uda się trafić ostatniego medyka strony atakującej. Ja jestem za walka do końca i pewnie wielu innych też
Resume
I podsumowując całość. Ja dalej będę twierdził, że to jedna z najlepszych imprez na polskim gruncie ersfotowym. Warto polecenia i co ważniejsze warta bycia na niej. Nie wiem jak tam to wygląda na świecie, ale u nas jest na pewno jedną z największych. Jak jeszcze wprowadzi się obowiązkowa stylizację, to w tej kategorii chyba największą. Może nie na świecie, ale u nas tak. I myślę, że chętnych będzie przybywać. I cokolwiek Oldi wymyśli, i jakie by nie dał ograniczenia, to te kilkaset ludzi przyjedzie, by po pierwsze poczuć klimat. A to czasami jest ważniejsze od tego kto wygrał a kto przegrał. Ja tam mam na to akurat wyjebane, bo chce się dobrze bawić i czuć. Mogę przegrywać, mogę wygrywać i w zasadzie to wszystko w tym kierunku robię i zmuszam ludzi by też tego chcieli. Udało mi się przyjechać z całkiem sporą grupą, która chciała się bawić w takim a nie innym klimacie choć na co dzień wolą współczesny szpej i wyposażenie, bo nawet zmusić, by kupili co trzeba i do tego się nawet wkręcili, że to jednak jest coś… Coś innego niż to co mają na co dzień. I dlatego warto robić pewne utrudnienia dla klimatu niż dla samego strzelania, bo to mamy co tydzień. Część już ma plany, by za rok zrobić coś więcej. Nie tylko dla siebie ale i imprezy. Co z tego wyjdzie, to się okaże. Ja czekam na następną edycją, bo mam plan przyjechać. I pewnie ktoś ze mną też będzie chciał Myślę, że nawet całkiem spora gromadka… :p
Dziękuję Old Shifty za możliwość udziału i ponownego walczenia w barwach 501 PIR bo za rok pewnie też będziemy chcieć być w tym samy oddziale. Pozdrawiam wszystkich uczestników po obu stronach w imieniu swoim, 501 PIR i Formacji Pluton. I do zobaczenia na innych spotkania a w szczególności kolejnych Ardenach
Foto: wersja retro: https://picasaweb.google.com/yarakka/BitwaOArdeny2012VolVReco#
wersja klasyczna: https://picasaweb.google.com/yarakka/BitwaOArdenyVolV24032012#
tutajpoczkategori
Pozdrowienia od przeciwników 5N2 grupa BePePe. Przesyła szukający czegoś Niemiec. Walka była zażarta. My wytrzymaliśmy o sekundę dłużej. Pełen szacunek. Ps: świetna relacja ! Pozdrawiam.
tutajpoczkategori