Przyczynę katastrofy wyjaśnia Karol przez radio - minuta 2:45
Wiatr , wiatrem ale podstawowy błąd popełnił instruktor z drugiego "fotela ". Podczas startu , pojedynczo czy w tandemie zasada jest prosta . Po przebiegnięciu kilku czy kilkunastu metrów / w zależności od siły wiatru / skrzydło powinno nas " zabrać " same z ziemi . Nie wolno zaciągać sterówek aby przyspieszyć start , bo wówczas skrzydło ma większy opór , zostaje z tyłu , zwiększa kąt natarcia i po oderwaniu po kilku metrach przekracza kąt krytyczny i " wali " się z pilotem na dół. Nie wolno również zbyt szybko siadać w uprzęży , co zrobił instruktor i to dwukrotnie ! Zachowanie "pierwszego " było prawidłowe , biegł do końca , aż ten z drugiego fotela nie " uziemił go " . Ale gdzie był Marek , który na bieżąco obserwował start ?. Przed tą poprzeczną drogą powinna być chorągiewka , albo wcześniej uzgodniona decyzja , jeżeli do tego momentu nie oderwiemy się , przerywamy start . A to ,że wiatr był za słaby ,to było widać po skrzydle ,które kołysało się po podniesieniu , a piloci biegli zygzakiem. Przesłankę do wypadku należy zaliczyć do grupy " błąd pilota" , oraz " zła organizacja lotów", bo kierownik lotów zezwolił na start przy zbyt słabym wietrze.
Nie instruktor, a tandem pilot Panie Krzysztofie, proszę napisać sekundy w których sterówki zostały zaciągnięte "by przyspieszyć start". Oczywiście, nic takiego nie miało miejsca. Wcześniejsze wsiadanie w uprząż, było spowodowane zbyt krótkimi wyporami pomiędzy pasażerem a pilotem - co uniemożliwiało swobodny/nieskrępowany bieg. W efekcie czego, biegłem okrakiem, tak by nie przewrócić się o szybkie nogi pasażera Wybrałem tzw. "mniejsze zło". Bo biegnąc, prędzej czy później i tak przewrócił bym się o nogi Leszka. Bo tak właśnie wyglądał pierwszy start (który nie został sfilmowany).
Przy tamtejszej sile wiatru, nie było możliwości oderwać się przed drogą (mowa o tandemie).
Niemniej jednak, moja wypowiedź nie umniejsza moim błędom