Stroje regionalne i ludowe, suknie ślubne, materiał na firany
Operation: Insertion Point
Wstêp…
Jest pi±tek, godzina prawie szesnasta. Leje. Znowu kurwa leje… A my mamy jechaæ na milsim w jakie¶ góry gdzie mój w³asny prywatny wywiad mówi, ¿e te¿ leje. To ju¿ trzeci raz jak tam ¶migamy i za ka¿dym razem jest deszcz. W ró¿nych ilo¶ciach, ale jest i wkurza mówi±c krótko…
Wroc³aw 16:02 – deszczu strugi…
Bo czy ja w ogóle lubiê milsimy? Sam nie wiem. I nie chodzi o to ¿e inne zasady, ¿e daleko i przewa¿nie dwa lub trzy dni. Ale w³a¶nie mo¿e laæ. Albo sypaæ ¶niegiem. S± tacy zboczeñcy, co w zimnie te¿ ¶migaj±. Mnie jeszcze tak nie pog³o… Ale ca³kiem byæ mo¿e i pognie, i zacznê. Na razie mam ¶wietn± wymówkê, brak butów. I ju¿. Dobre, skuteczne i ma³o mnie obchodzi, ¿e inni mog± se w desantach czy pustynnych dymaæ. Ja nie zamierzam. Alem jest asertywny, ¿e ho ho ho…
Wkurza mnie pogoda. Wkurza tym bardziej, ¿e ju¿ tam byli¶my i by³o jak by³o. Wkurza, bo kurde pochodzê z tamtych stron i wiem jakie te górki s±. Mo¿e niespecjalnie wysokie, ale kaprysy maj± i w momencie potrafi siê zrobiæ do dupy a zaraz ¶wieci s³onko i jest bomba. Taki urok acz nie sraczka.
symulato bojowy – Snajper – przed misj±
Problem jest taki, ¿e sam namawia³em, to teraz trzeba jechaæ. Zreszt± chcê. Bo w koñcu rodzinne strony. Bo trzeci raz, bo w zasadzie to prawie jakby miejsce gdzie idea Formacji Pluton powsta³a i up³ywa prawie rok bez tygodnia. Wiêc jadê. Ale na pogodê bêdê narzeka³, tym bardziej ¿e gor±czka jaka¶ dopad³a i marnie widzê perspektywê dymania pod górê…
Ranek przed misj±
¯ó³ty Huey przylecia³, wiêc jedziemy we szóstkê. W tym nowicjusz milsimów. Ba, w ogóle nowicjusz, bo to jego pierwszy raz z ASG. Bêdzie ciekawie. Zasadniczo na pewno bêdzie, bo zawsze jest i nie mo¿e byæ inaczej.
¯ó³ty huey na Salmopolu
Ruszamy ku przygodzie. Wpierw do mnie na chatê, integracja (skoñczy³o siê na nocnym graniu na konsoli w Snajpera), nocleg i potem do czynu… Musimy dotrzeæ za dnia, bo nasz Huey nie ma ¶wiate³. Znaczy co¶ ma, ale nie te co trzeba i nie zawsze dzia³aj±. Po³atane na McGayvera czyli izolka i co tam siê pod rêk± znajdzie jako¶ docieramy oko³o 22 na miejsce bazowe. Teraz tylko przygotowanie szpeju, jedzonko i spanko. Bêdzie ze 3 h a potem do Szczyrku na Salmopol i w las. Przesta³o laæ, to napawa optymizmem. Prognoza mówi³a o bez deszczowej sobocie i deszczowej nocy z soboty i niedzieli. Po¿ywiom, uwidim…
Jest morale mimo, ¿e blady ¶wit…
By³ nawet kawa³ek sernika na podwy¿szenie i tak wysokiego morale
Zgodnie z planem mamy ruszyæ nie wcze¶niej ni¿ o 4 rano. Nie ruszamy. Wstajemy o czwartej. Jest zgodnie z planem bo wcze¶niej ni¿ o 4 na pewno nie wyjdziemy w teren. Ubieranie, makija¿ i ruszamy…
Commendante Yaro - Bataliones de la Meurta /Brasil/
Zadania i cele: 1. Rozpoznaæ i zbadaæ masyw Ko¶cielca, gdzie prawdopodobnie znajduje siê tajna baza DEA utrudniaj±ca dzia³alno¶æ karteli, likwiduj±ca sk³ady, ludzi i niszcz±ca towar bêd±cy w trakcie transportu i wysy³ki w ¶wiat 2. Zlokalizowaæ i zlikwidowaæ agentów DEA:
- Boro – dowódca grupy DEA w tym rejonie, by³y ¿o³nierz SAS
- Martinez – tajny agent DEA, dzia³aj±cy w ukryciu, by³y policjant prawdopodobnie agent FBI w oddziale przestêpczo¶ci zorganizowanej oraz oszustwach finansowych
Od naszych donosicieli (czytaj kapusiów) dostali¶my harmonogram zadañ oddzia³u DEA. Mo¿na go wykorzystaæ, do urz±dzenia zasadzki na wybrane cele. Koordynaty bazy DEA i ich zadañ oraz miejsc spotkañ s± niepewne. Mog± byæ celowo sfa³szowane by zwabiæ Was w pu³apkê.
W tym rejonie dzia³aj± tak¿e inne, konkurencyjne grupy z innych karteli. Nale¿y zachowaæ ostro¿no¶æ. W przypadku spotkania zlikwidowaæ. Nasz brazylijski kartel z Salvadoru chce przej±æ ten teren i za to te¿ Wam p³acimy by by³ oczyszczony.
Porra!!! L±dujemy. Dla niepoznaki nasz huey jest pomalowany na ¿ó³ty kolor, ¿e w razie jakby co, to RMF – jakie¶ lokalne radio. Znowu po¶lizg w czasie. Wiatry jakie¶ i jest obsuwa. Jest 0515 - l±dujemy. Szybkie szpejowanie i jeste¶my gotowi do drogi. Mamy spory kawa³ek do przej¶cia zanim znajdziemy siê mniej wiêcej w terenie naszych dzia³añ.
7:23 a my dalej idziemy w górê…
Czasami zdarza siê i zej¶cie jakie¶…
Damy radê, bo zawsze dajemy. W koñcu jeste¶my elit± - Bataliones de la Meurta! To nam p³ac± by¶my za³atwiali brudne sprawy. Wszyscy nam p³ac±. Tych co nie p³ac±, ju¿ nie ma lub za nied³ugo nie bêdzie. Sami zawodowcy a raczej najemnicy, ale zawodowcy i jeden rekrut Urubu. Jego pierwsza misja i chrzest bojowy. Wróci albo i nie wróci. Zawsze siê znajdzie nowy z favela na jego miejsce. Jedni maj± motta – honor i ojczyzna, my – pieni±dz i forsa za³atwiaj± wszystko. I dobrze nam siê ¿yje. Intensywnie i czasami krótko, ale intensywnie.
Panorama gór o poranku…
Ruszamy. Jest 0530 i idziemy. Pod górê oczywi¶cie. Pewnie dlatego, ¿e to góry. I idziemy. Mijamy jakie¶ jagodziarki. Jedne m³ode, ³adne i u¶miechniête (do tych wrócimy) inne wiek emerytalny dawno osi±gnê³y i choæ te¿ siê u¶miechaj± to do nich nie wrócimy – naiwne… Ale szacun wielki. M³oda godzina a one zasuwaj± z jagodami. Pewnie kilka kursów zrobi±, gdziekolwiek tam mieszkaj±. Jedno wzniesienie za nami, teraz w dó³ a przed nami na horyzoncie kolejne. A jeszcze sporo do celu przeznaczenia. Za to widoki piêkne. Jaki¶ obóz dla wierszoklepów zrobiæ i kazaæ podziwiaæ i opisywaæ.
Rekrut Urubu
Pogoda jest taka se. Nie leje. Nie kropi nawet, tyko wiatr w g³owê pizga niemi³osiernie. Przed nami wzniesienie, które ma ods³oniæ miejsce przeznaczenia czyli masyw Ko¶cielca. 0713 - docieramy na wzniesienie z którego widaæ masyw Ko¶cielca. Na dole na drodze pod wzniesieniem dwa samochody. Byæ mo¿e to sprzêt DEA. Szlak prowadzi w prawo. Ale my idziemy na prze³aj w dó³, bo jest tam droga jaka¶ i wyjdzie ¿e bêdziemy mieæ bli¿ej. Nie wiem czy nie lepiej by³o jednak szlakiem. Ostra trasa w dó³ to jednak nie jest szybka droga. Co chwila kto¶ siê ¶lizga na trawach i kamieniach. £apiemy siê krzaczków jagodowych i trawy by nie ruszyæ w dó³ lotem ¶lizgowym.
Jedna górka za mn±…
Jeste¶my na dole na jakiej¶ drodze. Przed nami ju¿ tylko masyw który jest naszym celem. Jest ósma z minutami. Robimy przerwê na szybkie ¶niadanie. A potem w drogê. Nasz rekrut ma na ¶niadanie je¿yki… Ciekawe, co wyci±gnie na obiad..?
Postój na trasie…
¦niadanie, ¶niadaniem a ruszaæ trzeba, bo nie wiadomo ile jeszcze drogi. Zbli¿amy siê do placu gdzie stoj± samochody. Szybko zajmujemy teren. Na przedzie Radziej i Urubu. Najm³odsi. ¦wie¿e nó¿ki to mykaj± jak te kozice górskie. Teren czysty. Samochody prawdopodobnie robotników le¶nych. W ¶rodku jakie¶ pi³y i inne pierdo³y. Mo¿e podpucha, ale i tak nikogo nie ma w pobli¿u.
CDN… postoju…
W tle masyw Ko¶cielca, nasz cel…
Ruszamy pod górê jak±¶ drog±. Gdzie¶ tam, za t± grani± i szczytem jest teren gdzie ma podobno operowaæ DEA. No to leziem znowu w górê. Teraz bardziej czujnie, bo kto wie, kogo mo¿na spotkaæ za zakrêtem.
Z lewej gdzie¶ za mg³± Skrzyczne z prawej masyw Ko¶cielca
No to gdzie idziemy panowie…
To tam gdzie¶ jest baza DEA
Dochodzimy do jakiego¶ skrzy¿owania dróg. Zalegamy. Szybki pomiar GPS - 49°39.166’ N 19°0.676’. mamy szlak ¿ó³ty, który z jednej strony idzie w dó³ wzd³u¿ masywu Ko¶cielca a w drug± stronê prowadzi prawdopodobnie do szlaku którym szli¶my ale sobie sprytnie skrócilismy. Jest te¿ droga w kierunku jednego ze szczytów Ko¶cielca. Wysy³am tam patrol w sk³adzie Radziej i Marcin. Maj± rozpoznaæ teren, bo gdzie¶ tam ma byæ baza DEA. VonBombe ma znale¼æ miejsce na bazê. Coval ¶miga w górê szlaku ¿ó³tego, Urubu w dó³ a ja sobie odpoczywam obserwuj±c drogê sk±d przyszli¶my.
Coval sprawdza replikê…
W okolicach Malinowskiej Ska³y
Ciemno¶æ widzê…
Wraca zwiad. Cisza i spokój na górze. Doszli prawie na szczyt. Brak oznak bytno¶ci wroga. Po chwili i VonBombke siê pojawia oznajmiaj±c ¿e znalaz³ miejsce na bazê. Idziemy i rozbijamy nasze legowisko w punkcie - 49°39.166’ N 19°0.586’ E. Jest niedaleko od szlaku i skrzy¿owania. Z jednej strony sp³ywa jaki¶ strumyk a wiêc mamy i bie¿±c± wodê. Szum fal i takie tam. Chwila przerwy i snu dla regeneracji. Najbli¿sza hipotetyczna misja DEA jest wyznaczona na godzinê 1300, wiêc jest trochê czasu. Odpoczywamy a Marcin stoi na warcie.
Schodzimy w dó³ do drogi
W drodze…
Plac czysty…
Po 11 ruszamy w kierunku pierwszego zadania, gdzie¶ hen przed nami. Dochodzimy do skrzy¿owania dróg i idziemy w dó³ ¿ó³tym szlakiem. Ostro¿nie, bo nie wiadomo gdzie mog± byæ agenci DEA. Nie wiemy ilu ich jest i jak s± podzieleni. Na pewno jeden oddzia³ jest w terenie i jeden broni bazy. Ale mo¿e s± dwa oddzia³y w terenie. Có¿… nasz wywiad tu akurat da³ dupy.
Odpoczynek w bazie
Wartownik Marcin
Schodzimy szlakiem w dó³…
Oko³o 12 dochodzimy do polany pod wzniesieniem, które przecina droga prawdopodobnie prowadz±ca na szczyt Ko¶cielca. Szybka narada. Mo¿liwe, ¿e t± drog± bêd± schodziæ a miejsce siê nadaje na zasadzkê. Pada kilka propozycji jak siê tam zasadziæ. Kombinacje alpejskie w wersji militarnej. W koñcu olewamy to i idziemy dalej w dó³. Dochodzimy do betonowej drogi biegn±cej wzd³u¿ rzeczki. Zabezpieczamy drogê i wysy³am zwiad na nieodleg³e skrzy¿owanie. Po sprawdzeniu namiarów, ruszamy w górê drogi i rzeki. Bêdziemy szukaæ paczki. Dochodzimy do ostrego zakrêtu drogi. Gdzie¶ tu jest pierwszy cel. Jeste¶my trochê przed czasem. Marcin i VonBombke zabezpieczaj± drogê z dwóch stron rzeczki, Coval idzie w górê rzeczki i zabezpiecza od strony lasu. Radziej i Urubu ruszaj± na jeden ze stoków, który wygl±da podobnie do opisu. Jest polana i s± drzewa. Szukaj± i szukaj± i nic. Po drugiej stronie drogi i rzeki te¿ jest jaka¶ polana. Wiêc id± na kolejne wzniesienie. I dalej nic. I nie chce siê ta polana pokrywaæ ze wspó³rzêdnymi zdobytymi przez agenta. Mo¿e siê pomyli³. Có¿ poszukiwania trwaj±. Ja sprawdzam posterunki. Idzie komunikat, ¿e nic z tego, nic nie ma. Albo kto¶ ju¿ zgarn±³ paczkê, ale to powinno nast±piæ ko³o 13 a my byli¶my przed a ju¿ 14 dochodzi. Ka¿ê im zej¶æ. Poszukamy innego celu. Chwila odpoczynku, bo siê ch³opaki nachodzi³y. ¦ci±gam Covala. Nie bêdzie ju¿ potrzebny.
Polana gdzie mia³y byæ zasadzki i nawet by³a jedna nocna…
Skrzy¿owanie – miejsce nocnej zasadzki – sprawdzone
Poszukiwanie fanta
Z drugiej strony rzeczki te¿ nic nie ma…
Kontakt! – idzie przez radio. Widzê jednego… Ju¿ dwóch… Nadaje VonBombke. A my w krzaki i gdzie siê da. Cztery osoby schodz± przez las w stronê drogi. Kolejny meldunek. Roimy zasadzkê. Pewnie id± po to czego sami szukali¶my. Mog± mieæ lepsze namiary ni¿ my. Ale co tam paczka. Wybijemy dziadów. Ot co!
Jedna strona zakrêtu kontrolowana
Wartownik VonBombke na stanwisku sk±d widzia³ wroga…
Wtedy jeszcze nie wiedzieli¶my, ¿e zosta³ nasz kana³ ³±czno¶ci zidentyfikowany. Ot, jeden z naszych mia³ pmr-kê i trzeba siê by³o dostosowaæ do jego czêstotliwo¶ci. Agenci DEA nas s³yszeli, choæ nie wiedzieli z której strony jeste¶my.
Sprawdzanie kana³u…
Powrót do bazy
S± na drodze! Mamy kolejny komunikat. Ja, Radziej i Marcin na drugim brzegu rzeczki siedzimy w krzakach. Coval wlaz³ za mostkiem, bardziej kana³em, w koryto i czeka. Urubu poszed³ na skarpê do lasu sk±d nie tak dawno schodzi³. Za daleko, ale to jego pierwszy raz. Siê nauczy jeszcze, ¿e za daleko nie znaczy zaraz dobrze choæ mo¿e bezpiecznie. A ¿e nie ma radia, to trudno. Jak siê zacznie strzelanina, to mo¿e siê zorientuje. Czekamy.
Obiad…
Bombke, przepuszczasz wroga i my go rozwalamy a ty dobijasz od ty³u – nadajê. Kiepsko mnie s³ychaæ, bo nawala mi PTT i za cholerê nie idzie mnie us³yszeæ. Wywalam laryngofon i tradycyjnie przychodzi mi korzystaæ z radia.
W kierunku na szczyt
A wroga niet… Gdzie s±? VonBombke nie wie. Jeszcze chwila w ukryciu. Mo¿e którego¶ zauwa¿yli jak bieg³..? Kurde. A mog³o byæ tak piêknie. Wracanie drog± jest niewskazane, bo mog± siê zaczaiæ. Dochodzimy wszyscy do pozycji VonBombke na zboczu góry. Pokazuje nam sk±d szli. No dobra… Pójdziemy w górê, gdzie¶ nad nami jest szlak. I tak mieli¶my i¶æ do bazy by co¶ zje¶æ. Ruszamy! Prosto do góry przez las na prze³aj.
Przed szczytem…
W gotowo¶ci…
Wchodzimy na drogê mniej wiêcej w miejscu rozwidlenia siê szlaku, polany i drogi na Ko¶cielec. Rodzi siê pytanie. Czy robiæ zasadzkê? Mo¿e bêd± têdy wracaæ, bo mniej wiêcej st±d pewnie przyszli (Wrogi oddzia³ prowadzony prze jogiego poszed³ bardzo na oko³o. Jak, nie wiadomo, ale do bazy dotar³ oko³o 18 i mia³ kontakt o czym nie wiedzia³ zreszt± ze jednym ze snajperów).Wygrywa jedzenie. Wracamy. Ca³y czas pod górê… Mozolny to szlak. Ale co zrobiæ. Idziemy. Co jaki¶ czas postój. Mniej, ¿e takie zmêczenie ch³opaków, bardziej, ¿e gor±czka i garde³ko daj± o sobie znaæ. Zreszt± nie ma siê co ¶pieszyæ. W koñcu znajome skrzy¿owanie, odbijamy w lewo i za chwilê baza. Odpoczywamy.
Prawie na szczycie…
VonBomke na szczycie…
W oddali Skrzyczne
Przerwy maj± to do siebie, ¿e s± za krótkie. Tak i ta nie trwa³a za d³ugo. Ot, jedzenie i krótka drzemka. Profesjonalnie, olewamy warty, bo gdzie jak gdzie, ale tu siê nas na pewno nie spodziewaj±. A nawet jakby, to co¶ bêdzie dzia³o a repliki po rêk± s± gotowe do czynu. Zgodnie z danymi naszego szpiega o 19 ma i¶æ patrol na zwiad Ko¶cielca a o 2100 kolejne przejêcie paczek albo rozminowywanie drogi. Jak na razie nie stwierdzili¶my konkurencji. Pewnie nie ma. Pogoda, korniki, wilcy albo inne paskudztwo musia³o zniechêciæ resztê. Oczywi¶cie byli¶my w b³êdzie, bo dzia³a³y dwie grupy snajperskie. I nawet dobrze sobie radzi³y i w dzieñ i w nocy.
Zachodz±ce s³oñce na tle gór…
Jestem na szczycie górki…
W ¶wietle zachodz±cego s³oñca…
Ruszamy w kierunku szczytu przed nami. To nie Ko¶cielec, ale plan jest by id±c drog± w kierunku tego szczytu pój¶æ dalej a¿ na Ko¶cielec i mo¿e uda³oby siê zlokalizowaæ bazê DEA. Dochodzimy do skrzy¿owania. Teraz ju¿ czujnie z odstêpami poruszamy do przodu drog±. Chwilê po wej¶ciu w las ze skrzy¿owania nawi±zuje kontakt nasz podwójny agent Stevo. Podaje nam namiary czasowe kolejnych akcji agentów DEA. Z pewn± tak± nieufno¶ci± podchodzimy do tych informacji, bo wcze¶niejsze siê trochê nie zgadza³y. Pewnie nie zna siê na mapie i wspó³rzêdnych, bo rozrzut jest niczego sobie. Zmieniamy kana³y ³±czno¶ci. Tylko VonBombke zostaje na kanale 8. Jest 1930 a o 2100 ma siê co¶ dziaæ na drodze betonowej. Ale my realizujemy pierwotny plan – baza DEA. O 2000 jeste¶my na drugim szczycie masywu Ko¶cielca z widokiem na zachód s³oñca i panoramê Beskidów ze Skrzycznym na czele. Bunkrów nie ma, ale te¿ jest zajebi¶cie, jak mawia ludowe przys³owie. Szybko zachodzi s³onko i robi siê szaro. Na dodatek skoñczy³a siê droga i brak nawet ¶cie¿ki a stromo jest coraz bardziej. Zmiana planów. Odbijamy na po³udnie w kierunku szlaku ¿ó³tego i polanki na której ju¿ dwa razy planowali¶my robiæ zasadzkê. Mo¿e teraz uda siê zasadziæ na wracaj±cych z akcji o 2100.
CDN…zachodu s³oñca…
Marcin i VonBombke pilnuj±…
Znowu strome zej¶cie. I nie jest weso³o, bo ciemno¶æ siê zbli¿a, stromo jest i co rusz kto¶ siê na czym¶ ¶lizga. Ale jako¶ zej¶æ trzeba i w koñcu i nam siê udaje to udaje i dochodzimy do ¶cie¿ki. Idziemy ni± w kierunku szlaku. I nagle co¶ za nami ³amie ga³êzie z miejsca z którego zeszli¶my jeszcze nie tak dawno. Kontakt! Przyklêk na ¶cie¿ce. Wszyscy patrz± w kierunku wzniesienie i gówno widzimy. Co¶ jeszcze zaszele¶ci³o i cisza. Pewnie nas zobaczyli. Wbijamy g³êbiej w trawê. Ca³kiem okaza³±. Tak ze dwa metry od ¶cie¿ki. Jakie¶ 100m w dó³ i jest szlak. Czekamy. Zaraz siê ¶ciemni, to mo¿e rusz±. A po tej skarpie i nachyleniu bez latarek nie ma szans. Ale jest cisza. Jest 2100.
Padaj±ce ¶wiat³o na wzgórza Beskidu o zachodzie s³oñca – 20:10
Byæ mo¿e to s± posi³ki dla agentów DEA. A mo¿e w³a¶nie konkurencyjne kartele. Decyzja - zalegamy. I czekamy. O 0200 ma byæ jaka¶ akcja na skrzy¿owaniu na drodze asfaltowej. Poczekamy. Noc zapowiada siê ciep³a. Widaæ gwiazdy. Jakie¶ ptaszki co¶ tam wyj±. No, romantyzm pe³n± gêb±. Tylko nie wiemy, kto siê przed nami czai i kto jeszcze przyjedzie. Le¿e w wysokiej trawie. Jeszcze nie jest pe³nia nocy i ¶wietnie mnie widaæ, ale za chwilê jak siê konkretnie ¶ciemni, to nie bêdzie szans nas zobaczyæ nawet jakby¶my sobie le¿eli metr od dró¿ki w górê. VonBombke i Urubu id± lekko w dó³ przede mn±, ta by byli w zasiêgu wzroku a raczej g³osu, bo siedz± w trawie i nie widaæ ich. S³ychaæ zdecydowanie lepiej. Nawet czuæ jak Urubu fajkê zapali. Trochê nade mn± jest Marcin z Covalem i Radziej. Z nimi jest ³±czno¶æ wiêc nie ma problemu. Odpoczywamy, le¿ymy i opalamy siê w ¶wietle ksiê¿yca. Mo¿e ci pod skarp± siê porusz±. Na razie le¿ymy i kto mo¿e i da rady to sobie drzemie. Ja daje rady. Budz± mnie tylko zabawy radiem Marcina. Czas leci powoli i ko³o 2300 zaczyna siê robiæ ch³odniej. Kto sobie zabra³ gore, ten nie ma co narzekaæ. Reszta jest lekko sch³odzona. Ruchu brak. Gdziekolwiek.
Przerwa przed ostatnim zej¶ciem do ¶cie¿ki…
U do³u tego wzniesienia siedziali¶my do pó³nocy w zasadzce… 20:41
Przed pó³noc± decydujê, ¿e ruszamy do szlaku. I ruszamy. Po doj¶ciu s³yszymy nawet ryki jakiego¶ ³osia. Ma toto niez³y d¼wiêk. Mo¿ne napêdziæ stracha. Ale nie nam. Nam to nie ma szans byle zwierzynka napêdziæ stracha. Idziemy robiæ zasadzkê na skrzy¿owaniu. Schodzimy, ostatni stromy kawa³ek do drogi betonowej. Ja tam siê ¶lizgam co jaki¶ czas, na kamykach, drzewach, wodzie… Bez ¶wiat³a i nocto, to siê ciekawie idzie. Dobrze, ¿e ksiê¿yc ¶wieci³ nam prosto w twarz. A raczej napierdala³. Ale schodzimy, powoli, acz stale… rozci±gniêci w jakim¶ tam szyku. Powoli sprawdzamy sprawdzamy wpierw teren wyj¶cia ze szlaku a potem teren skrzy¿owania. Dwójkami, bo kto wie, co czai siê za rogiem. £osia s³yszeli¶my a nawet widzieli¶my z jak±¶ ³ani± wiêc lepiej by to nie by³o ¿ubr. Jest czysto.
Ranek – sprawdzam colta…. Dzia³a…
Na miejsce docieramy przed pierwsz±. Dzielimy siê na dwa zespo³y po 3 osoby. Ja, Urubu i Coval idziemy na dalszy kawa³ek a reszta obsadza bli¿sze krzaczki z kierunku z którego przyszli¶my. Podejrzewamy, ¿e pójd± z góry. Bo tam najlepsza droga prowadzi na Ko¶cielec (Rok temu t± drog± wspinali¶my siê na Ko¶cielec, wiêc trasa jest na pewno, ale czy u¿ywana teraz tego nie wiemy). I chyba najszybsza. I znowu czekamy. Ciekawe czy w ogóle kto¶ gdzie¶ pójdzie. Prognozy pogody podawa³y, ¿e mia³o laæ. Ale jest piêkna noc. I w dodatku ciep³a. Widaæ gwiazdy i ksiê¿yc. O ile siê nie siedzi w lesie.
Wtedy jeszcze nie wiedzieli¶my, ¿e oddzia³ wroga w tym samym miejscu co my teraz robi³ zasadzkê na cokolwiek co mo¿e im wpa¶æ w rêce. Ró¿nica wynosi³a jakie¶ góra godzina i byliby¶my sami w ni± wpadli a nie j± zastawiali.
I znowu czekanie. A noc to specyficzna pora. Widzi siê to, co chce siê zobaczyæ. Wyobra¼nia p³ata figle. Kilka razy widzia³em ¶wiat³a z góry od strony szczytu. Inni te¿ co¶ tam widzieli. Ale nic to… Czekamy. To by³y tylko omany. Lekko mi siê kim³o na chwile. Nie tylko mi bo i Covala trzeba by³o obudziæ, co zrobi³em wpadaj±c na Urubu. I czekamy. Jest 0200 a tu nic nie widaæ, nic nie s³ychaæ. Ch³opaki siê niecierpliwi±. Podajê czas - 0230 i po tej godzinie zwijamy siê na bazê, bo pewnie ju¿ nie przyjd±.
Zwijamy obóz…
Nagle co¶ us³ysza³em. To co¶ by³o z kierunku gdzie siedzieli Marcin, Radziej i VonBombkê. Walê przez radio, ¿e kontakt. Ale jest cisza. Mo¿e to jednak nie z kierunku szlaku z góry. Bo echo siê odbi³o albo cholera wie co. Mo¿e. Odprê¿enie, luz i spokój. Patrzê jeszcze raz w kierunku sk±d mi siê wydawa³o, ¿e co¶ s³yszê a tam czerwona dioda i zielona dioda. Czerwon± to bym ola³a, ¿e niby znowu mi siê wydaje, ale zielona, to inna sprawa.
Przerwa w drodze…
Kontakt!!! Krzyczê szeptem, podaj±c namiar. Ledwie to nada³em, podnoszê g³owê i widzê, ¿e wrogi odzia³ ju¿ prawie bêdzie mnie mija³. Ale zapierdalaj±… Niczym chodziarze z Korzeniowskim. Podrywam siê, w³±czam latarkê i walê ca³ego maga. W momencie do³±cza reszta ch³opaków. Serie, i tylko Urubu na singlu z Thompsona wali, bo tak mu chyba VonBombke nastawi³. Ale wali ca³y czas wiêc jest dobrze. Dosta³em! Dosta³em! Dosta³em! S³yszymy i zapalaj± siê czerwone lighsticky. Który¶ z agentów odbieg³ w moj± stronê i strzela w kierunku Marcina jak zapala latarkê. Zaczynam strzelaæ w tym kierunku i ka¿e, by druga strona dobija³a rannych. Na placu le¿± ranni. Jedni oznaczeni Inni nie. Wiêc dostaj± kolejne serie. Peszek. Radziej, Marcin i VonBombke wychodz± i profilaktycznie to tu to tam se postrzelaj±. W sensie w kogo¶. Ja za¶ próbuje dogoniæ niedobitka DEA( tym agentem okaza³ siê byæ Stevo). Widzê diodê, ¶wiat³o i seria, druga, trzecia!!! Dostajê… Na glebê i krótkie czo³ganie gdzie opatrujê mnie Coval. Ostatni ¿ywy agent siê chyba wycofa³, bo jest cisza. Nasi dobijaj±, ja wybiegam na plac i widzê kilku siedz±cych razem, kelp, klep, klep po postaciach. Nie ¿yjesz, nie ¿yjesz, nie ¿yjesz… przy okazji okazuje siê, ¿e w¶ród martwych jest Radziej. I te¿ go klepn±³em a jego wcze¶niej wyleczywszy siê medyk DEA. Ale d³ugo siê nie nacieszy³, ¿yciem bo i jego klepiê tu¿ przed prób± rozwalenia Marcina.
Taniec Covala na rurce…
Kolejne skrzy¿owanie…
Koniec. Nie wiem ile trwa³a akcja, ale kilka, mo¿e kilkana¶cie minut z dobijaniem. Z 8-osobowego oddzia³u pêdz±cego jak teleexpress siedmiu pad³o, jeden zwia³. U nas pad³ Radziej i ja by³em ranny. ( ¦mieræ Radzieja by³a wynikiem braku zapisu w regulaminie, ¿e medyk mo¿e siê sam leczyæ – ca³kiem inaczej by siê podchodzi³o do rannych, no i agenci DEA mieli mieæ karty, które okre¶la³y ich stan po trafieniu ale o tym i tak zapomnieli¶my w trakcie akcji i tu¿ po). Zwijamy siê. Nie ma co staæ jak mog± nadej¶æ posi³ki. To w koñcu tylko albo ledwie 8 osób a ile ich jest jeszcze i gdzie s±, tego nie wiemy. (Przy okazji okaza³o siê, ¿e zlikwidowali¶my jeden z celów a mianowicie Martineza. Wtedy tego jeszcze nie wiedzieli¶my jak i tego, ¿e dowódca DEA siê wzion i wysadzi³ na jakiej¶ minie, bombie – ³otewer )
Wracamy do bazy. Ostro¿nie, nie ¶piesz±c siê, bo mog± i¶æ za nami. Dwa raz jeszcze wydaje siê nam ¿e mamy jaki¶ kontakt. Wtedy cichutko prawie na paluszkach ¶migamy pod górê… Idzie siê jakby lepiej, wracaj±c z tak piknej akcji. A jak smakuje normalna woda. Po prostu ¶wietnie a normalnie to bym nie ruszy³. Prawie jak jaka¶ ambrozja. Nie niepokojeni docieramy do bazy oko³o 0330. Teraz kto ma, ten wk³ada drugi ciuszek. Urubu nie ma, ale có¿.. Daje rady, jednak wersja na Urubu nawet przy semi-milsimie nie zdobywa poklasku i jakiej¶ aprobaty i uznania. Ale przynajmniej ju¿ wie. I tak mia³ szczê¶cie, ¿e nie la³o. Teraz sen. Rano mamy umówione wczesne spotkanie z hueyem w miejscu startu.
Siedzimy se z Urubu – bo tak…
Ranek, jak to ranek. ¦niadanie, pakowanie i ruszamy. Znowu pod górê. Wpierw jedn±, potem drug± i ju¿ jeste¶my. I tylko Urubu jako¶ 50m od celu skrêci³ a raczej zwichn±³ sobie kostkê. Ot pechowiec. Nocami bez latarki, po wiêkszych stromiznach nic a teraz na prostej i szerokiej drodze zonk. Jeste¶my. Teraz tylko droga do domu…
VonBombke – ale to nie jego wina, ¿e ju¿ wracamy…
Podsumowanie
Podoba³o mi siê. Ch³opakom tak¿e. Zrobili¶my wiêcej kilometrów i byli¶my d³u¿ej w akcji ni¿ rok temu. I mieli¶my jakie¶ zadania a w zasadzie spor± ich ilo¶æ, co pozwala³o swobodnie dobieraæ cele wedle uznania. To by³a s³uszna koncepcja. I my i przeciwnik (bardziej org) nie wiedzieli¶my w zasadzie do momentu podjêcia decyzji gdzie pójdziemy i co bêdziemy robiæ.
W zasadzie to i tak niez³y traf, ¿e uda³o nam siê zlikwidowaæ Martineza. Ale te¿ by³ po prawdzie tylko jeden kontakt bojowy i jeden kontakt wzrokowy z wrogiem i kilka prawdopodobnych bêd±cych bardziej wyimaginowanymi przez nas ni¿ rzeczywistymi. Jednak¿e, czujno¶æ jaka¶ musia³a byæ i by³a.
Ostatnia górka przed nami…
Zrealizowali¶my 50% naszych zadañ eliminuj±c jeden cel. Teoretycznie drugi wysadzaj±c siê na bombie przesta³ byæ celem, ale tego nie wiedzieli¶my do koñca. Wiêc nie jest ¼le, bo mogli¶my nic nie zrealizowaæ. Nie uda³o siê znale¼æ fantów, choæ komu¶ siê to uda³o. Ale te¿ poza pierwszym razem nie starali¶my siê specjalnie ich szukaæ.
Mankamentem by³y namiary GPS. Jako¶ moja komórka w po³±czeniu z opisem nie potrafi³a doj¶æ do ³adu, ¿e o nie wspomnê, o tym, ¿e jej mapy dzia³a³y tylko jak by³o sieæ. A to nie by³o czêste. Je¶li ju¿ maj± byæ jakie¶ punkty GPS to zgodnie ze jakim¶ ogólno komórkowo-d¿ipiesowym standardem. Mniej bêdzie pomy³ek. No mo¿e zrobiæ, ¿e tylko same mapy, bo zaczyna zanikaæ znajomo¶æ poruszania siê wzglêdem niej. Tylko GPS i GPS.
I w dó³…
Rzuci³by jeszcze postulat stop-nocto, ale to nie jest dobre. Nie po to ludzie wydaj± spory hajs na nocto, by sobie je w domu trzymaæ. Owszem wiêkszo¶ci nie staæ na taki sprzêt, ale to jeszcze nie jest argument. Choæ jakby umie¶ciæ scenariusz w jaki¶ czasach gdzie nocto nie wystêpowa³o lub by³o rzadko¶ci±, to czemu nie
I tak uwa¿am, ¿e lepiej by ludzie inwestowali w sprzêt radiowy, bo potem albo nie ma zasiêgu, albo trzeba siê dostosowaæ do standardu pmr i zostaæ pods³uchiwany jak my Dobrze, ¿e dziêki temu nie mo¿na (mo¿na, ale ma³o kto by to zrobi³/umia³) namierzaæ ludzi. Wtedy taka ekipa by zaliczy³a zasadzkê za zasadzk±…
A ja ci±gle idê…
Bardzo pozytywnie oceniam ten mini-milsim. Zdecydowanie lepiej ni¿ ubieg³oroczny mniej wiêcej w tym samym terenie. Co¶ robili¶my. Sami, ale ca³y czas. Co¶ w koñcu by³o bardziej jasne i oczywiste a zadania, ich rozpiêto¶æ i mo¿liwo¶æ interpretacji by³o fajnym rozwi±zaniem. Nie wiem jak to odbiera³a strona DEA, bo mo¿e dla nich by³o to liniowe. Z drugiej strony nie wiedzieli, czy kto¶ bêdzie i kog, gdzie mog± spotkaæ. Ale mogê siê tu myliæ. Za ma³o by³o na pewno par snajperskich. Tu mo¿na by by³o zastosowaæ nawet wariant, ¿e jaka¶ para/pary przyje¿d¿aj± tylko na kilka godzin i znikaj±. I tak o tym nikt nie wie. Uda siê im co¶ zdzia³aæ to fajnie. Nie uda, to i tak sobie pochodz±. Gdyby chêtnych na takie co¶ by³o sporo na pewno spowodowa³oby to wiêksz± dynamikê. Nie ka¿dy lubi lub jest gotów na milsim nawet w wersji mini czy semi. Ale przyjechaæ na kilka godzin bo blisko, to ju¿ wiêkszo¶æ mo¿e. Ba, nawet zrobiæ jaki¶ oddzia³, który ma znale¼æ i zlikwidowaæ np. Bazê DEA. Maj± na to kilka h i dzia³aj±. Nawet mo¿na im zrobiæ klasycznego respa gdzie¶ na podnó¿u górki. Nawet z opcj±, ¿e schodzi, czeka 5 min i wraca do gry. Albo i od razu. W górach droga w jedn± i drug± stronê, to nie jak na normalnej strzelance minuta, dwie i w akcji. To taki lu¼ny wniosek a mo¿e spowodowaæ, ¿e prze pewien moment pobawi siê wiele osób, nie zak³ócaj±c samego milsima dla reszty milsimowców a mo¿e siê komu¶ akurat spodoba i bêdzie chcia³ wiêcej. Poza tym jest to te¿ opcja dla tych, co by chcieli ale nie dysponuj± ca³ym weekendem z ró¿nych powodów. Mog³oby byæ ciekawie. W szczególno¶ci, ¿e tereny nie s± a¿ tak daleko od skupisk cywilizacji i mo¿na spokojnie nawet PKS-em dojechaæ.
Bataliones de la Muerta – VonBombke, Urubu, Radziej, Marcin, Coval, yaro
Na zakoñczenie gratuluje uczestnikom ( w tym roku pogodowa wersja light) prze¿ycia i organizatorowi za stworzenie fajnej imprezy. Zasadniczo taka pogoda mo¿e byæ. Takie novum ale nie bêdê narzeka³, wolê tak ni¿ w deszczu. Pozdrawiam wszystkich w imieniu swoim i Formacji Pluton. Zapewne pojawimy siê za rok jak tylko bêdzie podobna impreza. I zapraszamy na pe³ne milsimy organizowane na naszym terenie yaro
AAR : 5:30 – wyj¶cie w teren – Salmopol - 49°39.928’ N 18°57.678’ E 6:50 - 49°39.174’ N 18°59.805’ E postój 8:03 - 49°39.339’ N 19°0.420’ E postój 9:24 - 49°39.166’ N 19°0.676’ E Postój i patrol w kierunku szczytu, szukanie miejsca na bazê 9:30 – za³o¿enie bazy Baza - 49°39.166’ N 19°0.586’ E 11:24 – w trakcie patrolu 11:58 - 49°38.786’ N 19°1.484’ E – polana – rozwidlenie na szlaku ¿ó³tym w kierunku na Ko¶cielec (prawdopodobnie) 12:37 - 49°38.842’ N 19°1.951 E 12:42 - skrzy¿owanie 14: 15 kontakt - +49° 38' 41.00", +19° 1' 20.63" 14:52 - 49°38.767’ N 19°1.419’ E – punkt wyj¶cia przez las po kontakcie 15:40 – baza 19:00 – wyj¶cie z bazy 19:30 – kontakt radiowy z agentem Stevo 20:00 – szczyt górki w masywie Ko¶cielca - +49° 39' 12.76", +19° 1' 13.96" 21:00 – 23:30 49°38.800’ N 19°1.529’ E zasadzka na polanie 00:50 – 02:30 - +49° 38' 52.05", +19° 2' 0.09" w zasadzce na skrzy¿owaniu Ok. 03:40 – Baza 9:37 – wyj¶cie z bazy 11:19 – prze³êcz Salmopol – Bia³y Krzy¿
tutajpoczkategori
Czo³em,
¦wietnie siê czyta i ogl±da. Zazdroszczê Wam tego wyjazdu
I s³usznie i byæ mo¿e nie jeste¶ w zazdraszczaniu osamotniony
By³o se korniki nie hodowaæ na w³asnym podwórku to i ja bym siê cieszy³ z wyjazdu
By³o se wolne za³atwiæ ;p
Za³atwi³em to zmieni³ siê termin