ďťż
Baza wyszukanych fraz
Stroje regionalne i ludowe, suknie ślubne, materiał na firany

Cezar IV – 2.03.13 – Raszówka – by Lucek

I rozpoczynamy kolejny ersoftowy sezon walk o wszelaką wolność i swobodę i nie ważne po której stronie miałoby się być. Wyjątkowo a może i nie, na tej imprezie nie ma jakiegoś rozbudowanego scenariusza jak na wielu innych. Mają być proste zadania taktyczne na szczeblu oddziału .Zero komplikacji.

Lucek – sprawca całego zamieszania

Gienierał – dowódca jednej strony

Szczupły – dowódca drugiej strony

Jedna strona konfliktu

Druga strona konfliktu

Impreza jest cykliczna, co można stwierdzić po odpowiedniej cyferce i jest imprezą urodzinową organizatora czyli Lucka. Oczywiście, są i współorganizatorzy, co wcale nie dziwi i jest standardem. Dla mnie jest to pierwszy raz na Cesarze, bo zawsze w tym czasie było coś innego i jakoś się nie zdarzyło. Tym niemniej sto lat z okazji urodzin się Luckowi należy, co zresztą zostało odśpiewane na imprezie, nawet czasami na dwa głosy a wszyscy trzeźwi.

No to gdzie kurde jesteśmy… bo w dupie jeszcze nie…

Podział był oczywiście na dwie strony. Jedną dowodził szczupły, drugą Gienierał. Ja się załapałem z Deadline po stronie Gienierała. Jak to zwykle bywa, czynności organizacyjne zazwyczaj się przedłużają, ale powodów do narzekań brak. Może to sprawa słoneczka, które pięknie świeci mimo, że dookoła widać też warstwy śniegu i nie są to jakieś małe pozostałości a całkiem pokaźne ilości tegoż. Niemniej każde gadanie, ustalania szczegółów i podziały na TF-y kiedyś się kończy i ruszamy w teren.

JP3 – dowódca naszego TF-u dostaje zadanie zdobyć budynek nr 9. Niedaleko to jest, bo to pierwszy budynek od naszego sztabu i respa jednocześnie. Więc się człowiek nie nachodzi. Ale też jest to budynek niedaleko sztabu i respa przeciwnika, więc specjalnych powodów do radości nie ma, bo szybko może otrzymać uzupełnienie w razie W.

Początkowo idziemy drogą a potem odbijamy lekko w lewo w las. I od razu jakiś kontakt się trafia. Można sobie postrzelać, to sobie strzelam testując „nowege” starego kałacha. I nie jest źle. Strzela. Kulcy wylatują i walą nawet prosto do przodu. Acz jeszcze nikogo nie trafiają. Gorzej z magami. Bo tu jest problem z podawaniem. Ale jakoś to się udaje opanować. Zaczynamy flankować budynek. I gdzieś tam po drodze z zasadzki otrzymuję serię w plecy . Nooo, to żem powojował. Dymam na respa, na szczęście nie sam.

Na respie jak to na respie, poza pogaduchami nuda. System respa, jest prosty i nieskomplikowany, 70% TF-u na respie i powrót do gry. Ale na razie czekamy, bo żeby tak było musi nas być siedmiu a tu na razie nas za mało. I co gorsza nikt nie chce schodzić a czas lecie. Się zastanawiamy, czy Jacek nie chce otoczyć całej Raszówki a to może potrwać. Ale po jakimś dłuższym czasie idzie kolejny a potem kolejny. Tak czy siak trwa to. W podobnej sytuacji są Rosomaki, których jest więcej a co za tym idzie więcej ludzi zejść musi. Ale chyba giną szybciej, bo też i wychodzą szybciej. Na szczęcie – dziwne to może brzmi, ale dla siedzących na respie to na szczeście – w końcu ginie odpowiednie ilość osób by można było wrócić do gry. A już szły pomysły jak brakowało tego jednego, by zadzwonić do dowódcy i niech zastrzeli jednego, ot friedly fire 

Ruszamy ponownie. Teraz bardziej lasem, chcemy obejść budynek. Samo przedzieranie się przez puszczę, nie jest trudne. Brak krzaków i jedynie śnieg mógłby dokuczać gdyby jego warstwa była większa. I znowu gdzieś tam po drodze kontakt. Wymiana ognia i teraz próbujemy dostać się do drogi. Trzeba uważać, bo gdzieś przed nami są Rosomaki, które też atakują ten sam budynek. Strzelanina sobie trwa. Jakbym jeszcze widział przeciwnika to byłoby fajnie. Obok mnie giną nasi. Przed sobą widzę Rosomaki a jeszcze w okolicy i innych ludzi z innych TF-ów. Zostaję ostrzelany z jakiś krzaków i przywieram do gleby w tym akurat przypadku jest to śnieg. Może i słoneczko świeci fajnie ale śnieg dalej pozostaje mokry co wyczuwam poprzez przemakający ciuszek coraz intensywniej. Co się trochę podniosę, to seria. I taka zabawa sobie trwa, ale w końcu przeciwnik, może przyłożył się do celowania a może i przypadek tak sprawił, że siejąc poprzez krzaczki mnie trafia. I znowu wycieczka na resp. Na szczęście nie jest daleko.

I znowu trochę czekania. Teraz krócej, bo już część ludzi jest na respie. Ale wpadamy na pomysł wspólnego szturmu na budynek razem z Rosomakami. Jest pomysł i jest realizacja. Może to jeszcze nie było jak w armii radzieckiej na zasadzie - urrraaa!!! Za rodinu!!! Ale było blisko i nawet się udało całkiem blisko podejść pod budynek. Koordynacja jednak zawiodła jako całości i szturm legł. Ale nie było tak źle, bo część obrońców też legła a raczej poległa. I udało się w końcu kogoś definitywnie trafić. W budynku słychać charakterystyczny głos RobRoya : Chłopaki, podkręcamy hi-capy i napierdalamy!!! I tylko mi nie umierać… jakie boję się kulek..?! Nie takie fps-y chłopaki na twarz przyjmowały i się nie przyznawały!!! ***

***/To oczywiście żart. Nie uwierzyłbym, jakby mi ktoś opowiadał, że RobRoy tak powiedział, a nawet jakbym usłyszał, to miałbym trudność uwierzyć, że to on… tekst co prawda jest autentyczny, ale wypowiedziały go trzy różne osoby w całkiem innych miejscach i czasie./

Po chwili, robimy kolejny szturm (w sensie po wyjściu z respa) i jeszcze bliżej udaje się podejść. Jestem że tak powiem u bram budynku. Część ludzi nawet przytula się do ścian. A w środku pozostaje już garstka przeciwników, może 3 a może dwu. Ja dostaję. Okazuje się, że tych kilku, co mogliby wejść do budynku bo mają repliki które na to pozwalają, także idzie na respa i budynek stoi jak stał niezdobyty.

Prawdopodobnie było i tak, że stał on pusty, tylko nikt nie mógł wejść i go zająć, bo nie miał odpowiedniej repliki. VonBombke ze swoją m60 był pod budynkiem i tylko sobie mógł ostrzeliwać ludzi dookoła ale wejść nie mógł bo nie ten fps.

Następnie idziemy znowu dookoła, choć osobiście uważam, że jeszcze jeden frontalny atak i byłby nasz. Ale cóż.. idziemy lasem. Rosomaki atakują od tyłu z lewej a my po ich ataku ruszamy frontem na tył budynku. Atak zamiera, ale jesteśmy a przynajmniej kilku jest pod ścianą. Sam jestem może 30m od niego. Kolejny raz udaje się trafić, jakąś kobietę zresztą, ot pech, ale co zrobić. Podchodząc bliżej dostaję. I na respa. I ponownie sytuacja jest taka, że budynek jest prawie pusty tylko nie ma komu wejść do środka i go zająć.

Zmieniam replikę, na p90 a kałach idzie w ręce Cheeby, bo jego emka robić może już tylko za wiertarkę. I ruszamy dalej. Zmienia się zadanie. Idziemy na wieżę ciśnień przejąć jakiś zrzut. Zajmujemy wieżę bez problemu i czekamy co dalej. Ktoś podchodzi i zaczyna się małe co nieco na aegi kontra aegi. Nic z tego nie wynika, bo dystans spory, ale jest fajnie. Przy okazji udaje się z m60 ostrzelać skutecznie swoich. Ruszamy z powrotem na nasz ulubiony budynek. Wymiana ognia. Skuteczność różna, ale co chwila ktoś schodzi to po jednej to po drugiej stronie. Ktoś na ostrzeliwuje od tyłu. I zaczyna się walka na dwa fronty. Widzę przeciwnika w za budynkiem. Strzelam sobie, singielkiem, bo tylko dwa magi mam do p90 i koniec ammo. Gdzieś w trakcie walk straciłem całą amunicję i teraz trzeba oszczędzać. Ale jednego udaje się trafić. Raczej przypadek, ale pozytywny. Widzę kolejnego w budynku bliżej. Zmiana maga na ostatni i po chwili dostaje. Niestety jak się okazuje to nasz… niekorzystnie był obrócony nie w tę stronę, tak że nawet taśmy na ramieniu nie było widać. No, ale tak to już jest na wojnie, że sporo ludzi ginie od swoich. Długo się nie nacieszyłem, bo zaraz dostaje od kogoś i ponownie na respa. Dla mnie to koniec imprezy bo koniec amunicji. Nasz oddział jeszcze gdzieś tam walczy, ale ogólnie i koniec imprezy bliski więc ruszamy na parking.

PODSUMOWANIE

Brak rozbudowanego scenariuszu wcale nie jest przeszkodą by impreza była udana. Walka czy też manewry sztabowe maja swój urok. Oddział dostaje zadanie i idzie. I realizuje je do skutku. Nam się tak zdarzyło, ze szturmowaliśmy kilka razy ten sam budynek. I było fajnie. Być może to ostatnie zadanie było wynikiem tego, że akurat nasz oddział był wolny i mógł zająć się czym innym ale potem nastąpił powrót do zadania pierwotnego. Prawdopodobnie po drugiej stronie było podobnie. Bo w swoich walkach spotykaliśmy tych samych przeciwników a np. przyjaciół z Raven, to od spotkania na parkingu i pod ambasadą to już nie uświadczyliśmy. Podobnie było z widzeniem z naszymi niektórymi oddziałami. Współpracowaliśmy ściślej z Rosomakami bo cel mieliśmy jeden, ale to by było na tyle. Ot, czasami doraźnie pojawiał się jakiś inny człowiek z innego TF-u.

Było zasadniczo dynamicznie i ot chodziło. Może to wynikało, że resp dla nas przynajmniej był blisko i można było relatywnie szybko wrócić do gry. To relatywnie, to opcja, jak straty były duże, bo jak nie, to się trochę czekało. I tu zasadność 70% strat. To w jakiś sposób przeciągnęło rozgrywkę. Oddziały musiały ponieść spore straty by mogły być uzupełnione. A uzupełnienie potem też trochę trwa. Do czasu aż nie osiągnęły odpowiedniego pułapu strat siedziały w polu. Walczyły, ale w osłabieniu, nie za wiele mogły zrobić kiedy przeciwnik jest chroniony przez mury. Oczywiście i dla broniących było to utrudnienie. Przy czym, atakujący by wejść musieli mieć kogoś z odpowiednim sprzętem i bez tego pusty budynek mógł spokojnie sam się obronić czy też poczekać na wsparcie.

Najważniejsze, że pogoda sprzyjała. Choć ilość śniegu pewnie zaskoczyła wszystkich. Że w ogóle jest i to w takiej ilości. Maskałaty zimowe dałyby radę, ale kto to mógł przewidzieć  Mi się podobało a i ci z którymi wspólnie walczyłem byli zadowoleni. W zasadzie, to dla mnie pierwsze strzelanie tego roku i to bardzo pozytywne. Gratuluję Luckowi i wspólnikom organizacji imprezy i życzę wszystkiego naj z okazji urodzin.
Zdjęcia:

http://airsoftphotos.net/album/show/411394

https://picasaweb.google.com/yarakka/CezarIVRaszowka2013?authkey=Gv1sRgCIXIlfHnvIa0pAE


z naszej perspektywy wyglądało to tak:
"byle dobiec do jakiegoś budynku..."
dzięki za te wymiany przy budynku nr.9



© Stroje regionalne i ludowe, suknie ślubne, materiał na firany Design by Colombia Hosting