Stroje regionalne i ludowe, suknie Ĺlubne, materiaĹ na firany
Moje koty były kastrowane w wieku: - Racuszek 6 mies. (tak się umówiłam z hodowczynią, inaczej jeszcze bym poczekała ze 2 mies. może) - Imbir (dachowiec) w wieku 5 mies., bo już zaczął znaczyć.. Jeszcze nie śmierdziało, ale kot chodził po domu i podnosił ogon. Na kastrowanego malucha bym się nie zdecydowała. Dużo czytałam na ten temat i nie przekonały mnie argumenty. A że nie planuje już rasowych kotów, to problemu z szukaniem kota niekastrowanego wcześnie raczej nie będę miała. dnia Śro 10:24, 15 Paź 2014, w całości zmieniany 1 raz
no więc ja ciągle jestem z kastracją u kocurów przed rozpoczęciem znaczenia i zmiany zapachu moczu -bywa różnie z tym w kwestii miesięcy 5-9mc(czasem ale rzadko 4 mc) u kotek przed pierwszą rują zdecydowanie ale raczej nie w wieku 13-14 tygodni .Rozumiem wszystkie powody dla których rozpoczęło się wczesne kastrowanie -rozumiem wykonywanie go u kotów bezdomnych w akcjach kastracji bezdomnych zwierzaków które robimy i wypuszczamy , u hodowlanych MOIM zdaniem wzięło się to od zabezpieczenia interesu hodowcy a nie kota i to mi się nie podoba ...oczywiście ktoś powie zabezpiecza i jednych i drugich ,ja odpowiem że znam hodowle gdzie hodowało się wiele lat i się tak sprzedawało kociaki że ludzie nie wykorzystali tego przeciwko kotu i hodowcy (znam też takie co sprzedają aby sprzedać i zarobić czyli nie przeprowadzają zbytniego kastingu na kupujących i od takich zwykle biorą się pseudohodowcy )Oczywiście odstępstwa od norm bywają w każdą stronę i powiecie że można być super pewnym że ktoś tego nie zrobi a jednak mu się potem śrubka odkręci i zrobi ...chyba cześciej się jednak zdarza (przy dobrze przeprowadzonym kastingu)że właściciel będzie się źle opiekował kotem ogólnie niż będzie chciał go rozmnażać -patrząc na całą populację...ale byłabym za tym żeby dobrze wybierać przyszłych opiekunów i kastrować trochę później .Dla mnie za mało spójnych badań na ten temat - nas -wetów zalewają badaniami negatywnymi , hodowcy przedstawiają dane super pozytywne ,a rzecz wywodzi się z Ameryki tam zawsze badania są rozbieżne od naszych , mają dziwaczne wnioski i często wyniki są fałszowane ...............Dla mnie trzeba trochę jeszcze poczekać -jednak w naszym kraju wykonuje się wczesne cięcie stosunkowo krótko w niektórych sytuacjach jestem jak najbardziej za (bezdomniaki ) w reszcie wolę trochę później
Wiek 6-8 miesięcy "utarł się" i ciężko zmienić przyzwyczajenia weterynarzy którym prościej i łatwiej zapewne oraz bezpieczniej jest wykonywać zabiegi u starszych kotów dlatego nie będą zabiegać by trafiały do nich kilkukrotnie mniejsi pacjencji. Trudność i ryzyko operacji wzrasta.
Nie ma absolutnie żadnych naukowych dowodów na uargumentowanie tezy, że wczesna kastracja szkodzi.
Zabawna sytuacja z moim rezerwowym weterynarzem, podobno dobrym chirurgiem. Na początku gdy zapytałem w jego przychodni od razu uzyskałem odpowiedź jego współpracowników, że kociąt tak małych się nie kastruje, gdy wszedłem głębiej w rozmowę przyznali że się kastruje ale oni muszą porozmawiać z właścicielem przychodni - tymże właśnie chirurgiem. Skontaktowałem się bezpośrednio i na początku było stwierdzenie "kociąt w tak młodym wieku nie kastrujemy" - gdy powiedziałem, że znam temat, jestem zdecydowany itp, odparł " w USA kastrują, u nas się to jeszcze nie przyjęło ale oczywiście możemy to wykonać. Są faktycznie naukowe dowody o braku szkodliwości takiego zabiegu dla rozwoju kota"
Dla mnie dyskwalifikująca człowieka metamorfoza...
Pytając innego usłyszałem od razu "nie ma problemu"
Dwa mioty wykastrowane - kocięta zdrowe, ZERO problemów odpukać. Kupujący ma komfort, nie musi się zastanawiać przeżywać stres.
Nie wierzcie w bajki o wolniejszym rozwoju kociąt, mniejszej wadze, problemach z układem moczowym. Są to tylko wymówki osób które ryzykują sprzedaż swoich kociąt. Nawet może nie chodzi o te pieniądze, choć pewnie też jest to powód ale także o potrzebny czas na opiekę nad takimi pooperacyjnymi kociakami. Jazdy z kotkami dzień w dzień do weterynarza - tego się nie wycenia.
w przystępny sposób temat opisuje artykuł Pani Szadurskiej ( wpisać w google "wczesna kastracja kociąt" - link jako pierwszy)
Sprzedając kastrata z automatu eliminuję rozmnażaczy z grona kupujących. Nie muszę wnikać a nawet gdybym wnikał i tak nie poznam zamiarów osoby, które kiedyś mogą się zmienić. Na codzień pracuję z ludźmi, również kwalifikuję do pracy - przestałem totalnie wierzyć na słowo, nawet mając referencje.
Na szczęście coraz więcej zapytań o kocięta jest od ludzi zdecydowanych i szukających tylko kotów kastrowanych.
Dla mnie rzekoma nieszkodliwość nie jest jeszcze argumentem, żeby to robić. Zdecydowałbym się tylko, gdybym uwierzyła, że to jest lepsze rozwiązanie niż tradycyjne, a do uwierzenia w to jest mi narazie bardzo daleko.
I nie chodzi wcale o wielkość/trudność i ryzyko. Czemu ryzyko miałoby być większe? Przecież to kot. Młody, ale kot, więc dość duży jeśli chodzi o operowane obecnie zwierzęta. Dziś codziennością już są kastracje myszy, szczurów, chomików. Takie kocię jest większe nawet od świnki morskiej, które się bez problemów kastruje (mimo trudniejszej budowy anatomicznej). Weterynarze też średnio wierzą w to, że tak wczesny zabieg będzie lepszy. A jeśli będzie tak sam, to lepiej poczekać.
Arku,
Mówisz, że przestałeś ludziom wierzyć na słowo. Wg mnie w tym momencie powinieneś skończyć z hodowlą. Kastracja ustrzeże Twoje koty TYLKO przed rozmnażaniem. Nie ustrzeże ich przed zagłodzeniem, wypadnięciem z niezabezpieczonego okna, upraniem w pralce przez dziecko, czy wypuszczaniem luzem w niebezpiecznej okolicy. Nie ufając ludziom, powinieneś bać się o wszystko. Ja bym się bała. A sumie to boję się i dlatego nic nigdy nie rozmnożę i nie oddam obcym ludziom. dnia Śro 22:11, 15 Paź 2014, w całości zmieniany 1 raz
Myślę, że to temat,.w którym nie dojdzie się do konsensusu. Ostatnio.czytałam publikację, że wcześnie wykastrowane koty cierpią raczej na otyłość niż niską wagę (w innej,.że to mit-komu wierzyć?) Komputer mam w naprawie, ale może uda mi się to odszukać. Wystarczy jednak wbić hasło w google i zobaczymy, że jednak są argumenty przeciw. Każdy hodowca musi sam zrobić bilans zysków i strat, i zadecydować co jest wg niego lepsze. Wg mnie lepiej jest przeprowadzać zabieg na wykształconych organach, chociażby z tego prozaicznego powodu, że większość wetów robi to taśmowo i ma wprawę. Nie jestem osobą, która zamierza oszukać hodowcę. Przy drugim kocie nawet nie podpisywałam żadnego zobowiązania. Tak czy siak wykastruję, nie kupiłabym jednak kota po wczesnej kastracji- nie dlatego, że będę kryć dachowcami, ale dlatego, że mam takie przekonania. Ciekawa też jestem, kiedy powstały pierwsze publikacje nt wczesnej kastracji i jakie miała skutki na przestrzeni wielu lat, a nie kilku. Mam wrażenie, że to jakaś nowa moda, ale przyznaję, że aż tak nie zgłębiałam tematu. dnia Śro 23:10, 15 Paź 2014, w całości zmieniany 1 raz
Wydaje mi się , że lepiej jest dla kota ( nie dla wygody wlasciciela) żeby koty był kastrowane koło 6-12 miesięcy kiedy są już trochę wykształcone. Jednak kastracja to także ingerencja w hormony , których kot zostaje pozbawiony. A jak wiemy dzięki hormonom organizm może prawidłowo się rozwijać ;] Wiec z wiadomości które wyczytałam , waszych opinii postanowiłam , że kotek będzie wykastrowany na wiosne gdzie osiągnie wiek 7 miesięcy.
Mam tylko nadzieje , że wcześniej mi znaczyc mieszkania nie będzie
Dima napisał: ... kastracja to także ingerencja w hormony , których kot zostaje pozbawiony. A jak wiemy dzięki hormonom organizm może prawidłowo się rozwijać ;]
No właśnie też i na to zwracał uwagę mój wet, namawiając na raczej późniejszą kastrację. Jeszcze dzisiaj pamiętam jego uwagę: "a chciałaby Pani, aby kotek wyrósł na takiego z np. nadmiernie długimi łapami?" I to mnie m.in. przekonało. Hormony to regulatory, a jak ich z jakiegoś powodu zabraknie w organizmie w pewnym okresie życia, to dochodzi do anormalnych procesów. Łatwo to też odnieść i do ludzi.
W kwestii tych osławionych hormonów, pozwolę sobie zacytować słowa Lilki Lewińskiej, bardzo szanowanego przeze mnie hodowcy kotów abisyńskich. Lilka nie tylko dla mnie jest ogromnym autorytetem i wzorem do naśladowania, a zdrowie kotów jest u niej zawsze na pierwszym miejscu. Ma ogromną wiedzę i łącząc medycynę konwencjonalną i naturalną, wprowadza w swojej hodowli w życie innowacje, stojące w sprzeczności z utartymi schematami, ale zapewniające bezpieczeństwo jej kociętom - odrobaczanie naturalnymi metodami czy szczepienie surowicą odpornych kotów, zamiast komercjalnymi szczepionkami. Ona również kastruje młode koty i prowadzi obserwacje dotyczące stanu ich zdrowia.
Cytat: Dużo czytam teraz. Wiecie...wysterylizowałam xx kotów w wieku między 13 a 20 tyg. życia (a więc przed osiągnięciem dojrzałości płciowej) i widzę, że te nie mają problemu z nadwagą (większość je BARFa). Natomiast dorosłe koty moje i te które znam, a które przeszły na dietę BARF w którymś momencie swojego życia mają problem z nadwagą (niewielką bo kontrolowaną) i w ciągu kilkunastu tygodni po zabiegu zwiększają swoją masę ciała w zastraszającym tempie. Właśnie to, że dzieje się to tak spektakularnie i szybko, wzbudziło moją ciekawość i niepokój zarazem. W endokrynologii znalazłam wskazówki do wyjaśnienia tego zagadnienia: spowolnienie pracy tarczycy, przysadki, podwzgórza a przede wszystkim trzustki po usunięciu jajników lub jąder. Wydzielane przez te gruczoły hormony mają wpływ na szybkość spalania, na efektywność zamiany tłuszczu w energię, na ogólną wydolność organizmu, uczucie sytości i głodu, na poziom aktywności, senność, przyswajanie różnych składników odżywczych itp. "Zabranie" jednego hormonu z kota powoduje zaburzenia na wszystkich szlakach hormonalnych. Samoregulacja organizmu i przystosowanie się do nowej sytuacji po zabiegu kastracji wymaga po prostu trochę czasu i poczynienia odpowiednich modyfikacji w diecie na podstawie obserwacji. Nie zawsze, z tego co obserwuję, udaje się osiągnąć pełną harmonię. Warto jednak dążyć do tego aby być jak najbliżej ideału. U dorosłych kotów kastracja jest dużym szokiem hormonalnym dla organizmu, dużo łagodniej znoszą ją młode koty.
A co do rozwoju wyglądu fizycznego kota. Żaden Ragdoll w wieku 12 miesięcy nie będzie jeszcze w pełni rozwinięty. Gdy spojrzy się na te koty krytycznie, takim okiem jak hodowca ocenia swoje i innych koty w hodowlach i na wystawach, nigdy nikt nie powie, że Ragdoll w wieku 12 miesięcy jest już w pełni ukształtowany, jeśli chodzi o wygląd fizyczny. Arku - może wypowiesz się, jak wygląda Fineasz - jest chyba w okolicy tego wieku, w jakim wg starej szkoły można by go kastrować? Moim zdaniem jest to wiek, kiedy koty dopiero zaczynają rozwijać swoje fizyczne atrybuty i będą rozwijać je jeszcze dłuuugo.
Opóźnienie kastracji do tego momentu ze względu na wygląd kota jest więc moim zdaniem zupełnie nieuzasadnione. A nawet gdyby było uzasadnione - jest egoistyczne. Wiele kotek nabiera dopiero w pełni pożądanych kształtów po pierwszym, lub nawet dopiero po drugim miocie - czy to oznacza, że mamy wszystkie kotki kryć, aby pięknie fizycznie się rozwinęły? U wielu kocurów prawdziwie imponujący, samczy wygląd pojawia się dopiero, gdy zaczną kryć. Czy to znaczy, że przed kastracją każdy kocu musi być kocurem kryjącym? Nie. dnia Czw 12:04, 16 Paź 2014, w całości zmieniany 2 razy
Jestem przeciwniczka wczesnej kastracji.Uwazam,ze kastrowac koty powninno sie wtedy kiedy rozwiniety jest juz uklad moczowo- plciowy.Czyli w wieku od 6-9 miesiecy. Arku piszesz,ze nie ma dowodow,ze wczesna kastracja jest szkodliwa,zgadzam sie,ale nie ma tez dowodow,ze nie jest.
Skoro nie ma dowodów, że wczesna kastracja jest szkodliwa - sama to stwierdzasz to po co przekonywać, że lepiej jest ten zabieg wykonać później.
Ragdoll w wieku 1 roku nawet niewykastrowany nadal wygląda jak kociak, samczych cech i wyglądu nabiera po roku do drugiego roku życia, a w pełni ukształtują się one ok trzech lat. Mówimy to o cechach (głowa, masa, kolor), nie o wizualnej wielkości ciała.
Odpowiadając Ines - Fineasz nie nadaje się do pokazania na wystawie, we wrześniu skończył rok, jest kompletnie rozjechany w proporcjach. Do roku co najmniej i tak te hormony nie mają wpływu na budowę - jeśli w ogóle są powiązane z posiadaniem jąder.
Celso - z wczesnej kastracji między 1 a 3 rokiem bardzo rozbudował swoją masę, głowę kocurzy wygląd. Czyli można i wczesna kastracja mu tego nie zabrała. W weekend może poszukam zdjęć z okolicy roku i aktualnych. Mam nadzieję, że uda mi się to poprzeć dowodami.
Bazujmy na wiedzy i nauce, a nie poglądach i tradycji oraz wiedzy weterynarzy, często niedouczonych, przepraszam za stwierdzenie, nauczonych a nie otwartych na rozwój nauki i postęp.
Kot Amor z kastracji w wieku 12 tygodni. ( de facto najmniejszy kociak z miotu przy oddaniu) Na zdjęciu ma rok i 4 miesiące - chciałbym by za trzy miesiące równie "męski" wygląd i szerokość głowy i pyska, grubość łapy i masę miał Fineasz. Ok, są to może inne linie, różnie wygląda dynamika rozwoju ale ten przykład dowodzi, że wczesna kastracja nie pozbawia kocura wyglądu i rozwoju. Nikt też nie doniósł mi o problemach z układem moczowym.
dnia Czw 20:30, 16 Paź 2014, w całości zmieniany 1 raz
to trochę nie na temat ...ale Arku jak zaczniesz prosic właścicieli kotów które sprzedajesz aby wprowadzili profilaktyczne badania moczu u swoich kotów zobaczysz jak bardzo się mylisz(w kwestii nie zglaszania problemów z ukl.moczowym- ale nie w związku z wczesna kastracja tylko ogólnie - nasuneło mi sie ) Oba moje ragdolle mają problemy z pęcherzami mimo iż Asterka objawów nie miała nigdy ,a objawów Raheza nikt normalnie(odnoszę do siebie) by nie zauważył ..........gdyby nie kontrolne badania moczu nie wiedziałabym o złych ph, białkomoczu osadzie w moczu czasem leukocytozie i krwi nawet .Dzieki profilaktyce i odpowiednich suplementacjach nigdy nie musiałam ich leczyć( antybiotykami i innymi lekami poza suplementami )Większość właścicieli nie ma pojęcia że ich koty mają podkliniczne zapalenia pęcherza, kamicę no i z doświadczenia wiem (i ty tez powinieneś wiedzieć skoro nie ufasz ludziom z zasady) ze ludzie nie chwalą się hodowcom o chorobach swoich zwierzaków .
Mruczku, takie kłopoty z pęcherzem ma wiele kotów, również kastrowane w okolicach roku czy później. Wystarczy przejrzeć choćby wątki o problemach urologicznych kotów na barfnym forum. Czy wszystkie te koty były kastrowane w wieku 3 miesięcy? Nie. Większość z nich to nie są nawet koty rasowe, ale dachowce przygarnięte i wykastrowane w dużo późniejszym wieku. Przypisywanie tego wczesnej kastracji to duże nadużycie, bo dotyczy tak kotów kastrowanych wcześnie, jak i tych kastrowanych późno, a nawet tych nie kastrowanych wcale (np kotów hodowlanych).
mruczek napisał: to trochę nie na temat ...ale Arku jak zaczniesz prosic właścicieli kotów które sprzedajesz aby wprowadzili profilaktyczne badania moczu u swoich kotów zobaczysz jak bardzo się mylisz(w kwestii nie zglaszania problemów z ukl.moczowym- ale nie w związku z wczesna kastracja tylko ogólnie - nasuneło mi sie ).
Wydaje mi się, że Mruczek nie odnosiła swojej wypowiedzi do wczesnej kastracji.
Możliwe, ale w tym temacie taki to ma (może mieć) wydźwięk.
Kochani jezeli nie ma dowodow,ze kastracja nie szkodzi,to ja nie chcialam ryzykowac zdrowia moich kotkow i kupilam z hodowli,gdzie nie stosuja wczesnej kastracji. Wykastrowalam kotki a zaswiadczenia,tak jak bylo w umowie, przeslalam hodowcom. Nie twierdze,ze mam racje,jednak jako klient mialam prawo wyboru i z niego skorzystalam. dnia Pią 19:20, 17 Paź 2014, w całości zmieniany 1 raz
Ojojoj jacy okropni hodowcy kastrują 3 miesięczne dzidziusia. A jak komuś 5 miesięczny dzidziuś mieszkanie poznaczy to jakoś skrupuły się kończą... Już się nikt nie martwi o rozwój kości długich, męski wygląd itp. tylko zasuwa w te pędy do weterynarza na zabieg. I to w imię jedynie ładnego zapachu w domu...
Vivienne trafiłaś w samo sedno, hodowca jest leniwy bo jak przeczytałam na poprzedniej stronie ,woli wykastrować i sprzedać byle komu , zamiast sprawdzić kupującego !!! Tak jak napisał min. Arek ragdoll rozwija się do 3 roku życia , jeśli dobro ,zdrowie i dbałość o prawidłowy rozwój kota kierują kupującym to dlaczego nie kastruje po trzech latach a do tego czasu znosi zapachy ! Niestety Polska to pod wieloma względami kraj trzeciego świata, kastruje się w takim a nie innym wieku bo taki jest utarty stereotyp. Niestety też w wielu przypadkach to brak praktyki i zdolnosci u weta. Ja prowadząc rozeznanie w zakresie wczesnej kastracji ,często słyszałam że tak się nie robi bo " narządy sa taakie maleńkie" a on na takich małych się nie podejmie. W innych krajach to norma , nikogo takie zabiegi nie dziwią a weci potrafią je wykonywać . U nas swoja niekompetencje najlepiej zasłonić wykładem o złym rozwoju i już właściciel rezygnuje !
Ines przeczytaj moją wypowiedź jeszcze raz lub nawet dwa razy ....bo z tego co pamiętam to nawet dwukrotnie napisałam że nasunęło mi się i że to nie w kontekście wczesnej kastracji napisałam o problemach z pęcherzem....tylko aby nasunąć,zobrazować problem pęcherzowy.....niestety fora rządzą się swoimi prawami ....i dlatego na forach lek .weci rzadko się wypowiadają bo zawsze robi się na nich z nich nieuków i nieudaczników .....
butterfly2101 napisał: Vivienne trafiłaś w samo sedno, hodowca jest leniwy bo jak przeczytałam na poprzedniej stronie ,woli wykastrować i sprzedać byle komu , zamiast sprawdzić kupującego !!! Tak jak napisał min. Arek ragdoll rozwija się do 3 roku życia , jeśli dobro ,zdrowie i dbałość o prawidłowy rozwój kota kierują kupującym to dlaczego nie kastruje po trzech latach a do tego czasu znosi zapachy ! Niestety Polska to pod wieloma względami kraj trzeciego świata, kastruje się w takim a nie innym wieku bo taki jest utarty stereotyp. Niestety też w wielu przypadkach to brak praktyki i zdolnosci u weta. Ja prowadząc rozeznanie w zakresie wczesnej kastracji ,często słyszałam że tak się nie robi bo " narządy sa taakie maleńkie" a on na takich małych się nie podejmie. W innych krajach to norma , nikogo takie zabiegi nie dziwią a weci potrafią je wykonywać . U nas swoja niekompetencje najlepiej zasłonić wykładem o złym rozwoju i już właściciel rezygnuje ! . Butterfly widzisz mamy trochę wspólnego...ty źle myślisz o wetach ja o wielu hodowlach ...pewnie każda z nas ma trochę racji ...nie wiem czy hodowcy są leniwi bo nie wywodzę się nad cechami charakteru hodowców ....na pewno niektórym pieniądze jakie otrzymują za sprzedaż kociaka zaczynają przesłaniać pasję jaką początkowo było hodowanie ...ale to już inny temat....wiemy nie od dziś że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia.
Mruczku, to ja Ci zadam pytanie : Ile potrzebujesz czasu aby kogoś dobrze poznać i mu zaufać. Nie sprzedaję kociakow byle komu, staram się poznać nowe domki, dużo rozmawiam ale czy to wystarczy- NIE. Owszem zdarzają sie pytania wprost: " ja bym wolała niekastrowane bo może w przyszłości chciałabym takie słodkie kuleczki" -nawet nie wiesz ile takich zapytań dostajemy. To jednak przeważnie są osoby które mają impuls na kuleczki a nie perfidny zamiar oszukania. Często po rozmowie zmieniają zdanie. Niestety Ci z zamiarem rozmnażania w celu zarobkowym z jak najmniejszym wkładem ( jeśli kombinuje jak zapłacić mniej za kociaka to pewnie na reszcie też będzie oszczędzał) potrafią dobrze sie maskować. Mają z góry ustalone co powiedzą i ani słowem nie zdradzą swoich zamiarów. Niestety świat nie jest różowy i jeśli mogę zrobić coś aby ustrzec się od takich ludzi-robię to! Mój wet, młody ale z doświadczeniem na młodych osobnikach nie straszy mnie niesamowitym historiami a nowe domki są szczęśliwe że nie muszą robić tego same. Szczególnie jeśli chodzi o dziewczynki ( nawet tu na forum możesz przeczytac że po kastracji kotek dziewczyny mówią" nigdy więcej" . Kociaki wyjeżdżają w różne miejsca i trudno sprawdzać czy ktoś kto mieszka 300,600 czy nawet tysiąc kilometrów tak naprawdę jest taki za jakiego sie podaje. Powiesz pewnie że przesadzam, niedawno osoba którą znałam od kilku lat , uważałam za mentora na początku mojej drogi hodowlanej okazała sie zazdrosnym i nieuczciwym człowiekiem. Do tej chwili nie mogę zrozumieć co kieruję takim postępowaniem ale straciłam wiarę w uczciwe zamiary. Edit: Jeszcze dodam że kociaki.idące na kolanka nie zawsze nadają sie na bycie hodowlanymi, a skoro chcę być hodowcom, pasjonatem rasy a nie rozmnażaczem muszę również zadbać o to aby rozmnażane były koty z odpowiednimi cechami. Aby rasa sie rozwijała a nie karlała. dnia Nie 17:34, 19 Paź 2014, w całości zmieniany 1 raz
Odpowiem Ci tak :wiem ile i jakich pytan otrzymujecie - byłam bliską ręką (żeby nie powiedzieć prawą ) pewnej hodowli przez 5 lat -przez ten czas wyszło pare miotów -jak dobrze pamiętam osiem -na osiem miotów ,średnio 4-5 kociakowych nie zdarzył się ani jeden przypadek w którym właściciel próbowałby rozmnożyć swego kociaka(przed znajomościa ze mna też były mioty i tez się oszukaniec nie trafił) ...raz było tak że miałysmy zastrzeżenia -przeczucie kobiece i jakies niedomówienia były - kociak pojechal do pani później i wykastrowany dla pewności ..........wiele z tych osób leczy u mnie te koty , wiele z nich kastrowałam , wielu radzę ..............to są niesamowici ludzie.............nie wierzę w przypadki - nie wierzę ze się przytrafiła grupa ok. 35 właścicieli zwierzów którzy są świetni ............po prostu zostali wybrani spośród wielu przyszłych nabywców -zawsze tą samą drogą a tacy o których piszesz po wielu rozmowach i mailach eliminowni .Jak poznałam tego hodowcę to sobie pomyslałam :świr jakiś .........przeciez nie można być tak nakręconym na koty , kocie życie , kocie potrzeby .......to zachodziło o szaleństwo czy nawet obsesję !!!Potem zrozumiałam ,ze tak jest normalnie i też dołączyłam do grupy postrzeganych jako koci świr .Okazalo się że ludzie stali w długich kolejkach po kocięta (a że mioty były rzadko kolejki byly stałe i zaden kociak nie zalegał nigdy w hodowli )bo dobrze wiedzieli jakie sa tam warunki , jak się kota traktuje i ze kot jest wazny -zeby nie powiedzieć najwazniejszy .Zrozumiałam ,ze można :mozna wybrac dobrych właścicieli kotów i ufac sobie wzajemnie ..............wiadomo ludzie są różni i być może i tego hodowcę ktoś by oszukał .........ale jesli rozmawiamyy o ogólnym dobru kota - kota którego wydajecie po wczesnej kastracji potencjalnie czesciej moga dopaść u nowych właścicieli ze srednio zakoconym podejściem zupełnie inne problemy związane z zaniedbaniem i to się zdarza znacznie cześciej niż rozmnożenie kota moim zdaniem .Chciałam odeprzeć atak głównego argumentu hodowców : ze kot nie zostanie rozmnożony .A co do traumy nowego domku z rekonwalescencją po zabiegu w domu ........do mnie to zupełnie nie przemawia ............bo przecież zwierzaki bardzo czesto chorują może być tak że zwierzak będzie musiał byc w nowym domku juz operowany i to wcale nie jakiś rzadki przypadek a staje się ''codziennością'' jesli chodzi o koty rasowe - a ragdolle sa dość chorowitą rasą .............jakoś nie zauważyłam żeby właściciele mówili że to trauma dla nich :moim zdaniem to kwestia dobrego określenia co jak będzie wyglądało -jak się zwierzak może zachowywać co jest dozwolone a co nie i kontaktu po zabiegu .Opowieści o kubraczkowej ''depresji''to zawsze dłuższa historia więc ludkowie wiedzą ze koty mogą sie przewrcac , chodzić bokiem , tyłem , byc osowiale ,apatyczne ,nie bawić się , ''obrazic na włascicieli''-jak dowiadują się ze to norma to naprawdę najcześciej jest im zdecydowanie łatwiej .Oczywiscie także spotykam się z domkami ktore mają zwierzaki po wczesnej kastracji i cieszą się że zabieg już został wykonany zanim zwierzak do nich trafił i to główny argument dla nich był -szanuję ich wybór . Myslę ze jestem dośc obiektywna jako wlaściciel i wykonawca - kazdego swojego kota kastrowałam samodzielnie -czyli dodatkowy stres, przechodziłam rekonwalescencję kocią zawsze jako właściciel a nie lek.wet (jednak do swego zwierza nie da się wyłączyc emocji-niewiele bylo takich momentów w moim życiu jak stres związany z poczatkiem choroby Gluci -a można by powiedzieć że to tylko kot ....naprawdę mam wiele innych ważnych ludzkich problemów a tu się prawie rozłożyłam )...i to nie kwestia znieczulicy czy wprawy to kwestia odpowiednich informacji jak dla mnie . Szanuję różne wybory hodowców ..........niech każdy robi tak jak mu sumienie podpowiada . I na koniec w tej dyskusji chciałabym jeszcze powiedzieć że czasem cenie bardziej lek.wet który odmówi wykonania zabiegu bo organy płciowe małe i gorzej widac i wykonać zabieg i tłumaczy to tym że łatwiej wykonać zabieg u dojrzalszego zwierzaka( i to nie kwestia doświadczenia tylko praw zależności i logiki i to rynek-właściciel wymusza na nas coraz mniejsze cięcia , mniejsze obszary wygoleń , kłuć co nie znaczy że to jest bezpieczniejsze ) niż lek.wet który się oczywiście zgadza na wczesną kastrację -bo to zarobek jednak dla niego nic nie analizuje zdrowotnie a przecież jesli on tego nie zrobi w tym momencie to pewnie już później nie zrobi bo kocięta rozejdą się do domków w różnych miejscowościach /dzielnicach ........i nie zarobi ................znam i takich i takich . I jeszcze co do zalezności : operuję z dość mały cięć i nikt mi nie powie że to jest wygodniejsze i bezpieczniejsze niż z dużych ,tak samo prosta zależność że łatwiej usunąć coś co jest większe niż mniejsze bo je lepiej widać - czyli trudniej coś zerwac , uszkodzić -to nie jest kwestia umiejętności tylko dostosowania się do zabiegu ,potrafię robić kastracje z małego i dużego cięcia - minimalizuje cięcia ze względu na to że wykonujemy duzo zabiegów na bezdomnych kotach więc to ważne dla nich -ale pewnych odległości nie ma się oszukać , połozenia narządów i ich odleglości względem siebie zmienić ............jesli mialabym być operowana z małego cięcia pod większym ryzykiem że coś się urwie , uszkodzi , podwiąże nie tam gdzie byloby lepiej to wybieram większe cięcie i pełnię bezpieczeństwa .Ale wie to dopiero ktoś kto robi takie rzeczy to coś w rodzaju konfliktu pieszy : kontra kierowca :pieszy nigdy nie zrozumie kierowcy ,który na niego biadoli ,ze jest niewidoczny na drodze po zmroku ( pieszy : jak to nie widac :przeciez światlo z daleka mnie oświetla )..dopóki sam nie stajesie kierowcą i role się zamieniają. Wracając do tematu bo odbiegłam trochę : nie jestem przeciwnikiem wczesnej kastracji ale jeśli coś można wykonać bezpieczniej zgodnie z prawami zalezności , logiki i biologi to jestem za w ogóle a inne poszczególne przypadki biora za przypadki szczególnych okoliczności
Mam wrażenie że konwersacja do niczego nie prowadzi bo każda z nas ma swoje zdanie i może to kwestia późnej godziny ale z Twojej wypowiedzi nie potrafię wyciągnąć jej sedna. Dla mnie kwestie zdrowotne to zasłona dymna dla braku kompetencji. Za granicą niemal każda szanowana hodowla kastruje kociaki pet. Ba nawet kupując kota hodowlanego podpisujemy w umowie nakaz kastrowania jego potomstwa w klasie pet. W polsce też coraz częściej można zauważyć takie umowy. Nawiązując d Twoich słów, jeśli wet boi się wykonać zabieg bo nie potrafi t go szanuję nawet za to że potrafi się przyznać ale jeśli bombarduje mnie tymi niby skutkami wczesnej kastracji ( szkoda że znam sporo takich kotow, teraz już dorosłych i żaden problemów nie ma) to jest to moim zdaniem zasłona dymna przed niekompetencją. Mój wet robi to bo potrafi a nię dla "sztuki" opłaconej. I nie jest to tylko moje zdanie ale również wetow z nowych domków. Co więcej nigdy nie ukrywałam że szukam specjalisty w tej sztuce i on o tym wiedział, mię naciskał i nie obrażał się że rozmawiałam z innymi. Według mnie to tak jak z ludzkimi lekarzami, jeden nadaje się tylko do usuwania wrosnietego paznokcia a drugi potrafi zoperować płód wewnątrz macicy. I wielkość narządów nie ma tu zbyt wielkiego znaczenia, raczej wiedza, precyzja i talent. Dotykając zaś tematu nieuczciwych nabywców to jeśli Twoja znajoma miała takie szczęście to tylko się cieszyć. Nie brała bym jednak tego za normę. I swojej oceny ludzi nie opierałabym na kobiecej intuicji Według mnie i na szczęście ogromnej większości hodowców na,całym świecie wczesna kastracja to coś dobrego i nie tylko dla nas ale przede wszystkim dla kociakow które goją się momentalnie pod naszym okiem. Ja po zbiegu kastracji praktycznie nie opuszczam maluchów ( nawet zakupy robi mąż) a do tego wiem że zrobił to fachowiec a nie osiedlowy wet od szczepien. Jak dla mnie tyle w tym temacie bo kłócić się nie chcę a zdania nie zmienię bo widzę efekty, znam wcześnie wykastrowane kociaki i to czy mają mocno rozwiniętą szczękę to nie zasługa hormonow a raczej lini z jakich się wywodzą.
Myślę ,że każda konwersacja do czegoś prowadzi ..zawsze się człowiek choć na moment zastanowi nad tym co człowiek inny ma do powiedzenia, przecież nie zawsze do tego służy aby ktos inny zdanie zmienił,słuzy do wymieniania poglądów i opowiadania co kto na dany temat myśli .Ja szanuje Twoje zdanie i Twoje wybory .Z reguły funkcjonuję tak że nie wypowiadam pewnie swego zdania jesli jakiegoś tematu nie zgłębiam i go nie znam ..a kastracje kocie wykonuję i tu moge się wypowiadać i absolutnie nie zgadzam się z jednym stwierdzeniem że wielkości i odległości nie mają znaczenia ....bo czarów nie ma i anatomii topograficznej przeskoczyc się nie da -jak dla mnie .A co do boomu na wczesne kastracje na innym przykladzie- dzieci (i rozmów z babciami mamą ,siostrą koleżankami czyli przestrzen jakichs 50 lat do porównania ) : .........były boomy na karmienie dzieci na żądanie , potem co 3 godziny ,teraz znów na żądanie .....były okresy na jedzenie wszystkiego przez matke karmiąca , potem na trzymanie diety teraz znów boom na jedzenie wszystkiego ,na używanie smoczków zakazy ich uzywania i znow odczarowanie tychże okropnych smoczków ..........reasumując boom na wczesne kastracje wszędzie i u wszystkich też może się kiedyś skończyć nie zarzekałabym się ,że to takie wow i panaceum na całe zło .Ot tyle i tylko tyle .Cieszę się ,że jest wybór i każdy wobec wiedzy jaką posiądzie może podjąć decyzję jakiego kota chce mieć .
mruczek napisał: A co do traumy nowego domku z rekonwalescencją po zabiegu w domu ........do mnie to zupełnie nie przemawia ............bo przecież zwierzaki bardzo czesto chorują może być tak że zwierzak będzie musiał byc w nowym domku juz operowany i to wcale nie jakiś rzadki przypadek a staje się ''codziennością'' jesli chodzi o koty rasowe - a ragdolle sa dość chorowitą rasą .............jakoś nie zauważyłam żeby właściciele mówili że to trauma dla nich :moim zdaniem to kwestia dobrego określenia co jak będzie wyglądało -jak się zwierzak może zachowywać co jest dozwolone a co nie i kontaktu po zabiegu .Opowieści o kubraczkowej ''depresji''to zawsze dłuższa historia więc ludkowie wiedzą ze koty mogą sie przewrcac , chodzić bokiem , tyłem , byc osowiale ,apatyczne ,nie bawić się , ''obrazic na włascicieli''-jak dowiadują się ze to norma to naprawdę najcześciej jest im zdecydowanie łatwiej .Oczywiscie także spotykam się z domkami ktore mają zwierzaki po wczesnej kastracji i cieszą się że zabieg już został wykonany zanim zwierzak do nich trafił i to główny argument dla nich był -szanuję ich wybór . To może ja się wypowiem co do tej traumy. Moje Maluchy to moje pierwsze zwierzęta. Nie mieliśmy nigdy zwierząt w domu, rodzice kupili sobie pieska kilka miesięcy po tym jak wyprowadziłam się z domu. Nie miałam wcześniej kontaktu z weterynarzami więc nie mogłam nabrać zaufania do żadnego z nich. Mieszkam na prowincji, mamy tu w zasadzie dwa gabinety. Jeden prowadzi niby doświadczony lekarz. Chodzili do niego moi rodzice ze swoim pieskiem. Nie wchodząc w szczegóły - piesio zmarł miesiąc po tym jak odebrałam kociaki z hodowli. Ten gabinet został już w moich oczach skreślony. Drugi gabinet prowadzi młoda dziewczyna - młodsza ode mnie, pamiętam ją z podstawówki. Jako, że nie miałam za bardzo innego wyboru (najbliższe kliniki całodobowe mam w odległości 60 km, a najbliższy dobrze wyposażony w sprzęt gabinet jest w odległości 30 km w Czechach), musiałam powierzyć opiekę medyczną nad moimi kociakami tej właśnie dziewczynie. Zanim zdążyłam ją bliżej poznać i wyrobić sobie jakąś opinię, musiałam jej zostawić kota na zabieg. Byłam naprawdę przerażona... Hodowca kastrujący swoje kolejne mioty ma już swojego zaufanego lekarza, a ja musiałam powierzyć kociaki zupełnie obcej, nieznanej osobie...
Kolejny problem opisywałam w moim wątku. W skrócie - Geniusz trochę mi chorował i pani weterynarz powiedziała, że nie podejmie się kastracji dopóki nie wykona testów na FIV i FeLV. Po trzech miesiącach mieliśmy je powtórzyć. Miałam w domu dwa dojrzewające kociaki, parkę, rodzeństwo i nie mogłam ich wykastrować! Ile siwych włosów mi przez ten czas wyrosło to ja sama nawet nie wiem... Geniusza nie mogłam wykastrować, bo potencjalnie mógł być chory, a Gracji pani weterynarz nie chciała wykastrować, bo ma pogląd, że to się robi po pierwszej rui i koniec kropka. Poszłam podyskutować z jej wspólnikiem, to mi powiedział, że w CAŁEJ Polsce kastruje się po pierwszej rui. Tłumaczyłam, że sytuacja jest wyjątkowa, to mi poradził, że mam przyjść i ich okłamać, że rujka już była! Myślałam nawet nad tym, żeby pojechać z Gracją gdzieś indziej na kastrację, ale po pierwsze gdzieś indziej też nikogo nie znam, a po drugie nie chciałam się narażać mojej pani weterynarz. Tak jak mówiłam, nie mam tu w pobliżu kliniki całodobowej. Gdyby coś się działo Maluchom w nocy, to mogę jedynie liczyć na jej pomoc. Gabinet ma blisko, mało tego nawet wiem gdzie mieszka i wytargam ją z łóżka jakby co. No ale jakbym się naraziła i wbrew jej zaleceniom zrobiła zabieg gdzie indziej, to na pomoc w środku nocy nie miałabym co liczyć. Tak więc tak - kastracja to była straszna trauma, której nie przeżywałabym gdybym kociaki miała już wykastrowane.
A drugi temat jaki nieco złośliwie zasygnalizowałam kilka postów temu, to denerwuje mnie robienie z hodowców potworów. Powiedzmy sobie szczerze - my wszyscy właściciele kocurków na tym forum jesteśmy potworami. Nie ma żadnych medycznych wskazań żeby kastrować kocura w młodym wieku. Nasze forumowe kocurki są niewychodzące więc nie ma ryzyka, że zostaną tatusiami. Nie będą się też wdawać w ryzykowne walki o terytorium i nie zarażą się w związku z tym białaczką itp. Może będą troszkę śpiewać i słabiej jeść jak poczują dziewuchę za oknem. Ale to też nie problem - lepszy kot nieco przyszczupły niż zbyt gruby. Spokojnie moglibyśmy poczekać, aż nasz ragdoll zakończy proces rozwoju i po skończeniu 3 latek moglibyśmy go wykastrować. Ale nie! Kastrujemy wcześniej bo boimy się o swoje piękne mieszkanka. Bądźmy szczerzy - tylko dlatego! Hodowca, który kastruje trzymiesięcznego kocurka jest potępiany, a właściciel, który kastruje czteromiesięcznego kocurka, bo ten już zaczyna coś kombinować (pisałaś mruczku, że to się czasem zdarza) cieszy się powszechnym zrozumieniem. Pięciomiesięcznych kastratów też mieliśmy tu na tym forum kilku. I to jest ok, ale hodowcy są źli i okrutni, bo kości długie, bo czaszka... Nie zalatuje tu troszkę hipokryzją?
Vivienne wtrace sie bo jestes mocno niesprawiedliwa. Dojrzewanie kotow w 5 miesiacu jest rzadkie. Ja wykastrowalam moje w 8 miesiacu i Szafir mocno juz znaczyl. Wydaje mi sie,ze pczatek dojrzewania znaczy,ze uklad moczowo-plciowy w pelni jest rozwiniety,nawet u Ragdolli. dnia Pon 16:08, 20 Paź 2014, w całości zmieniany 2 razy
No faktycznie Szajen ma rację . Tak samo jest z ludźmi , każda kobieta dojrzewa w innym tempie każda pierwsza miesiączkę powinna mieć w okreslonym przedziale wiekowym , chyba 13 lat ? a niektózy dostają ja szybciej niektorzy pozniej i tez to znaczy o rozwinieciu się narządów płciowych I tak samo z facetami i zwierzętami
Dima, o co Co chodzi! !!!!!! Co.ma piernik do wiatraka! Vivienne ma rację. Gdybyśmy chcieli postępować zgodnie z tym co tak szumnie nazywamy rozwojem to dla ragdolla to trzy lata, po tym okresie powinni kastrować Ci którzy rzekomo twierdzą że wczesna kastracja ma zły wpływ na rozwój kociaka. Szajen i to nie tylko o układ moczowy chodzi ale podobnież o układ kostny i działanie hormonów. A tak ma marginesie to czy według dziwnego porównania Dimy dziewczynka po pierwszym okresie jest dojrzała płciowo w pełnym tego słowa znaczeniu! Tak idąc waszym tropem kocurek który zaczyna znaczyć wcale nie jest wpełni rozwinięty nawet w wieku 8 miesięcy- tak więc tak jak pisała Vivienne czekajcie trzy lata!
Mysle,ze lepsze 8 niz 3 miesiace.Na pewno jest bezpieczniej dla kotka. Dziewczynka jak dostanie pierwsza miesiaczke to jej uklad plciowy jest rozwiniety i moze zajsc w ciaze,tak tez jest z koteczkami. Ja nikogo nie potepiam,widocznie hodowcy maja swoje powody,ze tak robia. Ja jednak wolalam poczekac do tych chociaz 8 miesiecy.
Zawsze bedza nabywcy,ktorym posuje kupienie kotka juz wykastrowanego i tacy co wola poczekac chociaz do tych 8 miesiecy,gdzie uklad plciowy jest rozwiniety. Nie trzeba nas za to atakowac,ze nie poczekalismy do 3lat. Pozdrawiam. dnia Pon 17:35, 20 Paź 2014, w całości zmieniany 3 razy
vivienee ja jestem daleka od potępiania kogokolwiek ...czasem oceniam na podstawie postępowania jakiegoś ale potępienie to za daleko idący wniosek....na pewno nie potępiamy za wykonywanie wczesnej kastracji , nie należę do zagorzałych przeciwników ,pisałam ze w określonych sytuacjach rozumiem i czasem nawet wykonuje(bezdomniaki)choć generalnie TOZy nie wydają zgody na wyłapywania kotów do kastracji z akcji z urzędu miasta na koty młodsze niż 6miesiecy wiec nie trafiają do nas za często ,a na pewno nie młodsze niż 4-5miesiecy .Nie wiem czym się sugerują i jakie maja przekonania wydając skierowania starszym kotom . znacznie więcej rzeczy mi w hodowlach przeszkadza niż wczesna kastracja ...i tu przeszkadza to mało powiedziane bo czasem aż się we mnie gotuje jak przychodzi kolejny kot z danej hodowli z rzesistkiem,mykoplazmami ,lambliami a hodowca wciska kit ze to nie od niego i nie chce rozmawiać z nikim.I tak się zdarza ze swierzbowcem w uszach ,katarem na podłożu wirusowym ,innymi chorobami wirusowymi .I chodzi mi głownie o podejście do tematu czyli nieinformowanie właścicieli i brak pomocy jak się choroba odnawia ...pisałam już o tym na Facebooku o tym podejściu i oszukiwaniu .....i to mnie bardzo drażni .....wczesna kastrację jest efektem jakichś przemyśleń i danego podejścia do tematu kastracji ..właściciel może podjąć decyzje jakiego kota chce kupić ...kupując chorego bez wiedzy o chorobie, po chorobie nawracajacej(herpes) czy z innymi tajemnicami nabywający nie ma wyboru ..po prostu zostaje oszukany i to nie fair . oczywiscie nie popieram działania lek wetow w sytuacji Vivienne ..przynajmniej tego o nie kastrowaniu kotki przed pierwsza rują zwłaszcza w takiej sytuacji ,bo takie sytuacje zawsze należy rozpatrywać inaczej jak dla mnie.Nie wiem jak było z kocurem i jego choroba mniemam ze martwiono się o to czy zabieg nie wywoła klinicznie białaczki przez obniżenie odporności i stad te testy ...ale zwłaszcza w tej sytuacji kotkę poddalabym zabiegowi ....no ale tylu ilu lekarzy tyle podejść do tematu ńie tylko w weterynarii ....wzielabym kota i zrobiła ze swoimi przekonaniami gdzie indziej ...Gluta mojego konsultuje kilku lekarzy i nie opieram się na wiedzy jednego specjalisty ...posrodkuje wiedzę i trochę działamy intuicyjnie choć rozumiem obawy Vivienne co do wizyt kontynuacyjnych i ograniczonego dostępu ,przechodzę to z rodzina mieszkająca w małej miejscowości ,gdzie ostatnio wysyłałam kuzynke przez telefon do 3 lecznic żeby podali jeden lek i nikt nie chciał podać ,dopiero po dwóch dniach wydzwaniania wreszcie ktoś podał o co prosiłam i kotu się poprawiło ,a ostatnio musiała jeździć 50km w jedna stronę przez dwa tygodnie na zastrzyki bo pierwsze leczenie pęcherza było 3 dniowe i po tygodniu nawrót ,potem tydzień leczenia znów nawrót i tam już nie mogła pójść i trzeba było pojechać dalej .... dnia Pon 17:24, 20 Paź 2014, w całości zmieniany 1 raz
I znów wracamy do punktu wyjścia, dlaczego 8 lepsze niż 3? Kości długie, problemy z układem mocz. ,słabo rozwinięte szczęki to jak widać po dorosłych już wcześnie kastrowanych kotach to pomysły wyssane z palca.Jeśli wet jest specjalistą różnica w,wielkości nie stanowi problemu. Pytam więc, Szajen dlaczego w 8 jest lepsze i bezpieczniejsze?
Znajomy wet powiedział, że na studiach uczyli, że dopiero po 6 miesiącu cewka moczowa jest w pełni rozwinięta i szczególnie w przypadku kocurów lepiej do tego 6 miesiąca zaczekać.
Pewien hodowca powiedział mi również, że wczesna kastracja to przede wszystkim zabezpieczenie hodowcy przed oszustami, a reszta to dorabianie ideologii.
Nie potępiam hodowców, którzy kastrują maluchy (bo chcą się zabezpieczyć i OK), nie potępiam tych,.którzy tego nie robią. Uważam, że każdy ma swoje racje w tej kwestii i dobrze byłoby szanować cudze zdanie nawet, jeśli ma się odmienne poglądy. Dla mnie wczesna kastracja to w Polsce nowa moda, niewielu jest wetów chętnych do podjęcia się tego zadania, niewielu ma w tym wprawę. Jeśli się to przyjmie i będzie wykonywane na taką skalę jak zabiegi w późniejszym wieku, jeśli nie będzie wiązało się to z różnym rodzajem ryzyka i będzie to w 100% udowodnione, to czemu nie. Na razie jednak jestem za tradycyjnym sposobem kastrowania, bo z natury wolę stare i wypróbowane. Hodowcy nie chcą być potępiani za wczesną kastrację, a ja nie chcę za to, że wolę po staremu. dnia Pon 17:48, 20 Paź 2014, w całości zmieniany 2 razy
Napisze o co mi chodzilo, sam zabieg kastracji i narkoze. Mialam kotki juz wybrane jak tylko sie urodzily i za zadne skarby nie chcialam,zeby cos poszlo nie tak. Tak jak pisal Mruczek wydaje mi sie,ze kastracja przeprowadzona na starszych kotkach,szczegolnie koteczkach jest mniej ryzykowna.
Hodowczyni od ktorej kuplam kotka,tez mowila mi,ze to ryzykowne,dlatego wolala zaufac potencjalnym klientom i nigdy nie zostala oszukana. dnia Pon 20:36, 20 Paź 2014, w całości zmieniany 4 razy
solea napisał: Na razie jednak jestem za tradycyjnym sposobem kastrowania, bo z natury wolę stare i wypróbowane. Tylko widzisz - weterynarze nie są zgodni nawet w kwestii tego co stare i wypróbowane. Moja pani weterynarz skończyła AR w Lublinie, a potem zrobiła specjalizację na AR we Wrocławiu. Jej wspólnik skończył AR we Wrocławiu i tam też robi specjalizację z chirurgii. Oboje mieli tak głęboko zakorzenione przekonanie, że kotka ma być po rui, że nawet szczególne okoliczności nie były w stanie ich nakłonić do zmiany stanowiska. Tymczasem, z tego co zauważyłam, północna część Polski jest raczej za kastracją przed pierwszą rują, bo to ponoć daje 100 % zabezpieczenia przed rakiem sutków. Dostosowałam się do tego co mi zalecano i Grację wykastrowałam po pierwszej rui, którą dostała w wieku 19 miesięcy! A gdybym trafiła na takiego weterynarza, wykształconego na północy, który by mi ją wykastrował przed rują, jak miała pół roczku? To by była 1/3 jej drogi do dojrzałości. I wtedy byłoby ok?
vivienne napisał: solea napisał: Na razie jednak jestem za tradycyjnym sposobem kastrowania, bo z natury wolę stare i wypróbowane. Tylko widzisz - weterynarze nie są zgodni nawet w kwestii tego co stare i wypróbowane. Moja pani weterynarz skończyła AR w Lublinie, a potem zrobiła specjalizację na AR we Wrocławiu. Jej wspólnik skończył AR we Wrocławiu i tam też robi specjalizację z chirurgii. Oboje mieli tak głęboko zakorzenione przekonanie, że kotka ma być po rui, że nawet szczególne okoliczności nie były w stanie ich nakłonić do zmiany stanowiska. Tymczasem, z tego co zauważyłam, północna część Polski jest raczej za kastracją przed pierwszą rują, bo to ponoć daje 100 % zabezpieczenia przed rakiem sutków. Dostosowałam się do tego co mi zalecano i Grację wykastrowałam po pierwszej rui, którą dostała w wieku 19 miesięcy! A gdybym trafiła na takiego weterynarza, wykształconego na północy, który by mi ją wykastrował przed rują, jak miała pół roczku? To by była 1/3 jej drogi do dojrzałości. I wtedy byłoby ok?
Jak więc sama widzisz są różne szkoły i poglądy. Każdy musi sam zadecydować czemu chce zaufać. Ja uważam, że po 6 miesiącu kot ma na tyle wszystko duże i rozwinięte, że można bez obaw wykastrować, nie modląc się o to, żeby wet wyciął dwa jajka zamiast jednego. Tak kastrowałam Filona, tak też wykastruję Fabiolę. Utwierdza mnie w tym jeszcze fakt, że Filon koszmarnie wolno zmetabolizował narkozę (ma z tym problemy). Nie mam pojęcia jak zareagowałby jako kociątko, może lepiej (teoretycznie lepiej),może gorzej ( każdy przypadek jest indywidualny). ale nie chciałabym sprawdzać. Wiele źródeł mówi, że wczesna kastracja nie jest gorsza niż w późniejszym wieku. Jeśli jednak nie jest zdecydowanie lepsza, to ja wolę zaczekać. dnia Pon 18:33, 20 Paź 2014, w całości zmieniany 1 raz
Z przekonaniem podpisuję się pod tym, co napisały Solea oraz Mruczek.