Stroje regionalne i ludowe, suknie Ĺlubne, materiaĹ na firany
Kochani, mam problem z moją 10-miesięczną pudlicą miniaturą. Mianowicie cierpi (a ja z nią) na lęk separacyjny, wyje niemożebnie, jak tylko zostanie sama. Geneza problemu jest raczej mi znana - kupiona z hodowli w wieku prawie 9 miesięcy, słabo zsocjalizowana, stąd patologiczne przywiązanie do pierwszego człowieka, który kocha i pieści, czyli mnie. Od wycia dostała zapalenia gardła i to naprawdę mnie przeraziło. Czy macie jakieś pomysły? Staram się ochłodzić z nią kontakty, powoli zostawiam samą w innym pomieszczeniu (nie biorę chociażby do łazienki - wcześniej nawet tam ze mną musiała być). Zastanawiamy się z TŻ, czy nie kupić drugiego pudla, dla towarzystwa, ale co jeśli będę wyć razem? Ponieważ pracuję w domu Zuza rzadko jest sama, ale mimo wszystko nie chcę być niewolnikiem własnego psa. Co myślicie?
Przychodz do mnie i będziemy razem socjalizowac psy. mój Goldiś już zostaje sam, ale też czasem szczeka. Jak zostawal z Cherisiem to nic się ie działo. (ja zamierzam miec 2 psy bo jeden to....... taki rozpieszczony jedynak)
dnia Nie 12:42, 30 Paź 2011, w całości zmieniany 1 raz
Mój Baggio też cierpi na lęk separacyjny - na szczęście nie aż tak poważny. Ale, jak powiedzieli koledzy szkoleniowcy, mój pies nie istnieje beze mnie - jak ja znikam, on jakby duszę tracił. onieważ jest ze mną często gęsto 24godz. na dobę, jedyne co mogłam zrobić, to w czasie spaceru córcia, kolega, ojciec - ktokolwiek go czasami prowadzi, w domu wyłączyłam łażenie za mną. Tzn. jak spi u Natalki a ja wychodzę z pokoju i on rusza za mną, każę mu wrócić na miejsce, jakbym mówiła - spokojnie, chłopie, jestem samodzielna i dam sobie radę - nie musisz mnie pilnować. Teraz dużo jeździmy i często zostaje z innymi ludźmi choćby na 5 min i jest lepiej.
Już w akcie desperacji zamówiłam w karusku kamizelkę przeciwlękową, podobno działa, ale będę ją mieć w poniedziałek dopiero, tymczasem muszę w piątek wyjść na 2 godziny i zastanawiam się, czy nie spróbować owinąć małej bandażem na próbę i zostawić kamerę. Podobno taki ucisk masujący ciało psa uspokaja. No normalnie serce mi się kraje na tego wyjca... Na cztery dni jedzie z moim TŻ do jego rodziny w ten weekend, byle tylko poluzowała ze mną więź, teraz on ją dopieszcza i bierze na kolana, a u mnie może siedzieć tylko pod nogami. Do tej pory gdziekolwiek się nie ruszyłam miałam pudla przyklejonego do nóg, do rąk gdzie się tylko dało. Od 19 listopada idziemy na szkolenie, a swoją drogą Cheritka, wygląda na to, że będę u Ciebie częstym gościem z tym moim gnomem małym, bo przydałby jej się jakiś kolega do zabawy.
Już w akcie desperacji zamówiłam w karusku kamizelkę przeciwlękową, podobno działa,. A cóż,to za wynalazek,pierwsze slyszę Moze ja dla siebie kupię,bo mam lęki jak muszę moje psy na parę godzin zostawić same Na szczęście one świetnie sobie radzą,ale razem. Problem się pojawia jak jeden zostaje w domu.....zamienia sie w wyjca(uprzejmie donoszą sąsiedzi). Coś w skuteczność tej kamizelki nie chce mi sie wierzyć....ale może!
Znalazlam cos takiego,wygląda jak normalne ubranko: https://anxietywrap.com/
dnia Sob 7:16, 29 Paź 2011, w całości zmieniany 1 raz
Efman, to dokładnie taka kamizelka. Wracając do wczorajszego eksperymentu z bandażem: po przeczytaniu kilku instrukcji na sieci wzięłam bandaż elastyczny i owinęłam gnoma w miarę ściśle, ale tak, żeby jej było wygodnie: klatka piersiowa (skrzyżowane na piersiach) i brzuszek aż do doopki. Zdziwił mnie napad głupawki, którego pies dostał zaraz po owinięciu. Chodziła na początek w tym wdzianku przez pół godziny mega zadowolona. Zdjęłam, po dwóch godzinach znowu na pół godziny i znowu radocha, ogon do góry: latała po domu taka uchachana parówka. No i decydujące starcie. Zostawiliśmy ją w tym bandażu i wyszliśmy na 2 godziny i 6 minut (dokładnie) Dodatkowo kong napakowany pasztetem i cielęca kość mięsna oraz kamera. Nie ukrywam, że efekt choć może nie porażający to na pewno bardzo duży. Porównując: Bez bandaża: pies wył w interwałach 10/10czyli 10 minut wycia jak zarzynany, 10 minut względnego spokoju przerywanego rozpaczliwymi popiskiwaniami, do tego wskakiwanie na stół z podłogi (nie wierzyłam własnym oczom) i wycie z tego stołu jak wilk podczas pełni, histeryczne latanie po domu, kompulsywne wciąganie karmy z wyciem, rozwalanie miski. Efekt po miesiącu (pies zostaje trzy razy w tygodniu sam na 2-3 godziny wieczorem): kaszel, zapalenie gardła i krtani, antybiotyk, zastrzyki, ograniczenie spacerów etc. Nie licząc mojego poczucia winy i schizów, jak pies zostawał sam. Z bandażem: Pierwsze 20 minut wcinała kong i kość, bez żadnego wycia, potem sobie przypomniała, że nas nie ma więc wyła 15 minut, ale ciszej, bez wskakiwania na stół, trochę latała po domu, ale już nie tak histerycznie. Potem 20 minut spokoju: olała kong i kość położyła się pod drzwiami, znowu wycie, ale tylko 3 minuty, potem 40 minut spokoju, krótkie popiskiwanie i znowu spokój, aż do naszego przyjścia. Nawet nie kaszle dzisiaj. Podobno jak owinięcie obejmuje również część tylnych łap to efekty są lepsze, ale z bandażem to nie za bardzo wychodzi (psu jest niewygodnie - próbowałam), podobno na zadowalające efekty trzeba czekać około dwóch tygodni - miesiąca (na całkowite wyciszenie psa), mam nadzieję, że będzie jeszcze lepiej. Nie wiem, jak to działa, gdzieś tam piszą, że to jak masaż oraz, że podnosi u psów świadomość własnego ciała. Doczytałam, że to jedna z metod pracy z dziećmi autystycznymi. Jak to działa jednak dalej nie wiem, no ale działa! Doszliśmy z TŻ do wniosku, że kupimy kamizelkę, choć kosztuje mnóstwo kasy (prawie 200 zł w karusku), bo skoro bandaż działa, to może kamizelka da jeszcze lepsze efekty (obejmuje również tylne łapy). Jak się nauczę wstawiać zdjęcia, to wrzucę Zuzkę w bandażach
http://i1224.photobucket.com/albums/ee379/AgaNagorska/parowka3.jpg
Ale bida... Ja nie pomogę, bo Igor nie miał takich problemów, on chętnie nawet na wystawach zostaje sam byle w klatce. Na wyjazdach w sumie też gdzie przywiążę to zostaje. Ale te anxiety wraps na jedna psy działają genialnie a na niektóre zupełnie, miejmy nadzieję, że trafi Ci się to pierwsze. A co do istnienia psa bez właściciela, mnie to raz wyjaśniała hamerycka hodowczyni, bo miała teorię. Ze to tak jest z psami samcami Jak mi rzekła, suka, cię kocha, a pies - samiec - jest w Tobie zakochany. A zakochani jak to zakochani, żyć bez siebie nie mogą
Ja osobiście współczuję i mocno trzymam kciuki, aby kamizelka pomogła i polecam mocno zacząć szkolenie Małej przede wszystkim pozostawanie z dala od was najpierw na nie daleko, a z czasem w innym pomieszczeniu Ja chyba mam wielkie szczęście mając drugiego psa, który będąc szczylem nic nie zniszczył i bez problemu od początku zostaje sam tyle, że u mnie jak szczyl za bardzo się kręci pod nogami momentalnie był odsyłany na legowisko
Powolutku będziemy pracować nad gnomem, dzisiaj została sama na 2 godziny, pierwszą niestety znowu przewyła starym zwyczajem, zapisu z drugiej nie mam, bo bateria zdechła w kamerze (mam nauczkę, żeby zostawiać na kablu a nie na baterii), ale jak wchodziliśmy do domu, to koleżaneczka ewidentnie dopiero się obudziła, ziewała szeroko i nie dostała fioła na powitanie. A to coś nowego, bo wcześniej nie spała w czasie naszej nieobecności. Zobaczymy w przyszłym tygodniu, jak przywiozę kamizelkę, TŻ jednak nie bierze jej na przedłużony weekend, więc gnom jedzie ze mną, postaram się ją zostawiać u Taty na dłużej przez te 3 dni i może to coś pomoże. Myślę coraz bardziej o dokupieniu jej koleżanki, ale chyba jeszcze nie teraz. Boję się, że będą wyły w duecie. Podzielcie się doświadczeniem, jak pudle żyją w parze?
Myślę coraz bardziej o dokupieniu jej koleżanki, ale chyba jeszcze nie teraz. Boję się, że będą wyły w duecie. Podzielcie się doświadczeniem, jak pudle żyją w parze? Wiadomo,psom w kupie rażniej,a dla nas podwojna praca i obowiązki,no i oczywiście radość jak psiaki sie dogadują i stanowią zgrany duet. Niestety nie zawsze tak bywa. Znajomi dokupili jamniczce koleżankę i po pół roku musieli oddać(dobrze,że w rodzinie),suki sie nie cierpiały,krew sie lala,a wlaściciele pracując nie mieli czasu,a może i chęci,żeby z socjalizować psa. Liczyli,że drugi psiak zrobi do za nich. U mnie nastal drugi pies dopiero jak pierwszy miał okolo trzech lat. Efendi(ten pierwszy)był trudnym egzemplarzem,wymagal podwójnej pracy,ktorej bym niepodolała mając drugiego. Psy,to nie rybki w akwarium,poczebują milości,uwagi,bliskości,"zadań"do wykonania,a my ludzie powinniśmy je tak wychować,żeby wiedzialy kiedy od nas moga tego oczekiwać. Twoja suczka jest jeszcze mlodziutka,właściwie szczeniak,jeśli mogę, radzilabym skupić sie na niej. W te nowinki,ktore mają poprawić zachowanie psa zbytnio bym nie liczyla. Może spróbujcie naukę zostawiania psa od króciutkich sesji np w pomieszczeniu obok. Piesek wytrzymuje bez histerii minutkę,dwie,dostaje smaka i jest chwalony.następnie wydłużamy czas itd.... Mozna udawac,że sie wychodzi z domu. ubieramy sie,zamykamy drzwi i .......nasluchujemy. Jeżeli psiak siedzi cicho wchodzimy, chwalimy i cieszymy sie razem z nim. Ważne,aby wejście wlascicieli następowalo w chwili jak pies spokojnie czeka. Wiem,jest to żmudna i nudna metoda,ale macie szanse,ze pudliczka w przyszłości będzie traktowala Waszą nieobecność,jak chwilę relaksu dla siebie.
Fajna suczka,z jakiej hodowli i czy zobaczymy ją w ringach wystawowych???
Jak Aga spotka się z nami to zobaczymy czy Goldiś ją troche rozkręci, a może tek ja zmęczy, że potem będzie mogła już zostawać sam. Moze Ona potrzebuje socjalizacji z innymi psami i wybiegania. Ja zanim zostawie Goldisia samego idę z nim na długii spacer, troche sam potem szczeka ale szybko się uspakaja i śpi jak nas nie ma . Sąsiadka mówi, że go nie słychać
Sunia jest z Raciborskiego Puchu i mamy nadzieję od wiosny ją zacząć wystawiać, niemniej jednak czeka nas praca nad nią w przygotowaniu do wystaw - no i praca nade mną, bo ja nie mam żadnego doświadczenia wystawowego. Co do pracy małymi kroczkami - to tak, wiem, ja próbuję, ale to wymaga niesamowitego samozaparcia i konsekwencji, a tej mi nierzadko brakuje. Dlatego szukam pomocy gdzie się da i jak się da, żeby tylko pomóc sobie i jej.