ďťż
Baza wyszukanych fraz
Stroje regionalne i ludowe, suknie ślubne, materiał na firany

Mnie w ten sam sposób zniknął złoty łańcuszek z komunii od chrzestnej wraz z pierwszą zawieszką od męża ;( ostatni raz widziałam je na pralce po zdjęciu... czary mary! ;(



Lindusia napisał: A potem się dziwią, że kobiety po wychowawczym mają gdzieś takie traktowanie; popracują trochę i idą na zwolnienie lek. ...ja chyba przestaję się dziwić; bo jak mam od środy zacząć pracę w takiej atmosferze to sama zaczynam szukać w sobie podstaw do chorób

No jak tam Lindusiu dalej z pracą? Mam nadzieję, ze wszysto Ci się poukładało.
Chyba już czytałam w Twoim wątku (?), że idziesz...
Jakby nie było co nas nie zabije to nas wzmocni.
Ja też dwa lata temu musiałam złozyć wymówienie z pracy bo mi pracodawca wyznaczył inne warunki i obciął pensje o połowę. Złożyłam wypowiedzenie 3 miesięczne, wykorzystałam urlop i znalazłam w tym czasie nową pracę ( w której siedzę do dziś).
Są firmy i firmy... jedne potrzebują młodych dynamicznych bez dzieci, inne stawiają na matki, bo wiedzą, że zalezy im na pracy, zeby w domu było lepiej.
Głowa go góry. Będzie dobrze.

Aga - bransoletka się znajdzie, ale nie dziś i nie wtedy gdy będziesz jej szukać
Zobaczysz, któregoś dnia przez przypadek wpadnie Ci w ręce

Może futerka zczaiły ją gdzieś pod łóżkiem, pod meblami, w łóżku w pościeli, w ciasnym kącie kuchni, na drapaku, w butach, w komodzie - możliwości jest masa, a małe łepki mają genialne pomysły

PS. Choć przyznaję - my od 3 tygodni nie możemy zlokalizować piłeczki ping-pongowej, bo Piumka ją gdzieś przytajniaczyła

Bazylia napisał: Lindusia napisał: A potem się dziwią, że kobiety po wychowawczym mają gdzieś takie traktowanie; popracują trochę i idą na zwolnienie lek. ...ja chyba przestaję się dziwić; bo jak mam od środy zacząć pracę w takiej atmosferze to sama zaczynam szukać w sobie podstaw do chorób

No jak tam Lindusiu dalej z pracą? Mam nadzieję, ze wszysto Ci się poukładało.
Chyba już czytałam w Twoim wątku (?), że idziesz...
Jakby nie było co nas nie zabije to nas wzmocni.
Ja też dwa lata temu musiałam złozyć wymówienie z pracy bo mi pracodawca wyznaczył inne warunki i obciął pensje o połowę. Złożyłam wypowiedzenie 3 miesięczne, wykorzystałam urlop i znalazłam w tym czasie nową pracę ( w której siedzę do dziś).
Są firmy i firmy... jedne potrzebują młodych dynamicznych bez dzieci, inne stawiają na matki, bo wiedzą, że zalezy im na pracy, zeby w domu było lepiej.
Głowa go góry. Będzie dobrze.

Ja wybrałam cały urlop wypoczynkowy i myślę co dalej ...ale chyba jednak będę musiała się na chwilkę rozchorować bo naprawdę nie wiem co dalej...



Lindusiu, trzymam mocno kciuki. Wierzę, że sobie poradzisz.



Lindusiu,
Myślę cieplutko o Tobie. Masz rację, daj sobie jeszcze chwilkę na plany, ale intensywnie szukaj nowej pracy, bo atmosfera i klimat są bardzo ważne. Spędzamy w pracy długi czas i powinno być nam tam dobrze, a co najmniej przyjaźnie.
Tego Ci życzę z całego serca.

Agnieszko,
Znajdzie sie Twój "skarb", to tylko , jak mawiają: "diabeł ogonem na chwilę nakrył".
Jeślinie ma możliwości, że ktoś obcy wyniósł, to się znajdzie.
A nie została na rancho ?

Nie doczytałam w maju o Twoim wypadku na rolkach - strasznie Ci współczuję.
Mam nadzieję, że już zapomniałaś o bólu i jest OK.

Mnie też mąż namawia do jazdy, ale on był łyżwiarzem, to mu łatwiutko. Chyba sobie jednak odpuszczę, bo jeszcze życie mi miłe.

Całusy dla Was obu dziewczynki.

Oj Kociamamo, jesteś skarbem . Cały czas mam nadzieję, że się znajdzie, ale moje nadzieje słabną . A rolki fajna sprawa, tylko jak się nie upada. Ja mam problemy z koordynacją ruchów. Ciapciek ze mnie. Powiem Wam, że chyba stara już jestem, bo kość ogonowa nadal pobolewa jak źle usiądę, kolano to co było mocniej stłuczone tez tam jakieś takie wrażliwe, no i te nadgarstki, na których cały ciężar oparłam jakieś takie tkliwe. Oj starość nie radość. Ale co tam, ważne że zabawa była .



A mój pan W. na to : " To może już lepiej Ty spaceruj z piechem, a ja będę jeździł wokół was".
Czyli jest szansa, że przeżyję.

A z tym Twoim "ogonem", to uważaj (mogłaś mieć peknięcie) - zawsze siadaj głęboko na krześle, a nie na brzeżku.
Wiem co to za ból, miałam kiedyś pęknięty ogonek - niestety dokuczał mi długi czas.

Ale może u Ciebie nie bedzie tak źle.

Bazylio, Kociamamo ogromnie Wam dziękuję za wsparcie

Czas sobie dałam bo tym razem nie chcę podjąć decyzji na szybko..ja jestem raptus i coś robię a potem myślę Tym razem obiecałam sobie, że będzie inaczej i czas nauczyć się cierpliwości

Aguś, znam to nie od dzisiaj że rzeczy giną wtedy kiedy są potrzebne a potem jakoś magicznie się same odnajdują ...hmmm dziwne

astonia napisał: Aga - bransoletka się znajdzie, ale nie dziś i nie wtedy gdy będziesz jej szukać
Zobaczysz, któregoś dnia przez przypadek wpadnie Ci w ręce

Może futerka zczaiły ją gdzieś pod łóżkiem, pod meblami, w łóżku w pościeli, w ciasnym kącie kuchni, na drapaku, w butach, w komodzie - możliwości jest masa, a małe łepki mają genialne pomysły

PS. Choć przyznaję - my od 3 tygodni nie możemy zlokalizować piłeczki ping-pongowej, bo Piumka ją gdzieś przytajniaczyła

Znalazłam, znalazłam . Nawet nie zgadniecie gdzie. Po prostu jakaś komedia. W kieszeni bluzy, którą noszę baaardzo rzadko. Musiałam mieć ją na sobie jak coś robiłam i musiała mi przeszkadzać. Więc zdjęłam i bach do kieszeni.

Aga ja wiedziałam że tak będzie

I teraz by się chciało powiedzieć A nie mówiłam...

NO

a najśmieszniejsze było to, że jak zaginęła mi ta bransoletka, to po kilku dniach zginęła Roberta obrączka. Zawsze ściąga ją po przyjściu do domy i kładzie na szafce w salonie. To samo zrobił wieczorem. Wstajemy rano, szykujemy się do wyjścia, a tu nie ma obrączki. . O zgrozo pomyślałam, mamy złodzieja w domu. Oczywiście po całodziennym szukaniu się znalazła.
dnia Czw 8:42, 30 Cze 2011, w całości zmieniany 1 raz
Agnieszka7714 napisał: po kilku dniach zginęła Roberta obrączka. Zawsze ściąga ją po przyjściu do domy i kładzie na szafce w salonie. To samo zrobił wieczorem. Wstajemy rano, szykujemy się do wyjścia, a tu nie ma obrączki. .

Kiedy byłam malutka ( kurcze, kiedy to było ), grałam z chłopakami w kapsle na podwórku.
Zbierałam te kapsle i kładłam na półkę , na którą mój tato kładł swoja obrączkę po powrocie z pracy .
I co? Oczywiście pewnego razu obrączka została w kapslu a mam wyrzuciła wszystko do kosza.
Dobrze , że się zorientowali, szaleńczo przeszukali śmietnik i ... zguba się znalazła.
Miałam przechlapane i wypominane te kapsle do czasów obecnych

A w ubiegłym roku zgubiłam jeden ze złotych kolczyków z kotem, podarowanych przez mojego męża...
Pewnego dnia przyśniły mi się koty Oktawi i kolczyk się znalazł w garderobie, przyciśnięty jakimiż rzeczami do prasowania.
Podobno jak się śnią koty , ale nie własne, to odnajdziemy zgubę . Tak wyczytałam w senniku i mi się w 100% sprawdziło.

Może i Tobie Agnieszko jakieś kocutki się śniły ???

Może, ostatnio nie pamiętam snów. Padam zmęczona do łóżka i zasypiam (działka daje w kość )

Agnieszka7714 napisał: Może, ostatnio nie pamiętam snów. Padam zmęczona do łóżka i zasypiam (działka daje w kość )

Ojjj...wierzę. Mam urlop i spędzam go w ziemi tzn. sadzę etc.

Tasiemka napisał: Agnieszka7714 napisał: Może, ostatnio nie pamiętam snów. Padam zmęczona do łóżka i zasypiam (działka daje w kość )

Ojjj...wierzę. Mam urlop i spędzam go w ziemi tzn. sadzę etc.

No to podajmy sobie rączki

Pracujcie dziewczynki pracujcie .
Chętnych na suróweczki przybywa ,a i owockami nie pogardzimy

kamisia napisał: Pracujcie dziewczynki pracujcie .
Chętnych na suróweczki przybywa ,a i owockami nie pogardzimy

Kamisiu mam na ogrodzie tylko gruszę i jabłoń...a sadzę kwiaty ,ewentualnie iglaki. mój tż posadził jeszcze winogrona ale odmianę nadającą się na wino...tak również skończą jabłka z ogródka
Ale oczywiście na sałatkę piszemy się do Agi ...a na wino do mnie

Całkiem ciekawym połączeniem może być sałatka zapijana pysznym gronowym winkiem

Czy czasem tak macie...
Że dopada Was całkowita bezsilność. Nie wiecie co robić...
Przygnębienie i dolina totalna...
Że szukacie wyjścia...ale wszystkie drzwi są zamknięte?
Że właśnie w tym momencie nie macie się komu wygadać?
Takie uczucie samotności w tłumie...
Ehhhh....mogłabym jeszcze długo pisać...



Tasiemeczko, ściskam mocno.

Niestety, to uczucie zna coraz wiecej osób w tych czasach. Koszmar.

A może tak w autko i do Bydg. - pogaduchy na maxa, spacer po polach i takie tam. Od razu inne myśli są albo przynajmniej chwila zapomnienia.
Przemyśl to i zapraszam.

Agnieszka7714 napisał:

Znalazłam, znalazłam . Nawet nie zgadniecie gdzie. Po prostu jakaś komedia. W kieszeni bluzy, którą noszę baaardzo rzadko. Musiałam mieć ją na sobie jak coś robiłam i musiała mi przeszkadzać. Więc zdjęłam i bach do kieszeni.



Jak się cieszę. Widzisz - prawie zawsze się znajdują te "zaginiątka".

Tasiemka napisał: Czy czasem tak macie...
Że dopada Was całkowita bezsilność. Nie wiecie co robić...
Przygnębienie i dolina totalna...
Że szukacie wyjścia...ale wszystkie drzwi są zamknięte?
Że właśnie w tym momencie nie macie się komu wygadać?
Takie uczucie samotności w tłumie...
Ehhhh....mogłabym jeszcze długo pisać...

a telefonik masz
ja to Tasiemko wtedy beczę, oczyszczam duszę, spłukuję "brud" tak jak spłukuję wodę w toalecie. Toaleta to moja dusza, łzy, to woda. Najczęściej pomaga, robi się lżej, bo cały smutek spływa. Ale zawsze cierpię w samotności, taka już jestem, wiec wiem dlaczego nie zadzwoniłaś.
Pozdrawiam cieplutko i ściskam.
A kysz smutki, a kysz....

Tasiemka napisał: Czy czasem tak macie...
Że dopada Was całkowita bezsilność. Nie wiecie co robić...
Przygnębienie i dolina totalna...
Że szukacie wyjścia...ale wszystkie drzwi są zamknięte?
Że właśnie w tym momencie nie macie się komu wygadać?
Takie uczucie samotności w tłumie...
Ehhhh....mogłabym jeszcze długo pisać...

Ja też tak czasem mam. Straszne uczucie.
Ale jako wieczna optymistka zawsze pocieszam sie, że mam wspaniałego, kochającego małżonka, zdrowe dzieci, zdrowe zwierzaki i że mi nic nie dolega.
Zdrowie najważniejsze.
A reszta... ciężko jak diabli, ale trzeba się wziąć w garść jakoś wyleźć z tego bagna.
Moim zdaniem nie ma sytuacji bez wyjścia, nie ma...
W czymś nawet najgorszym można dostrzec fragment czegoś dobrego, naprawdę.
Straciłam mojego Kochanego Tatę 3 tygodnie temu, ból cały czas przeszywa mi serducho. Wieczorami jak już wszyscy śpią ryczę w poduszkę.
Ale z drugiej strony cieszę się, że nie cierpi, , że nie odwiedzam go w ośrodku dla "ludzi-roślinek" bo tak w najlepszym wypadku przewidywali lekarze ( z mózgu ocalał tylko sam pień).
Co najważniejsze jestem szczęśliwa ( głupie ale prawdziwe), że po tygodniu śpiączki obudził sie na 3 dni , że puścił paraliż prawostronny, że uścisnął nam ręce, że rozumiał co mówiliśmy, że zdążyłam mu powiedzieć jak bardzo Go kocham......

Dzisiaj..... uśmiecham się, bo wiem, że jest ze mną chociaż nie widać.

Dziewczyny , trzeba się uśmiechać, trzeba odganiać smutki, do diabła z nimi.
Zawsze można znaleść wokół siebie coś optymistycznego, nawet w samotności.

Najgorzej jak opuszcza nas ktoś bliski. Współczuję Bazylko, wiem przez co przechodzisz, ja walczyłam o swojego tatę pod koniec ubiegłego roku. Udało nam się, zabraliśmy go z pazurów kostuchy, ale choroba zabija powolutku i śmieje się z nas, bo on nie chce już walczyć. Chyba się poddaje. Trzeba być dobrej myśli, nie zawsze są tylko te złe dni. Ściskam mocno i jeszcze raz współczuję.

Agnieszko, jakby nie było sama wiesz, że uśmiech i zaraźliwy optymizm to podstawa.
Choćby się waliło i paliło uśmiechaj się, to pomaga Tobie i Twojemu Tacie.
Dużo zdrówka mu życzę, niech walczy jak lew

Dziękuję dziewczynki za odzew... buziaki
Romeczko...Z WIELKĄ CHĘCIĄ...nawet nie wiesz jak wielką chciałabym przyjechać ale...mój urlop właśnie dobiegł końca .Nawet nie muszę pisać że kompletnie nie wypoczęłam.
Agniesiu kochana wiem że mogę na Ciebie liczyć za co BARDZO ale to BARDZO dziękuję. Ale w takim momencie zamykam się jak ostryga...i nawet nie mogę się wyryczeć. Wszystko w gardle stoi. Ostatni raz mi nerwy puściły i wszystko wypłynęło wiesz kiedy .
Bazylko szczerze współczuję...i DOSKONALE Cię rozumiem. Straciłam mojego tatę jak miałam osiemnaście lat. Czterdzieści minut przed jego śmiercią rozmawiałam z nim,śmialiśmy się. Rozmawialiśmy na ulicy bo byłam w drodze do mamy(szłam do niej do pracy bo to był 26.05. czyli święto wszystkich mam ). Jak się później okazało tata wsiadał do samochodu i upadł...zespół reanimacyjny jechał ponad 40 min....było już za późno....
Kochałam go nad życie. Rozumieliśmy się bez słów i to dosłownie. To tata znał wszystkie moje tajemnice...mogłam mu powiedzieć wszystko. Był tak wyjątkowy że nawet moi znajomi przychodzili żeby z nim pogadać...poradzić się. Był CAŁYM MOIM ŚWIATEM.To on mi zaszczepił miłość do zwierząt. Zabierał na wystawy od najmłodszych lat... To jaką przeszłam traumę nawet nie będę opisywać.Byłam w takim stanie że chcieli mnie zatrzymać w szpitalu...ehhhh...nawet jak teraz o tym piszę to wciąż boli.

Ale powiem Wam że wtedy właśnie zaczęłam wierzyć...sama nie wiem...w anioła stróża? anioły?...kiedy rozstawaliśmy się na ulicy stałam na przejściu. Tata szedł chodnikiem. Patrzyłam kiedy zmieni mi się światło żebym mogła przejść. I wtedy tak jakby ktoś mi powiedział na ucho...taka myśl...a gdyby to był ostatni raz??? (chodziło oczywiście o tatę). Spojrzałam znów na niego...w tym momencie się odwrócił ,uśmiechnął i pokiwał mi wołając "do zobaczenia o 17"...o 17 już go nie było....

Ech, życie jest brutalne...

Tasiemeczko, bardzo mocno Cię przytulam... , bardzo mocno



Dziewczynki, ściskam Was najmocniej, jak mogę.

Rozryczałam się na sama myśl o moim Tacie .
Odszedł kiedy miałam 26 lat. To było jakby wczoraj.
Uwielbiałam go, a on mnie . Mówił do mnie " Brzydula ". Mielismy tylko nasze tajemnice.
Strasznie przeżyłam jego odejście. Tak dalece, że nie byłam w stanie pracować, ani nawet z nikim rozmwiać. Nasza domowa lekarka, jak mnie po pogrzebie zobaczyła, z miejsca dala mi trzy tygodnie zwolnienia i jakieś dobre, łagodne leki na nerwy.

Kochani ojcowie swoich córeczek - zawsze są z nami.

Muszę Wam powiedzieć, że mój Tato pomagał nm przy budowie naszej działki i ja wielokrotnie czuję tu jego obecność.

A miałam jeszcze jeden dowód na to, że jest przy mnie, ale może to już innym razem opowiem.

Całuję Wszystkich smutnych i przytulam.

Zróbcie jak Scarlet - " o smutnych rzeczach pomyślę jutro "

kociamama napisał: :A miałam jeszcze jeden dowód na to, że jest przy mnie, ale może to już innym razem opowiem. [/b]

Coś w tym jest napewno.
Ja mam serię dziwnych zdarzeń, które wskazują na obecność taty
Sama nie wierzę, ale zdarzają się rzeczy nieprawdopodobne.

Przytulam Cię mocno Kociamamo

Oj dziewczynki Myślę , że każda z nas ma za sobą takie chwile na których myśl robi się potwornie smutno , albo ogarnia nas wielki strach - przed tym by się to nie powtórzyło .Nie znoszę takich dni .



Bazylio, Kamisiu

Razem jkoś łatwiej, prawda ?

kociamama napisał:

Bazylio, Kamisiu

Razem jkoś łatwiej, prawda ?

Zdecydowanieeee!!!
A tak zupełnie poważnie , to najgorszym co może być jest uciekanie w samotność .
Dzięki Wam takie ucieczki z mojego życia zaczynają znikać

Zwariuję, już 3 tydzień wszystko jest przeciwko mnie. Jakiś dramat, jak nie kurier, to przesyłka zaginęła (waga, Mariolka wie o co chodzi), zamówiłam drugą, bo była na gwałt potrzebna, to pierwsza się znalazła i teraz mam dwie. A jeszcze okazało się, że w ogóle nie będę z nich korzystać (przykro mi Mariolu, ale była wielka wojna w domu, mięcho poległo w śmieciach). Do tego przyczepiła się do mnie wróżka. Wysyła mi meile. Olewam ją totalnie, nie słucham jej wskazówek, a one na złość się sprawdzają. Dramat jakiś. A kysz ode mnie złe moce.

Agnieszka7714 napisał: Zwariuję, już 3 tydzień wszystko jest przeciwko mnie. Jakiś dramat, jak nie kurier, to przesyłka zaginęła (waga, Mariolka wie o co chodzi), zamówiłam drugą, bo była na gwałt potrzebna, to pierwsza się znalazła i teraz mam dwie. A jeszcze okazało się, że w ogóle nie będę z nich korzystać (przykro mi Mariolu, ale była wielka wojna w domu, mięcho poległo w śmieciach). Do tego przyczepiła się do mnie wróżka. Wysyła mi meile. Olewam ją totalnie, nie słucham jej wskazówek, a one na złość się sprawdzają. Dramat jakiś. A kysz ode mnie złe moce.

W sprawie barfa ( bo zapewne o to chodzi ) nie zabieram głosu ,bo sie nie znam .

Jeśli zaś chodzi o "wróżki" , to mogę udzielić Ci dobrej rady . Maile od razu wrzucaj do kosza nie czytaj tych bzdur , a złe moce same znikną

kamisia napisał: Agnieszka7714 napisał: Zwariuję, już 3 tydzień wszystko jest przeciwko mnie. Jakiś dramat, jak nie kurier, to przesyłka zaginęła (waga, Mariolka wie o co chodzi), zamówiłam drugą, bo była na gwałt potrzebna, to pierwsza się znalazła i teraz mam dwie. A jeszcze okazało się, że w ogóle nie będę z nich korzystać (przykro mi Mariolu, ale była wielka wojna w domu, mięcho poległo w śmieciach). Do tego przyczepiła się do mnie wróżka. Wysyła mi meile. Olewam ją totalnie, nie słucham jej wskazówek, a one na złość się sprawdzają. Dramat jakiś. A kysz ode mnie złe moce.

W sprawie barfa ( bo zapewne o to chodzi ) nie zabieram głosu ,bo sie nie znam .

Jeśli zaś chodzi o "wróżki" , to mogę udzielić Ci dobrej rady . Maile od razu wrzucaj do kosza nie czytaj tych bzdur , a złe moce same znikną

a ja proponuję dodać tego maila do spamu i od razu będzie wpadał do śmieci

O tym nie pomyślałam. Widzisz Lindusiu co dwie głowy to nie jedna

A w jakiej cenie opchniesz wagę ?

A ja dzisiaj po wizycie w urzędzie skarbowym dowiedziałam się, że mam dopłacić 1000 zł, bo źle zaznaczyłam "x" w papierach i źle mi naliczyło podatek. Ja to zawsze muszę coś spaprać Tak to jest, że jak ktoś ma kupę kasy to ma ich więcej i więcej, a jak ktoś sam ma mało, to zawsze coś się stanie takiego, żeby miał jeszcze mniej

Agnieszka7714 napisał: O tym nie pomyślałam. Widzisz Lindusiu co dwie głowy to nie jedna

No i po kłopocie...a kysz złe moce od Agi

OLGA napisał: A ja dzisiaj po wizycie w urzędzie skarbowym dowiedziałam się, że mam dopłacić 1000 zł, bo źle zaznaczyłam "x" w papierach i źle mi naliczyło podatek. Ja to zawsze muszę coś spaprać Tak to jest, że jak ktoś ma kupę kasy to ma ich więcej i więcej, a jak ktoś sam ma mało, to zawsze coś się stanie takiego, żeby miał jeszcze mniej


Take życie, jakbyś się nie obejrzała i tak d.... z tyłu

Aga,bardzo sie ciesze,ze zalozylas taki watek

Mysle,ze jest on nam wszystkim potrzebny...

Czasem czlowiek jest naprawde bezzsilny a wyrzucenie z siebie wszystkiego co boli,
naprawde pomaga.

Smutne jest to,ze kazdy czlowiek ma tyyyyle problemów...
Czasem jest sobie ciezko poradzic...

Przeczytalam caly watek.
Lindusiu,zycze Ci z calego serca sily i wytrwalosci.
Oraz tego,aby wszystko sie ulozylo

Ja równiez mam w chwili obecnej problemy z praca,
w zwiazku ze zmiana miejsca zamieszkania i jestem bardzo rozdrazniona.
Przerowadzilismy sie pod Londyn ze wzgledu na dobra prace mojego Tomka,
ale niestety ja nie moge znalezc pracy.
W tym miesiacu mija dokladnie rok odkad jestem bezrobotna.
Na poczatku bylo sympatycznie
Mialam czas dla siebie,odpoczelam
Pózniej zaczelam szukac pracy,z oplakanym skutkiem
i niestety z dnia na dzien czulam sie coraz gorzej...

Teraz jest raz lepiej raz gorzej...Ale chyba z przewaga zlych dni...



To juz tak chyba jest,ze nigdy nie moze byc wspaniale...
Staram sie odnajdywac radosc w drobnostakch,
cieszyc kazdym dniem i usmiechac do ludzi,
którzy potrzebuja tego usmiechu jeszcze bardziej niz ja.
dnia Czw 23:37, 10 Lis 2011, w całości zmieniany 1 raz
Moim zdaniem to bardzo dobrze, że odnalazłaś kontakt z tatą
Myślę, że nie powinnaś się dręczyć myślami, że tak późno.
Lepiej późno niż wcale. Tata zawsze będzie Twoim Ojcem choćby nie wiadomo co się wydarzyło. Masz jego jednego, jedynego. Nie warto patrzeć do tyłu, ciesz się każdą dobrą chwilą.
Codziennie jadąc do pracy słucham w Radiu Plus o godz. 07.25 króciutkiej ( 2-3 minuty) audycji pt. Słowo na dobry dzień . Prowadzi to ksiądz, który za pomocą prostych słów, cytując innych ludzi zachęca do rozpoczęcia dnia, czy tygodnia uśmiechem. Wszystko co mówi sprowadza się, a właściwie zmusza do wywołania uśmiechu. Osobiście miałam dni gorsze, tragiczne, okrutne i wredne, ale pozytywnym nastawieniem można wiele osiągnąć.

Co do pracy, nie trać nadziei. Życzę Ci wytrwałości i siły. W końcu ją znajdziesz.
Masz kochającego faceta przy sobie, czy to nie cudowny początek ?
Uśmiechnij się i .... do przodu.

Bazylia jesteś wspaniała!! Mimo że te słowa nie były kierowane do mnie dałaś mi nadzieję i jakiegoś takiego pozytywnego kopa . Ostatnio dręczy mnie dolina a dzisiaj...to już wpadłam w czarny dół...i...czytając to co napisałaś było takim małym kołem ratunkowym . Dziękuję

Bazylia napisał: Moim zdaniem to bardzo dobrze, że odnalazłaś kontakt z tatą
Myślę, że nie powinnaś się dręczyć myślami, że tak późno.
Lepiej późno niż wcale. Tata zawsze będzie Twoim Ojcem choćby nie wiadomo co się wydarzyło. Masz jego jednego, jedynego. Nie warto patrzeć do tyłu, ciesz się każdą dobrą chwilą.
Codziennie jadąc do pracy słucham w Radiu Plus o godz. 07.25 króciutkiej ( 2-3 minuty) audycji pt. Słowo na dobry dzień . Prowadzi to ksiądz, który za pomocą prostych słów, cytując innych ludzi zachęca do rozpoczęcia dnia, czy tygodnia uśmiechem. Wszystko co mówi sprowadza się, a właściwie zmusza do wywołania uśmiechu. Osobiście miałam dni gorsze, tragiczne, okrutne i wredne, ale pozytywnym nastawieniem można wiele osiągnąć.

Co do pracy, nie trać nadziei. Życzę Ci wytrwałości i siły. W końcu ją znajdziesz.
Masz kochającego faceta przy sobie, czy to nie cudowny początek ?
Uśmiechnij się i .... do przodu.

Co do audycji-niestety nie mam takiej mozliwosci-mieszkam za granica...

W zyciu bym nie pomyslala,ze siedzenie w domu samej ze soba moze taka dac po d.....
W kazdym razie nie trace nadziei i z calej sily wierze w to ,ze juz nie dlugo stane sie kobieta pracujaca

Co do Ojca...Ciesze sie niesamowicie z tego,ze mam znim kontakt,caly czas mi malo...
Wyrzuty bede miec zawsze,choc staram sie ograniczac myslenie o swojej winie

Bazylko,dziekuje Ci serdecznie za cieple slowa

Wsparcie od osób tak naprawde obcym,przywraca wiare w ludzi...

Ubolewam nad tym,ze nie mam tu,"na zywo" jakiejs "kobietki od serca",
której moglabym sie pozalic...
No,ale cóz nie mozna miec wszystkiego

Tasiemko ,jak Twoje samopoczucie?



Kasiaczku, badź dzielna.

To super, że z tatą wyjaśniliście sobie przeszłość i nie warto do niej wracać. Ciesz się teraźniejszością.

Z tatą możesz rozmawiać godzinmi przez internet - moja synóweczka ma z kolei rodziców w Anglii i stale z nimi gada na skajpie.( pisownia ???)
Namów tatę i będźcie w stałym kontakcie, a poczujesz się lepiej i mniej tęsknić będziesz.

Życzę spokoju i wytrwałości w szukaniu odpowiedniej pracy.

Dejikos napisał: A w jakiej cenie opchniesz wagę ?

Aguś (dobrze pamiętam?), cena wagi to śmiech na sali, przesyłka była droższa od niej samej

Kasiu, nie zagłębiałam się w Twoim temacie z ojcem, ale mam wrażenie, że moja Ola będzie w takim samym dramacie jak uświadomi sobie swój los. Wychowuje się bez biologicznego ojca generalnie od zawsze. To był częściowo jego wybór, ale to ja podjęłam ostateczną decyzję o odejściu, gdy pewnego dnia potknęłam się o jego pięść. Ja nie żałuję, ale mam wyrzuty sumienia, że jednak odebrałam jej ojca. Pytanie czy ona to kiedyś zrozumie, mam nadzieję, że tak, bo obroniłam ją przed niebezpieczeństwem i chyba biedą, bo nasz los nie malował się w kolorowych barwach.

Agnieszko, wierz mi, że jest to dużo lepsze dla dziecka, niż obserwowanie wojny pomiędzy ukochanymi osobami. Osobami, które mają być ostoją i wzorem do naśladowania, mają dać oparcie kiedy młody człowiek dorasta i poznaje świat. Kiedy dom staje się polem bitwy, emanuje złymi emocjami, których nie da się ukryć przed dzieckiem (niektórzy nawet nie próbują), młoda osoba wręcz błaga o rozwód aby zaznać wreszcie spokoju. W takim domu nie da się przebywać, nie chce się do niego wracać. Tak więc nie warto zadręczać się wyrzutami sumienia, ponieważ podjęłaś jedyną słuszną decyzję, mogę Cię zapewnić. I Twoja Ola też to kiedyś doceni. Trzymaj się cieplutko.

Agnieszka7714 napisał: Dejikos napisał: A w jakiej cenie opchniesz wagę ?

Aguś (dobrze pamiętam?), cena wagi to śmiech na sali, przesyłka była droższa od niej samej
Dobrze, dobrze pamiętasz. To ja jedną mogę kupić, bo P. Mariola jak kat nade mną stoi i każe BARFować (ale za to ją kochamy!)

I też uważam, że rozstanie dla dziecka jest dużo lepsze. Wiem to ze swojego doświadczenia. Moi rodzice wszczynali bójki słowne i fizyczne na moich oczach - nie był to sympatyczny widok. A później dziecko ma tylko wyrzuty do rodziców, że zachowują się nieodpowiedzialnie.

Dejikos napisał: Agnieszka7714 napisał: Dejikos napisał: A w jakiej cenie opchniesz wagę ?

Aguś (dobrze pamiętam?), cena wagi to śmiech na sali, przesyłka była droższa od niej samej
Dobrze, dobrze pamiętasz. To ja jedną mogę kupić, bo P. Mariola jak kat nade mną stoi i każe BARFować (ale za to ją kochamy!)

I też uważam, że rozstanie dla dziecka jest dużo lepsze. Wiem to ze swojego doświadczenia. Moi rodzice wszczynali bójki słowne i fizyczne na moich oczach - nie był to sympatyczny widok. A później dziecko ma tylko wyrzuty do rodziców, że zachowują się nieodpowiedzialnie.

Dejikos to Ty jestes Agnieszka???

Agusia

Kasiaczek napisał: Dejikos to Ty jestes Agnieszka???

Agusia
Och, aż takie to urocze imię?

Dejikos napisał: Kasiaczek napisał: Dejikos to Ty jestes Agnieszka???

Agusia
Och, aż takie to urocze imię?

Zupelnie mi do Ciebie,nie pasuje Agnieszka
A w sumie ostatnio zastanawialam sie jak masz na imie,
a tu taka niespodzianka

No to teraz w takim razie bedziesz Agusia

Kasiaczek napisał: Zupelnie mi do Ciebie,nie pasuje Agnieszka
Aż taką jestem zołzą?

Dejikos napisał: Kasiaczek napisał: Zupelnie mi do Ciebie,nie pasuje Agnieszka
Aż taką jestem zołzą?

Przy troszke blizszym poznaniu nie



Kasiaczek napisał: Przy troszke blizszym poznaniu nie


No, uważaj sobie, co o mnie mówisz! Jakbyś przytaknęła, to... wolisz nie wiedzieć!

Dejikos napisał: Kasiaczek napisał: Przy troszke blizszym poznaniu nie


No, uważaj sobie, co o mnie mówisz! Jakbyś przytaknęła, to... wolisz nie wiedzieć!

Ha! Widzisz jak Cie wyczulam? Wlasnie dlatego zaprzeczylam

Motto na dziś:
Jeszcze nie raz się wkurzysz, ale naucz się kobieto nie angażować, bo dla niej nie warto
Włączam niemyślenie i olewanie, reset, a pasożytów nigdy nie będę tolerować

PS. Ze 'specjalną' dedykacją dla wyjątkowej teściowej...

astonia napisał: Motto na dziś:
Jeszcze nie raz się wkurzysz, ale naucz się kobieto nie angażować, bo dla niej nie warto
Włączam niemyślenie i olewanie, reset, a pasożytów nigdy nie będę tolerować

PS. Ze 'specjalną' dedykacją dla wyjątkowej teściowej...
Jak to mówią: Jaka jest idealna teściowa na 102?

- 100 metrów od domu, 2 metry pod ziemią.

Nie przejmuj się, głowa do góry!!



Skąd ja to znam -nie ma to jak teściowa

Dla mamuni

http://ryjbuk.pl/spagetti-265801



astonia , nie warto się wkurzać
Przecież to teściowa, a te są różne...

Życzę Ci, żeby się zmieniła i była taka jak moja : po prostu kochana

Za to mój synek nastolatek gimnazjalny nie chce się uczyć i szlag mnie trafia.
Nie wiem co gorsze

Głowa do góry, obyśmy tylko byli wszyscy zdrowi ( psychicznie też)

Nienawidzę idiotów, którzy uważają, że jak listonosz nie zostawia awiza, to moja wina!

Dejikos napisał: Nienawidzę idiotów, którzy uważają, że jak listonosz nie zostawia awiza, to moja wina!

Aga, ja mam za to awizonosza a nie listonosza
Nie pamiętam, kiedy mi cokolwiek przyniósł bo wszystko jej za ciężkie ...a jeździ autem

Bazylia napisał: astonia , nie warto się wkurzać
Przecież to teściowa, a te są różne...

Życzę Ci, żeby się zmieniła i była taka jak moja : po prostu kochana

Za to mój synek nastolatek gimnazjalny nie chce się uczyć i szlag mnie trafia.
Nie wiem co gorsze

Głowa do góry, obyśmy tylko byli wszyscy zdrowi ( psychicznie też)

Radzę zastrzelić, potem powiesić i dla pewności utopić, a zwłoki spalić i prochy po polach rozsypać - jedyna skuteczna metoda

Bazylia napisał:
Życzę Ci, żeby się zmieniła i była taka jak moja : po prostu kochana

Zazdraszczam Ci Bazyliu, oj zazdraszczam

Catyfun napisał: Radzę zastrzelić, potem powiesić i dla pewności utopić, a zwłoki spalić i prochy po polach rozsypać - jedyna skuteczna metoda
Kochana Mariolko Ty "jadziszonku" Zołzo jedyna
Obawiam się, że rozsypanie prochów może poskutkować ich późniejszym wykiełkowaniem gdzieś w urodzajnej glebie, więc może lepiej nie ryzykować i ograniczyć się do pierwszych 4 czynności

Catyfun napisał: Radzę zastrzelić, potem powiesić i dla pewności utopić, a zwłoki spalić i prochy po polach rozsypać - jedyna skuteczna metoda

Przypominam, że w istnieje wysokie prawdopodobieństwo, iż w przyszłości (może nawet niedalekiej) też staniesz się teściową kto wie, kto wie

Krysiulk napisał: Catyfun napisał: Radzę zastrzelić, potem powiesić i dla pewności utopić, a zwłoki spalić i prochy po polach rozsypać - jedyna skuteczna metoda

Przypominam, że w istnieje wysokie prawdopodobieństwo, iż w przyszłości (może nawet niedalekiej) też staniesz się teściową kto wie, kto wie

No właśnie, najgorsze jest to, że my same kiedyś nimi będziemy. Ale..... co ja mam powiedzieć....mam dwie teściowe. Tylko, że na drugą już w tej chwili nie mogę narzekać. Kiedyś nie chciała mnie znać, teraz uważa mnie za najlepszą córkę. . A pierwszą to trzeba spalić, utopić i jeszcze powiesić

A moja potencjalna teściowa to taka wspaniała osoba, ciepła, kochana, pomocna, a przy tym na luzie. Ciekawe czy będzie taka gdy już (jeśli w ogóle) nią faktycznie zostanie.

Bazylia napisał: astonia , nie warto się wkurzać
Przecież to teściowa, a te są różne...

Życzę Ci, żeby się zmieniła i była taka jak moja : po prostu kochana

Bazylia dziękuję Ci .Uratowałaś honor teściowych .
Już bałam się tu zaglądać

No pewnie, przecież nie wszystkie teściowe są jak z kawałów o teściowych

Poczto Polska - spłoń, zgiń, przepadnij i zostań zapomniana! Wszyscy Polacy muszący korzystać z twych usług, o niczym innym nie marzą!

Ratujcie! Okres przedświąteczny to jakaś masakra!

Ależ skąd Kartki świąteczne wyślę mailem a życzenia złożę przez telefon I po sprawie... A jak mocno czegoś potrzebuję to wyślę UPS-em

No ja niestety muszę z PP korzystać, a dużo wysyłam, bo mam mały biznes. Gubią mi przesyłki nawet te polecone, zatrzymują towar zza granicy... Nie mam do nich słów

Pochwal się biznesem to i może my zostaniemy Twoimi klientkami .
A czemu nie skorzystasz z innej firmy np InPost?

Agnieszka7714 napisał: A czemu nie skorzystasz z innej firmy np InPost?
Bo nie wszędzie świadczą swoje usługi. Poza tym często wysyłam za granicę. Niestety PP to monopolista

Agnieszka7714 napisał: Pochwal się biznesem to i może my zostaniemy Twoimi klientkami .
Raczej wątpię, że któraś z Was interesuje się japońskim komiksem

Dejikos napisał:
Raczej wątpię, że któraś z Was interesuje się japońskim komiksem

A ja się przyznam - "za młodu" namiętnie oglądałam anime
Pamiętam jak dziś - Wakabajaszi Genzo, Jattaman, no i Dżidżi (la trottola...) (sorry za pisownię, nie mam pojęcia jaka powinna być)

astonia napisał: A ja się przyznam - "za młodu" namiętnie oglądałam anime
Pamiętam jak dziś - Wakabajaszi Genzo, Jattaman, no i Dżidżi (la trottola...) (sorry za pisownię, nie mam pojęcia jaka powinna być)
Ja raczej do śmierci z tego "nie wyrosnę", a swoją gigantyczną kolekcję dam dziecku (dzieciom) w spadku Jakby to wszystko sprzedać, to samochód nowy można kupić... No dobra, ale to nie na temat.

Cytat: Raczej wątpię, że któraś z Was interesuje się japońskim komiksem

Oj zdziwiłabys sie ;p

Też czekam na przesylki ;/ TŻ ma we wtorek urodziny i chyba nici z tortu ;/ Bedzie dobrze jak do weekendu sie wyrobia ;/

_Jadis_ napisał: Cytat: Raczej wątpię, że któraś z Was interesuje się japońskim komiksem
Oj zdziwiłabys sie ;p
Pozostaje kwestia tego, czy jesteś taką miłośniczką, żeby te komiksy kupować w oryginalnym języku

_Jadis_ napisał: Też czekam na przesylki ;/ TŻ ma we wtorek urodziny i chyba nici z tortu ;/ Bedzie dobrze jak do weekendu sie wyrobia ;/
Jeżeli te przesyłki idą PP, to ja radzę pójść na pocztę i zapytać, czy jakaś nie leży. Problem z awizami też mnie dotknął - ostatnio kilka przesyłek do mnie wróciło, bo adresaci nie zostali poinformowani o tym, że listonosz nie dostarczył
dnia Pią 14:06, 02 Gru 2011, w całości zmieniany 1 raz
jedna z przesylek wlasnie doszla. WIec w wersji ubogiej na upartego moze tort byc..aczkolwiek nie poszaleje z ozdobami chyba ;/ Zla jestem jak nie wiem ...w zeszlym roku byl czekoladowo wiśniowy .A wrzuce nawet zdjecie...

https://picasaweb.google.com/115520852753903137924/MojeWypieki?authkey=Gv1sRgCPPwzuu05dmpJw#5631963849453335746

Do tego świeczki palące się różnokolorowymi płomieniami ... Efektownie to wyszło...

W tym roku miał być taki:
http://www.kwestiasmaku.com/desery/torty/red_velvet_cake/przepis.html

Ale nie doszedl nadal czerwony barwnik i cukrowe biale ozdoby na wierzch ;/ grrrr

Jakbym miala czas to bym pewnie koczowala pod drzwimi poczty ale jeszcze teraz na glowie mamy przeprowadzke i w sumie nie wiem w co rece wlozyc ...;/

DObrze , ze istnieje ten watek... Oj jak dobrze...

Co do komiksow , nie ja niw kupowalam ale mam kumpla , który to robi i od niego pozyczalam xDD Uczylam sie tez specjalnie kiedys japonskiego. Ale to juz lata sweitlne temu xD Wole jednak przetlumaczone bo nie osiagnelam odpowiedniego lvl jezykowego , żeby wszystko rozumiec ;p

Ale to pysznie wygląda! Trzymam kciuki, żeby pozostałe rzeczy przyszły na czas.

Hhaha dziekuje smaczny byl ;p i dzieki wsparcie sie przyda xDD Barwnik jeszcze moge kupic jakis w supermarkecie ale najbardziej na tych ozdobach mi zalezalo ;/ Ech zobaczymy jak to bedzie... Najwyzej bede improwizowac ...;/ Tylko nie po to zamawia sie kilkanascie dni wczesniej zeby przyszlo po czasie ;/

EDIT AAAAAAAAAAAaaaaaa!!!!!! Co za... Allegro sralegro... Zamawiam w cukierni kilkanascie dni wczesniej produktry nie po to , zeby mi dzis (jak wyslalam do nich zapytanie ile jeszcze mam na to czekac) napisali , ze wyslali wlasnie DZIS!!!!!! Co za.... nie no nie moge....
AAAAAAAAArhg!
dnia Pią 15:32, 02 Gru 2011, w całości zmieniany 1 raz
Przyszla paczka brakujaca !!! Bedzie tort xD Ja wyjdzie to sie pochwale ;p Ufff

a leki oczywiście płatne 100%. Dramat jakiś. Leki za które płaciłam kiedyś 1 gr to teraz za opakowanie 140 zł, inhalator też na 100%. A astma to przeciez choroba przewlekła. Czy Ci lekarze powariowali, w d....pach im się poprzewracało.



O, mateczko słodka !!!! Masz rację Agniecha.

To koszmar jakiś z tą refundacją.

Moja średnia synóweczka też cierpi na astmę. Już przestaję sie powoli dziwić, że młodzi nie widzą tu przyszłości.

A już nie mówię o "wcześniej urodzonych", co to się jeszcze prawdziwą produkcją zajmują - jak nieprzymierzajac my z mężem.

Dla takich to tylko płać, płać, płać podatki. LITOŚCI.

To ja dalej w temacie aptek Aguś ....

od świąt próbowałam kupić ...sól fizjologiczną do inhalacji Inusi; w aptekach były takie pustki że nie mieli już nawet soli a została im tylko na receptę ....

moja siostra na szczęście w gabinecie miała zapas więc mi dała ...ale poszłam dzisiaj do aptek a tam dalej pustki !!!!
Mój tata zjechał kilkanaście aptek i wszędzie to samo -zostały tylko na receptę.
W końcu pojechał do apteki swojego klienta i dostał spod lady kilka fiolek !!!!

Przecież to jest chore....

Mi na szczęście udało się kupić. Zapas zrobiłam jak zobaczyłam pierwsze objawy z oczkami Frodzia. Ale żeby i sól fizjologiczną wykupić, to jest na prawdę chore.

No i muszę się wyżalić. Znowu psuje nam się auto. Siada coś z elektroniką. Zwariuję, bo już dwa razy wymieniana była pompa wtryskowa, jeśli to znowu ona, to obiecuję, podpalę tego grata, bo kolejnej naprawy nie przeżyję.

Aga rozumiem Twoj bol My mamy do wymiany świece i trzeba zrobic cos z poduszkami, bo albo cos siada z elektronika albo cos jest nie halo z poduszkami, w dodatku co rusz pada akumulator ;(( I to za kazdym razem jak musze cos ważnego załatwić ;(

A mówiłam TŻ żebys przedał go już z pół roku temu to nie..Bo on zawsze ma na wszystko czas !!! -.-

Jestem zła na Krakvet i na siebie, wrrrr...
Zamówiłam w niedzielę 15.01.2012r. w Krakvecie 20 litrów żwirku CBE+ (bo był w komplecie z wiaderkiem) i 7kg Orijena - cena bezkonkurencyjna 133zł. Zapłaciłam przelewem więc kasę Krakvet już w poniedziałek miał. No i cisza... W czwartek już widziałam, że nic z tego nie będzie więc na szybko zamawiałam 40 l żwirku u zoo-dragona na allegro. No i dobrze zrobiłam bo w czwartek wieczorem Krakvet napisał mi, że czekają na dostawę karmy. Dotrze w ciągu 7 dni roboczych. Oczywiście standardowa propozycja nie do odrzucenia - albo czekam, albo przyślą coś innego podobnego. No kurcze rozwalają mnie tym - ciekawe co ich zdaniem może być podobne do Orijena.
Nic, zgodziłam się czekać.
Dziś odkryłam, że Orijena starczy mi tylko jeszcze na dwa dni. U mnie na prowincji stacjonarnie go nie kupię. Muszę zamówić w internecie i to najlepiej 7 kg, bo jak kupię 2,5 kg to zapłacę za przesyłkę (nie potrzebuję nic innego).
Podsumowując - mam zamrożone w Krakvecie 200zł, żwirku już mam zapas, a na koniec jak się Krakvet obudzi to będę miała 14kg karmy.
Jestem zła jak osa na tą głupią firmę i na siebie, bo to nie pierwsze moje kłopoty z Krakvetem, a ja się znów skusiłam na zakupy bo cena była okazyjna, wrrrr....

Viv, ja też w ubiegłym tygodniu zamawiałam w Krakvecie karmę (TOTW) i też nie dostałam. Plus jest taki, że Pani do dwóch dniach od zamówienia zadzwoniła i powiedziała, że w tej chwili nie mają karmy, czekają na dostawę, ale nie da gwarancji, że zamówiona przeze mnie karma będzie. Zrezygnowałam z całego zamówienia i zrobiłam zamówienie w zooplusie. Oj, miałam stresa, że mi zabraknie! Na szczęście wczoraj przyszła przesyłka.

Może zadzwoń do nich i zrezygnuj z zamówienia - kasa wróci.

Współczuję dziewczyny, ja w tym sklepie zamówienia nigdy nie robiłam. Poleciałabym Animalię, ale czasami to ceny mają wygórowane w porównaniu do innych sklepów (chyba że się ma taki poziom rabatowy jak ja...). W Modern Pet obsługa jest fajna.

Dlatego ja z reguły robię za pobraniem. Przejechałam się kilka razy na różnych sklepach i wolę zapłacić po niż przed. W zooplusie na ma wtedy różnicy w cenie, bo przesyłka i tak jest za darmo przy kwocie za minimum 99 zł, a w świecie karm od 50 zł jest już gratis. Więc po co wysyłać pieniądze wcześniej, a potem się stresować.

Ech , wiedzialam , ze w koncu i tu sie wypowiem ale liczylam , ze jeszcze nie teraz ;/

A tu nagle dzis taka mila niespodzianka ;/
Zglosilam sie kilka tyg temu jako wolontariusz do stworzenia legnickiego OTOZ czyli http://otoz.pl/interwencje.html
W lutym mialo sie odbyc szkolenie i w ogole.. a dzis dostalam wiadomosc ,z e nic z teog nie bedzie bo czesc osob , ktora sie zglosila nagle zreygnowala..No ku...a po co sie zglaszac , jesli za pare dni sie zrezygnuje? Bo ma sie taki kaprys? Trzeba bylo pomyslec a nie wysylac zgloszenie bo zobaczylo sie gdzies ogloszenie.... ludzie mnie po raz kolejny nieodwolajnie rozczarowali ;/
W przeciwienstwie do nich mi na tym zalezalo ;/
dnia Pią 10:05, 03 Lut 2012, w całości zmieniany 1 raz
Musisz być silna psychicznie, że się zgłosiłaś. Ja mam za miękkie serce i prawdopodobnie beczałabym nad losem tych zwierząt oddając je do schronisk. Wiem, że w większości przypadków to dla nich najlepsze wyjście. Gratuluję i zarazem współczuję, że się nie udało.

Dokładnie... Zanim się ktoś zdecyduje gdzieś zgłosić powinien to dobrze przemyśleć! Nie powinien decydować się pod "wpływem chwili" a pózniej kiedy jego pomoc jest potrzebna rezygnować Nie dałabym rady pracuwać jako wolontariuszka w schronisku itp (wyłabym z rozpaczy nad losem tych zwierząt) dlatego nigdy o tym nie myślałam.
Ja zanim zgłosiłam się (myślałam nad tym rok!) jako dawca krwi i potencjalny dawca szpiku rozważyłam wszystkie za i przeciw.
Decyzja o zgłoszeniu się do jakichkolwiek fundacji czy organizajcji powinna być przemyślana!!! Teoretycznie zawsze jest możliwość wycofania się, ale ja tego nie rozumiem.
dnia Pią 10:38, 03 Lut 2012, w całości zmieniany 1 raz
Aga - podobno jestem. W koncu chcialam isc nawet na resocjalizacje i wg kilku osob mialam do tego predyspozycje psychiczne .
Nie ukrywam , ze nie byloby mi latwo patrzec na to co sie dzialo z tymi zwierzetami , ael mialabym satysfakcje wiedzac , ze ich los choc troche sie poprawil.
OTOZ mial byc stowarzyszeniem niezaleznym od schroniska. Wolontariuszem w schronisku nie chcialabym byc nawet jakby mi placili za to - to juz inna bajka z naszym legnickim schroniskiem ale jak ktos pogrzebie troche w necie to na pewno sporo smaczkow znajdzie;)

Martyna ja dawca krwi nie moglabym zostac;p mi nawet krwi sie nei da pobrac bo od razu chowaja sie wszystkie zyly -.- jak musieli mi pobrac krew to wbijala si chyab z 5 razy w kazda reebo utrafic nie mogla a jak juz trafila to krew nie chciala leciec ;p Taki ze mnie odmieniec ;p Tanio wlansiej krwi nie oddam xD

Mialam sporo wolnego czasu , mialam checi i predyspozycje, chcialam jakos pomoc z racji tego z tworzeniem domu tymczasowego juz teraz nie dam rady i co... i dupa. -.- nie wiem czy bardziej jestem zla czy rozżalona ;/

_Jadis_ napisał: Martyna ja dawca krwi nie moglabym zostac;p mi nawet krwi sie nei da pobrac bo od razu chowaja sie wszystkie zyly -.- jak musieli mi pobrac krew to wbijala si chyab z 5 razy w kazda reebo utrafic nie mogla a jak juz trafila to krew nie chciala leciec ;p Taki ze mnie odmieniec ;p Tanio wlansiej krwi nie oddam xD
Nie jesteś sama, ja to zawsze po pobieraniu krwi mam na całej długości rąk siniaki i lewo nimi poruszam. Tragedia.

_Jadis_ napisał: Mialam sporo wolnego czasu , mialam checi i predyspozycje, chcialam jakos pomoc z racji tego z tworzeniem domu tymczasowego juz teraz nie dam rady i co... i dupa. -.- nie wiem czy bardziej jestem zla czy rozżalona ;/
Nie trać nadziei, może utworzą podobną organizację, gdzie będziesz mogła się wykazać. Ostatecznie możesz sama o pomyśleć

Myślę podobnie. Ważne jest, by się zaprzeć! Masz silny charakter, więc dasz radę. Osiągniesz cel!
Sama załóż coś, zwerbuj ludzi, albo poszukaj odpowiednich sznureczków do pociągnięcia.
Serio!

P.S.
Ja byłam dawcą krwi przez wiele lat. Lubię oddawać krew, choć teraz rzadko to robię. Lubię patrzeć, jak woreczek się napełnia (choć teraz go zakrywają).

Nie jesteś sama, ja to zawsze po pobieraniu krwi mam na całej długości rąk siniaki i lewo nimi poruszam. Tragedia.
też mam siniaki XD

Juz mi troche lepiej , teraz czuje sie po prostu zawiedziona. Pewnie moze cos sie jescze kiedys trafi, jak na razie zostane przy tępieniu psuduchow na allegro ;p No i oczywiscie caly czas staram sie byc na bierzaco z nowinkami tego typu. ZObaczymy jak to bedzie.

Ja sama nie pisze sie na zorganizowanie czegos takiego. Niestety mam na glowie teraz dwie inne "rzeczy" ktore musze teraz troche poukladac i pchnac do przodu , zeby wreszcie ruszyly. Nie dalabym juz rady fizycznie z organizacja jeszcze takiej organizacji ;/

Zwlaszcza, ze jeszcze moja droga edukacji nie potoczyla sie tak jak chcialam ;/ Uczelnia nie otworzyla mi kierunku na ktorym mi zalezalo..w sensie specjalizacji. I musze kombinowac teraz nad czyms zastepczym. Mam opcje na szkolenia i szkole , ktora ma program idealny do tego czym chce sie zajac i ktora dala by mi solidne podstawy . Niestety wszystko kosztuje... I tak kolejny problem dochodzi .

Znacie to? Jak sie wali to wszystko na raz ;/

Ja mam nawet tak, że jak się nie wali, to wypatruję, z której strony zacznie, bo cos cicho jest.
To chyba złe myślenie, ale czasem trudno się powstrzymać.

W każdym razie trzymam kciuki za uczelnię i za całą resztę!

Ja też trzymam kciuki mocno. Niestety nie wszystko przebiega po naszej myśli. Takie rozczarowanie, gdy Ci na czymś zależy, może być strasznie przygnębiające.

Ja np. zawsze (a jeśli nie zawsze to bardzo często) jak jest coś, na co czekałam długo i na czym mi bardzo zależy, to bach i jestem chora. Nie to, że jestem jakimś chorowitkiem i to tylko zbieg okoliczności..
I teraz znów - całą jesień - zimę nic. A dziś miałam jechać do Warszawy na warsztaty z gwiazdą Sewilli, rewelacyjną La Monetą, na które się zapisałam kilka miesięcy temu i od tamtego czasu odliczam dni do wyjazdu. I co? Angina! Łudziłam się, że mi przejdzie (choruję od wtorku) i wsiądę jednak w samochód, ale mogę chyba pomarzyć . Może to takie głupie, ale mi naprawdę na tym bardzo zależało.
dnia Pią 13:07, 03 Lut 2012, w całości zmieniany 1 raz
Olga ty to masz przechlapane - nie zazdroszcze;p

Smużko - Nie wypatruj tak bo wtedy na pewno cos sie znajdzie;p

Ja mam tak , ze jak mnie cos takiego trafi to trace zapal na chwile , dzien , dwa.. potem znajde jakis inny cel i sie jemu poswiecam.. Wiec za pare dni wiem , ze bedzie ok . Tylko to z tym wolontariatem to takie frustrujace. Nawet nie chodzi juz o mnie tylko o te zwierzeta. Nadal nie rozumiem jak mozna tak zrobic?
Przeciez tu o dobro zwierzat hodzi a nie wierze , ze zapisywaly sie osoby niepelnoletnie bo do tego typu organizacji ciezk przyjac kogos nieletniego (chodzi mi o bycie inspektorem OTOZu) . Wiec osoby dorosle powinny byc odpowiedzialne ... niby. i wiedziec co robia.... ech.

Jadis,

Ale często jest tak, że ludzie chcą zrobić coś dobrego (bo w większości z nas jest taka potrzeba).
Czują, że to jest to! Zgłaszają się pełni emocji, a potem uświadamiają sobie na co się piszą i panikują.
Rozumiem, że to jest niezbyt odpowiedzialne, bo jest. Ale ja bym nikogo nie oceniała.
A może te osoby zostały zniechęcone przez najbliższych? Straciły zapał, ktoś podciął im skrzydła. Nie wiemy.

Smużko , ale w tym problem. Ja też byłam zniechecana, też mialm watpliwosci , tez siedzialm i myslalam i gdy sie zglosilam bylam w 100% przekonana. Nikt ich nie zmuszal do zgloszenia sie.Zrobili to z wlasnej woli.
Ale tak to jest z wolontariatami . Jakby zapisanie sie wymagalo skladki czlonkowskiej i muslieliby pooniesc jakikolwiek koszt z tym zwiazany to wtey nie byloby chetnych albo zrobilyby to tylko osoby , ktore na prawde by tego chcialy a nie tylko "wydawalo im sie" ze chca .Latwo jest sie zglosic jak nikt od ciebie niczego nie chce i nie ponosisz za to zdnych konsekwencji ani kosztow. Wtedy kazdy glupi leci jak mucha na lep nie liczac sie z tym , ze albo zajmuje miejsce komus kto robi to nie tylko bo ma takie widzi mi sie , albo swoim zachowaniem doprowadza potem do sytuacji takiej jaka mamy.
Takie jest moje zdanie.

EDIT I pol biedy , ze mi nic z moich planow nie wyszlo. Inspektorat mial objac swoimi kontrolami schronisko rowniez. A to akurat bylo bardzo potrzebne i wazne. Dlaczeog , jak mowilam ja nic pisac nie chce , mozna spokojnie znalezc nowinki na necie jesli ktos bedzie na tyle dociekliwy. I tu znow zwierzeta cierpia przez ludzkiej glupocie.

Tyle w temacie.
dnia Pią 15:57, 03 Lut 2012, w całości zmieniany 3 razy
Nie wiem czy to przesilenie zimowe, znudzenie tym mrozem, brak słońca... Ogarnęła mnie straszliwa niemoc, coraz trudniej wstawać mi rano... Walczę z sobą przeokropnie i nie mogę wykrzesać tej iskry i chęci.
Na dodatek mam ogólnonastrojowego doła i najchętniej nie wychodziłabym przez kilka dni spod kołdry. Nie mam ochoty nawet gadać

Astonoiu tez tak sie czuje. Nie wiem czy to cisnienie czy ogolnie aura zimowa.

Ale jest kilka fajnych sposobow jak sobie poprawic nastroj w takie dni
Tylko to najlepiej zrobic sobie w niedziele, nie wychodzic rzeczywiscie z domu i miec wszystko gdzies;)
No wiec po pierwsze ciepla dobra herbatka. Moze byc z cytryna , z miodkiem (byle natualnym ) ale moze byc tez bardziej wymyslna;)
Polecam zaparzyc herbatke z imbirem łacząc to z pięknym zapachem cynamonu i goździków, korzeniem lubczyku, kwiatem hibiskusa i owocem czarnej porzeczki lub dzikiej róży, aromat uwalniany w czasie parzenia takiej herbaty pobudza zmysły, relaksuje, fajnie rozgrzewa NIe trzeba wszystkiego uzywac mozna wybrac co komu pasuje. ALe uwaga ! Herbatka moze podzialac tez jako afrodyzjak;p

Nastepny sposob tradycyjnie dla nas kobiet - domowe spa.
Ciepla kapiel z solami (dobra bedzie tu cytrynowa, pomaranczowa , mandarynkowa cos cytrusowego Tak , zeby zapachnialo choc troche latem.

Jak sie nie ma wanny mozna wziac prysznic i potraktowac sie aromatycznym peelindiem domowej roboty
MOze byc miodowy odzywczy
5 łyżek cukru trzcinowego
pół łyżeczki cynamonu
pół łyżeczki soku z cytryny
łyżkę miodu
łyżkę oliwy z oliwek

Moze byc kawowy (antycellulitowy;p)
1/2 kubka kawy mielonej,
1/2 kubka cukru, b dobrze by bylo brązowego, ale myślę, że biały też się spokojnie nada ,
olejek np. ze słodkich migdałów, jojoby, pestek winogron, do masażu, własny ulubiony, oliwka dla dzieci. Lub kazdy inny ktory wam pasuje Byleby zapach sie nie gryzl

Mozna zrobic tez wersje kawowo pomaranczowa
wtedy do skladnikow bazowych dodajemy
olejek eteryczny, 5-7 kropli słodkiej pomarańczy,
2 łyżeczki suszonej skórki pomarańczy,
łyżeczka cynamonu w proszku,
łyżka miodu.

Peeling żurawinowo-cytrynowy(osobisice uwielbiam oba te zapachy, bardzo fajne energetyzujace)
Pół szklanki płatków owsianych
Pół szklanki żurawiny
Starta skórka z jednej cytryny (wyparzonej)
Łyżka miodu
2-3 łyżki oliwy z oliwek

Otręby i żurawinę zmiksować. Do powstałego proszku dodać startą skórkę z cytryny, miód i oliwę i wszystko dokładnie połączyć.

Pomaga tez ulubiona potrawa byle nie ciezkostrawna . W takie dni warto zadbac , zeby bylo nam cieplo i przytulnie a czemu przy okazji nie zadbac o odpornosc ?

Mam nadzieje , ze podrzucilam kilka przydatnych pomyslow na rozgrzanie;) Oby zadzialaly.

Fajne rady. Może też wykorzystam.

Ja mam też swoje dołki i smuteczki (w tym jedno poważne dolisko ), ale na razie nowo przybyły kociak mi je zakamuflował.

Jadis, przez Ciebie już całkiem mi się nie chce siedzieć w pracy. Ale już na szczęście niedługo

Taaak kociaki tez sa rewelacyjne, Potrafia tak nas zaabsorbowac, ze przestaje sie choc na chwile myslec o problemach. Dlatego ja mam 3

Koty tez fantastycznie uspokajaja, wyciszaja. A jka sie patrzy na spiacego kota to podobno cisnienie sie obniza;p

Olga ;p Nie ma za co ;p

Wroc do domu i wprowadz ktorys z przepisow w zycie;p
To co jest w nich fajnego , ze sa w miare proste i zazwyczja wiekszosc skladnikow ma sie domu wiec nawet zbytnio kombinowac nie trzeba;)

Chyba niestety dopiero w niedzielę będę miała tyle czasu.
Jeśli mi Maurycy pozwoli chwilkę zająć się sobą

Wiesz, ja na Olka i Zime znalazlam sposob... Bo jak chce sie zajac soba w lazinece to oboje dobijaja sie niemilosiernie do lazienki . Po prostu uchylam drzwi , zima kladzie sie kolo wanny i zaypia na czas kapieli. Albo Olek kolo wanny a Zima na koszu z praniem.

Ja mam spokoj one sie ciesza , ze im nie uciekam i z glowy ;p

A Maurycy, jak siedzę w wannie, to wchodzi mi na kolana albo inną niezamoczoną część ciała znajdującą się stosunkowo blisko kranu, i chłepcze (albo wylizuje kran, jak nie leci woda). I miej tu kobieto czas dla siebie.

hahahh ZIma probuje pakowac mi sie do wanny ;p ALe tylko przez chwile "Ciezka " sprawa z ragdollem na kolanach ;p albo pocwiczyc , zeby siedzial spokojnei albo niech tz ma zajecie na te godzinke czy dwie i pobawi sie z nim;p

To drugie nie przejdzie Ale raczej siedzi spokojnie i czilałtuje się razem ze mną . Chyba muszę przywyknąć, że co bym nie robiła w domu, kot będzie to robił ze mną

Urok ragow

_Jadis_ napisał: Wiesz, ja na Olka i Zime znalazlam sposob... Bo jak chce sie zajac soba w lazinece to oboje dobijaja sie niemilosiernie do lazienki . Po prostu uchylam drzwi , zima kladzie sie kolo wanny i zaypia na czas kapieli. Albo Olek kolo wanny a Zima na koszu z praniem.

Ja mam spokoj one sie ciesza , ze im nie uciekam i z glowy ;p

Ja mam tak za każdym razem jak wejdę do łazienki. Już się wszyscy przyzwyczaili do tego, że mam w trakcie pootwierane drzwi.

Agnieszka7714 napisał: _Jadis_ napisał: Wiesz, ja na Olka i Zime znalazlam sposob... Bo jak chce sie zajac soba w lazinece to oboje dobijaja sie niemilosiernie do lazienki . Po prostu uchylam drzwi , zima kladzie sie kolo wanny i zaypia na czas kapieli. Albo Olek kolo wanny a Zima na koszu z praniem.

Ja mam spokoj one sie ciesza , ze im nie uciekam i z glowy ;p

Ja mam tak za każdym razem jak wejdę do łazienki. Już się wszyscy przyzwyczaili do tego, że mam w trakcie pootwierane drzwi.

U nas dokładnie to samo ...po prostu zostawiam uchylone drzwi i jest spokój

Lindusia napisał: Agnieszka7714 napisał: _Jadis_ napisał: Wiesz, ja na Olka i Zime znalazlam sposob... Bo jak chce sie zajac soba w lazinece to oboje dobijaja sie niemilosiernie do lazienki . Po prostu uchylam drzwi , zima kladzie sie kolo wanny i zaypia na czas kapieli. Albo Olek kolo wanny a Zima na koszu z praniem.

Ja mam spokoj one sie ciesza , ze im nie uciekam i z glowy ;p

Ja mam tak za każdym razem jak wejdę do łazienki. Już się wszyscy przyzwyczaili do tego, że mam w trakcie pootwierane drzwi.

U nas dokładnie to samo ...po prostu zostawiam uchylone drzwi i jest spokój

A moje niestety same sobie potrafią otworzyć wszystkie drzwi (oprócz wejściowych) w mieszkaniu I chętnie z tego korzystają

Emilia , zazdroszcze Jakby moje tak robily nie musialabym wylazic z wanny w trakcie , żeby je wpuścić ;p

U mnie tez było drapanie w drzwi, więc zaczęłam wołać koty do siebie zanim wejdę do wanny

A ja dzisiaj dojrzałam, że płyta indukcyjna pękła nam na pół Jak się piermandoli to wszystko na raz

Jak to? Nie wiedziałam, że może się tak stać. Nie da się już zareklamować?

Nie da się, bo gwarancja się skończyła. Nic tylko albo kupić nową albo wymienić szybę, ale koszt takiej szyby to 2/3 wartości nowej płyty

Auaaa... Rozejrzyj sie dobrze, moze gdzies sie da taniej dostac taka szybe... Czasem da rade trafic . Docenilam wlasnie moja stara kuchenke ;/

A ja dzisiaj ledwo puściłam Inkę do przedszkola o 11tej zadzwonili że wymiotuje i ma biegunkę

Na dodatek zepsuł mi się zasilacz od laptopa a nowy kosztuje 400zł, na allegro jakaś podróbka 180zł

Współczuję, ach te wydatki.

Strasznie Ci współczuję, że mała tak choruje. Doskonale rozumiem Twój ból, bo moje dziecko było chore co trzy tyg (od czasu jak poszła do żłobka, a miała wtedy rok do 2,5 roku-wtedy trafiłam na cudownego lekarza). W przychodni dostawała regularnie antybiotyk i nikt się nie zastanawiał jaki jest powód nawracającego zapalenia jamy ustnej, wycieku ropy z nosa i biegunek.... A jak marudziłam, żeby zrobić dziecku jakieś barania to dla świętego spokoju dali mi skieraowanie na pasożyty oczywiście nic nie wyszło.

Jeśli już masz dobrego lekarza to Inka wkrótce nabierze odporności i przestanie chorować.

Dzięki dziewczynki...wiem, że dzieci chorują ale chyba miałam nadzieję że chociaż będzie kilka tyg. chodziła a tu 1-2 tygodnie i znowu coś

Tym razem to chyba zatrucie...co nie zmienia faktu że wykańcza mnie to, bo nic kompletnie nie mogę zaplanować bo zaraz mam telefon żeby ją odebrać z przedszkola

Jej, biedne jesteście. Znam ten ból, bo moja siostra ciągle narzeka, że jej córeczka chora wraca z przedszkola. A teraz ma drugiego nowo narodzonego maluszka i boi się puścić Hanię do przedszkola, żeby znów czegoś nie przyniosła. Nie wiem, może mi się wydaje, ale kiedyś dzieciaki miały chyba lepszą odporność.

Nie tyle chciałam się wyżalić co dać upust emocjom...

Mój szanowny bank zmienił, już od 1 lutego podobno , tabelę opłat i prowizji i nie wysłał mi o tym informacji papierowej (a dotąd wysyłał...).
Tym sposobem "lekko" mi ciśnienie podskoczyło gdy zobaczyłam łączą prowizję 70 złociszy za przelewy między własnymi rachunkami

Człowiek się skubie z każdym groszem, ściubi na rufiego, a te <tu strasznie bluzgam> zbolałe jeszcze okradają zwykłego śmiertelnika...

70 zł
Natentychmiast zmieniłabym bank. I to bez gadania kochana. Nie dawaj okradać się złodziejom.

No właśnie 70... Wymyślili sobie pierwszy przelew bezpłatny i za każdy następny 5 złych, i się uzbierało
Schowam co mam do skarpety i się skończy

Z tym 5zł to ja też tak mam od wypłat z rachunków oszczędnościowych..pierwszy bezpłatny a następne płatne.

Jaki masz bank ?

polbank, z tym, że mam rachunki już teraz wycofane z jego aktualnej oferty i oni teraz właśnie za te "zaszłości" się wzięli i tam "umilają" życie...

Ja mam konto w mbanku i aliorze ...i z tego drugiego jestem bardzo zadowolona

No polbank to złodzieje, mamy konto hipoteczne u nich. To złodzieje. Ja przeszłam do boś banku i za każdą operację za min 100 zł, oddają mi 1 zł. Wszystkie przelewy za darmo. Prowadzenie konta 10 zł, ale jak robi się przelewy to wszystko się zwraca.

Ja mam w euro banku konto internetowe i naprawdę polecam. Są tam pewne warunki, ale jak płacisz kartą i dostajesz pensję na konto, to prowadzenie za darmo, przelewy za darmo, wypłaty ze wszystkich bankomatów za darmo, za płacenie kartą zwracają... jestem bardzo zadowolona póki co . Tylko denerwuje mnie, że nie mogę zapłacić kartą w płatnościach allegro, ale to już zależy kto z czego korzysta.

A ja mam dzisiaj doła . Taka cudna pogoda, wiosna idzie, a w pracy beznadziejny współpracownik ( olewator).
I przez to jego bezstresowe podejście do wszystkiego może się nasz mały oddzialik rozpaść w drobny mak. Najgorsze jest to, ze przewidziałam ta sytuację już w październiku, zwróciłam mu na to uwagę, i .... nic, zero reakcji.
Okaże się wszystko w najbliższych dniach.
Co za kretyn

Wywalić dziada

liv21 napisał: Wywalić dziada

To najlepszy sposób, ale nie jest to takie proste
On jest dobrym kolegą naszego prezesa, całość firmy na Śląsku, a my na Pomorzu.
Poza tym "góra" nic nie wie o problemie, bo tylko ta zaraza może powiedzieć, albo ja bo znam temat.

Mi też smutno w ten piękny słoneczny dzień.
Może mi ktoś podesłać wirtualnego przytulańca?

Smużka napisał: Mi też smutno w ten piękny słoneczny dzień.
Może mi ktoś podesłać wirtualnego przytulańca?


Dziękuję bardzo.

Dziewczynki, błagam o mocne kciuki. Takie megaśnie mocne, jutro odbieram wyniki.

Trzymam (przytulam)

Też kciukam mocno!

Aga,kciukam

I mnie niestety cos dzisiaj meczy,w ten piekny sloneczny dzionek...
A mianowicie ZNIECZULICA i MATERIALIZM

Kasiaczek napisał: I mnie niestety cos dzisiaj meczy,w ten piekny sloneczny dzionek...
A mianowicie ZNIECZULICA i MATERIALIZM
We Wro- tragiczna pogoda. A ja mam zapchane zatoki i walczę z katarem Przydałoby się trochę słońca, bo absolutnie nie mam siły na nic.

Agnieszka7714 napisał: Dziewczynki, błagam o mocne kciuki. Takie megaśnie mocne, jutro odbieram wyniki.
Trzymam!
dnia Pon 11:34, 02 Kwi 2012, w całości zmieniany 1 raz
Dejikos w Bilgoraju tez tragedia od wczoraj śnieg, od tygodnia wieje a chłopaki chore p szczepieniu. Nawet nie mam jak wyjść z domu od tygodnia... A do sklepu i apteki trzeba będzie iść a nie wiem czy chce ryzykować przewianie dzieci.... i głowa boli. Ogólnie.masakra. Rozumiem co czujesz

Agnieszka7714 napisał: Dziewczynki, błagam o mocne kciuki. Takie megaśnie mocne, jutro odbieram wyniki.
Trzymam kciuki tak mocno, że aż mi kostki bieleją! Musi być dobrze!

Agnieszka7714 napisał: Dziewczynki, błagam o mocne kciuki. Takie megaśnie mocne, jutro odbieram wyniki.

Kciukam !!!

Odebrałam wyniki
W skrócie wyszły na 6+

No to uff, kamień z serca czyli to przemęczenie było? sio do spania, ja właśnie moje szkraby usypiam, weź z nich przykład

No to można wyprostować ścierpnięte palce Cieszę się bardzo z tej szósteczki!

Super!

Ja też trzymałam kciuki i również bardzo się cieszę

Ukradli nam wszystkie tuje z ogródka . Mieliśmy 30 sztuk, kiedyś miały być pięknym żywopłotem..... aby im ręce przy samej d...ie urwało.

straszne do czego ludzie potrafią sie posunąć pewnie im urwie, nie ujdzie im to płazem. Mimo wszystko Wesołych Świąt

buuu... Przykro mi.
A ja myślałam, że jak się ma własny dom, to można mieć własne drzewa i się o nie nie bać (mi na wniosek sąsiadki administracja wycięła spod okna 15-letniego orzecha, którego posadził mój śp. Dziadek).

Wstrętna sąsiadka zrobila to na złość czy jej przeszkadzał ? Tak czy siak nie usuwa się takich okazów ot tak sobie .Przykre

Mnie wypadła rura odpływowa pralki i zalałam łazienkę Ale sąsiedzi z reklamacjami nie byli, więc może mi się upiecze...

liv21 napisał: Wstrętna sąsiadka zrobila to na złość czy jej przeszkadzał ? Tak czy siak nie usuwa się takich okazów ot tak sobie .Przykre
Rzucał jej cień na ogródek.
Fakt, że prosiła, żebym przycięła. Ale chciała, żebym mocno przycięła, a mnie niemal fizycznie boli cięcie drzew, więc nie przycięłam wcale.
To zgłosiła to do administracji i wycieli całe drzewo.
Jak zadzwoniłam z awanturą, to powiedzieli, że myśleli, że to ja składam skargę (bo mi całe okno drzewo zasłaniało - ale ja kochałam mieć jego gałęzie w oknie - a teraz mam piekny widok wprost na śmietnik ).
Źle, że odpuściłam. Powinnam podrążyć mocniej sprawę, ale zabrakło mi odwagi, a teraz już ponad 2 lata minęły.. Ale nadal pod oknem jest ścięty pień. Aż mi się płakać chce, jak go widzę, więc zwykle nie patrzę na niego, jak wchodzę do bloku.

Marzy mi się własna działka i tylko moje drzewa, którym nikt krzywdy nie zrobi.



Smużko trzeba było sprawdzić, czy mieli zezwolenie z gminy na wycięcie, bo wysokie kary są za taką samowolę.

Dajikos kciuki trzymam, żeby sprawa przyschła

Aguś, przytulam, ale Ty się nie denerwuj , bo wiesz.

Następne tuje po posadzeniu, pochlapcie porządnie białą farbą. To kradną na handel i takich "obrudzonych" nie wezmą.
Inny sposób, to wkopując łączymy wszystkie drzewka owijając pnie łańcuchem.
Po kilku latach łańcuch wykopujemy, a tuje już są za duże dla handlarzy. Powodzenia.

Pogodnych Świąt dziewczynki i żadnych zmartwień.

Buu... I znowu,"pusty" dom... Dziadki pojechały i masz zabrał się z nimi do krk. Bu. Najgorsza będzie pierwsza noc w pustym łóżku mam nadzieje ze jak kota do nas kiedyś trafi to będzie chętna do wygrzewania się w łóżku z panią nie będzie tak pusto.

Biru ja też bym chciała żeby kota mi łóżko, puste czasami wygrzewała - ale znając przewrotność losu
Jestem w stanie oddać moją poduszkę - prawie napewno za 10 lat nie będę zdolna do takich poświęceń - więc niech kot jak najszybciej przybywa do mnie i ją zajmuje póki czas

życie ja o spaniu ze zwierzakiem nie chciałam słyszeć 10 lat temu ba nawet 5 a teraz mi się to marzy. Przewrotnosc losu

To tak z biegiem lat przychodzi .

A tak naprawdę , to ludzie dzielą sie na tych co sypiają ze zwierzakami i na tych co przyznają się do tego .

Kamisia to mnie rozbroilas ale serio ja nie spalam z biru słowo harcerza. To z wiekiem przychodzi . Człowiek się przyzwyczaja do pełnego łóżka przy dwójce małych dzieci i mężu a jak przychodzi moment ze dzieci noc przesypiaja w swoim pokoju to tak pusto strasznie, zwłaszcza jak luby daleko ;( teraz jeszcze drapak stoi.i czeka i "mowi" mysl, szukaj, kombinuj. Nie mówiąc o dzieciach. Mogę polecić zabawka laser dla kota idealnie sprawdza się dla dzieci. Biegają za nim jak szalone. I sa samowystarczalne, raz jeden a raz drugi świeci

A w harcerstwie ty była?

A na poważnie . Uważaj z tym laserem , coby sobie dzieciaki po oczach nie dawały .

Kamisia no jasne ze uważam.to jest podstawowa zasada zabawy, no i bawimy się jak jestem z nimi. Ze starszym nie ma problemu, jeszcze rok temu to mógłby mieć głupie pomysły, a młodszy jest nad wtorek rozwinięty emocjonalnie i fizycznie ( jest wielki waży 14,5 kg a 8 kwietnia skończył dwa lata, od 6 mies je sam i nie pozwala się karmić, pieluszki też poszły w zapomnienie, ogólnie jest bardzo samodzielny może dlatego ze ma starszego brata. W zasadzie obojgu czasem jakiś głupi pomysł do głowy wpadnie ale dość rzadko i pilnują się nawzajem., Mati przylatuje i mówi ze Miki robi coś niebezpiecznego i w droga stronę tak samo(tylko miki mówi obcina słowa jeszcze więc trzeba znać jego język by dojść do tego co pon mówi) Ogólnie sa bardzo zrzyci ze sobą i aż się boję co będzie jak pójdą do różnych grup wiekowych w przedszkolu.
Co nie zmienia faktu ze zasada ograniczonego zaufania obowiązuje stale

A ja od zawsze spałam ze zwierzakami. Najpierw z pluszowymi, a potem z psami. Więc to nie zawsze kwestia biegu lat.
Dopiero mąż wygonił psy z pościeli.
Ale kota już nie tak łatwo..

A więc widzisz , z biegiem lat i pokazaniem się męża ... psy wyszły z łóżka to nie zawsze zmiany w nas to powodują (chociaż gdyby nie zmiana w nad danych to powiedziałbyś mężowi spadaj press śpi z nami więc w sumie też się zmieniłaś tak jak twoje potrzeby) ale tak na poważnie to przecież wszystko zależy, od ludzi, od zwierząt, od sytuacji domowo / rodzinnej. Życie

Chyba się wyzale to może mi się polepszy
historia niestety długa i zawiła a teraz przychodzi płacić.
4 lata temu kupiliśmy mały domek na wzgórzu na kresach wschodnich. w zasadzie zza nieduże pieniądze 59arow domek w rewelacyjnym stanie drewniany obmurowany cegla, wokół piłka i lasy, droga gminna ale nieprzejezdna jak pada albo w zimie (jak się okazało do całej edu się nie da dojechać mimo ze droga jest tam normalna, tylko tak tam wieje ze cały śnieg z pol zawiewa i co plug przejedzie znów jest tak samo).
Kupiliśmy od starszych ludzi którzy postawili warunek ze na umowie będzie kwota 10 tys (w rzeczywistości 47tys).
Wszystko było fajnie, chcieliśmy wziąć kredyt nsa zrobienie oczyszczalni przydomowej etc. nie dostaliśmy. Zaczął się czas kiedy byliśmy tam raz do roku (mieszkaliśmy w krakowie). prób kradzieży było kilka ale fajni sąsiedzi zareagowali jak nam brame chcieli wytargac, ale drzewek juz im sie nie udalo uchronic. Doszliśmy do wniosku ze sprzedamy a żeby nie zapłacić podatku pieniądze wydamy na cele mieszkaniowe. Sprzedaliśmy za 54 tys, jednak okazało się ze akurat rocznik w którym kupiliśmy dom omija możliwość wykorzystania tego nsa cele mieszkaniowe. Jako ze sprzedaliśmy w 3 lata po zakupie,
nie byliśmy tam zameldowani, w tym roku zakupu nie obowiązuje odliczenie nsa cele mieszkaniowe a umowa była na pelna kwotę zakupu trzeba zapłacić podatek dochodowy w wys 20%. W zasadzie nie byłoby problemu gdyby nie reszta historii...
Jako ze zdecydowaliśmy się na przeprowadzkę do hiszpanii (mąż miał kontrakt na 3 lata) to podjęliśmy kolejną błędna decyzje i kupiliśmy duże auto. Miski być super nie zawodne. Jest super... I tyle. Stal w komisie, od pierwszego właściciela który jest szefem firmy związanej z wyścigami i częściami do aut. Sprawdziliśmy w aso, usługa kosztuje 500zl ale jak się kupuje auto zza 37tys to chcieliśmy mieć pewność. W aso usłyszeliśmy ze rewelka. Kupilismy i pojechaliśmy do krakowa. Coś mnie tknelo i, powiedziałam żebyśmy do aso w krk pojechali bo.długa droga przed autem 3 tys km etc. no i szok. Auto mms pęknięta miskie olejowa, pedał do wymiany, ogólnie napraw za 10tys. Zamowilismy rzeczoznawce motoryz żeby zrobił ekspertyze bo nie ufalismy aso i chcieliśmy się sądzić z aso z bielska które jak nic było przekupione. Ekspertza potwierdziła uszkodzenia które były "stare". Naprawy wykonaliśmy z przekonaniem ze nsa tym się skończy. Z komisem, ani właścicielem, ani.z aso z.bielska nic nie ugralismy. Pojechaliśmy do hiszpanii. po wjechaniu do niemiec kontrolka silnika zaczęła pikac. Auto pełne rzeczy... Tetno w górę.i telefon do znajomego mechanika który ma starszy model chryslera voyagera. Blad z kluczyka odczytalismy i powiedział żeby spokojnie jechać dalej (miał racje to nic poważnego). Dojechaliśmy , na miejscu tez wszystko ok. niestety z dnia nsa dzień okazało się ze polacy z robota nsa 3.lata uwineli się w pol roku... Czas wracać.ja z chłopakami samolot do polski,.Wojtek pakował rzeczy i w drogę. Nie przejechał 100km, dym z silnika , wysokie obroty nie do wyłączenia (dopiero później usłyszeliśmy ze można zatkać rurę wydech i wtedy powinno zgasnąć ale na tamten moment Wojtek złapał za komp i się ewakuowal). My już byliśmy w polsce. Myśleliśmy ze problemu nie będzie, mamy full wypas ubezpieczenie które powinno pokryć wszystko. Pic na wode. Jak się okazało podała turbina a przez to silnik nie opłacało się robić na miejscu więc laweta do polski. Ubezpieczyciel powinien pokryć ale on sobie obliczył ze to będzie kosztować 14 tys a umowa jest do 4... Ja od znajomych znalazłam lawetę która podjechalaby po naszego zlomka i za wszystko koszt tys euro. Ubezpieczyciel powiedział ze nie pokryje (mimo faktury) bo oni tylko swój transport uznaja... No więc auto przyjechało do polski i stanęło zapakowane full u znajomego mech. Stało i się naprawialo ponad 6 mies. wymieniliśmy silnik o który nie jest łatwo bo się nie psują... Ha ha ha.... Mech jechał po, niego do wroclawia byle przed ruskami którzy też wyjechali.by go kupic wymieniliśmy wszystko co było można i poszło na te naprawy ok 20tys. Podjęliśmy decyzje o przeprowadzce, auto zapakowaliśmy i wyjechaliśmy z krk. Kontrolka silnika... Grrr... Wróciliśmy, zamówiliśmy transport rzeczy , sprawdziliśmy w aso okazalo się ze to pikus, pojawia się i znika związane z recyrkulacja spalin. No więc na naprawy i transport laweta wydaliśmy prawie tyle co auto nas kosztowało (plus nowe opony 3tys). Kredyt musieliśmy uruchomic i ogólnie lipa. Tak więc teraz płacimy nasz podatek za dom na szczęście tylko 6 tys na 3 raty, do tego kredyt za naprawę super bryki. Idzie się załamać. A jak chcemy go sprzedać to nikt nam nie wierzy.ze tyle w nim zrobiliśmy przez rok czasu, ciekawe czemu... a.no i teraz jeszcze ubezpieczenie kolejny tysiąc. Żyć nie umierać. Ogólnie finanse mamy rozplanowane aż do listopada.
dużo błędnych decyzji, dużo pecha ale też szczęścia w nieszczęściu (jak ta laweta niemal z nieba za tys euro). Pecha gdy mechanicy hiszpańscy próbowali odpalić auto przez co rozwalili nam silnik (tak byłaby tylko turbina).
Nauczyliśmy się nie podejmować zbyt szybko decyzji, auto od razu.sprawdzać u rzeczoznawcy koszt mniejszy niz w aso i pewniej.
No więc kota nie kupimy,.chyba ze auto się sprzeda, albo dopiero koło grudnia na rufiego też nad nie stać...

Masakra!!!

My mieliśmy szczęście.
Kupiliśmy jakiś rok temu 7-letnią Toyotę corollę, w świetnym stanie - od bardzo uczciwego, wręcz naiwnie uczciwego faceta (bardzo sympatycznego nawiasem mówiąc - z internetu).
Zabraliśmy "Tosię" na diagnostykę w przez nas wybranym ASO (350zł). Wykryli kilka rzeczy (odpowiednich do wieku samochodu - klocki, tarcze hamulcowe i jakaś pierdółka jeszcze), do 'szybkiego' zrobienia. Właściciel spuścił nam za to z ceny auta (do 17 tys).
Naprawy zrobiliśmy dopiero w zeszłym miesiącu, bo jakoś się nie zebraliśmy wcześniej. Faktycznie tylko tyle, ile nam wtedy w ASO powiedzieli.
Jesteśmy bardzo zadowoleni z samochodu. Kombiaczek, więc z tyłu pieski jeżdżą.
Z kotem i jego transporterem, ciut ciaśniej, ale że my bezdzietni, to dajemy radę się tam wygodnie poupychać.

Z gorszych rzeczy do wyżalenia się...
Znów mam okres. To już 17sty okres od kiedy marzę o tym, by go nie dostać.
Niby się nie nastawiam na nic, znając realia.. Ale łzy same z siebie się pojawiają... Zwłaszcza, że w najbliższym otoczeniu mam 3 wpadki do codziennego oglądania.. Boli ten widok przeokrutnie. A że to rodzina, to nawet nie ma jak się odciąć i uciec.




© Stroje regionalne i ludowe, suknie ślubne, materiał na firany Design by Colombia Hosting