ďťż
Baza wyszukanych fraz
Stroje regionalne i ludowe, suknie ślubne, materiał na firany

Anaitis napisał: W pełni się z tym zgadzam. Niestety dopóki większość hodowców nie wprowadzi tej zasady, że do pewnego wieku nie rezerwuje się kociąt to i taki proceder będzie miał miejsce.

Proceder brzmi bardzo perioratywnie. Dla mnie to po prostu zwyczaj. Trochę nie wyobrażam sobie tego aby hodowcy mieli czekać do niemal ostatniej chwili z "otworzeniem bramki" na rezerwację. Przecież hodowcy może nie spodobać się chętny i wtedy co? Hodowca też ma prawo mieć czas aby wybrać osoby, do których kotki pójdą a jeżeli by rozpoczął możliwość rezerwacji tak późno to tego czasu ma mniej gdyż zwierzęta rosną i jest czas aby znlazły nowy kochany dom. Każdy kij ma 2 końce.



Nie widzę niczego złego w zarezerwowaniu kociaka z konkretnego miotu (jeśli czeka się np na miot z konkretnej hodowli) czyli inaczej mówiąc wpisanie się na listę oczekujących na kociaka. Wyboru, który kotem pasuje do nas można dokonać kiedy kociaki będą już większe, a nie np zaraz po urodzeniu. Dla mnie to taka samonapędzająca się maszynka - im bardziej spieszą się nabywcy tym mocniej spieszą się hodowcy i na odwrót.

Rigore ja rozdzielam pojęcia zainteresowanie miotem (czy też rezerwacja w miocie, wpisanie się na listę oczekujących na miot), a zarezerwowania kota który dopiero się urodził. Jeśli szukasz kota aktywnego i kontaktowego to tydzień po urodzeniu już wiesz, że kot taki będzie i możesz wpłacać zaliczkę? Mi się tak nie wydaje. Ja po prostu uważam że wszystko dzieje się często za szybko. Nie widzę problemu w stałym kontakcie z hodowcą, rozmowach o tym jak kociaki się rozwijają, który najbardziej mógłby pasować do tej konkretnej osoby, wtedy jest też czas żeby hodowca poznał nowego właściciela kotka i ocenił czy podoba mu czy też coś w nim nie gra. Miałam taką sytuację kiedy szukałam pierwszego kota, że zostało mi wysłane zdjęcie kotki nawet nie dwutygodniowej (miała zamknięte oczy) i pytanie czy rezerwuję i wpłacam zaliczkę. Wtedy miałam raczej blade pojęcie jak się kupuje koty rasowe i jak to powinno wyglądać, ale już wtedy mnie to zdystansowało i odmówiłam. Dla mnie zakup kota to coś więcej niż zdjęcia w internecie.

Ja odniosłam się do sugestii aby hodowca umożliwiał rezerwację po szczepieniach, a nie do dopiero co urodzonych kociąt więc nie bardzo rozumiem czemu bezpośrednio do mnie o tym piszesz? Nigdy nie spotkałam się z możliwością rezerwacji takich maluchów, zwykle mają na stronach status "obserwacja".

Przecież odpowiadam na Twojego posta, więc do Ciebie się zwracam ja również jestem za rezerwacją (w domyśle - z zaliczką wpłaconą za konkretnego kota) w późniejszym czasie. Każdy robi jak uważa za słuszne, ja przeszłam różne historie i miałam kontakt z różnymi hodowlami i jak na razie to wydaje mi się najlepszym wyjściem i dla właściciela i dla kota. Jestem za "rozsądnie i powoli" zamiast "szybko i na łapu capu". Raz uda się wybrać dobrze, a raz się nie uda i zaczynają się problemy z kotem i właścicielem, którzy kompletnie do siebie nie pasują. To co jest na stronach, a to co odbywa się w bliższym kontakcie (mail, telefon) to też często różne sprawy.



Ja trochę nie rozumiem całego problemu. Powiem jak to wyglądało u nas.
Hodowcę Diany spotkaliśmy na wystawie. Mieliśmy okazję porozmawiać z panią oraz obejrzeć dorosłe koty, dotknąć, pomiziać. Kociaki obejrzeliśmy na zdjęciach. Po długich dyskusjach, oglądaniu jak dany kociak może się wybarwić wybraliśmy Dianę. Wykonaliśmy telefon do pani i nastąpiła WSTĘPNA REZERWACJA- w tym czasie inni pytający o kota mogli o niego pytać, ale pierwszeństwo do ostatecznej decyzji mieliśmy my. W tym czasie mogliśmy pojechać do hodowli, ale tego nie zrobiliśmy, bo mieliśmy daleko i akurat tak się złożyło, że jechał tam pewien forumowicz z naszego forum, złożył wizytę itp. Potem wpłaciliśmy zaliczkę za kotka i dopiero potem pojechaliśmy do hodowli, akurat u nas tak się złożyło. Pewnie gdybyśmy nalegali, to moglibyśmy poczekać z zaliczką aż do momentu odwiedzin w hodowli (jakiś tydzień później, niż zapłaciliśmy)
Piszę to po to, by zasygnalizować, że z hodowcami też da się dogadać i że istnieje coś takiego jak rezerwacja wstępna, która wiadomo w nieskończoność trwać nie będzie, ale może trwać wystraczająco długo by zdążyć kota zobaczyć.

Inną kwestią są odwiedziny po szczepieniach. W sumie to uważam, że jak we wszystkim to my ludzie napędzamy samą machinę kupowania wcześnie kociaków.

Dianę rezerwowałam jak miała 8 albo 9 tygodni- nie pamiętam dokładnie. Tylko jeden kotek w miocie był wtedy zarezerwowany, reszta-3 koty wolne.

Dee napisał: Przecież odpowiadam na Twojego posta, więc do Ciebie się zwracam

No tak - tylko że nawiązałaś do tematu, o którym w ogóle nie wspominałam więc tak trochę dziwnie się poczułam.

Ja mam podobne podejście jak Arya90. Z hodowcami można się dogadać. Tak na prawdę to chętni wyznaczają pewne standardy. Napalą się i zrobią wszystko aby nie stracić okazji. Ktoś inny, bardziej rozsądny w danej chwili podejdzie do tematu bardziej na zimno. Obecnie hodowli jest sporo więc istnieje konkurencja i hodowcy mają tego świadomość. Ponadto charakter kociaka może się zmienić. Z wiekiem może mieć miej lub więcej ochoty na pieszczoty, być bardziej otwarty lub zamknięty itp. więc jedna wizyta nie o wszystkim nam powie o kociaku (bo o warunkach w hodowli i owszem). Ja sama po mojej 2 letniej kocicy widzę że jednego tygodnia ma focha i unika pieszczot a następnego jest przytulaśna i ciągle przychodzi na drapanko. Koty tak jak ludzie mają lepsze i gorsze dni i humory

Z charakterem się zgadzam z przedmówcą- często się zmienia.
Często też kot odważny w hodowli wcale taki nie jest w nowym domu i odwrotnie. Wizyta jest więc potrzebna, ale raczej w kwestii warunków w hodowli.
Jest też jeszcze jedna kwestia. Nawet jak zobaczę kota w wieku 8-9 tygodni to laik wcale nie wyniesie dużo po jego wyglądzie Diana miała pełno żółtych plam na pyszczku- podobnie jak jej rodzeństwo o innym umaszczeniu. Mi to jako laikowi nic nie mówiło. Wybarwiać się zaczęła dopiero po miesiącu bycia u nas- miała 4 msc. Dlatego i tak musiałam zaufać hodowcy, ze to blue mitted lynx, bo się nie znałam i myślę, że większość kupujących aż tak się nie zna.

Rigore nie było moim celem żebyś się dziwnie poczuła, nic nie pisze personalnie przecież to tylko dyskusja o tym, kto ma jakie podejście.

Jasne, że z hodowcą można się dogadać, nigdzie nie napisałam że nie. Tylko nie każdy zgodzi się czekać, skoro są chętni, którzy szybciej zarezerwują i zapłacą. Ja nie podchodzę do hodowli zarobkowo, może stąd inny jest mój punkt widzenia i nie zastanawiam się czy jest duża konkurencja, czy uda się sprzedać kota czy nie. Nie zgodzę się z tym, że kot może się przecież kompletnie zmienić, temperament kota można ocenić, to w jakim stopniu jest pobudliwy. Często zbyt mocno zaangażowane w relację z człowiekiem kotki zachowują się tak neurotycznie, że raz szukają bliskiego kontaktu, a raz wręcz go unikają (sama mam taką i pracuję ciągle nad tą oporną materią ), ale to nie znaczy, że kot się zmienił, to nie wynika z temperamentu, a z problemu z emocjami. Też szczególnie dużą wagę przywiązuję do wyboru kociaka kiedy dokacamy - człowiek z kotem się dogada mniej lub lepiej (chociaż ja wychodzę z założenia że relacja ma byc dobra, a nie tylko do wytrzymania), ale kot z kotem to już inna bajka. Trochę zeszłam z tematu ale podsumowując - każdy niech robi to co uważa za słuszne, ja mam inne podejście, ktoś może się z nim zgodzić lub nie zgodzić to jego wybór. Bardzo możliwe, że pracując dalej dojdę do wniosku, że da się zrobić to jeszcze lepiej i na pewno o tym napiszę

To może ja się wypowiem z punktu widzenia hodowcy. Może u ragów jest teraz wielka konkurencja i ludzie czekają cierpliwie, ale hodowli birm w Polsce jest dosłownie kilka. Ludzie dzwonią i już zanim się urodzi miot chcą się wpisać na listę osób oczekujących i chcą wpłacać zaliczki. Ponieważ hodowli jest mało i kociąt rodzi się w miocie bardzo mało zdarza się, że ludzie się zapisują w kilku hodowlach na takie listy. Ja osobiście nie przyjmuje zaliczek zanim się kociaki nie urodzą i nie znam ich płci i koloru. Jednak od jakiegoś czasu przyjmuje zaliczki dużo wcześniej niż jakiś czas temu. Właśnie z tego powodu, że ludzie niby czekali i czekali na kociaka, a potem jak pisałam, że można przyjechać wybrać ( tak wolę najbardziej ), lub na podstawie opisu charakteru i zdjęć można wybrać kociaka to się okazywało, że już ktoś poszedł sobie gdzie indziej po kociaka, bo mu się czekać nie chciało. To jest też nie szanowanie czasu hodowcy, bo przez kilka tygodni wymieniamy się mailami, ja wysyłam pełno informacji niezbędnych nowym domkom, oni korzystają z mojej wiedzy i czasu, a potem często się odwracali i nawet nie raczyli się odezwać, że rezygnują. A w tym czasie kupili kotka u znajomych. Czy to fair?
No właśnie nie , moim zdaniem. Dlatego każdy ma swój punkt widzenia. Są mioty i kolory, które jeszcze się nie urodzą i już się jakby rozchodzą na pniu, a są kolory ( w tym moje kochane rudzielce ), które czekają długo na to aby ktoś go zarezerwował.
Co do odwiedzin w hodowli, ja mam inne podejście niż tu przedstawione.
U mnie jest zawsze dużo gości, coś się dzieje i nawet jak są kociaki jeszcze nie szczepione nie zamykam drzwi. Uważam, że im więcej się dzieje w okół kociaka tym jest bardziej odważny i przyzwyczajony do różnych sytuacji. Jak znajomi mają dzieci to po prostu pytam zanim przyjdą czy wszyscy są zdrowi i tyle. Nie ma też co szaleć i chować kotów w sterylnych warunkach, no ale to moje zdanie

OK-Moniko Ty mówisz o znajomych, którzy odwiedzają Twój dom.
Jednak czy dopuszczasz do kociątek gdy są malutkie i nieszczepione nieznajome osoby, które chcą zobaczyć hodowlę?
Przez mój dom też przewija się dużo znajomych, ale znam ich i im ufam. Moje dzieci mają kolegów-koleżanki itd.
Jednak do pomieszczenia gdzie są maluchy nie mają wstępu osoby, których nie znam.
Pokazuje kociątko osobie zdecydowanej na kupno, nie pozwalam jednak dotykać. Nie pokazuje każdemu, bo takich osób miałabym w domu mnóstwo, którzy są nie zdecydowani-chcą tylko zobaczyć-byli już tu i tam....
dnia Wto 15:53, 29 Mar 2016, w całości zmieniany 1 raz
Pamiętam jak kiedyś wielką sensację wzbudził niedaleko mnie sklep z egzotycznymi rybami. Nawet w jakiejś gazecie to opisano. Sprzedawca wprowadził opłatę 5 zł dla osób, ktróre w sklepie nic nie kupowały (można było tam kupić nie tylko ryby ale i inne akcesoria akwarystyczne i pokarm). Ludzie podnieśli jazgot, że mu się w głowie poprzewracało, że to świństwo, jak w ogóle śmie coś takiego robić itp.
Sprzedawca zaś spokojnie odpowiedział, że prowadzi sklep a nie wystawę ryb. Że ludzie tłumami przychodzili do sklepu tylko po to aby sobie pooglądać, pokazać rybki wyglądające jak Nemo dzieciom. Stukali w szyby co stresowało ryby a on ciągle czyścił ufajdane od palców akwaria. W końcu się zbuntował, że nie jest darmowym Zoo.

Szczerze - nie dziwię mu się wcale. Hodowcy pewnie też mają taki problem
Ja sama się zastanawiam jak będę podchodzić do niektórych spraw, jako hodowca.

Ale przeciez odwiedziny w hodowli nie musza oznaczac kontaktu fizycznego z nieszczepionymi kocietami. Dopoki kocieta przebywaja w kojcu, najpierw nylonowym, pozniej z kraty, nie widze nic zlego w tym, by ktos nas odwiedzil i rozmawiajac przy kawie na kanapie mogl obserwowac zabawy w kocim przedszkolu.

Przeczytałam z uwagą cały ten wątek i jest jakby dokłdnie dla mnie napisany. Od kilku tygodni analizuję internet, strony internetowe, strony na FB hodowców, a od kilku dni zaczęłam dzwonić i pisać. Wczoraj rozmawiałam z osobą, która kupiła kotkę od Pani Doroty.Sz i zasięgałam opinii (bardzo dobra, nota bene, więc jutro, a raczej już dziś, zamierzam dzwonić). I rozumiem obydwa stanowiska tu przedstawione. Faktycznie, dla mnie, niedoświadczonej w kupowaniu kotka z hodowli, jest to wolna amerykanka. Kotki, zanim się niemal urodzą, są już zarezerwowane. A ja, powiedzmy sobie szczerze, mizerne mam pojęcie o tym, jak taki koć będzie wyglądał, gdy skończy pół roku, więc nawet jak jest wolny, a ma trzy tygodnie, to nic mi to nie mówi. Zatem myślę sobie - pojadę do hodowli, osobiście zbliżę się do kotka, to coś mi powie, że TO TEN MÓJ, KTÓREGO JA JESTEM. Tyle, że nie mogę spotkać się z kotkiem przed szczepieniami. Mogę oczywiście wpłacić zaliczkę wcześniej, nawet jak nie widziałam kotka, ale nie mam gwarancji jaki ten kotek będzie w momencie odbioru. Rozmawiam z kilkoma osobami, a one naciskają, że mam wpłacić zaliczkę. A gdy mówię, że nie chcę blokować kotka, dopóki się nie zdecyduję, wyczuwam niecierpliwość albo nawet gorsze uczucia. W końcu trafiam na dwie-trzy osoby, które podchodzą, z mojego punktu widzenia, rozsądnie, to znaczy nie przyjmują zaliczek przed urodzeniem kociąt, pokazują kotki dopiero, gdy te można już ocenić... Tak, mało takich hodowli, ale coś czuję, że akurat dla mnie to jest jedyna możliwość do przyjęcia. Bo w przeciwnym razie musiałabym chyba postąpić tak, jak tu wyżej napisano, czyli rezerwować w kilku hodowlach "na zapas", a takie coś zupełnie mi nie odpowiada. Ech... Trudny ten wybór koteczka :-) A tak już pragnę go, że serce mi płonie i spać nie mogę :-) (p.s. Pani Doroto.Sz - Arya jest przepiękna :-) )

Dziękuję-tak Arya jest cudna
Ja niestety nie mam wydzielonego przedszkola, u mnie koty biegają po całym dużym pokoju w którym ja mieszkam-wchodząc do niego każdy ma bezpośredni kontakt z maluchami, które dosłownie wchodzą na człowieka. Na dodatek mam sfinksiątka, które mają odporność kilka razy mniejszą niż ragdolle. Dla mnie bezpośredni kontakt z maluchami jest nie do przyjęcia do czasu uzyskania odporności poszczepiennej. Pokazuje-nie pozwalam dotykać.
dnia Śro 6:39, 30 Mar 2016, w całości zmieniany 1 raz
U mnie koty chodzą swobodnie po całym mieszkaniu, ale nie wyobrażam sobie, żeby dać taką swobodę 2-3 tygodniowym maluchom. Kocięta, zanim osiągną etap wstępnego ogarnięcia, przebywają w wydzielonej, bezpiecznej dla nich części salonu.

Ja też nie pozwalam na bezpośredni kontakt czy jakiekolwiek dotykanie kociąt przez inne osoby niż domownicy przed zaszczepieniem. Ale to nie oznacza, że na 9 tygodni zamykam drzwi na siedem spustów i koty nie widzą żywej duszy poza mną i moim mężem. Przeciwnie - u nas zawsze dużo się dzieje i kocięta od pierwszych tygodni są do normalnego trybu życia przyzwyczajone.



Dorota (Dee) wybierając kocię dla siebie była u mnie dwa razy, zanim kociaki zostały zaszczepione. Za każdym razem przeszła dezynfekcję i przy pierwszej wizycie przyglądała się maluchom w nylonowym kojcu, a za drugim - hasającym w przedszkolu.

Dokładnie tak to i u mnie i chyba w większości rozsądnych hodowli wygląda

Ja akurat nie mam nylonowego kojca, moje maluchy siedzą w porodówce do czasu aż zaczną się interesować światem i same wychodzą kiedy chcą.
U mnie jest mnóstwo ludzi (mam 5 dzieci ) i mnóstwo zamieszania
Też bywają ludzie zanim wybiorą dla siebie kociaka, niejednokrotnie kilka razy.
Jednak trzeba uświadomić ludzi, że kociątek nie wolno dotykać, brać na ręce itp. zanim nie zostaną zaszczepione.

Życie nauczyło mnie pokory.
Też kiedyś jak Ines miałam oddzielona część pokoju do czasu aż w walce o kociątka przegrałam jedno kocie życie i wydałam BARDZO dużo pieniędzy na ratowanie reszty maluchów.
Nie da się zdezynfekować całkiem ludzi, wirusy mogą być na ubraniach, ktoś wcześniej nieświadomy mógł mieć kontakt z kotem wolno żyjącym który był chory.
Teraz jestem ostrożna.
dnia Śro 9:13, 30 Mar 2016, w całości zmieniany 3 razy
Jestem swieża w tym temacie nie pozwoliłam wogóle na wizyty u mnie w domu do pierwszego szczepienia maluchy pierw były w porodówce póżniej w nylonowym kojcu,u mnie w domu przebywa mało osób i mało nas odwiedza ...byłam mocno zestresowana zeby czegos nie przynieś do domu? A teraz małe smyki chodzą wszędzie po domu i właźą dosłownie wszędzie;)

dorota.sz czytam i czytam, ale daje mi to jakiegoś laga i nie rozumiem Twojego opisu sytuacji - z jednej strony opiekunowie odwiedzają kocięta niejednokrotnie ale tylko oglądają, uświadomieni, że nie można ich dotykać, a z drugiej nie mają możliwości zobaczenia kociąt? Czy to się nie wyklucza? Czy ja coś źle rozumiem?

Kocięta mogą zobaczyć, ale przynoszę je na rękach do innego pomieszczenia: kuchni, pokoju. Ja mówię, że nie wpuszczam ludzi do pokoju gdzie aktualnie są maluszki nie do mieszkania.
Kochani wiedźcie, że:
Odwiedzając hodowle musicie być ZDROWI!!
Nie odwiedzajcie jednego dnia kilku hodowli!!!
Mając inne zwierzęta w domu, styczność z takim (wolno żyjącego kota, psa)powiedzcie o tym hodowcy!!!
Rozbierzcie się z wierzchnich ubrań, kurtki, buty.
Nie dotykajcie kociątek-chyba, że hodowca na to pozwoli.
To nie złośliwość hodowcy, że nie da Wam się bawić z uroczymi maluchami, a troska o swoje kocie dzieci.

dorota.sz napisał: Odwiedzając hodowle musicie być ZDROWI!!
Nie odwiedzajcie jednego dnia kilku hodowli!!!
Mając inne zwierzęta w domu, styczność z takim (wolno żyjącego kota, psa)powiedzcie o tym hodowcy!!!
Rozbierzcie się z wierzchnich ubrań, kurtki, buty.
Nie dotykajcie kociątek-chyba, że hodowca na to pozwoli.
I to kazdy powinien sobie wziac do serca

Ja mam pewien pomysł jaki wprowadzę, kiedy doczekam się pierwszych maluszków, który pozwoli potencjalnym nabywcom obejrzeć kociaki niemal na żywo. Planuję jak najczęściej je nagrywać i wrzucać na swój kanał na youtube i na stronę. Może nawet zainstaluję kamerkę on-line. Już teraz zaczełam wrzucać filmiki z Madi i zamierzam to kontynuować. Może ktoś powie że to nie wystarczy co widok na żywo ale jednak to dużo więcej niż zdjęcia .
dnia Śro 12:22, 30 Mar 2016, w całości zmieniany 1 raz
Hodowcy nagrywają filmiki i to jest fajne, bo ludzie mogą poobserwować maluszki

Ines,
Piekne zdjęcie wuja Mateusza
Arda też niczemu sobie i maluszki

Rigore napisał: Ja mam pewien pomysł jaki wprowadzę, kiedy doczekam się pierwszych maluszków, który pozwoli potencjalnym nabywcom obejrzeć kociaki niemal na żywo. Planuję jak najczęściej je nagrywać i wrzucać na swój kanał na youtube i na stronę. Może nawet zainstaluję kamerkę on-line. Już teraz zaczełam wrzucać filmiki z Madi i zamierzam to kontynuować. Może ktoś powie że to nie wystarczy co widok na żywo ale jednak to dużo więcej niż zdjęcia .
Twój pomysł jest super ,myslę ze na poczatek moze być skype uwazam ze to tez nie jest zły pomysł

O tym nie pomyślałam ale mi się podoba. Wizyta w hodowli przez skype Rozmowa z hodowcą i prezentacja kociaków on-line
dnia Pią 12:24, 01 Kwi 2016, w całości zmieniany 1 raz
Super pomysł z tym skypem
dnia Pią 13:36, 01 Kwi 2016, w całości zmieniany 1 raz
Filmiki i skype jako dodatkowy sposób kontaktu z hodowlą i kociakami - zdecydowanie tak. Ale zamiast wizyty w realu - to nie najlepszy kierunek.

A kto powiedział że zamiast?

A ktoś miał to niby powiedziec? piszecie entuzjastycznie o wizycie w hodowli online, a ja podchodzę do tego sceptycznie. Jako dodatek - super, ale jako jedyna opcja kontaktu ze zwierzęciem przed kupieniem troche słabo.

I tu jest problem bo nastepuje konflikt interesów,nie wiem na pewno przed pierwszym szczepieniem nie wpuszczę do domu ludzi ,którzy czasem nie pamietaja że pogłaskali kotka pieska ,potem nie ma sprawy jednak zazwyczaj po 9 tyg kotki są sprzedane ,nie wiem ja kupiłam swoje koty przez internet praktycznie z fotek,uwazam że nie ma rozwiązania idealnego w tej kwestji,każdy medal ma dwie strony

Miaukoaga to prawda, że sprawa jest niełatwa. Kazdy inaczej patrzy na to, ja postawiłam na relacje kota i człowieka. Dlatego zrezygnowalam z hodowli, w ktorych nie moge zobaczyc kota na żywo. Nie potrafie kupic kota do kochania ze zdjecia, hodowla to nie sklep z butami, kupuje zywe zwierze, chce zobaczyc jak sie zachowuje, porusza, jak wchodzi w interakcje z ludzmi i innymi kotami, jak zareaguje na mnie, obca osobe. To nie tylko ubarwienie i piękne oczy. Filmiki są swietne, jak kupowalam Lulu to filmiki z nią z hodowli umilaly mi czas oczekiwania. Jak tak patrze czasem po hodowlach to widzę taki wyścig - szybko zarezerwowac bo zaraz zabraknie dla mnie, w kontekscie zywych stworzen nie brzmi to dobrze.

Pisząc, że to fajny pomysł ze skaypem, mialam na myśli oczywiście jako dodatek do wizyty osobistej .
Nie wybrażam sobie kupienie kota w worku.
Na zdjęciu zobaczyć, a osobiście to jednak co innego. Dlatego obejrzeć maluchy jechać na żywo zobaczyć wybrać i potem przez skaypa patrzeć jak maluch sie rozwija super sprawa. Rozumiem też, że strach o małe kociaczki, w takim razie najlepszym wyjściem było by rezerwowanie kociaków po pierwszym szczepieniu, ale to pewnie by musiało byc ustawowo wydane takie rozporządzenie, a i tak nie wiadomo czy by sie do tego wszyscy zastosowali. Bo tak to sie hodowcy boja że kupią koty u innych a nie u nich .
Nie wiem czy jasno opisałam o co mi chodzi
dnia Pią 21:11, 01 Kwi 2016, w całości zmieniany 1 raz
Wszystko super zgadzam się w 100% że to żywe stworzonko i nasz przyjaciel na przyszłych kilkanaście lat i powinno się kotka zobaczyć na żywo, obserwować jaki ma temperament, jak reaguje na ludzi, czy po prostu jest ta chemia między kociakiem a przyszłym właścicielem. Ale niestety do momentu kiedy można by bezpiecznie kociaka odwiedzić już 95% jest zarezerwowane. Czasem jest kolejka zanim kociaki się jeszcze urodzą. Dopiero wchodzę w "świat ragdoli i hodowli" więc jestem laikiem, ale niestety taka jest rzeczywistość. Sama szukałam dla siebie kotki i bardzo ciężko było znaleźć wolne kociątka, żeby je zarezerwować nie mówiąc już o tym że są rezerwowane kociaki mające tydzień, dwa. Wtedy nie jesteśmy w stanie nic jeszcze ocenić, ani charakteru ani temperamentu a chcąc mieć kotka po prostu rezerwujemy ze zdjęć choć nie tak to powinno się odbywać.

Jestem "za " i "przeciw"...
Za bo faktycznie dobrze jest obejrzeć zwierzaka przed zakupem jeśli jest taka możliwość, a przeciw bo:
1) hoduję koty i wycieczki to masa różnych zarazków a czasem i zakatarzonych ludzi przychodzących pooglądać sobie kotki co nie jest dla nich dobre...
2) Bo to mój czas i często się go nie szanuje nie pojawiając się na umówionym spotkaniu
3) Bo to mój dom miejsce w którym mieszkam i czasem niektórzy za dużo sobie pozwalają chcąc zwiedzać każdy pokój..
4)Bo jako hodowca kupuję koty "ze zdjęcia" od hodowców z za granicy i ufam im i jak do tej pory na żadnym się nie zawiodłam - po część leciałam sama by je odebrać, część trafiła do mnie wraz z kurierem lub hodowcą.

Umożliwialiśmy do tej pory spotkania i często zapraszaliśmy ludzi by obejrzeli kociaka przed rezerwacją - jednak w ostatnim roku, bardzo często nie szanowano naszego czasu i sama się zastanawiam w jaki sposób rozwiązać to by i wilk był syty i owca cała.

Może "dni otwarte" hodowli? Wtedy Państwo się nastawiają, że ten i ten dzień jest zajęty, a kto chce, może się w tym dniu umówić na daną godzinę i zobaczyć kocięta. Jeśli ktoś nie przyjdzie-trudno, ale przynajmniej nie ma tego poczucia zmarnowanego czasu, bo i tak z góry się nastawiamy, że ten dzień rezerwujemy na ewentualne odwiedziny. Można ustalić ze trzy takie dni i tyle. Jeśli komuś zależy, to się dostosuje, o ile będą to trzy różne dni, a nie zawsze poniedziałki. Pozdrawiam

Solea fajny pomysł z tymi dniami otwartymi mi się podoba. Wydaje mi się nie głupi, jak komuś będzie faktycznie zależeć żeby zobaczyć kotka i hodowle, to na rzęsach staną żeby się wstawić.

Raggato napisał: Jestem "za " i "przeciw"...

3) Bo to mój dom miejsce w którym mieszkam i czasem niektórzy za dużo sobie pozwalają chcąc zwiedzać każdy pokój..
.

Przy takich okazjach można zadać sobie pytanie czy oni chcą kupić kota czy mieszkanie ?

O nawet rymowanka mi z tego wyszła

Zgadzam się, wizyta w hodowli aby sprawdzić warunki nie powinna polegać na przetrząsaniu kątów. Ludzie nie zawsze szanują prawo do prywatności i że do przyjmowania gości właścicel sam wyznacza miejsce.

W ekstremalnej sytuacji można w końcu trafić na kogoś kto jest bardziej zainteresowany nie kotami ale tym co mamy w domu.

"4)Bo jako hodowca kupuję koty "ze zdjęcia" od hodowców z za granicy i ufam im i jak do tej pory na żadnym się nie zawiodłam - po część leciałam sama by je odebrać, część trafiła do mnie wraz z kurierem lub hodowcą."
Mnie także wydaje się,że podstawą jest znalezienie zaufanego hodowcy, bo wierzcie mi po jednej wizycie i obejrzeniu kota, ktoś , kto nie jest w temacie naprawdę nadal niewiele o nim wie, a profesjonalny hodowca, który nie handluje kotami, tylko realizuje swoją pasję jest prawdziwa kopalnią wiedzy o swoim wychowanku.
Oczywiście zgadzam się z Ragatto w pełni również z punktem pierwszym

Dni otwarte hodowli byłyby dobrym pomysłem, solea dobrze napisała, jeśli komuś zależy to się do danego terminu dostosuje. Mnóstwo razy już okazywało się, że gdy daje się wolną rękę na uzgodnienie terminu, to wiecznie coś wypadnie, wiecznie coś będzie stało na przeszkodzie. A po podaniu konkretnego terminu nagle czas się znajduje

Napiszę jeszcze od siebie jedną rzecz. Dampiego zarezerwowałam "ze zdjęcia" i za opisem hodowcy, odwiedziłam hodowlę kilka tygodni już po tym fakcie. Przy drugim kocie uparłam się, że chcę najpierw kota poznać, zobaczyć, a dopiero potem zarezerwować. Tym samym mój drugi kot jest ragdollem a nie norweskim leśnym, bo w upatrzonej hodowli NFO kociaki rozchodzą się na pniu, w części przed narodzinami, a w trzy dni po przyjściu na świat miot już jest "sprzedany". I tu pojawia się ciekawostka. Jedną kotę upatrzyłam i zarezerwowałam, a inna mi wyrosła Na prawdę ciężko jest ocenić charakter kociaka po 2-3 godzinach spędzonych w hodowli, to raz. A dwa, charakter kota się zmienia, nie ma pewności, że ten sam kot, który spędził wizytę śpiąc na naszych kolanach, będzie chciał to robić później (żeby nie było, nie mam tutaj jakiegoś wyrzutu do moich futrzaków kochanych, bo nie zamieniłabym ich na żadne inne ).

Koniec końców, mam koty wybrane na różne sposoby i... nie wiem, który był lepszy. Podejrzewam, że jeśli kiedyś ponownie postawię na rasowca, to jeśli znajdę właściwą hodowlę i właściwe koty, dające szanse na upatrzoną budowę i kolor, nie będę wahała się rezerwować kociaka "ze zdjęcia"




© Stroje regionalne i ludowe, suknie ślubne, materiał na firany Design by Colombia Hosting