Stroje regionalne i ludowe, suknie Ĺlubne, materiaĹ na firany
Filiżankę to i samemu można zbić przypadkiem tzn u mnie najpewniej byłaby wersja - to i mąż może zbić przypadkiem. Ale ogólnie u nas w domu to my wyrządzamy dużo więcej szkód niż koty
O wychowanie się nie bój, pamiętaj tylko o konsekwencji od samego początku - nie pozwalaj kociakowi na to, czego nie będziesz tolerowała u dorosłego kota. Łatwiej jest wykształcać dobre nawyki, niż później odbierać przywileje.
W pozostałych kwestiach nie pozostaje mi nic innego, jak zgodzić się z dziewczynami
tak, 2 koty to przesądzone, ja tez nigdy nie mialam kotow, tylko psa. I nigdy bym nie myslala, ze to sie zmieni. Odebralismy Maru z hodowli, a po 6 tygodniach kolejnego ; D naprawde warto..i wzielabym 2 jednoczesnie, u nas Maru szybko zapomnial jak to jest z 2 kotem i mielismy stres na poczatku. nie odczuwamy, aby koszty sie jakos mega zwiekszyly.
Kupiłam dziś drugą filiżankę i nie mam odwagi jej z kartonika wyjąć, żeby mi jej nikt nie stłukł.
U nas poza tym większych szkód koty nie wyrządziły (a jeśli tak, to już nie pamiętam). Za to u moich rodziców w okresie dojrzewania ich kocurka zakończyły żywot WSZYSTKIE wazony! Ale jak kot dorósł, to mimo ponad 7 kg porusza się jak motylek i już niczego nie strąca z półek (bo ich kot to dachowiec, bardzo wysokopienny ).
Dziękuje dziewczyny, na prawdę to co napisałyście bardzo podniosło mnie na duchu
Teraz została już tylko radość i oczekiwanie, o niczym innym nie myślę tylko o kotkach. No i doszliśmy tym sposobem do kompromisu z TŻ - ja byłam od początku uparta na kocurka, jego przekupiła mała Lea w hodowli więc - będzie kocurek i kotka
Póki co nie mamy żadnego wparcia czy nasza decyzja o kocie w ogóle była słuszna, komukolwiek nie powiem że będziemy mieli maleństwo to reaguje jak alergik na pyłki, a jak już zapyta ile kosztuje JEDEN kot to w ogóle puka się w czoło i mówi że chyba oszalałam (oszaleliśmy). Wole nie wspominać że będą dwa koty, bo wyjdzie że wygraliśmy w totka, czy coś
Zwyczajnie u mnie w środowisku czymś obcym jest rasowy kot. Drogi, rasowy kot... jesteśmy czubkami wśród naszych znajomych i rodziny.
Na pewno nie będę chciała żeby kociaki wchodziły na stół w dużym pokoju (często tam pijemy kawę, jemy, mamy gości itd), na blat kuchenny też nie będzie można. Jest piec indykcyjny który co prawda im krzywdy nie zrobi, ale dla samej reguły - blat to miejsce przygotowania posiłków - kota tam być nie musi.
Karat będzie już z nami w poniedziałek (TAK! ten poniedziałek!) albo wtorek, zależy jak będzie Pani z hodowli pasowało. Na pewno pochwalę się maleństwem w moim wątku
Smużka - szkoda filiżanki.. piękna była. No ale z takimi sytuacjami trzeba się liczyć niestety. Dzieci też robią dużo szkód. Nasi mężowie/narzeczeni/partnerzy też są szkodnikami, i to pewnie większymi jak te małe, bezbronne kociaczki
Jula, dzieci nie mam, a mąż by w takiej sytuacji z podkulonym ogonem pojechał i za własna kasę kupił drugą filiżankę. Od kota tego nie wymagam! (i jestem w plecy kolejne 92 zł. Za to mam już dwa spodeczki... Pierwszy przeżył upadek całkiem dobrze).
Też mam więcej spodeczków niż filżanek (które jednak nie kosztowały aż tak wiele), ale tylko i wyłącznie z mojej winy
Co do reakcji znajomych - nie przejmuj się, u mnie dzielą się na trzy grupy: a) zachwycającą się kotem i nie pytającą o cenę b) Pytającą o cenę i pukającą się w czoło c) mojego TŻ którego tak wciągnęłam w ragdolle że podziela moje zamiłowanie No i kocha kiciulę
Je cen nie zdradzam, więc się pukać nie muszą
Troche tego nie rozumiem, bo ludzie wydają takie same pieniądze na rasowe psy i wtedy jest ok i wszystko jest w porządku. A jak ktoś ma już rasowego kota, to wielkie nieba, nienormalny
Najlepsza moja mama, która nie wiem ile myślałam że mnie kot kosztował, ale koleżanka ją trochę oswieciła - ma chyba dwa persy - bo powiedziała że jej się też ragdolle podobaja ale są bardzo drogie i mojej mamie wtedy żaróweczka sie zapaliła
Hihi
Ludzie mają różne pasje, czasami pochłaniające wiecej pieniędzy, nie wiem czemu akurat tak się dziwią, że my wydajemy na koty....
ekhm... moje wydatki z tego miesiąca na kota - 500 zł a dostałam 1700 by się trzymać i zapłacić za mieszkanie....
Koleżanki, koledzy
Troszkę odświeżę temat, bo stała się rzecz trochę nieprzewidziana i trochę .. nieprzyjemna.
Od tygodnia i jednego dnia (poprzedniego poniedziałku) jest z nami kocurek, kotka powinna dołączyć do nas za jakieś 10dni. No właśnie, powinna..
Może sprawa wyda Wam się śmieszna, mało poważna, albo zwyczajnie powiecie mi że nie znam się na kotach i coś robię źle. Albo że jestem beznadziejnym włascicielem i zgłosicie mnie do OTOZ
Przyjazd kotki stanął pod wielkim znakiem zapytania z dwóch względów. Po pierwsze, straciłam pracę.. wiem że to forum o kotach i sprawy prywatne nie powinny mieć tutaj najmniejszego znaczenia - ale nie wiem czy zwyczajnie będzie nas stać na drugiego kota, biorąc pod uwagę że w tych czasach z pracą ciężko i nie wiem jak szybko znajdę nową. Ale ta kwestia jest jeszcze z TŻ do dogadania.
A po drugie i chyba najważniejsze.. w naszego kocura wstąpił diabeł, dosłownie. W ciągu pierwszych dni był typowym słodkim, niegroźnym ragdollem. A teraz? Teraz boimy się, że biorąc do domu drugiego kota skazujemy się na cyrk na kółkach do końca życia z dwoma dzikusami u boku.
Do rzeczy. Mały zaczął okropnie wariować. Jako że nigdy nie miałam kotów - zwyczajnie nie wiem czy to młodzieńcza głupawka, czy jakieś agresywne zachowanie. Pół dnia przesypia a drugie pół dziczeje. Na dupie spokojnie nie siedzi - skacze, biega, plącze się pod nogami. Wygląda normalnie.. biorąc pod uwagę co robi poza niegroźnym bieganiem po domu. Gryzie ręce, rzuca się na nie. Rzuca się na stopy. Wieczorem wchodzi pod kołdrę i drapie nogi i "poluje" na nie. Podkreślam, że spię w bokserkach i nogi mam podrapane. Dostaje turbo głupawy biegając dosłownie po ścianach i rzucając się co stoi mu na drodze. A najgorsze jest to, że on chyba widzi że robi mi na złość.
Rozmawiam z mamą na skype - on zaczyna drapać kanapę ! no jakby drapaka używał. Nie wiem czy to próba zwrócenia na siebie uwagi, ale momentami jestem wyprowadzona z równowagi. Czuję się bezsilna, bo kota można podsumować jednym słowem - niegrzeczny.
Nie wiem co mam robić, jak reagować. Czy to tylko kwestia jego młodego wieku? Czy to mu minie?
Ja uważam że mimo jego zachowania drugi kot to dobra sprawa, bo te "złe" emocje które wyładowuje na naszych rękach - wybawi z drugim kotem. Że towarzystwo mu się jednak przyda, że możliwe że niektóre z tych zachowań są spowodowane zwyczajnie nudą. Mój TŻ znowu jest zdania, że drugi kot pogorszy sytuacje, że będą sobie wzajemnie poklaskiwać i będziemy mieli dwóch dzikusów nie do ogarnięcia w domu.
A może on zwyczajnie mnie tym zachowaniem próbuje, próbując ustalić hierarchię?
Kurcze dziewczyny, nie wiem na prawdę co mam robić, nie chcę dać wejść kotu na głowę i się mu zdominować. Za dużo się chyba naoglądałam "kota z piekła rodem" żeby pozwalać sobie na gryzienie ręki - bo wiem jak to się może skończyć.
Teraz grzecznie leży koło mnie, chce się tulić. A za chwile mu odbija i rzuca się na ręce.
Pomijam już fakt wchodzenia nam na głowę w nocy, co rozkminiałam w temacie o spaniu z kociakiem w łóżku. Dalej nam wchodzi na głowę, mimo rad Ines. Budzimy się w nocy po dziesięc razy, bo on chce spać nam na twarzy wkładając futro w buzie.
Piwo dla każdego kto to przeczyta, może zwyczajnie chciałam się wyżalić i znaleźć radę, bo zaczynam być bezsilna wobec jego głupawek i wybryków. Męczy mnie to okropnie, bo boję się że będzie coraz gorzej. Powtarzam pytanie - czy w takiej sytuacji kotka załagodzi sytuację, czy ją tylko pogorszy?
Jak reagować na gryzienie rąk? Jak reagować na złośliwe drapanie kanapy.
Podkreślam, że staram się bawić z kotem jak najwięcej mogę, laserek, wędka, kuleczki. Duuuużo pracuję, chłopak też, poświęcam kotu tyle czasu ile mogę. Nawet obiadu dzisiaj nie gotowałam żeby się z nim bawić, po czym dziabnął mnie w rękę. Jemu wydaje się że to zabawa, dla mnie to nieśmieszne początki czegoś okropnego..
Pozdrawiam....
PS Zawsze byłam gadułą, teraz to już pojechałam po bandzie na całego
Wydaje mi sie ze troszke zbyt emocjonalnie na to patrzysz, w sensie na zachowanie kociaka maluszki zawsze troche musza sie wyszalec co nie oznacza ze beda takie przez caly okres zycia moj kocur na samiutkim poczatku latal mi nad glowa zaczelo to wychodzic po tygodniu bo dopiero wtedy zacAm sie czuv pewnie i teraz probuje co na jego nowym terenie wolno
Jesli chodzi o drapanie to musisz go od tazu zanosic do drapaka i nawet jego lapkami drapac go bardzo konsekwentnie, za kazdym razem. Tymczasowo proponuje tez zalozyc cos na ta czesc kanapy ktora kot sobie wybral aby uniemozliwic Drapanie. Ja mam fotel z oparciem siateczkowym i moj huan jak byl kociakiem to wymyslil ze to scianka wspinaczkowa, nalozylam na nie na miesiac worek papierowy i juz ten pomysl po tym czasie sie nie powtorzyl a teraz to on by pupci nie urzymal
Jesli chce zwrocic twoja uwage zzle sie zachowujac to nawet na niego nie patrz dopoki sie nie uspokoi. Jesli cos prrzy tym niszczy to mozesz psiknac w jego strone woda lub tupnac - zeby kot kojarzyl ze wtedy dzieje sie cos nieprzyjemnego ale tak jakby nie zwiazanego z toba.
Co do fibansow to nie jest wcale taka trywialna sprawa a odpowiedzialnosc, ale to wy obydwoje musicie przeliczyc czy was na to stac
Zdecydowanie nie pozwalamy na gryzienie rąk - one są do głaskania kota.
Jeśli w zabawie łapie za ręce, czy stopy staraj sie pisnąć, bo tak kocie rodzeństwo daje sobie znać, że BOLI !!!.
Nigdy nie bawcie się z nim samą dśłonią. Jak ma ochotę na walkę, to wykorzystujcie sporego pluszaka jako wroga.
Kanapę proponuję ochronić przez naszycie podwójnie złożonego celofanu na jakiś czas.
Musicie też nauczyć się stosowania chwytu matczynego. To bardzo kociaka wycisza, bo tak mama kotka łapiąc za karczek karci swoje dzieci. Oczywiście stosujemy to z umiarem, bo maluch musi się wyszaleć.
Czy nie macie możliwości zamykania kociaka na noc? Oczywiście jedzonko, woda i kuwetka muszą być koniecznie. No i jakiś pluszak do przytulenia i zabawka np. kula-smakula, do której wkłada się chrupki i kotek w nocy ma zajęcie żeby je wydobyć.
Jeśli nie jesteście pewni decyzji o wzięciu kotki, to odpuśćcie na jakiś czas, a może hodowca zgodziłby się na wzięcie kici "na próbę". Zobaczylibyście jak jest, a taki maluch w razie czego szybciutko zaakceptuje kolejnych opiekunów. Finanse też są ważne, więc może drugi kotek z adopcji?
Powodzenia, cierpliwości i dobrych decyzji.
Dzięki dziewczynyza rady. Może trochę zbyt emocjonalnie do teg podchodzę, jak mówiłyście, ale czasami jego zachowanie przekracza ludzkie pojęcie.
Wczoraj po napisaniu posta nie pozwolił mi spać po 2 w nocy.. szalał, dziczał, ciągle próbował zwrócić moją uwagę, uspokoił się jak mój TŻ wrócił z pracy o 4 nad ranem, po czym o 6 zaczął drapać głośnik z wieży. Wstałam, zahaczyłam mu łapki o drapak. Za chwilę to samo. Itak w kółko przez pół godziny. Jak przestał drapać ten głośnik to zaczął atakować nam ręcę. Potem pozrzucał z półek różne rzeczy m.in pendrive i bawić się z nim przez cały pokój. Hałas przy tym niemiłosierny. Ja zła, mój TŻ zły. Najgorsze jest to że w nocy nie śpię, a rano muszę wstać do pracy, mój TŻ ciężko pracuje i nawet pospać nie może..
Siedzę na pół przytomna a kociak wchodzi na kolana i mruczy jakby nigdy nic..
Oj nie ladnie ze tak robi, musicie nauczyc go ze w nocy sie spi a nie rozrabia.
Czy macie mozliwosc wydzielenia jednego pokoju na noc dla niego tj. tak zeby nie bylo w nim rzeczy ktore moze zniszczyc, zepsuc? (wogole zamkniecie kota samego w pokoju w kazdej
Najlepiej by bylo zostawiac go tam jesli rozrabia, to powinno go wyciszyc.
Kociak w nocy ewidentnie chce sie bawic i za wszelka cene chce zwrocic wasza uwage, a jesli wy wstajcie np bo drapie glosniki to odnosi sukces, w takiej chwili nie wolno ani nic do niego powiedziec, ani sie ruszyc z lozka (z wiadomych powodow nie moze byc tam rzeczy ktore moze zniszczyc)
Dodatkowo czy maluch ma obciete pazurki?
I czy ma odpowiednia ilosc zabawek, aby nie ruszal waszych rzeczy tj jakies pileczki, myszki, wlasnie moze jakas zabawka typu kula smakula moglaby tez pomoc w nocy. Lub tor z pileczka ktora moze lapac
Albo osławiona tablica na przysmaki
Wieczorem dobrze będzie się z nim wybawić do upadłego, może wyjść na spacer na szelkach? Konstancja i ja tak robimy, ja zwykle po nocnym spacerze potem mam spokój do rana - kot zmęczony wrażeniami idzie spać. Mówię zwykle, bo minionej nocy mimo wszystko jakieś szaleństwo wstąpiło w oba koty i żadną mocą nie dało się nad nimi zapanować ale zwykle ten sposób działa.
Właśnie - jeżeli chodzi o wychodzenie na spacery to od jakiego wieku można to uskuteczniać? Podobno kociaki szybko się przeziębiają a aura pogodowa coraz mniej rozpieszcza
Tula trafiła do nas w wieku 4 miesięcy i natychmiast zaczęła wychodzić. Nigdy nic jej nie dolegało. Aurelka zaczęła w wieku 3 miesięcy, w grudniu, i rzeczywiście szybko się przeziębiała. Poczekaliśmy aż odporność się ustabilizuje i zaczęliśmy ją wyprowadzać stopniowo - od dosłownie minutowych wyjść raz dziennie, stopniowo je wydłużając, żeby organizm miał czas przywyknąć do warunków na dworze. Więcej już nigdy nie chorowała.
Nie zaczynalabym teraz w zimie, lepiej z malym kociakiem poczekac do wiosny i wtedy zaczac wychodzenie, oczywiscie malymi kroczkami
Huan trafil do mnie w lutym i piewszy raz trafil na pole jak jeszcze byl snieg i to odchorowal
Heh, a miał być miziasty spokojny ragdoll a jest dzikus w ragdollowej skórze.
Jeśli tak dalej będzie to ja nie wiem.. może się uspokoi.. oby.
Mamy drugi pokój zamykany, ale jest w remoncie - znaczy się jest w nim w miarę czysto, ale nie ma mebli. Ale niestety to nie w nim jest kuweta, tylko w przedpokoju.
Pytałam o drugiego kota - co w tej sytuacji ? Czy załagodzi sprawę czy będzie jeszcze gorzej? Powiem Wam że momentami jestem bezsilna, i tracę nadzieję.
Kotek ma obcięte pazurki i czasami drapie na drapaku. Meble drapie tylko wtedy, kiedy ewidentnie chce zwrócić na siebie uwagę i się nudzi.
Na spacery planowaliśmy wychodzić dopiero na wiosnę..
Jula napisał: Heh, a miał być miziasty spokojny ragdoll a jest dzikus w ragdollowej skórze.
Daleko mi do znawcy kotów (przekonałam się o tym szczególnie w momencie posiadania dwóch przedstawicieli tego gatunku pod jednym dachem), ale jestem zdania, ze każdy kociak, obojętnie jakiej rasy, na początku ma w sobie tyle energii, że spokój raczej mu nie w głowie.
Myślę, że mogą się uspokoić z czasem/wiekiem, ale przed ukończeniem 2 lat raczej na to nie liczę
Nie nie , "najgorszy" (najbardziej szalony) okres to jest tak max do 5 miesiaca, potem kot sie uspokaja, a mniej wiecej ok 1 roku staje sie zrównoważony (oczywiscie stopien zrwonoważenia zależy od osobnika ).
Niestety nie wypowiem sie w kwestii towarzystwa bo nie mam doświadczenia, natomiast jesli chodzi o pokoj o ktorym wspominalaś, to jesli nie jest to betonowe wykonczenie to mysle ze w awaryjnych sytuacjach mozna go tam zostawiac, tylko musisz dokupic jakas mala kuwetke do niego lub stala tam przestawic, no i oczywiscie jakies zabawki i jakies miejsce do spania trzeba mu zostawic
Może taka jest teoria, ale u mnie ten szalony okres trwa nadal, zwłaszcza u Tuli nie wyobrażam sobie co by to było, gdyby nie Aurelka, z którą ma okazję się wyszaleć.
Jula a czy konsultowalas sie z hodowca? Mysle ze hodowca zna najlepiej swoje koty i najlepiej ci doradzi czy drugi kot poprawi sytuacje czy odwrotnie
edit: Ines napisał: Może taka jest teoria, ale u mnie ten szalony okres trwa nadal, zwłaszcza u Tuli nie wyobrażam sobie co by to było, gdyby nie Aurelka, z którą ma okazję się wyszaleć.
Ines zaznaczylam ze "uspokojnie" zalezy od osobnika, ale z pewnoscia zauwazylas roznice w zachowaniu kotki, nawet pomimo ze nadal jest pelna energi. Nie wchodzac w kwestie rasy wiadomo ze np bengal bedzie potrzebowal duzo ruchu cale zycie co nie znaczy ze jako kociak zachowuje sie tak samo jak dorosly kot. dnia Czw 9:50, 07 Lis 2013, w całości zmieniany 1 raz
Nie Konstancja, nie zauważyłam różnicy. Tuli potrzeby jeśli chodzi o zabawy w zasadzie nie uległy zmianie od kiedy do nas przybyła w wieku 4 miesięcy. Pod tym względem to jest wieczne kocię, które nigdy nie ma dość, nawet gdy my już dawno mamy to jest po prostu pełna energii, inteligentna kotka, której trzeba poświęcać dużo czasu, by tą energię i inteligencję mogła w akceptowany sposób ukierunkować.
A ja jestem w szoku jak to czytam . moje kotki sa takie grzeczne w porównaniu do tego co piszecie . A może po prostu po odchowaniu trzech synów i dwóch mastifów , które w wieku szczenięcym były w stanie np.wykopać w ciągu jednej nocy kilkanaście metrów kabla łącznie z kostką brukową - wychowanie moich kotek to,, lajcik"
A co do spacerów , to uważam ,że powinno się postępowac tak jak niemowlakami, hartować od pierwszych chwil i wyprowadzać na początku na krótkie spacerki . Kociak najpierw może siedzieć schowany w kurteczce z wyciagniętą główką , na rękach a potem na chwile na ziemkę i do domu . Uważam ,że gorsze jest trzymanie kociaka w przegrzanym domu niż wyprowadzanie na chłodne powietrze . Należy jednak zwracać uwagę na to ,aby nie było mokro i dżdżysto. Taka pogoda nikomu nie służy. Pamiętaj ,że kot to nie zabawka , musi się ruszać. dnia Czw 20:16, 07 Lis 2013, w całości zmieniany 1 raz
Oj wiem że się wyszaleć musi. Szaleję z nim z wędką, tak długo aż się nie znudzi. A potem nowa zabawka. Tak długo aż mu się odechce = wystarczająco zmęczony.
Ostatnio spodobały mu się kable. One nigdy nie leżą na wierzchu, a on je sobie sam wyciąga zza wieży i jego ulubionych głośników, albo gryzie ładowarkę którą przez przypadek zostawiliśmy na krześle. No rozkręca się chłopak, nie ma co.
Gdybym wiedziała już w hodowli że kociak lata po ścianach, dosłownie i w przenośni to wzięłabym zapewne innego kota, żeby oszczędzić sobie stresów, których teraz i tak mam nadmiar. w hodowli spokojny, zawsze śpiący, ciapowaty ale łagodny kociak. Dawał się miziać ile chcieliśmy, a potem spokojnie sobie szedł spać na ziemię na legowisko.
Teraz nie uznaje nic innego jak łóżeczko, posłanko leży nieużywane..
Tak przedstawiam go jako potwora, może pokazuje go z najgorszej strony. Ale potrafi być słodki i grzeczny, przychodzi sam na kolanka, sam się prztulić. Dalej lubi być blisko nas.
Boje się że jak zadzwonię do pani z hodowli to pomyśli że już nie chcemy kota i że jesteśmy niepdpowiedzialnymi właścicielami. Była zszokowana kiedy kilka dni temu powiedziałam jej że dobiera się do głośników. Jak teraz się dowie co mały wyprawia to może nie uwierzyć.. Aż się boję tej rozmowy. Jak to odbierze, czy jako żale? albo pretensje, albo że się skarżymy?
Jula, u nas było trochę podobnie...Idrisek, najspokojniejszy kociak z całego miotu, troszkę nieufny i ostrożny w kontaktach z ludźmi. Po kilku dniach też się tak rozkręcił, aż się hodowczyni śmiała, że to chyba nie ten kociak Fakt, że nas nie podgryzał i nie rzucał się na nogi, ale kabelki i owszem, lubił bardzo. W kolumnach odkrył otwór na dole i szperał tam, wyciągając jakąś wacianą wyściółkę, którą oczywiście planował pożreć Jeszcze do dziś, jak mu się przypomni to tam zagląda. Też ganiał jak szalony i prowokował Wafla, skakał na niego, a potem zwiewał wrzeszcząc w niebogłosy Właściwie to szaleństwo nie trwało jakoś długo, teraz jest dużo spokojniejszy, powiedziałabym nawet że najgrzeczniejszy z chłopaków. Zastanawiam się, czy takie wariacje to nie jest też jakaś forma odreagowania stresu po zmianie domku i otoczenia. Myślę, że powinnaś dać mu trochę czasu, przecież ragusie to kotki spokojne z natury, szaleństwo mu minie i wszystko będzie tak jak powinno A to, że pcha się do łóżeczka to norma, nie chce być sam...Moje z łóżeczka niestety "wyrosły", rano przychodzą się pomiziać, jak się pora śniadanka zbliża szkoda, bo ja uwielbiam jak mruczą mi do ucha
SylvieM napisał: A ja jestem w szoku jak to czytam . moje kotki sa takie grzeczne w porównaniu do tego co piszecie .
Ale dlaczego uważasz, że kot, który lubi się bawić jest niegrzeczny? Zapewniam Cię, że Tula to najgrzeczniejszy i najlepiej "ułożony" kot na świecie. Jest bardzo dobrze wychowana i nigdy nie zrobiła nic, za co mogłabym nazwać ją "niegrzeczną". Naprawdę nie rozumiem jaki ma z "grzecznością" związek to, że wciąż jak małe kocię uwielbia zabawy i nigdy nie ma ich dość. Ja w niej to uwielbiam.
Myśle, że wszystkie małe kotki "wariuja":-)
Ines napisał: Może taka jest teoria, ale u mnie ten szalony okres trwa nadal, zwłaszcza u Tuli nie wyobrażam sobie co by to było, gdyby nie Aurelka, z którą ma okazję się wyszaleć.
Ines,zasugerowałam się powyższym cytatem a w szczególności słowami ,, SZALONY OKRES'' i wypowiedzią ,, NIE WYOBRAŻAM SOBIE CO BY TO BYŁO, GDYBY NIE AURELKA..."
Widocznie mam jakieś problemy z odczytywaniem sensu wypowiedzi . Pisząc , grzeczne - miałam na myśli spokojne. Było w tej mojej wypowiedzi trochę żarciku , bo porównałam je i ich ,, grzeczność" do zachowania moich psiaków i synów , którzy zapewniam cię są równie inteligentni co twoja Tula. Trochę luzu Ines.
Ja po prostu uważam, że stawianie znaków równości: flegmatyczny kot = grzeczny kot, pełen energii kot = niegrzeczny, jest bardzo krzywdzące. Aurelka jest dużo mniej energiczna od Tuli, a jeśli miałabym którąś z moich kotek nazwać niegrzeczną, to byłaby to właśnie ona. Choć nie lubię etykietek i uważam, że nikomu nie powinno się przypinać takich łatek, Aurelka czasem coś zbroi, ale to nie determinuje jej osobowości na tyle, by od razu całą ją wrzucać do wora na "niegrzeczne" dzieci. To czy kot jest posłuszny i łatwy w wychowaniu nie zależy od pokładów jego energii, tylko przede wszystkim od podejścia opiekuna, a po drugie od cech charakteru kota, między innymi chęci do współpracy i komunikatywności kota. Tula jest energiczna, ale przy tym niesamowicie komunikatywna i współpracująca, nigdy nie miałam najmniejszych problemów z jej wychowaniem czy nauczeniem jej czegoś, bo do wszystkiego czego chce ją nauczyć podchodzi z olbrzymim ładunkiem pozytywnej energii.
Tula ma SZALONY OKRES całe życie, bo całe życie gania za każdą zabawką jak szalona. A NIE WYOBRAŻAM SOBIE jak Tula byłaby sfrustrowana i nieszczęśliwa, gdyby nie mogła wybawić się razem z Aurelką, gdy my 12 godzin spędzamy w pracy.
Ines napisał: Ja po prostu uważam, że stawianie znaków równości: flegmatyczny kot = grzeczny kot, pełen energii kot = niegrzeczny, jest bardzo krzywdzące. Aurelka jest dużo mniej energiczna od Tuli, a jeśli miałabym którąś z moich kotek nazwać niegrzeczną, to byłaby to właśnie ona. Choć nie lubię etykietek i uważam, że nikomu nie powinno się przypinać takich łatek, Aurelka czasem coś zbroi, ale to nie determinuje jej osobowości na tyle, by od razu całą ją wrzucać do wora na "niegrzeczne" dzieci. To czy kot jest posłuszny i łatwy w wychowaniu nie zależy od pokładów jego energii, tylko przede wszystkim od podejścia opiekuna, a po drugie od cech charakteru kota, między innymi chęci do współpracy i komunikatywności kota. Tula jest energiczna, ale przy tym niesamowicie komunikatywna i współpracująca, nigdy nie miałam najmniejszych problemów z jej wychowaniem czy nauczeniem jej czegoś, bo do wszystkiego czego chce ją nauczyć podchodzi z olbrzymim ładunkiem pozytywnej energii.
Tula ma SZALONY OKRES całe życie, bo całe życie gania za każdą zabawką jak szalona. A NIE WYOBRAŻAM SOBIE jak Tula byłaby sfrustrowana i nieszczęśliwa, gdyby nie mogła wybawić się razem z Aurelką, gdy my 12 godzin spędzamy w pracy.
Definicja słowa grzeczny według ,,Słownika języka polskiego prof.S.Dubisza:,,Grzeczny-dobrze wychowany,uprzejmy,układny,TAKŻE- SPOKOJNY,posłuszny".
Myślę ,że prowadzenie tej dyskusji nie ma sensu.
.
Przyszłam się pochwalić jak sytuacja wygląda na dzień dzisiejszy.
Kocurek się nie uspokoił, może minimalnie mniej gryzie ręce. Głośnikami jest dalej zainteresowany tak jak był, wyglądają już tragicznie..
Ale znalazłam sposób - jak najbardziej zmęczyć kota przed snem - wtedy daje nam spać prawie całą noc.. gorzej jak nie mam kiedy kota wybawić bo np mam całą dniówkę w pracy (ale to już niedługo....) to nie daje mi spać do 24, a potem już o 6 skacze po nas jak dziki.
Dalej się zastanawiamy co z drugim kotem, bo w końcu mała Lea będzie już do odbioru w weekend.. eh . Do tego mały ma ostatnio problemy zdrowotne. Ale o tym wspomnę w innym dziale, bo wiem że Wy tutaj jak nigdzie indziej, potraficie mi dobrze doradzić