ďťż
Baza wyszukanych fraz
Stroje regionalne i ludowe, suknie ślubne, materiał na firany

Problem z przyrządzeniem jedzenia w naszym pułku przewija się od kilku lat, na każdej przez nas odtwarzanej epoce. Może nie jest to zauważalne dla wszystkich, gdy wolą sami jeść własne z puszek. Jednak powinniśmy w pułku posiadać sprzęt, dzięki któremu możemy zrobić jedzenie dla wszystkich.

Często mamy sytuację, że nie wszyscy mają co zjeść (rekrut nie zawsze o tym pamięta). Są wyjazdy na których dostajemy półprodukty lub musimy sami podjechać do sklepu i je kupić. I jest problem, co z nimi zrobić:
1. ktoś nam z łaski użyczy gar ze stelażem nad ognisko byśmy nie głodowali (przykład: Będomin 2014),
2. w pułku są wykorzystywane dwie małe patelnie (Elvisa i Mpiego). W przypadku, kiedy potrafimy pojechać w 14 osób, nie ma tyle czasu rano, by zdążyć przyrządzić dla wszystkich śniadanie (przykład: Wisłoujście 2014, Lipsk 2013).

Apeluję, by przemyśleć rozwiązanie tego tematu. Johny, ty masz tu decydujący głos. Powinniśmy wspólnie zakupić przynajmniej:
1. trójnóg nad ognisko (3 łańcuchy do podwieszenia np. kraty)
2. trójnóg mały do wstawienia w ognisko, by na nim postawić coś mniejszego
3. krata okrągła (problem pieczenia kiełbasy, chleba, gotowania w kubkach itp) - od razy będzie dla wszystkich, a nie że nigdy nikomu nie chce się wystrugać patyka
3. Duży gar, najlepiej o płaskim dnie z rączkami do podwieszenia
4. Czajnik, przynajmniej 1l.

Druga sprawa, to że rekruci, a nawet już żołnierze z dwuletnią służbą polegają na miskach i kubkach Johnego. Jeśli już nie macie własnych, to chociaż zabierajcie na reko te z kanciapy. Bo nikt o nich nie pamięta, a potem krążycie po obozie i szukacie dobrej duszy z czystym kubkiem.


Zakup naczynia do gotowania większej ilości potraw jak najbardziej jest odpowiedni, ale nie widzę sposobu składki na tą patelnię czy garnek. Uważam, że zrzuta za każdym razem na jedzenie jest jak najbardziej na miejscu, natomiast zakup dużego gara to już kwestia osoby, która odtwarza markietankę/kucharza/zaplecze, ponieważ jak dla mnie, jest to równoznaczne z tym, że jeśli ktoś odtwarza żołnierza to nie robimy zrzuty na mundur czy karabin dla niego lub jak ktoś robi sanitariusza to nie zbieramy na bandaże i opatrunki. Kwestia pojedynczych naczynek (typu kubki, łyżki, miseczki) to już sprawa indywidualna i jeśli ktoś jest na tyle inteligentny, żeby nie zaopatrzyć się w takie rzeczy przed wyjazdem to już jego problem Ale w sumie niech się wypowiedzą jeszcze osoby, które korzystają ze wspólnego gotowania
popieram Kasię.

Jedynie za czym jestem wspólnym to drewnem na ogień
Uważam, że odtwarzanie osoby gotującej nie sprawą pierwszorzędną przy gotowaniu. Podstawowym zadaniem osoby gotującej jest wykarmić pułk, a dopiero w następnej kolejności zrobić to tak, żeby to dobrze wyglądało. Korzystamy z tego wszyscy wspólnie (z karabinu czy munduru raczej nie). A i założę się, że nikt na czele ze mną nie będzie miał ochoty wykosztować się na sprzęt, z którego za darmochę będą szamać wszyscy. & czemu fanion nie należy do przewodniego skoro jego zadaniem jest go nosić?



czemu fanion nie należy do przewodniego skoro jego zadaniem jest go nosić?

Bo mi nie pozwolili własnego uszyć/zrobić.
Z karabinu i munduru poniekąd też korzystają wszyscy w końcu tylko razem tworzymy pułk xD
Jestem za ! Dajcie namiar (jakąś sugestię gdzie kupić, bazar? allegro? rzemieślnik ?) gara jaki Wam się podoba, dużą patelnię i czajnik nawet większy to kupię ! trójnóg uważam za trochę zbyteczny - lepsza była by jakaś podstawka... ja jestem zwolennikiem improwizacji w terenie- kamienie, kłody drewna i hajda nie wozi się i historycznie jest !

Może nie jest to zauważalne dla wszystkich, gdy wolą sami jeść własne z puszek.

Tak, spodziewałem się takiej opinii naszej "trójcy konserw". :]

Chciałbym usłyszeć jak do tego pomysłu ustosunkuje się Johny, Mpi i Grześ = dowództwo naszego pułku.
"Uważam, że odtwarzanie osoby gotującej nie sprawą pierwszorzędną przy gotowaniu. Podstawowym zadaniem osoby gotującej jest wykarmić pułk, a dopiero w następnej kolejności zrobić to tak, żeby to dobrze wyglądało."

W takim razie równie dobrze można wozić ze sobą mikrofalówkę i agregat lub zamówić pizzę xD

"A i założę się, że nikt na czele ze mną nie będzie miał ochoty wykosztować się na sprzęt, z którego za darmochę będą szamać wszyscy."

Przecież za każdym razem są składki na jedzenie

Nie pamiętam kiedy ostatnio jedliśmy konserwy ponieważ prawie zawsze jest zapewnione jedzenie a po prostu wydaje mi się głupim pomysłem zrzucanie kosztów doprawiania sylwetki na innych... Z resztą róbcie jak chcecie bo my i tak nie będziemy się na to zrzucać
Moje zdanie jest takie:
1. Popieram uwagę dotyczącą własnych misek, łyżek i kubków, bo to też robi reko a nie jest drogie. Według mnie powinien to być sprzęt podstawowy, bo nie bardzo miałbym ochotę jeść na miskach, z których korzystają wszyscy i do tego nie zawsze je umyją po skorzystaniu.
2. Popieram pomysł wspólnego gotowania (o czym chyba wszyscy wiedzą). Jeśli chodzi o wskazanie tego/tych, co mieli by kupić gary, trójnogi itp., to szczerze mówiąc nie wiem co mam napisać. Kupowanie ich przez jedną osobę będzie problemem, gdy właściciel nie pojedzie (wtedy prawdopodobnie nie pojedzie również sprzęt), a do tego wiemy jak wygląda mycie tych garów (chętnych z reguły brak) i właściciel może się czuć nieco wykorzystywany (nie dość, że da gar, to jeszcze będzie musiał sprzątać). Kupowanie ze składek jest również problematyczne, bo przy takim przerobie wojska nie bardzo wiadomo, od kogo brać składkę, bo oprócz stałej kadry niektórzy pojawiają się na kilka wyjazdów i potem już ich nie ma (a żreć to chcą). Z kolei jeśli kupi Johny, to potem nie będzie pana do opieki nad garem i będzie jak na Będominie (gar to my mamy, ale zapomnieliśmy zabrać).
Podsumowując, nie znam dobrej recepty. [Znam tylko anegdotę, że jak wiele lat temu p2p XW chciał coś wspólnie kupić za składkowe pieniądze, to się pokłócili (jedni chcieli wiatę, a drudzy stół). Od tego momentu zaczęły się secesje. A wiaty i stołu jak nie było 15 lat temu, tak nie ma do dziś. Byłbym więc bardzo ostrożny przy próbach godzenia różnych podejść to wspólnego kotła.]
Cholera, chyba nie pomogłem rozwiązać dylematu.
No to może zróbmy tak, że osoba odpowiedzialna na wyjeździe za żarcie dba też o to, żeby zabrać rzeczy do żarcia? A potem dba o to, żeby je umyć (niekoniecznie myje, ale jest odpowiedzialna za czystość garów). I tak np. kiedy ja zajmowałam się żarciem w Lipsku to w dniu wyjazdu co chwilę sprawdzałam czy gar oby na pewno wzięty. W Będominie to nawet nie wiedzieliśmy (ja), że będziemy gotować.
ja kupię ale myć nie będę



© Stroje regionalne i ludowe, suknie ślubne, materiał na firany Design by Colombia Hosting