Stroje regionalne i ludowe, suknie Ĺlubne, materiaĹ na firany
Uwierz mi to są sekundy jak kot znajdzie się na barierce. Wiem, bo mój Vincent tak robił. Nie zdążyłam pomyśleć, czy przypadkiem zechce wskoczyć, a on już tam siedział. Teraz przebywa w szelkach i na smyczy.
Ja mam dachowca i nigdy nie zastanawiałem się nawet jakie ma szanse, tylko zabezpieczyłem balkon. I to nie siątką wędkarską (bo różne opinie o niej czytałem) tylko taką sztywną ocynkowaną Mieszkam na drugim wysokim piętrze. Mój Kajtuś jest teraz bezpieczny, a ja jestem o niego spokojny. Moja rada- jeśli jest facet w domu to zagonić go do roboty, jak nie to poprosić znajomego, albo zrobić samemu bo to nic trudnego:) Koszt mojego zabezpieczenia był dość niski- chyba w 100 zł się zmieściłem. A potrzebne do tego: rolka siatki( ja musiałem moją przeciąć na pół i połączyć razem trytkami, gdyż była długa ale dość wąska), kołki, haki i 2 długie pręty, wiertarka oraz chwila czasu oraz chęci. Według mnei nie ma co ryzykować tylko wziąć się do roboty:)
Ja wychodze z kotem w szelkach i na smyczy, ponieważ póki co szkoda mi szpecić balkonu siatką. Ale przynajmniej mam pewność, że jest bezpieczny.
Balkonu nie mam, ale gdybym miała osłoniłabym go drucianą siatką z większymi oczkami. Jak się ją dobrze naciągnie to się nie wygina, a kwiatki można podlać przez oczka. Mam taką siatke w swojej wolierce, kupowałam na Allegro http://allegro.pl/siatka-hodowlana-woliera-ocynk-13mmx1mx25m-i1789937004.html, oczka takiego samego kształtu, tylko nie wiem czy ten rozmiar. Z daleka prawie nie widać,na 3 piętrze wogóle nie będzie widac z dołu. Do tego obramowanie z listewek drewnianych i mozna zrobic coś na wzór okna, zeby kwiatki zabierać z balkonu na zimę jak chcesz. Na forum miau.pl jest temat siatkowania okien i balkonów. Nie wiem jak to z siecią rybacką czy siatkami PCV bo jakoś mnie nie przekonują, ale nie mam, więc nie będę się wypowiadać. Kot na wolności bardziej zadowolony niz w szelkach, więc do dzieła. Zabezpiecz balkon i masz spokój, a kot będzie szczęśliwy jak kanarek na wolności.
OLGA napisał: Ja wychodze z kotem w szelkach i na smyczy, ponieważ póki co szkoda mi szpecić balkonu siatką. Ale przynajmniej mam pewność, że jest bezpieczny.
Wlasnie,chcialam zapytac co sadzicie o spacerach z kotem na smyczy? Jak kicius zachowuje sie na takim spacerze? Jest zadowolony?Czy jest to dla niego przyjemnosc,czy raczej meka?
Przepraszam jesli zasmiecam watek-nie chce zakladac nowego.
Mieszkamy na 3-cim,ostatnim pietrze. Nasz balkon nie ma zadaszenia wiec nawet nie mam koncepcji co do zabezpieczenia balkonu
Szkoda mi troszke mojej Bianki,ze caly czas siedzi w domu....
Widziałam gdzieś konstrukcję stalową ( na takim "wystającym" balkonie) i na tym osiatkowanie. Ale żeby taką konstrukcję do ściany budynku przymocować trzeba mieć pewnie zgodę spółdzielni mieszkaniowej.
ja z moim Kajtusiem wychodzę na smyczy i szelkach ale jakoś nie wydaje mi się tym zachwycony i nie ciągnie go na dwór. Jednak podobno niektóre kotki później za tym tęsknią, próbują uciekać i płaczą pod drzwiami. Więc dobrze się zastanów bo możliwe, że jak już tego zazna i mu się spodoba to nie będziesz miała wyboru i codzienne spacerki staną się obowiązkowe dnia Wto 11:51, 13 Wrz 2011, w całości zmieniany 1 raz
Bazylia napisał: Widziałam gdzieś konstrukcję stalową ( na takim "wystającym" balkonie) i na tym osiatkowanie. Ale żeby taką konstrukcję do ściany budynku przymocować trzeba mieć pewnie zgodę spółdzielni mieszkaniowej.
Watpie,ze zgode otrzymamy,tymbardziej,ze mieszkanie jest wynajmowane...
Bugi, moja mala jest bardzo pewna siebie a zarazem bojazliwa. Jak otwieramy drzwi od mieszkania i poczuje wiatr odrazu ucieka
Po prostu zastanawiam sie czy kot jest szczesliwy , nioe majac mozliwosci ani chwile pobyc na swiezym powietrzu...
Kasiaczek, jak mieszkanie jest wynajęte to kicha. Ale możesz jedno okno osiatkować siateczką stalową, taką konstrukcję do zdejmowania w razie czego. Robi się ramkę drewnianą wielkości okna , mocuje siatkę, robi zaczepy z takich blaszek i montuje normalnie do okna. Nie uszkadza się uszczelek, no trochę je je przygina tylko... w kilku miejscach. Kot wtedy moze siedziec sobie przy otwartym oknie, obserwować ptaszki i polowac na muszki . W sumie w domu ale prawie na dworze. Jak bedziesz chciała to Ci przyślę fotki na maila, mam tak zrobione drugie okno w kuchni. Jak juz będziecie się wyprowadzać do swojego M, zdejmujesz kratkę i jest OK. Na miau.pl też jest opis jak to zrobic, sama zgapiłam.
Nie wychodziłam z Maurycym na dwór, tylko na balkon. Na balkonie początkowo szurał brzuszkiem po podłożu, bo mu przeszkadzały szelki, ale szybko ciekawość wzięła górę nad niewygodą i zapomniał, że ma coś na sobie. Lubi wychodzić, bo to zawsze jakaś rozrywka, łazi, wącha, wciska się pod rower czy inne rzeczy na balkonie, a jak mu się znudzi łażenie, to wraca grzecznie do domu. Na dwór nie wychodzę, ponieważ zauważyłam, że Maurycy to uciekinier. Jak tylko wchodzę do domu, to robi wszystko żeby się przesmyknąć między nogami i wyjść na klatkę, a gdy mu się to przypadkiem uda, to zbiega szybko na sam dół. Boję się, że gdybym go wzięła na dwór, mógł by być z nim kłopot. Ale balkon i szeleczki polecam
Ja w swoim zyciu miałam taką "przygodę" z moim kotkiem. Jak zostawiłam go na wakacje u siostry to jak wychodziła wieszać pranie czmychnął między nogami na barierkę za pszczółką czy czymś takim i wyskoczył z balkonu z 1 piętra. Przestraszył się i przycupnął pod krzaczkiem czekając aż po niego przyjdzie, ale nic mu się nie stało. Na drugi dzień zaczął jednak kuleć, więc siostra zaniosła go do pobliskiej przychodni sprawdzić czy nie ma wewnętrznych urazów czy złamania i mądra Pani doktor zdrową łapkę (jak potem stwierdził mój wet) na wszelki wypadek mu w gips włożyła wcześniej dając kotu narkozę. Siostra mi opowiadała, że serce jej się krajało jak widziała takiego pijanego robiącego pod siebie kotka z łapka w gipsie, który koniecznie chciał przejść z posłania na łóżko. Dla samego bezpieczeństwa kota wet powinna była go w kojcu zostawić do wybudzenia. Jakby mi się sis przyznała od razu to bym samolot na drugi dzień łapała do niego, ale o wszystkim powiedziała dopiero jak wróciłam i nie było już śladu po gipsie Smutny Całe szczęście nie widziałam tej wet bo bym zabiła
A co do wyskoczenia przez balkon bugi pisał, że nie zastanawialiśmy się jakie ma szanse nasz kotek przy upadku, tylko pierwsze co zrobiliśmy po przeprowadzce to na balkonie zamontowaliśmy ocynkowaną siatkę, dobrze się przekonałam, że wystarczy chwila nieuwagi przy otwieraniu balkonu. I kamikaze baski wiatr już jest za barierką. Dlatego nie polecam wychodzenia z kotkiem na szelkach i pokazywanie, że balkon jest bezpieczny tylko zamontowanie porządnych zabezpieczeń.
Owieczka napisał: nie polecam wychodzenia z kotkiem na szelkach i pokazywanie, że balkon jest bezpieczny tylko zamontowanie porządnych zabezpieczeń.
Popieram w 100%
Witam, przeczytałam wszystkie posty i powiem krótko nie zgadzam się z opinią, że wypuszczanie kota na niezabezpieczony balkon uczyni Cię nieodpowiedzialnym jego włascicielem. Ja też mam dwie puchate kule gdzie jeden to prawdziwy niezdara, a drugi całkiem dobrze sobie radzi ze wskakiwaniem na szafki, blaty i oba wychodzą na niezabezpieczony balkon ( mam na myśli tu siatkę ). Przez całe wakacje mimo latających ptaków, much, nie wpadło im do głowy skakanie przez i na barierkę. Nawet powiem, że mam wrażenie, że zdają sobie sprawę z tej wysokości - też mieszkam na trzecim piętrze. Na balkonie nie zawsze przebywały pod moją opieką, bo jak była ładna pogoda lubiły się wylegiwać na krzesłach i spoglądać na wszystko co się działo na dole. Mimo to nie uważam się za bezmyślną czy nieodpowiedzialną osobę i powiem szczerze przychyliłabym im nieba i dostają co najlepsze. Dlatego jeżeli masz małego głupiutkiego kociaka to można się troszkę marwić, ale decyzja należy do Ciebie. Ja nie daję siatki i wszystko jest ok.
isia napisał: Witam, przeczytałam wszystkie posty i powiem krótko nie zgadzam się z opinią, że wypuszczanie kota na niezabezpieczony balkon uczyni Cię nieodpowiedzialnym jego włascicielem. Ja też mam dwie puchate kule gdzie jeden to prawdziwy niezdara, a drugi całkiem dobrze sobie radzi ze wskakiwaniem na szafki, blaty i oba wychodzą na niezabezpieczony balkon ( mam na myśli tu siatkę ). Przez całe wakacje mimo latających ptaków, much, nie wpadło im do głowy skakanie przez i na barierkę. Nawet powiem, że mam wrażenie, że zdają sobie sprawę z tej wysokości - też mieszkam na trzecim piętrze. Na balkonie nie zawsze przebywały pod moją opieką, bo jak była ładna pogoda lubiły się wylegiwać na krzesłach i spoglądać na wszystko co się działo na dole. Mimo to nie uważam się za bezmyślną czy nieodpowiedzialną osobę i powiem szczerze przychyliłabym im nieba i dostają co najlepsze. Dlatego jeżeli masz małego głupiutkiego kociaka to można się troszkę marwić, ale decyzja należy do Ciebie. Ja nie daję siatki i wszystko jest ok.
Ze względu na dobro kotów życzę Ci oby ten stan bezpieczeństwa trwał nadal . Jednak twojemu zachowaniu na pewno nie przyklasnę . Kot to kot .Nigdy nie przewidzisz jego zachowania . Dziś wyleguje się spokojnie ,a jutro coś na tyle go zainteresuje , że skoczy . Zarzekasz się , że nie jesteś bezmyślna i nieodpowiedzialna . A jak nazwać to co robisz ?
Obyś im tego nieba nie przychyliła dosłownie
isia napisał: Nawet powiem, że mam wrażenie, że zdają sobie sprawę z tej wysokości - też mieszkam na trzecim piętrze. Na balkonie nie zawsze przebywały pod moją opieką, bo jak była ładna pogoda lubiły się wylegiwać na krzesłach i spoglądać na wszystko co się działo na dole. Mimo to nie uważam się za bezmyślną czy nieodpowiedzialną osobę i powiem szczerze przychyliłabym im nieba i dostają co najlepsze. Dlatego jeżeli masz małego głupiutkiego kociaka to można się troszkę marwić, ale decyzja należy do Ciebie. Ja nie daję siatki i wszystko jest ok.
Oczywiście to prawda - koty zdają sobie sprawę z wysokości i są bardzo ostrożne. Ale kiedy coś naprawdę je zaintryguje, jakaś upierdliwa mucha kilka razy przeleci im koło nosa, to skoczą za nią. Ja mam inne zdanie na temat Twojej odpowiedzialności. W każdym razie mam nadzieję, że Twoje kotki będą miały więcej szczęścia niż ich Pani rozumu.
Zgadzam się z poprzedniczkami : kot to kot i nie wiadomo co mu strzeli do głowy. Wystarczy chwila, moment nieuwagi i .... kot za barierką. I nie zawsze spada na cztery łapy, pamietaj o tym.
No, no, ale rozpętała się burza. Szkoda tylko, że nie którzy nie znają zasad dyskusji i wypowiadania się na dany temat... - który dotyczył wypuszczania kotów na niezabezpieczony balkon, przypadków, sugestii, a nie stanu intelektualnego ich właścicieli ( co zauważyłam w niektórych postach). Dlatego też postanowiłam napisać, ale widzę, że niektórzy nie zrozumieli mojej intencji:(. Więc można się kłócić kto tu jest bez rozumu. Ale jeżeli ktoś czuje się dowartościowany obrażając innych, to już jego problem. Może jest sfrustrowany życiem zawodowym, może prywatnym? Ja w każdym bądź razie nie będę się zniżać do tego poziomu. Szukajek podjął temat jak każdy inny i nie trzeba zaraz pisać o jego nieodpowiedzialności, bezmyślności lub braku rozumu osób, których się nie zna i mają inne zdanie. Dla mnie w każdym bądź razie temat jest zakończony, pozdrawiam wszystkich i życzę miłego dnia.
Przepraszam, rzeczywiście moja wypowiedź była niezbyt stosowna. Trochę mnie poniosło - spróbuję się trochę usprawiedliwić dlaczego tak bardzo się zdenerwowałam. Otóż moi znajomi mają 2 kotki - dachowce. Kotkom tym pozwalano swobodnie spacerować po drugiej stronie parapetu mimo, że mieszkanie jest na 4tym piętrze. I rzeczywiście kotki zdawały sobie sprawę z wysokości bo spoglądały ostrożnie na dół i nawet nie dawały się sprowokować byle owadzinie. I tak sobie chodziły ostrożnie, aż jedna z nich spadła z balkonu. Koleżanka nie widziała tego i do dzisiaj nie wie co spowodowało upadek. Całe szczęście kotce nic się nie stało. No a co jest w tym najsmutniejsze - legenda poszła w miasto. Znajomi bliżsi i dalsi dzielą się historyjką o kotce supermance. Tylko, że w tym samym gronie bliższych i dalszych znajomych parę lat temu był kotek, który spadł z pierwszego piętra i nadział się na jakiś badyl. Nie przeżył... Ale o nim jakoś nikt nie opowiada... Przykre jest to, że historia kotka, któremu nic się nie stało, może sprowokować innych do lekceważenia niebezpieczeństwa, a inny zwierzak może nie mieć tyle szczęścia... Ale smutnych historii nikt nie chce pamiętać...
isia myślę że nikt celowo nie chciał Cię obrazić. Większość osób podchodzi do tych spraw emocjonalnie bo chyba każdy słyszał o różnych nieszczęśliwych przypadkach. Każdy swoich podopiecznych chce chronić jak własne dzieci. A co za tym idzie nie narażać na bezpieczeństwo. W tym wypadku myślę że koty można nazwać takimi dziećmi. I warto zadać sobie pytanie...czy np. idąc z powiedzmy trzyletnim dzieckiem ruchliwą ulicą nie chwycisz go za rękę z obawy że może wybiec na ulicę??? To że dziecko z reguły jest grzeczne to nie znaczy że tego nie zrobi prawda??? Podobnie jest z kotem. Dlatego właśnie popieram teorię że lepiej zabezpieczyć niż potem...
Niestety kociarze mają to do siebie, że reagują spontanicznie i emocjonalnie na coś, co z ich punktu widzenia jest niewłaściwe w stosunku do kociaków. Sama wiem, że jestem tego przykładem. Więc spokojnie, nie ma co brać wszystkiego tak do siebie. Dlatego warto się skupić na przedmiocie rozmowy, a nie na ocenianiu rozmówców.
Ja, jak pisałam wcześniej, wyprowadzam kociaka na smyczy. To prawda, że jest to mały uciekinier, dlatego jak wynoszę coś na balkon, to muszę najpierw "zabezpieczyć" kota przed ucieczką, a dopiero potem otwierać drzwi. Ale oczywiście nie jest to mnie wygodne, więc na wiosnę spróbuję zamontować siatkę na haczykach. Widziałam u znajomej jak to jest zamontowane i w razie czego daje możliwość zdjęcia na zimę.
Co do tego, że zwierze chodzi po balkonie i nigdy nie spadnie, to niestety nie jest tak do końca. Może to kiepskie porównanie, ale miałam kiedyś żółwia, który wiecznie chodził po krawędzi balkonu i przez wiele lat nie spadł. Aż do pewnego razu. Potrzaskał sobie skorupę i długo był w szoku. Oczywiście kot to nie żółw i móżdżek ma większy, ale nauczyło mnie to zasady, że nie ma "nigdy", zawsze może być ten jeden nieszczęśliwy raz tragiczny w skutkach. dnia Pią 8:28, 14 Paź 2011, w całości zmieniany 1 raz
Jak wysoko potrafi skakać "na raz" wg waszych obserwacji?
Mój Fester nawet ma stół wskakuje jak ma odsunięte krzesło. Kiedyś spadł z krawędzi wanny, bo nim zachwiało. Raz widziałam jak skoczył od razu na biurko, ale długo się do tego przygotowywał Pomimo, że mam ,,ciapę,, nigdy nie wypusciłabym go na niezabezpieczony balkon. Kot to kot nigdy nie wiadomo co mu przyjdzie do głowy - dostaje świra jak zobaczy muchę i wolę nie ryzykować, że skoczy za nią...
Są też ragdolle, które doskonale się wspinają i wysoko skaczą np. kot forumowej Biru. dnia Czw 21:21, 12 Lip 2012, w całości zmieniany 1 raz
Severus bez problemu wskakuje na parapety na wsi, a one są bardzo wysoko.
Mamy dół domu w ziemi, więc patarety są na 1,4m i on pokoonuje tę wysokość jednym susem. Lusilka natomiast potrzebuje krzesła lub szafki w kuchni, żeby wyskoczyć oknem do ogrodu.
Ale nie widziałam nigdy, żeby któreś na drzewo się wspinało.
U mnie Simba jest bardziej skoczny, tzn. z parapetami sobie radzi świetnie, ale jeśli może skorzystać z krzesełka - robi to. Natomiast Rosi, tak jak Lussi Kociejmamy, potrzebuje krzesła, żeby wejść na parapet.