ďťż
Baza wyszukanych fraz
Stroje regionalne i ludowe, suknie ślubne, materiał na firany

(Tekst poprawiony i uzupełniony)

Po przegranej 1792 roku, w powszechnej świadomości zaczął przeważać pogląd o możliwości zbicia Moskali.
Dalsze wypadki oraz ewidentna zdrada dotychczasowego sojusznika pruskiego, wzbudziły chęć przeprowadzenia zmian. Możliwość taką dawało jedynie powszechne zbrojne wystąpienie.

Na początku maja 1793 roku w Warszawie, na jednym ze spotkań towarzyskich u Ignacego Działyńskiego, szefa 10 Regimentu Pieszego, poruszono kwestię uchwał sejmu grodzieńskiego. Zgodzono się z tym iż jego uchwały przynoszą jedynie szkodę krajowi. Aby zaradzić złu zaprzysiężono spisek mający na celu zbrojne wystąpienie przeciw rosyjskim niegodziwościom. W skład komitetu założycielskiego weszli: Ignacy Działyński, Franciszek Aloe - Włoch z pochodzenia będący sekretarzem Ignacego Potockiego, Jan Czyż - mjr Kawalerii Narodowej i Józef Pawlikowski - syn kowala z Rozprzy, znany ówczesny publicysta.

Niebawem, dołączyli kolejni spiskowcy między innymi jeszcze w maju przyłączyli się podkomorzy nurski Jan Zieliński i jego krewny Aleksander Zieliński. Ten ostatni był swoistym kurierem pomiędzy brygadierem Antonim Madalińskim a warszawskim sprzysiężeniem. Aleksander konsultował z brygadierem drezdeńską instrukcję Kościuszki, ostatecznie przekonując mającego jeszcze wątpliwości Madalińskiego do podjęcia natychmiastowego działania.

Tymczasem w stolicy wykryto spisek. Nitki prowadziły do Działyńskiego, którego zaaresztowano na Wołyniu w trakcie omawiania szczegółów wybuchu powstania na tych terenach. W związku z całą sytuacją i zagrożeniem redukcją swej jednostki jak i możliwością aresztowania, Madaliński podnosi sztandar insurekcji.

Wszystkie te informacje docierają do gen. Kościuszki. Nie ma już odwrotu, trzeba działać. Na krakowskim rynku padają słowa przysięgi. Akt Powstania zostaje spisany. Oddziały wyruszają w pole.

Ale to dopiero początek, pod Kraków maszerują carskie oddziały ale nawet po ich pokonaniu szanse na rozwinięcie się powstania daje tylko Warszawa ze swym zasobnym Arsenałem, załogą i patriotyczną ludnością.
Należało jak najszybciej oswobodzić miasto. W tym celu zaraz po przysiędze wysłał Naczelnik swego emisariusza do płk. Filipa Haumana dowodzącego 10 Regimentem, aby wspólnie z brygadierem I małopolskiej BKN Piotrem Hadziewiczem, brygadierem I wielkopolskiej BKN Antonim Madalińskim oraz gen. milicji mazowieckiej Aleksandrem Zielińskim uderzył na carski garnizon stolicy. To było jedno z kluczowych, priorytetowych zadań.

Wystąpienie Madalińskiego jakkolwiek bardzo pożądane, dało do myślenia pruskiej stronie. Jego marsz, wejście w granice królestwa, walka z pruskim wojskiem i rewoltowanie ludności było bardzo niebezpieczne i groziło walką na tych świeżo pozyskanych terenach. Dlatego postanowiono utworzyć kordon przed dalszym wystąpieniom Polaków.
1 kwietnia 1794 roku oddziały pruskie w sile batalionu piechoty oraz 9 szwadronów huzarów i dragonów przekroczyły granicę pod Raciążem i ruszyły w kierunku Pułtuska. Równocześnie kolejne dwa piesze bataliony zajęły Zakroczym, Wyszogród, Szreńsk i Płock. Pod Mławą 3 batalionami i 10 szwadronami obsadził pogranicze gen. Wildau. Z pod Piszu wymaszerował gen. mjr Günther w 10 szwadronów kawalerii wraz z pieszym batalionem. Jego zadaniem było opanowanie brzegów Narwi od Wizny do Ostrołęki. Po wykonaniu tego rozkazu dostał kolejne polecenie przedłużenia kordonu aż po Tykocin.

Tym pruskim posunięciom mogli Polacy przeciwstawić jedynie skromne środki. Vicebrygadier Dąbrowski zebrał rozproszonych żołnierzy z brygady Madalińskiego i wzmocniony ochotnikami których nazywał MAZURAMI odrzucił Prusaków z pod Ostrołęki i zabezpieczył łomżyńską kasę przed jej zagarnięciem. Naglony rozkazami odszedł ostatecznie do Warszawy. Zagrożona Ostrołęka poczęła samorzutnie zbroić się, ale potrzebowała przywódcy. Na wezwanie mieszkańców przybył do miasta 3 maja wraz z 20 ochotnikami Jan Zieliński. Zaprzysiężono Akt Powstania i zaczęto formować batalion strzelców. Jednostka przyjęła nazwę "Batalionu wolonterów łomżyńskich" z racji piastowania przez założyciela Jana Zielińskiego, godności generała majora milicji terytorialnej.

Choć był to plan śmiały ale na jego pełną realizację potrzebowano czasu a tuż obok usadowili się Prusacy.
O zagrożeniu z północy zdawano sobie sprawę w stolicy. Dlatego już 22 kwietnia wysłano z Warszawy szwadron ułanów królewskich, by przez Jabłonnę dotarł pod nowy Dwór. Następnego dnia wymaszerował płk Kwaśniewski ze swymi ochotnikami konnymi (150 - większość z nich to dawni podkomendni Madalińskiego) i pieszymi (250). Po drodze wzmacniał się kolejnymi wolonterami tak że po tygodniu miał już 500 ludzi. Maszerował przez Białołękę (24 IV), Radzymin (26 IV), Kuligów nad Bugiem by ostatecznie stanąć obozem 2 maja pod Zatorem. Kwaśniewski wysyłał podjazdy na rozpoznanie przeciwnika. Tymczasem gen. Mokronowski postanowił skupić w jednym ręku dowództwo nad tymi oddziałami. Na komendanta wytypował Dąbrowskiego. 1 maja J.H. Dąbrowski wyruszył z Warszawy z dwoma szwadronami I wielkopolskiej BKN.

Ci żołnierze stali się trzonem zorganizowanego przez niego Pułku Mazurów. Marszruta prowadziła przez Kobyłkę, Radzymin do Kuligowa. Z tej miejscowości wysyłał ludzi do alarmowania Prusaków w Serocku i Rosjan w Zegrzu.
3 maja meldował iż Igelström wyruszył z Zegrza w 1000 ludzi na Wyszogród. Jeńcy zeznali o planie maszerowania na Rawę by połączyć się tam z kolumną Nowickiego. Dąbrowski prosił o posiłki widząc możliwość pobicia Igelströma. Niestety Mokronowski nie nadesłał oddziałów, zezwolił jedynie na obserwację Rosjan. Dąbrowski posuwał się za Igelströmem, przeprawił się za Wisłę pod Tarchominem przez co oddalił się od swojego odcinka dowodzenia. Siłą rzeczy dowództwo przeszło w ręce płk. Kwaśniewskiego.

Kwaśniewski 7 maja został zaatakowany pod Arciechowem, ale z powodzeniem odparł wypad Prusaków. Czynne wystąpienia Polaków krępowała instrukcja Kościuszki zakazująca czynnych obrotów z Prusakami, przez co liczył na ich "neutralność". Rzeczywistość była jednak inna, Prusacy ciągle zapuszczali się niewielkimi oddziałami poza 'kordon'.
Komenda stołeczna mogła jedynie łatać dziury i w miarę możliwości wysyłać nad Narew drobne siły.
W widłach Wisły i Narwi postawiono organizujący się 17 Regiment pieszy w sile zaledwie 250 głów. Kwaśniewski był ze swymi ludźmi na drugim skrzydle frontu. Pod Ostrowem stanęła komenda wolonterów pod rtm Świderskim. Niekarna, robiąca ciągłe burdy samowolnie opuściła posterunek. Do Kuligowa wysłano 15 maja 50 strzelców Sokolnickiego z 19 Regimentu by zluzowali tamtejszy posterunek. 19 maja wysłano Kwaśniewskiemu dwie armaty 3 funtowe z 7 kanonierami. Kwaśniewski setką ludzi obsadził Popowo, po 50 ludzi miał w Zambskach i Łące.
Reszta ludzi w sile 50 konnych i 200 pieszych była w Popławach naprzeciw Pułtuska. Kolejna garść wojska z Warszawy wymaszerowała 30 maja do Nieporętu, a było to zaledwie 30 strzelców 19 Regimentu.

1 czerwca wysłano do Ostrołęki kpt. Forrestiera z 60 strzelcami 15 Regimentu w osłonie dwóch armat 3 funtowych.
Wracał z nimi Norbert Zieliński, który wespół z burmistrzem Ostrołęki pojechał do stolicy prosić o pomoc dla organizujących się pod sztandarem insurekcji mieszkańców tych terenów. Tymczasem w mieście Jan Zieliński rekrutował nowych ludzi, zbroił się i ćwiczył. 26 maja jego siły wynosiły już 500 pieszych i 150 konnych.

A tymczasem na innym odcinku prowadzono działania odciążające Ostrołękę. Rozkaz o pozoracji pod Pułtuskiem wydany przez Mokronowskiego, Kwaśniewski wykonał po swojemu. Zostawiwszy w Popławach swą jazdę i 20 strzelców jako załogę usypanego szańca, sam z piechotą w nocy z 31 maja na 1 czerwca lasami posunął się pod Ostrołękę zamiast iść pod Pułtusk.

3 czerwca był już tylko o 20 kilometrów od miasta. 4 czerwca Prusacy o ósmej rano ostrzelali z armat miasto, następnie zaatakowała liczna piechota. Jan Zieliński przeciwstawił im 500 swoich ochotników i 3000 pospolitego ruszenia. Przyparł wrogą piechotę do rzeki a następnie odrzucił go na drugi brzeg. Około godziny 14-ej przymaszerował ze swymi ludźmi płk Kwasniewski. Jego ludzi ukryto a działa zamaskowano. Około 18-ej przybyli strzelcy kpt. Forrestiera z dwoma działami. Ich również ukryto na wypadek powtórnego ataku Prusaków. O 19-ej nastąpiła ponowna próba opanowania Ostrołęki ale została szybko zażegnana dzięki akcji strzelców i artylerii. Prusacy odstąpili od miasta.
Strzelców 15 regimentu wzmocniono czterdziestoma Kurpiami. Kompania ta stała się zalążkiem nowo erygowanego Batalionu strzelców ziemi nurskiej. Komendę nad nimi objął płk strzelców księstwa mazowieckiego Norbert Zieliński.

Tymczasem niebezpieczeństwo powstało również bardziej na wschód od Ostrołęki.
Gen. mjr ziemi bielskiej Karwowski raportował o opanowaniu Ziemi Wiskiej przez Prusaków i zajęciu Goniądza.
Prosił o posiłki z liniowego wojska by ich odrzucić. Generał Mokronowski rozkazał gen. mjr. Izydorowi Krasińskiemu pobranie z transportu artylerii wysłanego na Litwę, czterech armat 3 funtowych i wraz z nimi by wymaszerował z ludźmi 'już usposobionymi' w pomoc Karwowskiemu.
Ostatecznie Krasiński wymaszerował 7 czerwca z I batalionem swego 18 Regimentu z Sokołowa by przez Krzemień udać się do Tykocina, do którego z Bielska pomaszerowała mała komenda wojska - 2 armaty, 40 kawalerii, 121 strzelców i 107 pikinierów, wydatnie wzmacniając na tym kierunku operujących powstańców.

Wzajemne przepychanki trwały w dalszym ciągu. I tak 10 czerwca Prusacy opanowali dużą kępę na Narwi o siedem kilometrów od miasta, zyskując tym samym dobry przyczółek do przeprawy. Ale i tym razem czujny Kwaśniewski odrzucił ich z zajmowanej pozycji.

Tymczasem po przegranej pod Szczekocinami kiedy wystąpienie zbrojne Prusaków nie budziło już wątpliwości zmieniło się i podejście Naczelnika do walki z drugim nieprzyjacielem. Kościuszko wydał odezwę do dowódców by "wchodzili w kraj pruski". 16 VI ochotnicy z oddziałów Kwaśniewskiego przeprawili się przez Narew opodal Pułtuska i pochwycili konie pasące się na łąkach. W drodze powrotnej zostali jednak obskoczeni przez huzarów i ratowali się ucieczką. Następnego dnia z Pułtuska wymaszerował na Ostrołękę gen. Wildau pozostawiając jedynie w garnizonie 200 piechoty. 20 VI Kwaśniewski z ppłk. Krzywdą Boguckim i mjr. Czakim pozorowali pod miastem uderzenie nie domyślając się, że łatwo mogą je opanować. Prusacy zabarykadowali się w budynkach i przesiedzieli w nich do następnego ranka. Rano Polaków już nie było. Ale Prusacy wzmocnili się posiłkami i zaczęli sypać demonstracyjnie szańce. Poziom rzeki był niski, groził łatwym przeprawieniem się przeciwnika. Dlatego zaalarmowany Orłowski wysłał posiłki z obozu praskiego. Posiłki składały się z I batalionu 16 Regimentu i pięciu dział z garścią jazdy. Na noc stanęli w Radzyminie. Tam po noclegu nastąpił podział sił. Część batalionu z dwiema armatami poszła do Zegrza a reszta wkroczyła 19 VI do Popowa by pilnować wideł Narwi i Bugu. Z Popowa posłano do Popław 40 żołnierzy 16 Regimentu z dwiema armatami, 3 i 6 funtową.

21 VI Orłowski powierzył (nominacja) dowództwo oddziałów nad Narwią gen. mjr. Cichockiemu. Cichocki chcąc zapoznać się z sytuacją objechał swój odcinek "frontu". Między Nowym Dworem a Serockiem brzeg strzeżony był przez pospolite ruszenie ziemi warszawskiej i 17 Regiment płk. Rottenburga. Dalej pomiędzy Serockiem a Kuninem brzegi obserwowało pospolite ruszenie z powiatu kamieńczykowskiego i 16 Regiment pod ppłk. Boguckim. Od Kunina do Grodziska Ostrołęckiego nad rzeką Orz stał kordon pospolitaków z powiatów ostrowskiego i nurskiego. W Ostrołęce stacjonowali wolonterzy Jana Zielińskiego. W Łomży stacjonowali strzelcy 15 Regimentu pod kpt. Gąsowskim i komendy (82 głowy) z regimentów 15 i 16 wybierające rekruta.
Ogółem na przestrzeni całego frontu nadnarwiańskiego było regularnego żołnierza 1923 ludzi, w tym 160 kawalerii mając za przeciwnika 6-7000 Prusaków.

W tym czasie gen. mjr milicji bielsko-podlaskiej Andrzej Karwowski postanowił wypełnić zalecenia Kościuszki i wejść w głąb pruskiego terytorium. 23 VI wyruszył z Tykocina ppłk Niewiadomski ze skromnymi siłami około 600 głów (trzy kompanie z I batalionu 18 Regimentu, pospolitacy i ochotnicy). Następnego dnia przeprawił się przez Biebrzę i zaskoczył pruskie posterunki w Klimaszewnicy i Osowcu, które zniszczył. Połączywszy się z pospolitakami Ziemi Wiskiej poszedł na Szczuczyn ale pod Wąsoszem spotkał gen. mjr. Günthera. Siły pruskie składały się z kilku szwadronów dragonów i bośniaków oraz z trzech kompanii fizylierów. Niewiadomski odparł atak kawalerii wysuwając do przodu pikinierów, jednak od ognia piechoty poniósł straty. Nie mogąc posuwać się do przodu zawrócił w porządku do Wąsosza. Z niego pomaszerował Na Wiznę.

Podobną wyprawę podjął i major milicji podlaskiej Wolfgang Roltzberg, który przesunął się wzdłuż lewego brzegu Narwi do Wizny. Po zajęciu bez walki miasta ogłoszono w nim akces do powstania. Generałem majorem ziemi wiskiej obrano Chryzostoma Opackiego. 29 VI do Wizny przymaszerował Karwowski w sile 1400 strzelców, kilkuset pikinierów, kilkudziesięciu kawalerzystów i czterech armat 3 funtowych. Dołączył do swoich sił miejscowych pospolitaków dzięki czemu jego siły wzrosły do ok. 2500 ludzi. Po wypoczynku ruszono dalej.
1 VII ppłk Niewiadomski pomaszerował wzdłuż Narwi na Mały Płock, by swoim ruchem ułatwić przeprawę Kwaśniewskiemu. Równocześnie Roltzberg przez Stawiski pomaszerował na Kolno. Karwowski zas poszedł przez Jedwabne i Stawiski. 2 VII pogromił pruskie placówki w Lachowie i Kumelsku. Podjazdy zaś sięgnęły Szczuczyna. Prusacy odpowiedzieli 3 VII ruchem kawalerii z Pisza. Pod Stawiskami natknęli się na oddział Roltzberga. Pomimo dwóch szarż nie potrafili go pobić, dlatego zawrócili do Pisza.

Ale i Polacy mieli niepowodzenie w zdobyciu Grodziska.
Generał pruski Schönfeld dostał rozkaz przeprowadzenia demonstracji na obu brzegach Wisły. Nie czuł się jednak na siłach, dlatego poprzestał na demonstracjach pod Zegrzem i Nowym Dworem. 7 VII przeprawił z Modlina dwie kompanie piechoty ale trafił na zacięty opór żołnierzy 17 regimentu i pospolitaków, więc musiał się wycofać. Podobnie następnego dnia to jest 8 VII dwie kompanie przeprawiły się z Zegrza i zepchnęły posterunek z 16 regimentu ze swych stanowisk. W czasie walki spłonęła karczma w Zagrobach. Na noc Prusacy przeprawili się na swoje pozycje w Zegrzu. 10 VII przybył tu generał Gisiler z jednym batalionem. Dzięki temu wzmocnieniu cały odcinek już nie był więcej niepokojony przez Prusaków.

Cała sytuacja była wielce niebezpieczna, bowiem po przeprawieniu można było jedynie w pięć godzin przymaszerować pod szańce Pragi. A że były dopiero w trakcie sypania (większość sił i środków kierowano na zabezpieczenie miasta od zachodu), to wynik był praktycznie przesądzony w razie ataku z tej strony.

Kwaśniewski przeprawił się nad ranem 6 VII przez Narew pod Łomżą i ruszył przez Mały Płock i Kąty w kierunku na Kolno, który ostatecznie zajęto następnego dnia. Wiadomość o zajęciu miasta przez powstańców i ich posuwanie się w głąb terytorium kontrolowanego przez siły pruskie, mocno zaniepokoiła generała Günthera odpowiedzialnego
za to terytorium. Pruski generał ruszył niezwłocznie na Kolno przeciw Kwaśniewskiemu, choć wcześniej zbierał siły do ostatecznego rozbicia Karwowskiego.

10 VII o godzinie pierwszej po północy fizylierzy pruscy uderzyli na polski posterunek przed miastem. Żołnierzy odrzucono w głąb miasta i zdobyto dwie armaty. Otworzyło to możliwość zajęcia miasta. Generał Günther rozkazał uderzyć i zdobyć miejscowość przy pomocy całości swoich sił. Niestety dla nacierających, obrońcy przemyślnie urządzili obronę. Domy zabarykadowano, ulice zatarasowano wozami, tak że nie można było po nich normalnie się poruszać. Wszelkie przeszkody obsadzono strzelcami w taki sposób by ich obsady nawzajem wspierały się ogniem.

Pruski szturm trwał około ośmiu godzin. Przez ten czas Polacy utracili jedynie część zabudowań, utrzymując w swych rękach większość miasteczka i to pomimo przedarcia się pruskiej piechoty aż do grobli za miastem. Straty w zabitych po stronie atakujących to 74 żołnierzy, w tym jeden pułkownik i dwóch majorów. Powstańcy stracili według danych pruskich 27 zabitych, 47 rannych i 81 zabranych do niewoli, w tym 3 oficerów. Utracono również jakoby 3 armaty, choć Kwaśniewski przyznawał się do straty jednego które "w ogniu całkiem się zrujnowało".

Tego samego dnia, to jest 10 VII o godzinie trzeciej w nocy natarł na obóz pospolitaków ziemi bielskiej pruski generał Göcking. Siły jakimi dysponował były znaczne, ponieważ posiadał dwa pełne bataliony piechoty (jeden grenadierski Hollstein-Becka i fizylierów Anhalta) oraz trzy szwadrony, huzarów z własnej jednostki i dragonów Werthera.

Obóz polski rozłożony był w przesmyku pomiędzy Jeziorem Rajgrodzkim a widłami rzeki Jazgrzni. Atak przeprowadzony koncentrycznie na nieubezpieczonych chłopów powiódł się całkowicie. Pospolitacy rozbiegli się na wszystkie strony, porzucając po drodze swe piki. Według raportu komisarzy dla RNN poległych, pochowanych było zaledwie 14, uprowadzonych w niewolę 462 "samej wybranej i rosłej młodzieży" oraz "ranionych i rozwlekłych w różne strony do 600 przynajmniej."
Prusacy podawali swój zysk na 391 jeńców i 60 zabitych powstańców oraz 80 wozów łupów. Następnie wycofali się na Wiśniew. Straty nie były może aż takie wielkie, ale wrażenie klęski było ogromne. Zdawano sobie sprawę, że przez nieudolność oficerów zmarnowano rozporządzalnymi siłami. Obywatele Ziemi Bielskiej nie chcieli dawać już rekruta do czasu przysłania oficerów z wojska liniowego. Komisja bielska upraszała RNN "by raczyła nakazać generałom i komendantom pospolitego ruszenia bez liniowego wojska nie hazardować."

Tymczasem Karwowski zajął stanowisko pod Dębnikami, gdzie swe oddziały umieścił na wzgórzach o stromych zboczach oraz wystawił mocny posterunek przy moście w Nowogrodzie by mieć bezpieczną komunikację z drugim brzegiem. Siły Karwowskiego były solą w oku generała Günthera, który pomimo parokrotnych prób nie był w stanie rozbić oddziałów insurgentów Karwowskiego. Dlatego też po ustaleniu jakimi siłami dysponuje ten ostatni jak również po ustaleniu gdzie znajduje się obóz Polaków, gen. Günther wyruszył dwiema kolumnami na rozbicie powstańców. Liczył na oskrzydlenie. Dlatego 18 VII z Dobregolasu wysłał na Zbójnę jedną kolumnę pod ppłk. Glaserem w sile kompanii grenadierskiej, kompanii fizylierów i jednego szwadronu bośniaków. Sam poprowadził drugą w sile dwóch kompanii grenadierów, 50 fizylierów, dwóch szwadronów bośniaków i dwóch armat bezpośrednio na Dębniki. Manewr udał się całkowicie. Około godziny 10-ej, z dwu stron nastąpił równoczesny atak na Polaków. Szybko przełamały opór i wyrzuciły powstańców z wioski. Ci w panice rzucili się ku mostowi. Kawaleria pruska nie mogła przeszkodzić w rejteradzie bowiem ugrzęzła w nadrzecznych błotach. Polacy spalili most, odgradzając się rzeką od nieprzyjaciela.
Straty Polaków to 66 jeńców, 5 armat i jedna haubica, a prusaków 17 zabitych i 52 rannych.

Według Gazety Wolnej Warszawskiej nr 23 i nr 24:
"Karwowskiemu trochę się noga poślizgnęła, rozpędził go trochę Xiąże Holsztyński."
Według Korzona:
"Potem z Wizny były przedsiębrane wyprawy i stoczone pomniejsze utarczki za Stawiskami pod Kumelskiem i Lachowem. Atoli dnia 18 lipca w większej potyczce pod Dymnikami i Zbojną Prusacy spędzili Karwowskiego z pozycji i kilka armat zdobyli. Potyczka ta uchodziła u nich za "sławną", oficerowie i żołnierze otrzymali kilkadziesiąt orderów i medali a za zdobyte armaty otrzymali 1500 talarów."

Cichocki wydał rozkaz ewakuacji prawego brzegu Narwi i odtworzenie kordonu. W tym celu generał major Aleksander Zieliński ze swymi oddziałami i trzema armatami obsadzać miał brzeg od Ostrołęki do Nowogrodu, Kwaśniewski Łomżę a major Roltzberg wraz z reszką ludzi z korpusu Karwowskiego (140 strzelców, 40 kawalerii, 1 armata) i zasiłkiem z pospolitego ruszenia i jazdą dymową miał zasłonić Wiznę na prawym brzegu Narwi. Brygada zaś Karwowskiego miała być wycofana na tyły do Ostrowi celem zreorganizowania i wzmocnienia.

Powoli nadciągali rozbitkowie. Okazało się że straty nie są aż tak ogromne, najbardziej bolesne okazało się utracenie 5 armat i 1 jednoroga z artylerii i upadek morale przez co zmniejszyła się wiara we własne siły i możliwości. Oddziały które do tej pory przejawiały wiele energii i ochoty teraz uległy.

Choć wojskowo wyprawa Karwowskiego częściowo nie powiodła się, to należy wspomnieć i o politycznym jej aspekcie. Do Warszawy wiadomość o wymarszu Karwowskiego i raport Niewiadomskiego dotarły 30 VI a więc zaraz po wypadkach dni poprzednich, co ostudziło trochę temperaturę. Wiadomość o wkroczeniu Austriaków przytłumiono rozgłoszeniem o przystąpieniu Wizny do Powstania.
Gdy na przedpolach stolicy załamywał się opór przed głównymi umocnieniami, można było ogłosić o Powstaniu w Kurlandii i wkroczeniu Karwowskiego do Prus Wschodnich. A wiadomości o klęskach pod Rajgrodem i Dębnikami dotarła do Warszawy 21 lipca w trakcie przerwy w działaniach. Wiadomości z nad Narwi krzepiły obrońców stolicy, dając im wiarę w zwycięstwo.

Kościuszko będący pod wrażeniem porażek nad Narwią, odwołał z funkcji dowódcy generała Cichockiego. Jako wzmocnienie Dywizji Nadnarwiańskiej do Łomży przybył z Grodna generał major ziemiański powiatu grodzieńskiego Konstanty Jelski. Przyprowadził jak sam powiada 1200 konnej szlachty - "młódź ochocza, ale w broń goła".
A z całosci terytorium i sił jakimi dysponował gen. Cichocki, wydzielono odcinek od Nowego Dworu do Zegrza następnie jeszcze go wydłużono aż po Pułtusk. Teren ten wraz z stacjonującymi tam oddziałami ze względu na swe strategiczne położenie miał od końca VII podlegać bezpośrednio komendzie stołecznej. Cichockiego przesunięto w te strony by przejął dowodzenie po brygadierze Jaźwińskim. Po tygodniu zwrócił jednak Jaźwińskiemu dowództwo i powrócił do Warszawy nie czując się na siłach by podołać takiemu zadaniu.
Tymczasem dowodzeniem dywizją nadnarwianną zajmował się generał Karwowski. Funkcję swą sprawował do 13 IX, kiedy to nowym przełożonym dywizji został generał Woyczyński.
Ostatnim dowódcą był mianowany na tę funkcję gen. Jerzy Grabowski.

Należy tutaj wyjaśnić funkcję generała Jakuba Jasińskiego. W historiografii przejawia się opinia o wyznaczeniu generała na dowódcę dywizji nadnarwiannej. Jest to niestety pewne przekłamanie. Otóż generał Jasiński został 15 VII wyznaczony na zwierzchnika "nad wszystkimi korpusami wolontariuszów, kantonistów, strzelców, komend regularnych, tak nad granicą w Wielkim Księstwie Litewskim będących, jako też i tych, które już w kraje nieprzyjacielskie weszły, tudzież nad korpusami generałów Zielińskiego i Karwowskiego".
Podlegały mu też siły strzegące terenu pomiędzy Wisłą a Wieprzem.
Jak widać było to zwierzchnictwo nad jednostkami trzymającymi kordon wzdłuż całego granicznego frontu z nieprzyjacielem. Był odpowiedzialny za bardzo długi odcinek frontu. Zadanie praktycznie niewykonalne.
Generał Jasiński miał koordynować działania tych jednostek na polu strategii ogólnokrajowej, dowódcy dywizji wypełniali powierzone sobie rozkazy w skali taktycznej na wybranym kierunku działania.
Generał Jasiński zjawił się z Warszawy dopiero pod koniec sierpnia. Zlustrował oddziały, przy czym okazało się że jednostki te są "gołe". Brakowało butów, mundurów, koszul, czapek i gatek (bielizny). Aby zapobiec biedzie Jasiński rekwirował zaopatrzenie ze składów grodzieńskich. Dopiero z nich szewcy, krawcy i rymarze mieli zrobić odpowiednie produkty.

Tymczasem na lewym skrzydle polskiego frontu nad bugonarwią Prusacy planowali zbudowanie mostu i przeprawienie się po nim. Atak z tej strony mógł wywołać panikę jak również spowodować kapitulację Warszawy. Dlatego stopniowo wzmacniali siły. Na początku lipca dotarli tu strzelcy regimentu Alt Pfuhla i dwa bataliony regimentu Kunheima, a w połowie lipca dwa bataliony strzelców Proscha i Eisenhardta.
Czujny brygadier Jaźwiński zdobył 18 VIII w nocnym ataku Kępę (wyspa) pod Zegrzem, wziął trochę jeńca i efektów, po czym wycofał się do swego obozu. Jego sił nie możemy dokładnie ustalić, bo nie zachował się dokładny raport. Wiadomo jedynie że dysponował żołnierzami z Gwardii Pieszej Koronnej, z 3-go, 15-go i 16-go Regimentu Pieszego Koronnego. Dodatkowo posiadał jeszcze milicjantów i ułanów królewskich Koeniga. Maksymalnie do 1000 ludzi.

W tym też czasie zapadła decyzja o przebiciu się do Wielkopolski, celem zaś było wywołanie tam powstania. Na wykonawcę tego rozkazu wyznaczono I Brygadę Kawalerii Narodowej z dywizji wielkopolskiej pod brygadierem Madalińskim. Liczono na znajomość terenów przez jej żołnierzy jak i ich powiązania z tą polską dzielnicą. Wszak oni wszyscy wywodzili się z Wielkopolski. 20 VIII brygada "cichaczem" przeszła przez Pragę i zapadła w lasach pod Jabłonną. Celem był wytyczony bród przez Wisłę - Kępa Kiełpińska. W nocy jednak, bez przewodnika pomylono drogę i Madaliński zaprzestał szukania Kępy. Zmieniono miejsce przeprawy z obawy wykrycia jej przez Prusaków. Następne przeprawy miały mieć miejsce pomiędzy Serockiem a Dębem. Czas realizacji planu to 24 VIII.

Koło Orzechowa (poniżej Dębego) spędzono szwadron huzarów ale odrzuciła Polaków stojąca tam kompania piechoty. Pod Jachranką kawalerzyści otoczyli pruską piechotę, ale nie mogli jej rozbić i cofnęli się na pozycje wyjściowe. Pod Zegrzem artyleria polska zerwała ponownie most łączący Kępę z Zegrzem, ale kawaleria nie mogła poradzić sobie z pruską piechotą. Natomiast przeprawa pod Arciechowem opodal Serocka zupełnie zawiodła. Próba przebicia się przez kordon nadnarwiański zawiodła. Przebiły się jedynie nieliczne grupki kawalerii. Gros sił odwołano pod Warszawę gdzie król pruski szykował się do generalnego szturmu. Pod Warszawą była teraz na wagę złota każda szabla.

Główny ciężar zmagań w tym czasie przesunięty był na lewy brzeg Wisły.
Uwaga sił koalicji skierowana była na przełamanie polowych umocnień na przedpolu Warszawy.
Nad Narwią siły pruskie zadowalały się jedynie rozpoznaniem swego przedpola i prowadzeniem wywiadu.
Próbowano ustalić jakimi siłami i środkami dysponują powstańcy jak i gdzie znajdują się ich główne siły.

Polacy ten czas wykorzystali na odbudowę sił, zwiększenie poziomu wyszkolenia i dyscypliny.
Zachował się raport generała Cichockiego do Orłowskiego, w którym donosił że batalion strzelców formowany przez Aleksandra i Norberta Zielińskich nie mógł być szkolony "liniowym sposobem" z powodu skierowania go do ochrony przepraw na Narwi. (AGAD, MJ 173, k. 16)
Strzelcy Zielińskich nie mogli szkolić się w całości na jednym placu, tak jak to działo się ze starymi formacjami liniowej piechoty, a jedynie prowadzili ćwiczenia w małych grupach. Ale oprócz ćwiczeń było jeszcze co robić.
Sypano szańce w pobliżu brodów i ustawiano na nich "dla oka" drewniane armaty, wycinano drzewa i krzaki by poprawić widoczność w terenie, budowano drewniane wierze obserwacyjne, stawiano słupy sygnalizacyjne ze smolnymi beczkami, rozbudowywano sieć posterunków i ustanowiono kresy by meldunki szybciej docierały do dowódców.

Aby wprowadzać Prusaków w błąd rozsyłano w różnych kierunkach liczne oddziałki. Ich ciągłe przemieszczenia powodowały niemożność precyzyjnego ustalenia stanu i dyslokacji polskich sił. Dodatkowo należy również wspomnieć o tempie przemarszów powstańczych oddziałów nad Narwią. Niejednokrotnie bowiem odbywano tam marsze wynoszące nawet 30 km na dobę. W tym czasie w każdej armii preferowano i przeprowadzano marsze krótsze. Marsz 30 kilometrowy uważano za marsz forsowny. By odciążyć piechura brano chłopskie furmanki i używano ich jako podwód. Nad Narwią nie było możliwości używania na taką skalę furmanek. Tutaj człowiek musiał liczyć tylko na siebie. Działania na tym froncie wyrobiły wytrzymałość żołnierzy na trudy maszerowania. Ruchliwość Polaków odniosła skutek, ponieważ wrogi wywiad prawie podwoił w tym czasie nasze siły, przez co generałowie pruscy nie czuli się zbyt na siłach by być pewnym pobicia przeciwnika.

Ale nie tylko ćwiczono i rozbudowywano oddziały. Prowadzono bardzo aktywne działania. Na przykład oddział Karwowskiego 19 sierpnia atakował i to z powodzeniem Prusaków w Binduszce i Łachach, a dwa dni później powstańcy Zielińskiego atakowali pruskie pozycje pod Nożewem, a pod Grabowem gen. Wiszowaty również odrzucił przeciwnika z jego pozycji. Taka podjazdowa wojna trwała do pierwszych dni września, kiedy to nad Narew dotarła radosna wieść o odstąpieniu koalicji od stolicy.

Oblężenie Warszawy zostało przerwane !!!
Razem z tą informacją dotarł rozkaz Najwyższego Naczelnika atakowania Prusaków.
Celem ataku było odciągnięcie uwagi od wyprawy gen. Dąbrowskiego do Wielkopolski by poprzeć tam miejscowych powstańców. Rozkaz Kościuszki wykonano błyskawicznie. Oddziały Karwowskiego i Zielińskiego już 11 września zdobyły wsie Stanisławowo i Skwa. W kolejnych dniach ciągle ucierano się z przeciwnikiem. Podobnie postąpił i brygadier Jaźwiński, który przeprawił się przez Narew, zdobył Zatory i rozpuścił na wszystkie strony podjazdy. Wraz z jego oddziałami przeprawił się też komisarz aprowizacyjny Marcin Brochocki. Zabrał ze sobą część magazunu z Nieporętu, "by w nieprzyjacielskim kraju nie zostawiać żołnierza bez prowiantu". Niestety ten zdolny komisarz utonął w trakcie dokonywanego później odwrotu.

W tym też czasie i inni byli czynnymi. I tak 17 IX Zieliński ze swą kawalerią po przejściu Narwi atakował pod Sielcem i Gostkowem, 18 IX w Rzewniu, 19 IX w Kodniewku (Kornewko), Gzowie i Strzyżami, a 28 IX pod Ślósarami odznaczył się na czele swoich ludzi Woyczyński. 30 września oddział z jego korpusu atakował Prusaków w Koźliczkach. Odznaczył się tam kapitan Połański.
1 października zabrano z zaskoczenia cały pruski posterunek na Murchowskiej Łące pod Ostrołęką (Murchowska Longa). 7 października podpułkownik Zawadzki stoczył udaną walkę z pruskim oddziałem w Łasi (wieś-?), a w nocy z 7 na 8 X zaatakowano Łaszcz. W wyniku tego ataku pruskie oddziały wpadły w popłoch i wycofały się do Zbojny. Generał Günther cofnął się za rzekę Omulew i będąc przekonany o ciągłym posuwaniu się znacznych sił przeciwnika poszedł dalej po za rzekę Orczyc na Chorzele i Maków.

Był to czas nieustannych walk, przemieszczania się i zdobywania kolejnych terenów, których zasoby mogło teraz Powstanie wykorzystać. Ale i po stronie powstańców wystąpiły dosyć znaczne zmiany. Otóż po generale Karwowskim, pełniącym obowiązki dowódcy, komendę nad tak zwaną Dywizją Nadnarwiańską objął generał Jerzy Grabowski. Bohaterski obrońca Wilna, nominowany przez Kościuszkę na dowódcę dywizji 29 IX w czasie lustracji wojska litewskiego w Grodnie. Jerzy Grabowski, oficer wojska liniowego z dużym doświadczeniem, rokował powodzenie walk. Zamiarem generała było wywołanie powstania na tyłach Prusaków, na Kurpiach i Mazowszu.

17 X z pod Kolna Polacy uderzyli na Prusaków pod Johannisburgiem. Udało się ich odrzucić. Zdobyto wsie Gehsen i Rudę na terytorium Prus. Następnego dnia atakowali Prusacy. Tym razem z Modlina, na lewym polskim skrzydle wyszła mocna kolumna która zepchnęła Polaków z obozu pod Nowym Dworem. Powstańcy wycofali się aż na Pragę. Utracono magazyn sukienny i armatę. Ale po wzmocnieniu i uporządkowaniu powtórnie pod Nowy Dwór poszły polskie oddziały. Praga była zbyt ważnym miejscem by zapewnić do niej pobliskim pruskim oddziałom.

Tymczasem 19 X w okolicach miasta Biała (Bialla), pomiędzy Johannesburgiem a Szczuczynem powstańcy opanowali kolejne wioski pruskie. Wybierano z nich furaż, brano broń jeżeli się taka trafiła i za wszystko płacono, co tak dziwiło miejscową ludność. Wprawdzie płacono powstańczymi banknotami, które nie miały praktycznie żadnej wartości, ale w połączeniu z dyscypliną i nie wyrządzaniem gwałtów, przysparzało to Polakom sympatii, a przynajmniej nie okazywano im wrogości.

20 X generałowie Karwowski i Zieliński wyruszyli z około 2000 ludzi z pod Ostrołęki na Różan i Maków.
Przeciwstawił się im generał Günther ze swymi oddziałami.
24 X spotkanie przeciwników nastąpiło pod Różanem i choć Polacy w wyniku boju cofnęli się za Narew,
to jednak siły pruskie nie zdołały rozbić powstańców. Ale nie zaniechano myśli o ofensywnym działaniu.
Bowiem już 25 X zwiększona polska kolumna z sześcioma działami przeszła słomą wymoszczony most
(dla zachowania ciszy) i opanowała Magnuszew, gdzie rozłozono się obozem.

Prusacy byli jednak czujni na tym odcinku i na wiadomość o opanowaniu Magnuszewa przez Polaków ruszyli nocą trzema kolumnami by ich otoczyć. O świcie 26 X powstańcy dostrzegli rozwijanie się wroga w szyk bojowy.
Aby uniknąć boju z przeważającym wrogiem, postanowili szybkim manewrem oderwać się od przeciwnika.
Niestety w trakcie odwrotu natknęli się na trzecią kolumnę wojsk pruskich, która odcięła im drogę.
Mając niewiele broni i amunicji, otoczeni, pomimo prób wyrwania się z okrążenia, zostali zmuszeni do kapitulacji.

Sytuacja na frontach w tym czasie była bardzo ciężka. Po klęsce maciejowickiej i utracie Najwyższego Naczelnika, duch wśród powstańców podupadł. Pomimo tego oręża nie wypuszczano z dłoni, nie rozchodzono się do domów, nie opuszczano szeregów. Oddziały dywizji nadnarwiańskiej, walczyły praktycznie do końca powstania.

29 X pod Ostrołękę podeszły carskie oddziały w sile 1000 ludzi, wysłane do niej w myśl układu zawartego pomiędzy carskim generałem Dehrfeldenem a pruskim Favratem. Rosjanie sukcesywnie wypierali powstańców Grabowskiego z poszczególnych domostw. Po parogodzinnych walkach Polacy zostali zmuszeni do przeprawienia się przez rzekę. Tutaj stali nad brzegiem czekając na próbę przeprawy i atak Rosjan. Ci ostatni nie przejawili chęci do dalszej walki, kontentując się jedynie zdobyciem miasta, które teraz doświadczyło całej okropności wojny.

Generał Grabowski nie czując się na siłach do dalszego trwania nad rzeką i bojąc się uderzenia od tyłu Prusaków, wydał rozkaz do odmarszu z pod Ostrołęki. Otoczony został pod Łomżą w Piątnicy niedaleko Nowogrodu i w dniu 1 XI musiał złożyć broń. Generał major Fryderyk książę Holstein - Beck przyjął kapitulację 84 oficerów w tym generałów Grabowskiego, Jelskiego i Wasilewskiego, 73 towarzyszy, 534 szeregowych i około 1000 chłopów z pospolitego ruszenia. Siły powstańców praktycznie przestały istnieć. Z innych znanych to Wiszowaty trafił do niewoli w dniu 2 XI a jeden z Zielińskich (prawdopodobnie Aleksander) został pochwycony przez Prusaków pod Zegrzem.

Do 31 X w Wiźnie stacjonowały oddziały liczące 500 powstańców i 11 armat pod generałem Karwowskim i Opackim. Nie były to wielkie siły, tym bardziej, że artyleria składała się w większości z małych, żelaznych kościelnych wiwatówek, choć była też jedna 6 funtówka przysłana z arsenału ze stolicy. Na te oddziały ostatniego dnia października natarły pruskie oddziały i pomimo heroicznej obrony w poszczególnych domostwach ze strony powstańców, siły ich uległy przewadze ilościowej i jakościowej jakimi dysponowali Prusacy pod generałem Suterem.

Ale nie wszystkie oddziały znad kordonu nad Bugiem, Narwią i Biebrzą skończyły swe istnienie w toku działań wojennych prowadzonych na tych terenach. Część z nich bowiem była przerzucona w inne miejsca.
I tak na wzmocnienie pobitej dywizji Sierakowskiego zgodnie z rozkazem Kościuszki z 19 IX, wysłano piechotę i kawalerię którą utworzył płk Kwaśniewski. Podobnie postapiono później i z strzelcami Zielińskiego, którzy mieli spieszyć jako posiłki w spodziewanej batalii z Fersenem. Jak wiadomo dywizja Ponińskiego nie zdążyła na pole bitwy by wspomóc dywizję Sierakowskiego. Wynikiem była klęska maciejowicka i najbardziej bolesna utrata Naczelnika Kościuszki. Poniński pośpiesznie wycofał się za okopy Pragi i w dniu 13 X złożył raport o sile i składzie swego korpusu. Wśród wymienionych podano m. in. Pułk konny Kwaśniewskiego w sile 60 głów i jego pieszy batalion
w sile 400 głów oraz co ważne 102 strzelców Zielińskiego. Jako ciekawostę podam że pozostała część (240 głów) pułku konnego Kwaśniewskiego razem ze swoim dowódcą stała od 16 X w Karczewie, patrolami obserwując poczynania Rosjan. Pułkownik prosił o posiłki (AKP 258 k. 112).
Mniejwięcej w tym czasie kiedy to Derfelden z Suworowem parli na zachów na Warszawę, odwoływano też do stolicy okoliczne komendy. Rozkaz wycofania się z zajmowanych pozycji otrzymał również brygadier Jaźwiński. Zebrał podległych sobie żołnierzy i wraz z artylerią cofnął się za praskie szance. Jednak nie przebywał tam długo, bo kolejnym zadaniem był marsz na południe od Pragi celem przejęcia komendy nad oddziałami gen. Skilskiego. nie wiemy dokładnie jakimi siłami i którymi oddziałami dowodził. Pewne informacje możemy wyciągnąć z raportu podanego przez Zajączka w dniu 2 XI. Wymieniono w nim m. in.:
strzelców Zielińskiego - 486 głów, koni 0, do powinności 73;
kawalerii Zielińskiego - 10 głów, koni 10, do powinności 10;
pułk pieszy Kwaśniewskiego 454 głowy, koni 63, do powinności 354.
Jak widać w batalionach Zielińskiego i Kwaśniewskiego występuje różnica pomiędzy stanem całkowitym a stanem do służby. Częściowo wynika to z chorób na jakie cierpieli żołnierze, ale równoczesnie jest wynikiem wykomenderowania w teren. Należy pamiętać że raport ten został sporządzony 2 XI a więc dwa dni przed szturmem Pragi.
Wojsko jakie znajdowło się za umocnieniami w dniu szturmu, praktycznie zostało unicestwione. Ocalały jedynie niedobitki którym udało się przeprawić przez Wisłę.
Ocalały również oddziały podległe brygadierowi Jaźwińskiemu. Udało mu się odeprzeć atak Rosjan pod Karczewem i przeprawić na lewy brzeg Wisły. Prowadził ze sobą do 3000 wypróbowanego żołnierza i ok. 20 armat. Im to powierzono osłonę lewego skrzydła (od strony Austriaków) cofającej się armii. Jaźwiński w karności utrzymywał swoich podwładnych dzięki czemu żołnierze nie opuszczali szeregów tak jak to w tym czasie działo się w innych jednostkach. Podległe mu oddziały dorównywały tym prowadzonym przez generała Dąbrowskiego. Kres ich istnieniu przyniósł dopiero świt 16 XI. Rankiem oddziały brygadiera Jaźwińskiego zostały zaatakowane i otoczone przez jegrów i kozaków prowadzonych przez ppłk. Krasnowa. Nie widząc już możliwości walki, złożyły broń. W ręce Rosjan wpadło 20 armat z takim trudem do tej pory transportowanych. O stanie oddziałów świadczy opis m. in. żebrania od Rosjan kawałka chleba. Obdarci, głodni, przemarznięci, a pomimo tego trwający w szeregach.
Ci żołnierze naprawdę mieli w sercu miłość Oyczyzny !!!
16 listopada to data zakończenia istnienia ostatnich oddziałów z północnego frontu.
O ich jakości świadczy plan Kościuszki wzmocnienia się przed batalią maciejowicką "celniejszymi oddziałami".
Ich karność i hart ducha potwierdził smutny marsz do Radoszyc, w którym wespół z oddziałami Dąbrowskiego,
były najlepiej trzymającymi się oddziałami. to właśnie z nimi generał Dąbrowski chciał przebijać się do Francji!

Samo miasto Ostrołęka, miasto będące kolebką powstania, zostało zajęte przez pruskie oddziały w dniu 4 XI. Mieszkańcy doznali represji i aresztowań za swój udział w powstaniu. Ostrołęka zapłaciła wielką cenę za patriotyzm. Zrujnowane i ograbione, zostało teraz siedzibą pruskiego sądu wojennego szafującego drakońskimi wyrokami nie tylko dla powstańców ale i też dla ludności cywilnej uznanej współwinną wybuchowi powstania.

Dywizja czasami nazywana "kolumną nadnarwiańską" miała spełnić doraźne zadania ubezpieczania stolicy od północy jak również zabezpieczenia komunikacji z powstaniem na Litwie. Dodatkowo miała być straszakiem na Prusaków, grożącym im działaniami na ich zapleczu. Z zadań tych dywizja wywiązała się doskonale, całkowicie spełniając pokładane w niej nadzieje.

Dowódcami w niej byli w kolejności:

1) generał Karwowski;
2) generał major Cichocki;
3) ponownie generał Karwowski;
4) generał major Stanisław Woyczyński, od 13 IX do 3X;
5) generał lejtnant Jerzy Grabowski, od 4 X do kapitulacji.

Wspomnieć należy o wydzielonym odcinku z frontu nadnarwiańskiego od Wisły po Pułtusk, którego dowódcą był brygadier Jaźwiński, oraz o epizodzie w roli dowódców tego odcinka Cichockim i Dąbrowskim.

Dywizja razem z innymi wydzielonymi oddziałami doszła ilościowo do około 6400 bagnetów i szabel oraz blisko 30 dział. Podlegała operacyjnie pod Siłę Zbrojną Księstwa Mazowieckiego.
Jednostki które częściowo lub w całości operowały w strukturach dywizji, między innymi to:

* Gwardia piesza koronna;
* 3 regiment pieszy;
* 15 regiment pieszy;
* 16 regiment pieszy;
* 17 regiment pieszy;
* 18 regiment pieszy;
* Regiment jegrów ziemi bielskiej;
* Regiment pikinierów podlaskich;
* Batalion strzelców ziemi nurskiej;
* Batalion strzelców ziemi wiskiej;
* Batalion wolonterów płk. Kwaśniewskiego;
* Kompania strzelców łomżyńskich;
* Brygada I KN wielkopolska;
* Pułk Mazurów, późniejsza VII BKN;
* Pułk lekkiej kawalerii ziemi bielskiej;
* Pułk lekkiej kawalerii ziemi nurskiej;
* Pułk lekkiej kawalerii płk. Kwaśniewskiego;
* Pułk lekkiej kawalerii mjr. Świderskiego.

Dywizja liczyła według zachowanego raportu w dniu 3 X:

Korpus generała Karwowskiego

* Artylerii - 33, w tym 26 żołnierzy przy 7 armatach ( 1 szt. 6 funtowa, 2 szt. 3 funtowe i 4 szt. 1 funtowe).
* Kawaleria - 542.
* Strzelców - 612.
* Pikinierów - 1064
* Razem głów 2551 (?)

Korpus Zielińskiego generała ziemi nurskiej

* Artyleria - 17 głów przy trzech działach ( 1 szt. 6 funtowa i dwie 3 funtowe).
* Kawaleria - 747.
* Strzelców - 701
* razem głów 1465.

Korpus Opackiego generała ziemi wizkiej

* Kawalerii - 60.
* Strzelców - 600.
* Razem głów 660.

Korpus Wiszowatego generała ziemi łomżyńskiej teraz formujący się

Strzelców jest rzetelnie 60.

Z wojska liniowego batalion I-szy Regimentu 18-go Krasińskiego do korpusu Karwowskiego przyłączony - głów 404.

Korpus Jelskiego generała powiatu grodzieńskiego

* 1 pułkownikostwo mających parę pistoletów, pikę i pałasz - 250;
* 2 pułkownikostwo mających po jednym pistolecie lub karabinku - 400;
* 3 pułkownikostwo mających pikę lub pałasz - 400.

Raport z 31.VIII.1794 brygadiera Jaźwińskiego wymienia 1813 „głowy”, z tego: 1350 pieszych, 300 konnych oraz 183 artylerzystów i inżynierów z 20 działami (2 -12f, 7 -6f, 5 -3f, 4 -1f oraz 2 granatniki 8f)

Sprawa uzbrojenia jednostek w broń "ognistą", była sprawą kluczową. Od jej ilości, od zaopatrzenia w proch i pociski, zależało powodzenie lub klęska w działaniach.
Dlatego wymieńmy chociaż jednostki nowo erygowane i ich zaopatrzenie w broń.

Według raportów z końca września stan uzbrojenia poszczególnych jednostek wyglądał następująco:

* Gwardia piesza koronna -1290 karabinów (96 %);
* 3 regiment pieszy -781 karabinów (70%);
* 15 regiment pieszy -1065 karabinów (53 %);
* 16 regiment pieszy -1318 karabinów (93%);
* 17 regiment pieszy -500 karabinów (97 %);
* 18 regiment pieszy -1206 karabinów (99%);
* Regiment jegrów ziemi bielskiej -527 karabinów (88 %);
* Regiment pikinierów podlaskich -300 karabinów (29 %);
* Batalion strzelców ziemi nurskiej -150 karabinów, tylko o tylu jest pewna informacja;
* Batalion strzelców ziemi wiskiej -288 karabinów, tylko o tylu jest pewna informacja;
* Batalion wolonterów płk. Kwaśniewskiego -280 karabinów (96 %);
* Kompania strzelców łomżyńskich -60 karabinów (100 %);
* Brygada I KN wielkopolska - 347 par pistoletów, 300 karabinków, 708 szabel i 377 pik;
* Pułk Mazurów, późniejsza VII BKN - 350 pistoletów, 0 karabinków, 350 szabel i 350 pik,
prócz uzbrojenia dawnych żołnierzy z I BKN:
* Pułk lekkiej kawalerii ziemi bielskiej -247 par pistoletów, 0 karabinków, 478 szabel i 435 pik;
* Pułk lekkiej kawalerii ziemi nurskiej -brak informacji o uzbrojeniu jednostki;
* Pułk lekkiej kawalerii płk. Kwaśniewskiego -150 par pistoletów, 100 karabinków, 300 szabel i 80 pik;
* Pułk lekkiej kawalerii mjr. Świderskiego -150 par pistoletów, 300 karabinków, 0 szabel i 300 pik.

Podobnie skromnymi danymi dysponujemy jeżeli chodzi o umundurowaniu jednostek.
Na przykład Regiment pikinierów podlaskich we wrześniu był jednolicie umundurowany. Żołnierze otrzymali niebieskie płócienne czapki, kurtki i spodnie. Brakowało jednostce butów i płaszczy.
Regiment jegrów pieszych ziemi bielskiej dostał 500 kapeluszy, 500 zielonych sukiennych mundurów, 500 par butów i innego wyposażenia.
Dla strzelców nurskich, wiskich i łomżyńskich brakuje danych o ich wyglądzie.
Dla batlionu wolonterów Kwaśniewskiego granatowe mundury z "kolorowymi dodatkami" szyto w Radzyminie. Uszyto około 670 mundurów z czego 560 miało granatowe wyłogi. Czapek pobrano 200 i 40 czarnych gemajnowskich giwerów kawalerii z czarnymi kitami.

Jak widać bardzo wiele wysiłku włożono w tworzenie powstańczych jednostek, ich rozbudowę i wyszkolenie. Dla przykładu podam tutaj o ściągnięciu do Pułku lekkiej kawalerii ziemi bielskiej przez generała Jasińskiego z wojska litewskiego Jana Weysenhoffa na stanowisko majora w celu podciągnięcia wyszkolenia i ujednolicenia umundurowania tej jednostki. Ten wsławiony w późniejszych latach dowódca 12 Pułku piechoty Xstwa Warszawskiego, odznaczał się gorliwością, patriotyzmem i znajomością regulaminów. Z zadania swego wywiązał się bardzo dobrze, bowiem pułk stawał w działaniach bardzo mężnie.

Działania powstańców na froncie nadnarwiańskim, utkwiły w pamięci ludzkiej jako heroiczne zmagania z obcą przemocą.

CZEŚĆ ICH PAMIĘCI.

Modlitwa odmawiana przez powstańców z roku 1794.

Wszechmocny Boże Ojców naszych Panie,

W Tobie nadzieja nasza i odwaga,

O wsparcie Twoje, o swe zmartwychwstanie

Polska Cię błaga

Tyś co przed wieki był z Ojcy naszemi

Racz wrócić wnukom Dziadów ich spuściznę

O Boże! polskiej pobłogosław ziemi

Naszą Ojczyznę

Nas Braci Strzelców wrogi nie ustraszą.

W młodzieńcze serca tchnij rycerzy męstwo,

Za Twoją chwałę i za wolność naszą

Daj nam zwycięstwo.

Bibliografia.

1. Tadeusz Korzon "Wewnętrzne dzieje Polski za Stanisława Augusta" tom VI.

2. Krzysztof Bauer "Wojsko koronne powstania kościuszkowskiego".

3. Bolesław Twardowski "Chronologiczny spis bitew i potyczek w powstaniu kościuszkowskim".

4. Bolesław Twardowski "Spis osób z r. 1794, które uczestniczyły w działaniach wojennych Kościuszki 1794r.".

5. Bartłomiej Szyndler "Powstanie kościuszkowskie 1794".

6. Stanisław Herbst "Z dziejów wojskowych powstania kościuszkowskiego 1794 roku".

7. Wojciech Mikuła "Polska sztuka wojenna w powstaniu kościuszkowskim 1794 r. - Strategia".

8. Wojciech Mikuła "Polska sztuka wojenna w powstaniu kościuszkowskim 1794 r. - Taktyka".

9. Zygmunt Walter - Janke "Artyleria koronna w obronie niepodległości 1792 - 1794".


Dziekuje za arcyciekawy artykuł Darku. Mnie szczególnie interesuje umundurowanie jednostek dywizji. Żal serce ściska iż tak bogata tradycja mundurowa została zapomniana. W 1794 zdarzało się iż w ramach danej jednostki wielkości regimentu bądź batalionu znajdoały się 2-3 różne sorty mundurowe i to nawet w starych regimentach zgodnie z instrukcją Naczelnika - nie sadząc się na jednostajność
Tak, ale wbrew pozorom stare jednostki "siliły się na jednostajność" - zwróć uwagę na fakt zmieniania numerów poszczególnych regimentów na te numery jakie były w wojnie 1792 roku.
Podobnie z umundurowaniem. Jeżeli tylko była odpowiednia ilość materiału, to szyto według norm z 1792 roku. Nawet nowo erygowane jednostki starały się być jednolitymi. Dokładnie to opisuje Krzysztof Bauer w "Wojsku Koronnym Powstania Kościuszkowskiego".
Pzdr - D.

Dekret

W sprawie opieszałości w służbie, niemniej zaniedbania powinności swej przez Wojciecha Dmochowskiego - namiestnika od brygady Jaźwińskiego, wykomenderowanego do patrolowania nad brzegami Narwi.
Sąd Krygsrechtowy, wykomenderowany i przysięgły, po przeczytaniu i roztrząśnieniu inkwizycji wyprowadzonej, gdy Dmochowski namiestnik lat służąc pięć, wojskowy, będąc wykomenderowany do wsi Sawinogi na posterunek nad Narwią, mając pod swoją komendą od kawalerii 3 szeregowych, wolonterów osiem, a od regimentu 10-go gemejnów siedmiu ; przy tym odebrawszy rozkaz sobie nadesłany względem zachowania ostrożności, takowej ostrożności zachować nie okazał się. Kiedy nieprzyjaciel, przeprawiwszy się w 40 koni, napadłszy komendę jego, dziesięć jemu zabrał koni. Lubo na swoją obronę przytacza, że patrolowawszy całą noc, nigdy się przeprawy nieprzyjaciela o wschodzie słońca nie spodziewał; że w czasie tym wolontery i nawet jeden od szeregowych, od koni byli pouciekali; że nieprzyjaciel w przemocy większej raptownie jego napadł.
Gdy atoli z indagacji widocznie okazuje się, że to skutkiem złego rozrządzenia namiestnika i nieprzytomności w takim razie należytej, przeto Sąd Krygsrechtowy za sprawiedliwość uznaje, ażeby Wojciech Dmochowski za ten występek był karany degradacją na prostego szeregowego do czasu nowych zasług i okazania szczególniejszego dowodu dystynkcji dla odzyskania namiestnikowskiego stopnia. Co wszystko mocą niniejszego dekretu wojskowego.
Działo się w Arsenale Warszawskim dnia 22 sierpnia roku 1794...


Jak widać nawet z tak niszowych dokumentów można uzyskać informacje o tym co działo się nad Narwią. A nawet jakie jednostki miały tam swoich żołnierzy !!!



© Stroje regionalne i ludowe, suknie ślubne, materiał na firany Design by Colombia Hosting